Dziś około godziny 3.30 czasu polskiego (w Waszyngtonie było to jeszcze wczoraj) senat Stanów Zjednoczonych zatwierdził projekt ustawy o pomocy finansowej dla sojuszników. Głosowanie nad tym, czy w ogóle przyjąć projekt do dalszego procedowania, zakończyło się miaż­dżącym zwycięstwem opcji proukraińskiej – 80:19. Ostateczne głosowanie nad przyjęciem ustawy zakończyło się wynikiem 79:18.

Stawką był 95‑miliardowy pakiet pomocowy dla Ukrainy, Izraela, Tajwanu i innych sojuszników w rejonie Indo-Pacyfiku. Z tej kwoty aż 60,8 miliarda jest przeznaczone dla Kijowa, w tym: 13,8 miliarda na uzupełnienie stanu amery­kańskich magazynów za uzbrojenie i sprzęt wysyłane do Ukrainy, 13,8 miliarda na zakup przez USA amerykańskiego uzbrojenia dla Ukrainy, trzecie 13,8 miliarda na zakup przez Ukrainę amerykańskiego uzbrojenia dla siebie, 11,3 miliarda na na wsparcie działań amery­kańskich sił zbrojnych w regionie i 9 miliardów jako pomoc gospodarcza w formie pożyczek, które za jakiś czas będą zapewne zakwalifikowane jako bezzwrotne.

Ostatni krok tego bardzo długiego procesu – blokowanego kilka miesięcy przez radykałów w Partii Republikańskiej – należy do prezydenta Bidena. Gdy tylko złoży on podpis, będą mogły ruszyć dostawy. Te najpilniejsze, zwłaszcza amunicji dla artylerii lufowej i rakietowej, już czekają przygotowane. W najlepszym scenariuszu pierwsze palety z nabojami kalibru 155 milimetrów znajdą się w Ukrainie już jutro, ale oczywiście minie więcej czasu, nim trafią do ukraińskich haubic i wyrzutni.



Pakiet brytyjski

Wczoraj do Warszawy przybyli premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak i sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, którzy spotkali się z premierem Donaldem Tuskiem. Sunak skorzystał z tej okazji, aby ogłosić, że Wielka Brytania przekaże rekordowy pakiet pomocy dla Ukrainy, wart 500 milionów funtów. Obejmie on między innymi około 400 pojazdów (w tym 160 MRAP‑ów Husky VMMD), 60 różnorodnych łodzi motorowych, 1600 bomb i pocisków (manewrujących i przeciw­lotniczych) oraz blisko 4 miliony sztuk amunicji do broni strze­leckiej. Zapowiedział również, że Royal Air Force przebazuje do naszego kraju Euro­fightery Typhoony.

Wszystko to są oczywiście bardzo dobre wiadomości dla Ukrainy i dla całego (użyjmy górnolotnego terminu) wolnego świata. Ale to dopiero pierwszy etap długiego procesu. Z wyjątkiem dostaw amunicji wszelkie inne transporty dotrą do Ukrainy za kilka tygodni lub nawet miesięcy. Oczywiście amunicja jest Ukraińcom żywotnie potrzebna, zwłaszcza teraz, gdy przewidują, że w czerwcu ruszy wielka rosyjska ofensywa. Ale mówimy tu jedynie o zażegnaniu największego (przynajmniej od marca 2022 roku) kryzysu, w jakim znalazły się ZSU. Natomiast w ujęciu całościowym amerykański i brytyjski pakiet pomocowy umożliwią jedynie ustabilizowanie frontu.

Jeden z naszych ulubionych analityków, Tom Cooper, zwraca uwagę, że Ukraińcom brakuje już nawet min przeciw­pancernych. Na razie nie brakuje jeszcze małych dronów, ale ich rola, zdaniem Coopera, jest przeceniana, gdyż widzimy jedynie filmiki z co bardziej spektakularnymi uderzeniami, natomiast nie widzimy tych, które chybiły albo spadły (wskutek zakłóceń czy zestrzelenia). Obecnie urządzenia takie są cennym uzu­peł­nie­niem innych środków rażenia, ale nie mogą stanowić fundamentu.

Poza tym nawet w kwestii małych dronów sytuacja robi się coraz trudniejsza i jeśli obecne trendy się utrzymają, to nawet tego zabraknie. Kongres dał zielone światło dosłownie w ostatniej chwili. Gdyby opcja proputinowska zdołała blokować ustawę jeszcze przez miesiąc, możliwe, że dostawy nadeszłyby za późno. Na szczęście udało się uniknąć tego fatalnego scenariusza, ale dopiero, kiedy te wielomiliardowe pakiety przerodzą się w fizycznie istniejące uzbrojenie, a to znajdzie się nad Dnieprem, będziemy mogli mówić o zmianie sytuacji na froncie.



