Wczoraj rano około 4.30 czasu miejscowego mieszkańców stolicy Burkina Faso, Wagadugu, obudziły wystrzały z broni palnej. Już wtedy podejrzewano, iż może to być początek kolejnego wojskowego zamachu stanu. Około 6.40 przestała nadawać miejscowa telewizja. Wieczorem 1 października kapitan Ibrahim Traoré ogłosił przeprowadzenie udanego przewrotu wojskowego – drugiego w tym roku.

Do porannej wymiany ognia doszło najprawdopodobniej w okolicach drogi N5 w pobliżu węzła drogowego Ouagu 2000. Dzielnica jest administracyjnym centrum Wagadugu, znajduje się tam między innymi pałac prezydencki i siedziby najważniejszych urzędów. Niedaleko położone jest również stołeczne lotnisko. Linie lotnicze Air France, Turkish Airlines i Tunisair odwołały loty do Wagadugu.

Odnotowano zwiększoną liczbę żołnierzy w pobliżu siedziby Radio Television du Burkina (RTB) i przedstawicielstwa Unii Europejskiej. Na ulicach ustawiono wojskowe posterunki ograniczające dostęp do ścisłego centrum miasta. Według niepotwierdzonych plotek w okolicy pałacu prezydenckiego miało dojść do eksplozji. Dziennikarze France24 ustalili, że rządzący krajem podpułkownik Paul-Henri Sandaogo Damiba – który osiem miesięcy temu obalił prezydenta Rocha Kaborégo – jest bezpieczny, ale nie wiadomo, gdzie dokładnie się znajduje.



Kapitan Ibrahim Traoré stanął na czele stołecznego garnizonu i ogłosił przejęcie władzy, kopiując metody, którymi posłużyła się poprzednia junta w toku zdobywania władzy. Przemawiając w otoczeniu żołnierzy, ogłosił zawieszenie obowiązywania konstytucji, zamknięcie granic i wprowadzenie godziny policyjnej na terenie całego kraju. W opublikowanym oświadczeniu puczyści podkreślali, że kilkukrotnie zwracali się do podpułkownika Damiby z prośbą, aby skoncentrował się na poprawie bezpieczeństwa w kraju, jednak wobec braku reakcji musieli sami sięgnąć po władzę.

W centrum miasta, pod pomnikiem Thomasa Sankary (zwanego „afrykańskim Che Guevarą”), zebrała się wkrótce mała demonstracja poparcia dla puczystów, która szybko przybrała charakter antyfrancuski. Jeden z jej uczestników powiedział dziennikarzom New York Timesa: „Chcemy Rosji. Nie chcemy już Francji. Młodzi nie mają pracy, wszędzie jest niepewność”. Widać tu podobną narrację jak w Mali i Nigrze, gdzie nastroje antyfrancuskie są podsycane przez rosyjską propagandę.

Kryzys

Rządząca dotychczas w Burkina Faso junta borykała się w ostatnich miesiącach z narastającymi problemami. Społeczeństwo zarzuca podpułkownikowi Damibie brak zaangażowania w działania na rzecz poprawy bezpieczeństwa w kraju. W stolicy prowincji Houet, Bobo-Dioulasso, doszło do protestów antyrządowych. Damiba i jego współpracownicy jakby nie zdawali sobie sprawy, że junta, która nie potrafi zapewnić minimum stabilności i bezpieczeństwa, znacznie traci na wiarygodności w oczach społeczeństwa.



Na początku września 2022 doszło do radykalnej zmiany w strukturze rządu. Odwołano ministra obrony generała Barthelemy’ego Simpore’a, a jego obowiązki i uprawnienia przejął podpułkownik Daimbie. Miało to, przynajmniej w założeniach, skupić wszystkie decyzje w ręce jednej osoby, która zdoła zmobilizować wystarczającą siłę, żeby wypędzić z kraju terrorystów. Wielkie obietnice musiały jednak ulec w starciu z rzeczywistością: ataki ciągle się powtarzały, a bojownicy kontynuowali walkę.

Około 40% terytorium kraju pozostaje poza faktyczną kontrolą rządu. Mimo deklaracji o uczynieniu z bezpieczeństwa najważniejszego celu politycznego ostatni rok był jednym z najkrwawszych w historii kraju. W samym wrześniu 2022 roku w wyniku ataków bojowników zginęło około 45 cywilów.

Burkina Faso, obok Mali, staje się poważnym problemem dla całej Afryki Zachodniej. W kraju znajduje się wiele baz wypadowych grup terrorystycznych przeprowadzających ataki w całym regionie. Innym problemem jest istnienie dziesiątek nielegalnych kopalń złota. Obrót metalami szlachetnymi i porwania dla okupu są jednymi z najważniejszych źródeł finansowania terrorystów.

Zobacz też: Czy FCAS znalazł się na krawędzi?

US Army / Spc. Miguel Pena