Wojna informacyjna odbywa się na wielu frontach. Zachód dość dobrze radzi sobie z odpieraniem rosyjskich ataków pro­pa­gan­do­wych, ale są regiony świata, w których Kreml zdecydowanie wygrywa. Największe zwycięstwa odnosi na globalnym Południu, gdzie stosunkowo niskie koszty przekuwają się w ogromne sukcesy. Bez przejęcia inicjatywy Zachód ma małe szanse na skuteczne powstrzymanie Moskwy.

Wraz z demokratyzacją informacji znik­nęło wiele barier. Przyniosło to bezmiar zarówno korzyści, jak i zagrożeń. Akty­wiści, opozycjoniści i sygnaliści zyskali możliwość swobod­niejszego działania, jednak podobną wolność zdobyli cyber­prze­stępcy, siewcy nie­praw­dziwych informacji i trolle.

Rosjanie szybko zaadaptowali się do zmian technicznych i dostrzegli otwarcie kolejnego potencjalnego pola walki o wpływy: media społecznościowe. Wyda­rze­niem, które zwróciło uwagę na rosyjskie kampanie dezinformacyjne w internecie, była aneksja Krymu w 2014 roku. Od tego czasu Kreml doskonalił metody walki informacyjnej.



W 2023 roku Francuzi poinformowali o zidentyfikowaniu 193 kont na Twitterze powielających rosyjską pro­pa­gandę. Jakość trolli była niezwykle zróżnicowana, od udającego niezależnego dziennikarza „Jules’a Vincenta” aż po, kojarzący się z nazwami z czasów radzieckich, portal pravda-fr.com. Klaster profili otrzymał dość zabawny kryptonim „Portal Kombat”. Propagandziści jako cel dezin­for­macji obierali użytkowników z Francji, Niemiec, Polski i Ukrainy.

O rozpracowaniu podobnej grupy poin­for­mo­wała również czeska Informacyjna Służba Bezpieczeństwa (BIS). Premier Petr Fiala ogłosił zidentyfikowanie i rozbicie finansowanej z Rosji grupy trolli aktywnie działających w przestrzeni informacyjnej państw Unii Europejskiej. Głównym tematem była pro­pa­ganda antyukraińska podważająca zasadność pomocy wojskowej i wspie­ra­nie przez Europę integralności terytorialnej Ukrainy. Grupa miała dotrzeć ze swoją działalnością do Parlamentu Euro­pej­skiego, jednak Fiala nie przekazał żadnych szczegółów tego aspektu działalności trolli.

Głównym narzędziem rozpowszechniania pro­pa­gandy miał być serwis „Voice of Europe”. Rzekomy głos Europy okazał się jednak głosem Kremla. Dzia­łal­ność wspie­rana jest finansowo przez dwóch pro­ro­syj­skich ukraińskich polityków: Wiktora Medwedczuka i Artioma Marczewskiego. Sieć powiązań była tu jednak dużo szersza niż w przypadku „Portal Kombat”, sięgała między innymi Belgii, Niemiec i Holandii.

Rosyjskie operacje dezinformacyjne w Europie są często, mimo ogromnej praktyki, dość amatorskie i łatwe do wychwycenia. Inaczej jednak wygląda sytuacja na globalnym Południu. Tam sytuacja odwraca się o 180 stopni – trolle skutecznie grają na nastrojach społecz­nych, a dobrze wymierzone medialne ciosy faktycznie destabilizują całe regiony.



Wojna o Afrykę

Nie można jednak przyjąć założenia, że rosyjskie operacje pro­pa­gan­dowe w Afryce były tak dobrze zaplanowane i przeprowadzone, że pozostały nieza­uwa­żone. W 2020 roku, a więc we wczesnej fazie internetowej wojny o Afrykę, doszło do francusko-rosyjskiego starcia. Dzia­ła­nia Paryża nie umknęły uwadze moderatorów, którzy ziden­ty­fi­ko­wali osiemdziesiąt cztery konta na Facebooku i czternaście na Instagramie oraz kilkanaście grup kierowanych przez francuskich wojskowych.

Głównymi polami walki były wiadomości dotyczące sytuacji w Egipcie, Libii, Sudanie i Republice Środ­ko­wo­af­ry­kań­skiej. Przedstawiciele obu państw, za pośrednictwem fałszywych kont, komen­to­wali wzajemnie swoje wpisy, wdawali się w długie dyskusje, a nawet próbowali zapraszać się do znajomych w celu lepszej inwigilacji. W przewidywalny sposób padały oskarżenia o prowadzenie imperialistycznej polityki i rzucano dużo przekleństw. Warto jednak wspomnieć, że konta francuskie, udające zaangażowanych politycznie Afrykanów, zazwyczaj skupiały się na chwaleniu polityki prowadzonej przez Paryż na kontynencie.

