Podczas gdy wojna w Strefie Gazy trwa i nie zanosi się na to, aby miała dobiec końca, płonie granica izra­elsko-libańska. W pewnym momen­cie płonęła najzupełniej dosłownie. Hezbollah nie rezygnuje z ostrze­li­wania przy­gra­nicz­nych miejsco­wości, a izraelscy politycy mówią coraz głośniej o zakrojonej na dużą skalę operacji odwetowej zamiast jedynie punktowych uderzeń lotniczych. A po wczorajszych wydarzeniach te głosy na pewno przybiorą na sile.

Co najmniej dziesięć osób zostało rannych, a jedna straciła życie w ataku na wieś Churfeisz, prze­pro­wa­dzo­nym za pomocą dwóch nie­wiel­kich dronów przenoszących ładunki wybuchowe. Zabity to sierżant sztabowy rezerwy Refael Kauders, lat 39, służący w rabinacie polowym. Churfeisz – leżąca 3 kilo­metry od granicy z Libanem – zamieszkana jest głównie przez Druzów.

Drugi dron uderzył kilka minut po pierwszym, a jego operator wziął na cel załogi karetek, które przyjechały pomóc rannym. Nie pierwszy raz Hezbollah zastosował tę taktykę, ale jeszcze nigdy nie osiągnął tak krwawego rezultatu. Z niewiadomego powodu systemy wczesnego ostrze­gania nie uruchomiły syren alar­mowych we wsi.

Wkrótce potem służba prasowa Cahalu ogłosiła przeprowadzenie odwe­to­wych uderzeń lotniczych wymierzonych w infrastrukturę Hezbollahu w An‑Nakurze, Ajta asz‑Szab, Al‑Chijam i Matmurze, miejsco­woś­ciach w pasie przygranicznym po stronie libańskiej. Ponadto izraelska artyleria ostrzelała miejsca ziden­ty­fi­ko­wane jako potencjalne źródła zagrożenia.

Partia Boga poinformowała, że atak na Churfeisz był odwetem za nalot na An-Nakurę, w którym zginąć miał wysokiej rangi oficer organizacji, Hajdar Hasan Maslamani, lat 37.

Widzimy tu stały trend: odwet za odwet za odwet. Żadna ze stron nie chce pełnoskalowej wojny, ale też żadna nie może sobie pozwolić na przyjmowanie kolejnych ciosów z pokornie pochyloną głową. Od 8 paź­dzier­nika Hezbollah praktycznie dzień w dzień ostrzeliwuje lub bombarduje miejscowości w pół­noc­nym Izraelu. Najchętniej wykorzys­ty­waną bronią są przeciw­pan­cerne pociski kierowane. Dziś w kolejnym izraelskim nalocie we wsi Ajtarun zginęło dwu członków Hezbollahu.

Od początku wojny w Strefie Gazy na północnym pograniczu zginęło 24 Izraelczyków – 10 cywilów i 14 żoł­nie­rzy (służby czynnej i rezer­wistów). Hezbollah potwierdził śmierć 330 swoich członków. Poza tym w Libanie życie straciło też ponad 60 ter­ro­rys­tów z innych ugrupowań, jeden libański żołnierz i trudna do ustalenia – ale na pewno przekraczająca 50 osób – liczba cywilów.

Podczas wizytacji garnizonu w Kirjat Szemonie ramatkal (szef sztabu Cahalu) generał dywizji Herci Halewi powiedział, że Izrael zbliża się do momentu, w którym trzeba będzie podjąć decyzję o pójściu lub niepójściu na wojnę z Hezbollahem. Generał podkreślił, że wprawdzie Hezbollah ponosi dotkliwe straty, ale ofensywa na dużą skalę na północy może się okazać niezbędna. Premier Binjamin Netanjahu oświadczył, że Izrael jest gotów udzielić Hezbollahowi miażdżącej odpowiedzi. Cahal regularnie ćwiczył scenariusze wojny na dwa fronty.

Zastępca przywódcy Partii Boga, Naim Kasim, ostrzegł Izraelczyków, że karą za rozszerzenie wojny na Liban będzie „spustoszenie, zniszczenie i wysiedlenie”.

Oburzenie w Izraelu wzbudziły skutki ostrzału z niedzieli 2 czerwca. Kilkanaście pocisków rakietowych spowodowały pożar roślinności na łącznym obszarze 10 tysięcy dunamów (tysiąca hektarów), z czego znaczna część obejmowała tereny rezerwatów przyrody. Kilkudziesięciu strażaków walczyło z ogniem ponad dwie doby. Nikomu nic się nie stało, ale wrażliwy lokalny ekosystem mógł doznać poważnego uszczerbku. Na konkretne informacje trzeba będzie jednak poczekać.

Jak informują libańskie media, Wielka Brytania przekazała władzom Libanu ostrzeżenie, iż Izrael rozpocznie zakrojoną na dużą skalę ofensywę w Libanie już w tym miesiącu. Podobne ostrzeżenia mieli też przekazywać Libańczykom dyplomaci z innych krajów. Amerykański Departament Stanu zupełnie otwarcie alarmuje, że sytuacja jest „skrajnie niebezpieczna”.

Negocjacje

Iskierka nadziei na porozumienie w sprawie rozejmu i zwolnienia zakład­ników okazała się tylko iskierką, z której przynajmniej na razie nie wynikło nic konkretnego. Minął już tydzień, a Hamas wciąż nie ustosunkował się do propozycji. Rzecznik katarskiego ministerstwa spraw zagranicznych powiedział, że przedstawiciele organizacji (przy­wódca polityczny Hamasu Ismail Hanijja mieszka na luksusowym wygnaniu właśnie w Katarze) wciąż analizują treść dokumentu. Media­torzy z Egiptu i Kataru spo­dzie­wają się odpowiedzi w ciągu kilku najbliższych dni.

