Są młodzi, charyzmatyczni, nie boją się brać spraw w swoje ręce. Zapewniają, że rozumieją naród i chcą pomóc mu wydostać się spod jarzma zachodnich imperialistów i lokalnych wyzyskiwaczy. Demokratyczne procesy przyspieszają w bardziej efektywny sposób – obalając prezydentów i premierów. A wszystko to, rzecz jasna, dla dobra ojczyzny. Oto nowa afrykańska elita, zdobywająca władzę siłą.

Zamachy stanu wydają się wpisane na stałe w nowoczesną historię Afryki. Od lat sześćdziesiątych, gdy na dobre rozpoczęła się dekolonizacja kontynentu, przeprowadzono ich ponad 200, z czego około połowy zakończyło się sukcesem. W czasach zimnej wojny za większością z nich stało jedno z dwóch mocarstw, robiących przez lata wszystko, by obsadzić swoimi ludźmi każdy wolny polityczny stołek na planecie.

Dziś, gdy liczących się graczy na arenie międzynarodowej jest więcej, afrykańskie przewroty to sprawa dużo bardziej skomplikowana niż walka wschodu z zachodem. Zagraniczne wpływy często muszą także ustąpić miejsca konfliktom wewnętrznym, etnicznym. Sprawy nie ułatwia fakt, że rządy wielu afrykańskich państw nie mają kontroli nad sporą częścią swojego terytorium. W połączeniu z prężnie rozwijającymi się siatkami dżihadystów, daje nam to receptę na kryzys humanitarny i polityczny. A stąd już niedaleko do kolejnego zamachu stanu.



Bieda, terroryzm i uran

Losy najbiedniejszych państwa świata zdają się obchodzić międzynarodową opinię publiczną tylko wtedy, kiedy wpływają na funkcjonowanie gospodarek państw rozwiniętych. W przeciwnym razie mało kto spogląda na pogrążone od lat w chaosie kraje, na przykład te rozciągające się wzdłuż największej pustyni świata.

Energia pozyskiwana w europejskich elektrowniach atomowych opiera się na uranie pochodzącym przede wszystkim z czterech państw: Kazachstanu, Australii, Uzbekistanu i Nigru. Ten ostatni, była francuska kolonia, to drugi największy dostawca uranu do Unii Europejskiej. Dotychczas największe państwo Afryki Zachodniej postrzegane było jako względnie stabilne na tle wielu punktów zapalnych w regionie, jak choćby Mali czy Burkina Faso. Rządzący do niedawna Mohamed Bazoum wygrał demokratyczne wybory w 2021 roku i przejął władzę po swoim poprzedniku, Mahamadou Issoufou, również wybranym w demokratycznych wyborach. Tym większe było zdziwienie jego europejskich sojuszników, gdy 26 lipca straż prezydencka, za zgodą wojska, dokonała zamachu stanu, a na czele tymczasowego rządu, utworzonego przez „Narodową Radę Ochrony Ojczyzny”, stanął generał Abdourahamane Tchiani.

Mohamed Bazoum.
(Benhamayemohamed, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

62-letni Tchiani nie wpisuje się w obraz nowych przywódców Afryki Zachodniej, którzy władzę wzięli siłą – młodych, energicznych populistów. Jest za to dobrze znanym wojskowym, który brał udział w wielu misjach, także pod egidą ONZ i Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS).

Puczyści obwiniali prezydenta Bazouma o niewystarczające starania w walce o lepszą jakość życia i bezpieczeństwo obywateli. Mieszkańcy Nigru, jednego z najbiedniejszych państw świata, zaliczają się do społeczeństw najbardziej narażonych na skutki zmian klimatu. Jeśli nie susza, życie utrudniają im ugrupowania islamistyczne rosnące w siłę w całym regionie.



Na reakcję świata na pucz nie trzeba było długo czekać. ECOWAS – w której skład wchodzą między innymi Nigeria, Togo i Senegal – szybko zażądała uwolnienia legalnie wybranego prezydenta pod groźbą interwencji zbrojnej. Junta nie ugięła się pod oczekiwaniami sąsiadów i zamknęła przestrzeń powietrzną kraju. Co więcej, odwołała także nigerskich ambasadorów w USA, Francji, Togo i Nigerii oraz wypowiedziała kilka porozumień wojskowych z Francją, w tym tych dotyczących stacjonowania francuskich żołnierzy na terenie kraju. W Nigrze stacjonuje także ponad 1000 amerykańskich żołnierzy. Międzynarodowa misja ma na celu zwalczanie wpływów dżihadystów, którzy po upadku samozwańczego Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku śmiało poczynają sobie w krajach Sahelu.

