Sytuacja na kierunku charkowskim – gdzie Rosjanie zaczęli nacierać pięć dni temu – nieco się wyklarowała. Na razie armia najeźdźcza odniosła jeden wymier­ny sukces: wdarła się do Wowczańska. To niewielkie miasto (około 18 tysięcy miesz­kań­ców przed pełnoskalową napaścią) leży tuż przy granicy z Rosją.

Na pięcio­kilo­metrowej szerokości pasie ziemi pokrytym niemal wyłącznie polami uprawnymi nie dałoby się przygotować fortyfikacji. Każda próba takich działań zostałaby od razu zauważona i żołnierze znaleźliby się pod ostrzałem, przed którym nie mieliby jak się schronić. Umocnienia zaczynają się 12 kilo­metrów od granicy. Tak więc kiedy Rosjanie zaczęli natarcie na tym odcinku, jedyną opcją była potencjalnie krwawa bitwa w samym mieście.



Ukraińcy wobec tego zarządzili ewakuację mieszkańców, ściągnęli dodatkowe pod­od­działy i wzięli się do roboty. Wczoraj rosyjska szpica wkroczyła do Wow­czań­ska od północy. Rozgorzały walki uliczne, pojawiły się rosyjskie czołgi. Dziś w opublikowanym o godzinie 13.16 czasu polskiego cyklicznym raporcie sztabu generalnego poinformowano, że „siły obrony odparły działania ofensywne rosyjskich okupantów w obwodzie wowczańskim, częściowo wyparły siły wroga z miejscowości, a działania obronne są kontynuowane w okolicy północnej i północno-zachodniej”.

W kolejnym komunikacie, z godziny 22.14 czasu polskiego, poinformowano, że „wojska ukraińskie dalej wykonują działania obronne i stabilizacyjne pod Wowczańskiem oraz utrzymują tamtejszą sytuację pod kontrolą”. Notabene w skład wojsk ukraińskich na tym odcinku wchodzi także Rosyjski Korpus Ochot­niczy, czyli „ci dobrzy” Rosjanie, to ich BTR-a widzimy na filmie powyżej. Tyle przekazów oficjalnych.

Wszystko wciąż skrywa mgła wojny, toteż nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak będzie się rozwijała sytuacja. Jeszcze kilka godzin wcześniej rzecznik sztabu generalnego ZSU Dmytro Łychowij informował, że obrońcy wycofują się na dogodniejsze pozycje (co wiele mediów zinterpretowało jako całkowitą rezygnację z walki o miasto). Wydaje się jednak, iż natarcie na Wowczańsk – nawet jeśli zakończy się zdobyciem miasta w najbliższych dniach – straciło większość impetu i nie zdoła wgryźć się dalej w głąb Ukrainy. Zagrożenie jednak nie minęło, wciąż trwają zacięte walki.



Inne odcinki frontu

Drugie natarcie w obwodzie charkowskim ruszyło na dużą wieś Łypci. Uważni Czytelnicy z pewnością kojarzą tę nazwę, to właśnie tam znajdował się osławiony przyczółek transgraniczny, który utrzymał się na północ od Charkowa po odparciu najeźdźców z obrzeży miasta. Zajęcie Łypciów dałoby Moskalom dwojaką korzyść. Po pierwsze: mogliby podciągnąć artylerię na odległość poniżej 25 kilo­metrów od centrum Charkowa i ostrzeliwać miasto praktycznie dzień w dzień najtańszymi i najprostszymi środkami. Po drugie: zmusiłoby to również Ukraińców do oddalenia swojej artylerii od granicy. W linii prostej Łypci leżą 40 kilo­metrów od węzłów drogowego i kolejowego w Biełgorodzie.

Walcząca tam ukraińska 92. Brygada Szturmowa zadała ponoć Rosjanom poważne straty. Jeśli jednak najeźdźcom uda się zająć pas przygraniczny, utworzą swoistą strefę buforową, która zabez­pieczy ich przed chociaż częścią ukraińskich ataków na zaplecze logistyczne wokół Biełgorodu. Poza tym Wowczańsk to także węzeł kolejowy i drogowy, a więc świetne miejsce do wyprowadzania dalszych natarć. Ale podkreślmy kolejny raz: nie ma obecnie nawet cienia szans na to, żeby Rosjanie zajęli Charków czy nawet żeby podjęli taką próbę. Nie mają dość sił na tym odcinku.