Odnotujmy, że przedstawiciel Hamasu Usama Hamdan oświadczył agencji AFP, iż propozycja, którą sformułował Joe Biden, istnieje jedynie w jego słowach, a nie na papierze. Wszystko wskazuje, iż jest to kłamstwo. Z kolei przywódca Hamasu na obszarze Strefy Gazy Jahija Sinwar miał oświadczyć, że nie zaakceptuje żadnej propozycji obejmującej rozbrojenie organizacji.

Prezydenci USA i Francji, premier Wielkiej Brytanii i kanclerz Niemiec, którzy spotkali się z okazji obchodów rocznicy lądowania w Normandii, zgodnie podkreślili swoje poparcie dla obecnej propozycji. Trudno jednak oczekiwać, aby presja Zachodu wywierana bezpośrednio na Hamas przyniosła jakieś wymierne skutki. Hamas jest zainteresowany zale­ce­niami z trzech źródeł: od Iranu, od Hezbollahu i od Kataru.

Katar zainwestował ogromne sumy – na prośbę Izraela – w odbudowę Gazy po wojnie z 2009 roku. Jeszcze na kilka miesięcy przed październikiem ubiegłego roku władze Izraela pub­licz­nie dziękowały Katarowi za zaan­ga­żo­wanie w ten projekt. Zarazem jednak pojawiały się ostrzeżenia, że miliony dolarów kierowane do Gazy trafiały – za zgodą, a przynajmniej wiedzą darczyńców – do kufrów Hamasu. Tym sposobem Katar stał się sponsorem Hamasu, co z jednej strony czyni go współ­od­po­wie­dzial­nym za napaść z 7 października, ale z drugiej sprawia, że ma duży wpływ na wewnętrzną politykę organizacji.

Amerykanie wobec tego naciskają również Katarczyków. W ostatnich dniach do Ad-Dauhy i Kairu przybyli dwaj wysłannicy Bidena: szef CIA William Burns i koordynator Rady Bezpieczeństwa Narodowego do spraw Bliskiego Wschodu Brett McGurk. Jednym z ich celów było prawdopodobnie przekonanie Kataru do zaostrzenia kursu. I faktycznie, według informacji CNN te działania przyniosły pewien skutek. Władze emiratu zagroziły ponoć swoim „gościom”, z Hanijją na czele, że wydalą ich z kraju, jeśli ci nie przystaną na propozycję zawieszenia broni.

Tymczasem wczoraj wieczorem w Tel Awiwie odbył się „Marsz Gniewu”, którego uczestnicy żądali od swojego rządu zawarcia rozejmu i doprowadzenia do uwolnienia zakładników. Zasadnicza linia podziału politycznego w izraelskim społeczeństwie przebiega obecnie między dwiema przeciwnymi odpowiedziami na pytanie: „Czy Bibi przeciąga wojnę dla własnych korzyści politycznych?”.

Sam Biden najwyraźniej uważa, iż odpowiedź brzmi: „Tak”. Stwierdził bowiem w wywiadzie dla magazynu Time (w dyplomatycznie oględny sposób), iż „ludzie” mają powody sądzić, że tak jest. Biden potem wycofał się z tego stwierdzenia, ale jak pisaliśmy tydzień temu, naprawdę są powody, aby podejrzewać Bibiego o niecne gierki.

Nalot na szkołę

Dziś w nocy doszło do dwóch eksplozji w szkole As-Sardi w obozie dla uchodźców An-Nusajrat. Obecnie szkoła – należąca do UNRWA – służy jako schronienie dla wysiedleńców, którzy musieli opuścić domy w związku z izraelską ofensywą. Wskutek eksplozji zginęło co najmniej 35 osób. Według naocznego świadka cytowanego przez BBC w najwyższe piętro szkoły uderzyły dwa pociski odpalone z samolotu bojowego. Izraelczycy podają, że celem nalotu było 20–30 hamasowców kryjących się w trzech salach lekcyjnych szkoły As-Sardi.

Rzecznik prasowy Cahalu, kontr­ad­mi­rał Daniel Hagari, powiedział, że już po raz piąty izraelskie wojsko było zmuszone atakować członków Hamasu i Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu działających z placówek UNRWA, takich jak szkoły i szpitale. Hagari wbił też szpilę zachodnim dziennikarzom, którzy „znów dali się nabrać na taktykę Hamasu”.

Służba prasowa Hamasu oświadczyła, że Izrael dokonał „straszliwej masa­kry”. Waszyngton wezwał Jero­zo­limę do zachowania pełnej trans­pa­rent­ności w sprawie nalotu. Według danych BBC w szkole przebywało około 6 tysięcy osób.

Infiltracja

Hamasowcy regularnie próbują raz jeszcze zaatakować Izraelczyków na ich terenie. Oczywiście te próby są prowadzone na zdecydowanie mniejszą skalę, ale jednak są. Dziś wykryto czteroosobową grupę uzbrojoną w karabiny auto­ma­tyczne i granatniki przeciw­pancerne. Terro­ryści zakradli się tunelem w pobliże granicy izraelskiej, gdzie zostali wykryci. Trzej zginęli, zabici przez UCAV-a i czołg. Ostatni zdołał umknąć. W wymianie ognia zginął też jeden izraelski żołnierz, starszy sierżant Zeed Mazarib.

twitter.com/idfonline