Oprócz Da’isz na terenie Mali, Burkina Faso, Nigru, Mauretanii i Czadu od lat widzimy rozwój działalności innych grup terrorystycznych: Al-Kaidy, Boko Haram, Ansar ad-Din czy Ruchu na rzecz Jedności i Dżihadu w Afryce Zachodniej (MUJAO). Niger był do tej pory jednym z najważniejszych sojuszników Zachodu w walce z dżihadystami.

Islamistyczni ekstremiści to jednak niejedyne zagrożenie, z którym zachodni przywódcy muszą liczyć się w tej części świata. Obawy amerykańskiego i francuskiego wywiadu wzbudza kierunek, w jakim mogą podążać nowe władze Nigru. Jewgienij Prigożyn, przywódca Grupy Wagnera, już zaproponował puczystom pomoc. Poparcie dla nowej władzy wyraziły także rządy Mali i Burkina Faso. Nic dziwnego. W obu krajach w ciągu ostatnich trzech lat doszło do czterech udanych zamachów stanu. Wpływy rosyjskie wyparły tam wpływy zachodu. Do końca 2023 roku z Mali wycofa się 13 tysięcy żołnierzy Misji Stabilizacyjnej ONZ (MINUSMA). Mają zastąpić ich najemnicy Grupy Wagnera.



Mali i Burkina Faso. Pustkowia poza kontrolą rządu

W pierwszych sześciu miesiącach 2023 roku w Afryce Zachodniej doszło do ponad 1800 ataków terrorystycznych, głównie w Mali i Burkina Faso, gdzie zabitych w podobnych tragediach każdego roku liczy się w tysiącach. Oba kraje w ostatnich latach stały się symbolem niestabilności.

Benińscy żołnierze misji MINUSMA.
(Kassim Traoré / VOA)

Słabo zaludnione regiony Sahelu, gdzie państwowa lub choćby lokalna kontrola jest praktycznie niemożliwa, stały się po 2011 roku idealnym terytorium dla rozwoju grup terrorystycznych. Obalenie i śmierć Mu’ammara al-Kaddafiego umożliwiły przedostanie się świetnie uzbrojonych i wyszkolonych grup paramilitarnych na tereny państw ościennych. W Mali prym wiedli tuarescy rebelianci, którzy walczyli w Libii jako najemnicy. Po upadku dyktatora powołali Narodowy Ruch Wyzwolenia Azawadu (MNLA), nawiązali współpracę z Al-Kaidą, Ansar ad-Din i Boko Haram, i wystąpili przeciwko malijskiemu rządowi, rozpoczynając trwającą dwa lata wojnę domową, zakończoną proklamacją niepodległości Azawadu.

Wkrótce okazało się, że Tuaregowie i islamiści mają inną wizję przyszłości, a wojna ze wspólnym wrogiem zamieniła się w wojnę między dotychczasowymi sojusznikami. Niestabilna sytuacja w regionie oznaczała nieszczelne granice, a to z kolei doprowadziło do przemytu na masową skalę. Broń i narkotyki płynęły nieprzerwanym strumieniem, jednak europejskich polityków przerażała inna fala przetaczająca się na północ – nielegalnych migrantów. Misja stabilizacyjna ONZ miała więc na celu nie tylko walkę z dżihadystami, ale także powstrzymanie dziesiątek tysięcy ludzi przed wędrówką do Europy. Wkrótce do Mali przybyło kilka tysięcy żołnierzy, jednak sytuacji w kraju daleko było do stabilnej.

W ostatnich latach w Mali doszło do dwóch zamachów stanu – w sierpniu 2020 roku i maju 2021 roku. Przywódcą obu był 40-letni Assimi Goïta, obecnie pełniący obowiązki prezydenta kraju. Wcześniej kierował siłami specjalnymi w walce z dżihadystami. To właśnie on, kilka dni po zamachu stanu w Nigrze, ostrzegł pozostałe państwa, że interwencja w tym kraju będzie uznana także za atak na Mali. Wtórował mu Ibrahim Traoré. Do przywódcy Burkina Faso wrócimy za chwilę.