Kluczowymi tematami, przy których dochodziło do starć, były zagadnienia dotyczące polityki w krajach będących w przeszłości koloniami francuskimi. Jednym z najgorętszych pól bitew była wówczas Republika Środ­ko­wo­af­ry­kań­ska. Wojna nigdy się nie zakończyła i nadal destabilizuje afrykańską infosferę. Wszystko wskazuje, że to Rosjanie są górą.

Starcia w sieci mają przełożenie na sytuację na ulicach. Wydarzenia w Mali, Nigrze i Burkina Faso pokazują, że połączenie umiejętnego sterowania społeczeństwem i strategiczne wspie­ra­nie izolowanych regionalnie reżimów jest receptą na sukces. Skoordynowane operacje doprowadziły do faktycznego rozbicia Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej oraz podważenia pozycji dotych­cza­so­wych hegemonów – Francji i Nigerii.



Najbardziej niebezpiecznym przejawem rosyjskiej aktywności w Sahelu jest jednak skuteczne modelowanie lokalnych społeczności. Podczas licznych anty­fran­cus­kich demonstracji wznoszono hasła o przyjaźni z Rosją, wezwania do interwencji wojskowej, a nawet pojawiły się portrety Ryszarda Wagnera – ciekawe i niezbyt subtelne puszczenie oka do najemników.

Jednym z najbardziej jaskrawych przy­kła­dów siły wpływów Kremla w Afryce było głosowanie w ONZ nad rezolucją potępiającą rosyjską inwazję na Ukrainę w marcu 2022 roku. Siedemnaście krajów afrykańskich wstrzymało się od głosu, a przedstawiciele ośmiu nie zagłosowali w ogóle. Jedynym, który wprost poparł Kreml była Erytrea – „Korea Północna Afryki”. Większość ze wstrzymujących się nie mogła poprzeć Rosji z powodu silnego powiązania z Zachodem, jednak formalne wstrzymanie się wysyło dość jednoznaczny sygnał.

W przypadku rosyjskiej propagandy kierowanej do społeczeństw krajów Afryki główną osią jest granie na sentymentach anty­kolo­nial­nych. Jest to bardzo wygodne, bo dziedzicząc dobre relacje po Związku Radzieckim, Rosja może łatwo przedstawiać się jako naturalna kon­ty­nu­atorka wspierania niepodległości globalnego Południa. Warto przy tym pamiętać, że na potrzeby pro­pa­gandy Rosjanie nie są biali, nie są Europejczykami ani nie mają swoich interesów w eksploatacji bogactw kontynentu.

Ameryka Południowa na celowniku

Kremlowska propaganda sięga również do Ameryki Południowej. Czy komunikaty kierowane do tamtych społeczeństw są w jakiś sposób wyjątkowe? Nie do końca. Również tutaj główną osią pozostaje anty­ame­ry­ka­nizm, i szerzej anty­za­chod­niość, oraz dezinformacja związana z wojną w Ukrainie. Wykorzystywane są hisz­pań­sko­ję­zyczne wersje znanych rosyjskich tub propagandowych. Przykładem mogą być RT en Español czy Sputnik Mundo.



Najważniejszym narzędziem wpływania na Amerykę Południową jest agencja medialna Social Design Agency. Stojący na jej czele Ilja Gambaszidze jest doświadczonym uczestnikiem rosyjskiego życia politycznego. W latach 2013–2020 jego firma otrzymała 2,7 miliona dolarów od Kremla za usługi w zakresie konsultacji politycznych. Agencja miała przeznaczyć około 100 tysięcy dolarów na kampanie reklamowe na Facebooku. W listopadzie 2022 roku Meta zamknęła ponad 2300 kont powiązanych z SDA. Wszystkie one rozpowszechniały fałszywe informacje skupiające się wokół stan­dar­do­wych tematów podej­mo­wa­nych przez rosyjskich propagandzistów.

Innymi zaangażowanymi w kremlowskie kampanie są prezes powiązanej z SDA firmy Structura Nikołaj Tupikin oraz dziennikarz Oleg Jasinski. Głównym centrum, z którego rozsyłana jest pro­pa­ganda, jest biuro w Chile. Posia­da­nie na miejscu zespołu redaktorów i tłumaczy umożliwia tworzenie komu­ni­ka­tów lepiej dostosowanych do realiów regionu, na który stara się wpływać. Nadal jednak przełożenie na rzeczywistość jest minimalne.

Oprócz dobrego doboru tematów, wokół których zbudowane są narracje, ważnym czynnikiem jest nieudolna odpowiedź Zachodu. Zaniedbania na początku wojny informacyjnej to tylko wierzchołek góry lodowej. Instytucje państwowe i rzetelne media skupiły się na demas­ko­wa­niu rosyjskiej pro­pa­gandy. Nadal są to jednak tylko reakcje na kolejne uderzenia. Zdaje się, że brakuje prób odebrania Rosjanom inicjatywy w konflikcie, który będzie jedynie nabierał na intensywności.

Shahid Abdullah