W północnej części prowincji Yagha w Burkina Faso doszło do jednego z najtragiczniejszych w tym roku ataków na ludność cywilną. Napastnicy zabili we wsi Solhan 138 osób i podpalili część zabudowań mieszkalnych. Rzecznik rządu, Ousseni Tamboura, potwierdził krążące od kilku tygodni pogłoski o ataku i dodał, że odpowiedzialna jest bojówka składająca się z dzieci w wieku 12–14 lat. Nie zostali oni wykorzystani przez dorosłych jako pomocnicy, lecz byli bezpośrednimi sprawcami zbrodni.

Według danych ONZ w samym 2020 roku roku do różnych grup paramilitarnych działających w Afryce Zachodniej wcielono ponad 3 tysiące dzieci. Sytuacja najmłodszych mieszkańców Burkina Faso jest szczególnie zła. Kraj uznawany jest za jeden z najbiedniejszych na świecie, a młodzi ludzie mają niewielkie szanse na poprawę swojego losu.

Wprowadzone przez rząd ogólnopaństwowe zamknięcie szkół od marca do czerwca z powodu pandemii COVID-19 sprawiło, że około 300 tysięcy nieletnich straciło całkowicie dostęp do edukacji. Szacuje się, że większość z nich nie powróci już do szkół. Część placówek, około 10%, zamknięto wcześniej z powodu zagrożenia ze strony terrorystów. Porzucone przez państwo dzieci stanowią łakomy kąsek dla grup przestępczych i organizacji terrorystycznych.



Przedstawiciele rządu nie przekazali szczegółów dotyczących tożsamości napastników. Nie wiadomo też, do jakiej grupy należał oddział, który zaatakował Solhan. Badacze, którzy uzyskali dostęp do fotografii z miejsca ataku, potwierdzili, że napastnikami byli nastolatkowie. Dodatkowo przesłuchano mieszkańców wsi, którzy przeżyli masakrę. Z ich zeznań również wynika, że atak przeprowadziła dobrze zorganizowana grupa dzieci-żołnierzy. Anonimowy członek sił zbrojnych Burkina Faso w rozmowie z dziennikarzami The Washington Post potwierdził, że działające w kraju grupy terrorystyczne często wykorzystują dzieci. Terroryści mają porywać nawet siedmiolatków i poddawać ich szkoleniu wojskowemu, ale młodzi bojownicy kierowani są do walki po po ukończeniu dwunastego roku życia.

Gazeta An-Naba, organ prasowy Państwa Islamskiego, oskarżyła o przeprowadzenie ataku członków Dżama’at Nasr al-Islam wa al-Muslimin – organizacji sprzymierzonej z Al-Ka’idą. Żadna z grup nie wzięła na siebie odpowiedzialności za uderzenie na Solhan.

Wśród terrorystów wykorzystywanie dzieci do przeprowadzania tego rodzaju akcji uważane jest często za przykład słabości. Jedyną znaczącą organizacją chętnie korzystającej z dzieci-bojowników jest nigeryjska Boko Haram. Wykorzystywanie nieletnich do misji samobójczych było jedną z przyczyn rozłamu wewnątrz organizacji, ponieważ przedstawiciele Da’isz byli przeciwni stosowaniu tej taktyki.



Wagadugu nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim obywatelom. Rząd w dużej mierze oparł strategię bezpieczeństwa na lokalnych oddziałach samoobrony i wsparciu zagranicznym. Zgodnie z obawami grupy ochotnicze szybko przekształciły się w milicje etniczne odpowiedzialne za wzrost przemocy wobec cywilów. Oddziały rządowe są słabo wyszkolone i źle wyposażone, przez co nie mogą skutecznie odpierać ataków terrorystów. Jest to szczególnie widoczne na przykładzie odizolowanych społeczności z północy. Mieszkańcy tamtejszych wsi w przypadku ataku bojowników zdani są wyłącznie na siebie.

Przedstawicielka UNICEF-u w Burkina Faso Sandra Lattouf wyraziła zaniepokojenie powszechnością wykorzystywania nieletnich w afrykańskich konfliktach. Wcielone do grup paramilitarnych dzieci zagrożone są przemocą psychiczną, fizyczną i seksualną ze strony dorosłych bojowników. Przechodzą intensywną indoktrynację i karmione są znacznymi ilościami narkotyków, po czym kierowane są do bezpośredniej walki lub przeprowadzania samobójczych zamachów.

Co gorsza, to drugi w tym miesiącu atak na Solhan. 5 czerwca 2021 roku bojownicy na dwudziestu motocyklach wjechali do wsi i zaatakowali przede wszystkim miejscowy oddział cywilnej samoobrony. Podczas wymiany ognia zginęło 160 osób. Starcie trwało od 2.00 w nocy do świtu. Część napastników próbowała przejąć kontrolę nad miejscową kopalnią złota, jednak zostali skutecznie odparci. Około trzech godzin po ataku na miejscu pojawili się burkińscy żołnierze, których zadanie ograniczyło się do zlikwidowania improwizowanych ładunków wybuchowych ukrytych przez wycofujących się terrorystów przy drogach prowadzących do wsi.



Wykorzystywanie dzieci-żołnierzy jest uznawane za zbrodnię, jednak przez wiele lat nie udawało się nikomu wymierzyć kary. 12 marca 2014 roku po raz pierwszy skazano byłego watażkę za wcielanie dzieci do swoich oddziałów. Dowódca Kongijskiej Unii Patriotów Thomas Lubanga został uznany za winnego i otrzymał karę czternastu lat więzienia. W historii najnowszej żadna wojna nie była tak jednoznacznie kojarzona z dziećmi-żołnierzami jak druga wojna domowa w Liberii – zdjęcia odurzonych kokainą nieletnich z karabinami niedbale zarzuconymi na ramiona wstrząsnęły opinią publiczną. Wiele podobnych zdjęć można by jednak wykonać współcześnie na polach bitew Nigerii, Sudanu Południowego czy Republiki Środkowoafrykańskiej. Mimo upływu czasu widok dzieci-żołnierzy w afrykańskich konfliktach nadal jest powszechny.

Państwa Afryki Zachodniej

Niestabilna sytuacja w Mali bezpośrednio przekłada się na bezpieczeństwo krajów zachodniego Sahelu – Nigru, Burkina Faso, Wybrzeża Kości Słoniowej czy Mauretanii. Bojownicy swobodnie przekraczają granice, w wielu miejscach będące jedynie umownymi liniami na mapie, doprowadzając do kryzysu w całym regionie. Obok malijskich ekstremistów aktywni są również członkowie Boko Haram. Państwa Sahelu należą do najbiedniejszych na świecie, a ich siły zbrojne są nieprzygotowane do stawienia czoła ekstremistom. Dlatego wiele rządów opiera się w dużej mierze na wsparciu z zagranicy. Najatrakcyjniejszym partnerem w sferze zarówno polityki, jak i obronności pozostaje Francja.

Zobacz też: Japonia chce współpracować z USA w przypadku chińskiej inwazji na Tajwan

(washingtonpost.com, reuters.com)

US Army / Spc. Miguel Pena