Goïta w 2020 roku obalił rząd na fali protestów obywateli, którzy zarzucali władzom fatalne radzenie sobie z pandemią i słabą sytuacją gospodarczą kraju. Wojna domowa pogłębiła także podziały między grupami etnicznymi. Mali to jedno z najbardziej zróżnicowanych etnicznie państw na świecie.

Assimi Goïta i ambasadorka Stanów Zjednoczonych przy ONZ Linda Thomas-Greenfield.
(Office of US Ambassador to UN)

Na domiar złego brakuje powierzchni ziem uprawnych i pastwisk, co prowadzi do konfliktów między pasterzami i rolnikami. Antagonizmy między obiema grupami wpisane są w historię Afryki. Konflikt pomiędzy Tutsi a Hutu, który zakończył się jednym z największych ludobójstw w dziejach, także ma genezę w podziale na pasterzy (Tutsi) i rolników (Hutu). Opanowanie tej sytuacji w praktyce okazuje się niemożliwe. Dlatego Goïta do współpracy zaprosił Rosjan, a ci z nieskrywaną przyjemnością zaproszenie przyjęli. Wydaje się jednak, iż współpraca ta bardziej, niż chronić obywateli Mali przed dżihadystami, ma ochronić prezydenta przed doświadczeniem losu, który sam zgotował swoim poprzednikom.

Choć powierzchnia Burkina Faso jest niemal pięciokrotnie mniejsza niż Mali, zapanowanie nad krajem sprawia kolejnym rządom nie mniejsze problemy. Powiew nadziei przyszedł w 2015 roku, kiedy pierwsze od czterdziestu lat wolne wybory prezydenckie wygrał bankier Roch Kaboré. W 2020 roku skutecznie ubiegał się o reelekcję. Szyki w dalszym rządzeniu państwem pokrzyżowali mu jednak islamiści.

Burkina Faso stało się terrorystycznym centrum Afryki. Szacuje się, że w ostatnich latach ugrupowania ekstremistyczne zajęły do 40% kraju. Ponad 1,5 miliona obywateli musiało opuścić swoje domy i stało się uchodźcami. Organizacja Lekarze Bez Granic nazwała to najszybciej eskalującym kryzysem humanitarnym na świecie. W efekcie w styczniu 2022 roku prezydent Kaboré został odsunięty od władzy. Wojsko z pułkownikiem Paulem-Henrim Damibą na czele obwiniło prezydenta o porażki w wojnie z dżihadystami. Sam Damiba dziewięć miesięcy później został obalony przez Ibrahima Traoré – dotychczasowy sojusznik i jego poplecznicy zarzucali mu, że w tym czasie nie zrobił nic, aby uchronić kraj przed islamizacją.



35-letni Traoré w 2013 roku podjął służbę w wojskach pokojowych ONZ i walczył z terrorystami w Mali. Jako sprawny żołnierz i dowódca stał się w siłach zbrojnych bardzo poważany i awansował na kapitana. Zniecierpliwienie wojska i społeczeństwa wobec Damiby przyspieszyły proces kolejnego zamachu stanu i wyniosły Traorégo na szczyt. Dziś, nie licząc Giacoma Simonciniego, kapitana regenta San Marino, Traoré jest najmłodszą głową państwa na świecie.

Ibrahim Traoré.
(Lamine Traoré / VOA)

Do trójki Tchiani – Goïta – Traoré śmiało można zaliczyć także prezydenta Gwinei. Ten po zdobyciu władzy, naturalnie – poprzez wojskowy pucz, nie ukrywał, że inspirował się malijskim sąsiadem.

Pułkownik podwyższa ceny aluminium

Kiedy były prezydent Gwinei, Alpha Condé, mianował Mamady’ego Doumbouyę nowym szefem gwinejskich sił specjalnych (GFS), był przekonany, że ma do dyspozycji świetnego żołnierza, który będzie wykonywał swoją pracę, nie mieszając się do polityki. W jednym się nie pomylił – Doumbouya to żołnierz wybitny.

Z doświadczeniem w Legii Cudzoziemskiej, sprawdzony w bojach w Afganistanie, Republice Środkowoafrykańskiej i Wybrzeżu Kości Słoniowej, pułkownik Doumbouya, podobnie jak Ibrahim Traoré, cieszył się szacunkiem wśród swoich ludzi. Kiedy sytuacja w kraju pogarszała się z miesiąca na miesiąc, a prezydent Condé przeprowadził referendum w sprawie zmian w konstytucji, mających pozwolić mu na trzecią kadencję, było wiadomo, że potrzeba ambitnej i zdecydowanej osoby, która zajmie jego miejsce.



