Równie ważną co jednostki bojowe częścią sił morskich są okręty pomoc­nicze. Zabez­pie­czają one główne okręty bojowe między innymi pod kątem logistycznym, podnosząc ich autono­micz­ność oraz gotowość bojową bez konieczności wchodzenia do portu. Większość państw ma w swoich mary­nar­kach jednostki pomocnicze, a niektóre, tak jak Wielka Brytania, dysponują osobną flotą pomocniczą obsadzoną cywilnymi marynarzami i rezerwistami. Royal Fleet Auxiliary (RFA) jednak zmaga się z poważnymi proble­mami, które przekładają się na ograniczoną gotowość. Ta z kolei poważnie osłabia potencjał Royal Navy.

Najpoważniejszym problemem trapiącym RFA są poważne braki kadrowe. Przez ostatnią dekadę formację zasilało zde­cy­do­wanie mniej rekrutów niż odchodziło. W efekcie obecnie RFA liczy około 1750 członków, tymczasem blisko dwa lata wcześniej służyło tam 1840 osób. W praktyce oznacza to, że wiele jednostek pomocniczych obsadzonych jest załogą na mini­mal­nym poziomie umoż­li­wia­ją­cym bezpieczną eksploatację. Braki kadrowe w rzeczy­wis­tości oscylują w granicach 20–30%.



Największe zapotrzebowanie dotyczy wysoce wykwa­li­fi­ko­wanego personelu technicznego, głównie mechaników, ale brakuje również oficerów i zwykłych marynarzy. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest prozaiczna: stosunkowo niskie płace w porównaniu z tym, co proponują armatorzy. Dla lepszego zrozumienia problemu należy jednak przedstawić pokrótce, czym w ogóle jest Royal Fleet Auxiliary.

RFA Tidespring (A136) uzupełniający zapasy japońskiemu niszczycielowi Setogiri (DD‑156) typu Asagiri.
(海上自衛隊)

W większości flot, jak na przykład w polskiej Marynarce Wojennej, okręty pomocnicze są obsadzone przez żoł­nie­rzy zawodowych. Stanowią one nie­roz­łączną część sił okrętowych, zgro­ma­dzone w dywizjonach pomoc­ni­czych jednostek pływających (PJP). Taki kształt sił stanowi światowy standard, jednakże niektóre państwa, jak Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, zbudowały flotę pomocniczą zupełnie inaczej.

Amerykańskie okręty pomocnicze należą bezpośrednio do US Navy. Noszą jednak prefiks USNS (United States Naval Ship) i obsadzone są przez załogi mieszane złożone z personelu zawodowego sił zbrojnych i cywilów. Brytyjczycy nato­miast utworzyli na początku ubiegłego wieku zupełnie osobną flotę sił pomocniczych, dowodzoną i obsadzoną przez marynarzy floty handlowej, wykwa­li­fi­ko­wanych rezer­wis­tów Royal Navy oraz garstkę czynnego personelu wojskowego, głównie do używania uzbrojenia. Człon­kowie RFA noszą mundury brytyjskiej marynarki wojennej z dystynkcjami marynarki handlowej.

Niedziwne więc, że dla tak wysoko wykwalifikowanego personelu przejście na kontrakt za większe pieniądze u prywatnego armatora może być kuszącą propozycją. Zwłaszcza, że członkowie RFA od lat zabiegają o podwyżki wyna­gro­dzeń. Problem niższych płac we flocie pomocniczej nie jest bowiem nowy, marynarze RFA uczestniczyli w strajkach związanych z wynagrodzeniami w 2000 i 2010 roku, zaś pięć lat temu formacja prawie do takowego dołączyła.



Obecnie problem narasta przez światowy wzrost wynagrodzeń na statkach w związku z niedoborem marynarzy. Według statystyk pensja marynarza RFA od 2010 roku realnie pomniejszyła się aż o 30% w stosunku do na przykład funkcjonariusza służb ratowniczych. W związku z tym aż 79% oficerów RFA będących członkami związków zawo­do­wych opowiedziało się za rozpoczęciem strajku, a około 500 innych marynarzy wyraziło chęć czynnego udziału. Nie­za­do­wo­le­nie potęguje fakt, że w ubiegłym roku resort obrony zapowiedział waloryzację poborów na poziomie 4,5%, co jest wartością poniżej wskaźnika inflacji w Wielkiej Brytanii.

Na ten moment strajki mają być symbolicznie, a ich celem jest zwrócenie uwagi opinii publicznej i polityków na problem. Część parlamentarzystów dostrzega problem płac w RFA i złożyła w odpowiedzi pismo wzywające do pod­nie­sie­nia wynagrodzeń. Jeszcze w ubiegłym roku kie­row­nictwo RFA twierdziło, że marynarze mogą liczyć na podwyżki, jeśli otrzyma dodatkowe środki na ten cel. Wobec planów zwiększenia wydatków na obronność przez Londyn niewykluczone, że uaktualnienie pensji marynarzy staje się bardziej realne.

Dodatkowo resort obrony zauważył problem i opublikował raport opisujący zły stan formacji. Trwają również prace nad usprawnieniem RFA równolegle z waloryzacją pensji. Jest to jednak dopiero pieśń przyszłości, a na ten moment formacja musi stawić czoła bieżącym problemom. Przez braki kadrowe niepewne jest wysłanie okrętu pomoc­ni­czego RFA Fort Victoria (A387) w rejs wraz z lotniskowcową grupą uderzeniową w 2025 roku w rejonie Azji i Pacyfiku. Sama jednostka również przechodzi prace remontowe i nie wiadomo, czy do tego czasu zostaną one zakończone.



Z siedmiu zbiornikowców znajdujących się w składzie formacji w gotowości są jedynie dwie jednostki: RFA Tidesurge wspierał niedawne ćwiczenia NATO u wybrzeży Norwegii, a RFA Tidespring uczestniczył w szkoleniu lotniczym u południowego wybrzeża Wielkiej Brytanii.

Wprowadzony do służby niespełna pięć lat temu RFA Tiderace został na czas nieokreślony przekierowany do rezerwy z powodu braków w załodze, oba zbior­ni­kowce typu Wave pozostają w stanie niskiej gotowości operacyjnej. Podobny problem dotyczy też jednej jednostki desantowej typu Bay; pozostałe dwie operują na Morzu Śródziemnym i Oceanie Indyjskim. Royal Navy podpisała porozumienie z niemiecką flotą w sprawie wykorzystania przez brytyjskie okręty niemieckich zbiornikowców. Nie ułatwia to swobodnych działań Royal Navy w różnych rejonach świata, a ograniczona gotowość jednostek zabez­pie­cza­jących zmusza załogi do polegania na sojuszniczych okrętach i portach.

Warto dodać, że w ubiegłym roku RFA przyjęła do służby okręt do moni­to­ro­wania pod­mor­skiej infra­struk­tury kry­tycz­nej RFA Proteus, zaś w kwietniu – okręt bazę dla bezzałogowych platform prze­ciw­mi­no­wych RFA Stirling Castle. Oba okręty również wymagają obsadzenia załogą, a uszczuplony personel nie ułatwi zadania.

LA (Phot) Shaun Preston / MOD