Moskale uaktywnili się także na innych odcinkach frontu. Trudno zresztą byłoby oczekiwać czegoś innego. Niezależnie od tego, jakie dokładnie mają plany, muszą starać się wiązać siły przeciwnika wszędzie, gdzie się da, tak aby uniemożliwić przesunięcie pododdziałów na odcinek charkowski. Wszelkie uzupełnienia będą musiały pochodzić z rezerw niewprowadzonych jeszcze do walki.

Ożyć miał praktycznie cały front od Biłohoriwki (pod Siewierodonieckiem) aż po Synkiwkę (pod Kupiańskiem). Moskale działają na ograniczoną skalę, ale działają. Zauważono także intensyfikację działań na Dnieprze w pobliżu Chersonia. Oczywiście nie może być mowy o próbach szturmu na miasto czy nawet zdobywaniu przyczółka na prawym brzegu. Chodzi jedynie o absorbowanie uwagi.



Krym

Tymczasem Ukraińcy postanowili zaab­sor­bować uwagę przeciwnika po swojemu. Minionej nocy pociski ATACMS spadły na bazę lotniczą Belbek na okupowanym Krymie – stanowiącą dom 38. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego, podlegającego 4. Gwardyjskiej Czer­wo­no­sztan­da­rowej Armii Sił Powietrznych i Obrony Przeciwlotniczej. Jednostka wyposażona jest w myśliwce Su-27 w różnych wersjach. Regularnie pojawiają się tam jednak maszyny innych typów. Władze okupacyjne poinformowały o odparciu potężnego uderzenia lotniczego, rzekomo strącono dziesięć pocisków, ale w praktyce z tym odpieraniem wyszło im tak raczej kiepsko.

Szybko pojawiły się dowody na to, że atak był nad wyraz udany. Pierwszych dowodów dostarczył system FIRMS (Fire Information for Resource Management System), monitorujący pożary za pomocą satelitów. Służy on nominalnie do wykrywania pożarów lasów, ale wojna w Ukrainie sprawiła, że znalazł on dodatkowe zastosowanie. Naj­cen­niej­szym łupem jest z pewnością stacja radiolokacyjna przeszukiwania przestrzeni powietrznej 92N6 systemu przeciwlotniczego S-400 Triumf.

Zaparkowane samoloty czy śmigłowce, nawet rozproszone na stosunkowo dużym obszarze, od początku stanowiły jeden z głównych celów, których niszczenie zakładali twórcy pocisku. Pojedynczy pocisk M39 o nominalnym zasięgu 165 kilometrów przenosi 950 „bombek” subamunicji M74. Odległość Belbeku od terytoriów kontrolowanych przez Ukraińców (240 kilometrów z Chersonia) dowodzi, że użyto pocisków w wersji M39A1 (ATACMS Block IA), które przenoszą wprawdzie tylko 300 sztuk subamunicji, ale za to mają zasięg ponad 300 kilometrów. Pociski M39A1 dostarczono Ukrainie dopiero w ostatnich tygodniach w ramach nowego amerykańskiego pakietu pomocowego.



Zachęceni tym sukcesem, Ukraińcy ponowili atak dziś w nocy. Eksplozje rozległy się w Sewastopolu (co może oznaczać tak port wojenny, jak i pobliską bazę Belbek) i Symferopolu, a także w miejscowościach Hwardijśke (Gwardiejskoje) i Dżankoj, gdzie również znajdują się bazy lotnicze. Tym razem Ukraińcy prawdopodobnie użyli także morskiej amunicji krążącej. Na razie nie ma informacji o skutkach tych uderzeń.

Zakończmy postem z Telegramu naszego ulubionego ukraińskiego dziennikarza Jurija Butusowa. Pisze on w kontekście poniższego filmu: „Obwód biełgorodzki, maj 2024 roku. Rosyjski nazista Michaił Mawaszi publikuje wideo, jak rosyjski Grad ostrzeliwuje obwód charkowski wprost z szosy. Raby w cywilnych samochodach posłusznie czekają w korku. Ale kiedy nadejdzie odpowiedź i cywile zostaną spaleni razem ze swoimi samochodami, rosyjscy naziści zaczną krzyczeć na całe gardło, że te złe «chochły zabijają cywilów»”.

Heneralnyj sztab ZSU / 95. ODSzBr