Rządy Condégo cechował wzrost gospodarczy, jednak napędzał go wyłącznie sektor górniczy. Gwinea zaspokaja około 20% światowego zapotrzebowania na boksyty, rudę do wyrobu aluminium. Jest bardzo ważnym partnerem dla Chin, które, w obliczu pogarszających się stosunków z Australią, widzą w Gwinei głównego partnera w handlu tym surowcem (nawet 55% chińskiego zapotrzebowania na boksyty pochodzi z tego kraju). Wzrost gospodarczy nie przekładał się jednak na poziom życia obywateli.

Oprócz bogatych złóż boksytu, a także złota i żelaza, Gwinea ma również dostęp do morza, co w teorii powinno pozytywnie wpłynąć na PKB i zapewnić mieszkańcom godne życie. W praktyce w rankingu Wskaźniku Rozwoju Społecznego (HDI) Gwinea zajmuje 182. miejsce na 191 państw. Gwinejskie dzieci spędzają w szkole średnio 2,2 roku. Dla porównania: w Wielkiej Brytanii jest to 13,4 roku. Rynek wydobywczy był przesiąknięty korupcją i nepotyzmem, a wielu Gwinejczyków pracowało w nieludzkich warunkach.

Po jedenastu latach rządów Condé został odsunięty przez Doumbouyę i jego ludzi we wrześniu 2021 roku. Bezpośrednio po przewrocie ceny aluminium wzrosły z 2725 do 3 tysięcy dolarów za tonę, najwyższego poziomu od 2008 roku. Zaniepokoiło to zwłaszcza Chińczyków i Rosjan. Rosyjski Rusal, trzeci największy producent aluminium na świecie, to główny zagraniczny inwestor w Gwinei. Szybko okazało się jednak, iż nowe władze nie chcą podcinać gałęzi, na której siedzą, i wydobycie nie zmalało.

Junta wprowadziła za to nowe regulacje i obiecywała zmiany, które realnie wpłyną na życie obywateli. Jak to jednak często bywa, słowa nie zawsze idą w parze z czynami, a zmiany zajmują bardzo dużo czasu. Tego może pułkownikowi zabraknąć. W lutym obiecał obywatelom, że do końca 2024 zrezygnuje z urzędu, a kraj wejdzie w nową erę transformacji. Przyznał też, że jego rząd zajmie się całym procesem, w tym referendum, które ma zatwierdzić zmiany konstytucji. Odważnie, wszak poprzednie referendum było gwoździem do trumny jego poprzednika. Doumbouya zapewnia, że nową władzę obywatele wybiorą sami – w legalnych wyborach.



Kto następny?

W ostatnich latach drogą przewrotu wojskowego zmieniała się także władza w Czadzie (w 2021 roku władzę przejął 37-letni Mahamat Idriss Deby Itno) i Sudanie (2019, 2021 – ówcześni puczyści, Abd al-Fatah al-Burhan i Mohamed Hamdan Dagalo prowadzą dziś wojnę). Prób było więcej. W samym tylko 2022 roku próbowano obalić prezydentów Gwinei Bissau, Gambii oraz Wysp Św. Tomasza i Książęcej. Od 2017 roku na całym świecie przeprowadzono siedemnaście zamachów stanu. Tylko jeden z nich, w Mjanmie, nastąpił poza kontynentem afrykańskim.

W krajach, gdzie demokracja nie ma żadnej historii, kolonialiści, wyznaczając własne granice, rządzili miejscowymi silną ręką, a Amerykanie i Rosjanie obalali kolejne rządy za pomocą swoich ludzi, wzięcie władzy siłą bywa jedynym sprawdzonym rozwiązaniem. Dla państw zachodu, a także Chin czy Rosji, problemy zaczynają się wtedy, gdy zmiany rządów pozbawione są kontroli z zewnątrz. To, co dla polityków spoza kontynentu jest problemem, dla nowych afrykańskich przywódców jest okazją. Dziś państwami Sahelu, od wybrzeża Atlantyku po wybrzeże Morza Czerwonego, rządzą puczyści. Jeśli możemy wyciągnąć z tego jakąś lekcję, to prawdopodobnie taką, że i w tym momencie w którymś z afrykańskich krajów przygotowywany jest kolejny zamach stanu.

Przeczytaj też: Przywrócenie normalności w Ukrainie będzie trwało latami. Wnioski po rozmowach z ludnością

Sfonda, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International