Jennifer Rubin w felietonie dla The Washington Post stwierdza, że spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson, który ostatecznie doprowadził do prze­pchnię­cia ustawy w, nie zasługuje na żadne podzięko­wania ani gratulacje. Johnson stał się bowiem na wiele miesięcy dobro­wolnym zakładnikiem ekstremistów pokroju Marjorie Taylor Greene. Rubin konkluduje, że Johnsonowi i repub­li­kanom udało się jedynie zademon­strować światu, iż jeśli potencjalny agresor będzie działał szybko, może osiągnąć swój cel, zanim do sojuszników USA nadejdzie jakakolwiek pomoc.

W powietrzu

Oprócz amunicji artyleryjskiej naj­cen­niej­szym towarem, na który czekają Ukraińcy, są pociski przeciw­lotnicze, zwłaszcza do systemów Patriot czy IRIS-T. Brak efektorów po stronie ukraińskiej sprawił, że w ciągu całej tej wojny rosyjskie lotnictwo nie miało nigdy takiej swobody działania jak w minionych trzech miesiącach. Na froncie samoloty zrzucają praktycznie każdego dnia kilkadziesiąt kierowanych bomb szybujących, w rekordowe dni liczba ta wzrasta mocno ponad sto.

Cooper tak opisuje sposób działania moskalskiego lotnictwa frontowego:

główną formacją uderzeniową używaną w tych czasach przez WKS jest trio: para Su-24 lub Su-34 eskortowana przez pojedynczego Su-35. Każdy Su-24 lub Su-34 jest uzbrojony w cztery MPK/UMPK [uniwiersalnyj – lub unificyrowannyjmodul płanirowanija i korriekcyi, to określenie nie tyle samej bomby, ile właśnie pakietu sterującego – przyp. aut.]; Su-35 jest uzbrojony w jeden lub dwa pociski przeciw­radio­lokacyjne Ch-31, jeden lub dwa pociski powietrze–powietrze dale­kiego zasięgu R-37M, dwa pociski powietrze–powietrze średniego zasięgu RWW-AE/R-77-1 i dwa pociski powietrze–powietrze krót­kiego zasięgu R-73M […]. To znaczy: pojedyncza formacja tego rodzaju zrzuca około ośmiu MPK/UMPK, ma możliwość zaatakować dwa ukra­ińskie radary i może się bronić przed jakimi­kolwiek ukraińskimi myśliw­cami przechwy­tującymi, wszystko za jednym zamachem.



Tymczasem poza frontem niedobór efektorów dla opl pozwala najeźdźcom ostrzeliwać rosyjskie miasta i infra­struk­turę krytyczną, zwłaszcza elektro­ener­ge­tyczną. Kilka dni temu udało im się zniszczyć 24-metrową wieżę telewizyjną w Charkowie. Nie ma wprawdzie stuprocentowej pewności co do typu użytego pocisku, ale poszlaki wskazują na Ch-59. Na szczęście w nalocie nikt nie zginął ani nie został ranny.

W wielu innych nalotach Ukraińcy nie mają tyle szczęścia. Uderzenie na Odessę nocą z 22 na 23 kwietnia zakończyło się obrażeniami u dziewięciu osób. Wczoraj w nalocie na Konstan­tynówkę, dwadzieś­cia kilometrów od Bachmutu, rannych zostało pięć osób. Tydzień temu w ataku na Czernihów pociski uderzyły między innymi w szpital i siedmio­piętrowy blok mieszkalny, zginęło osiemnaście osób.

Pojedyncze sukcesy, takie jak niedawne zestrze­lenie rosyjskiego bombowca Tu-22M3 za pomocą przed­poto­powego systemu S-200, nie zmieni prostego faktu: Ukraina potrzebuje nowoczesnych systemów i amunicji do nich. Dziesięć dni temu kanclerz Olaf Scholz zapowiedział, iż Niemcy przekażą Ukrainie dodatkowy system Patriot (ale w sprawie Taurusów wciąż nie ustępuje). Premier Holandii Mark Rutte oświadczył, że jego kraj jest gotów sam odkupić zestawy Patriot od krajów, które z jakiegoś powodu nie chcą ich dostarczać Ukrainie, a następnie przekazać je Kijowowi na własną odpowiedzialność i własny koszt.

Mobilizacja i usługi konsularne

ZSU od co najmniej roku zmagają się z brakiem rąk do pracy. W początkowym okresie wojny takiego problemu nie było. Wręcz przeciwnie, tysiące młodych Ukraińców i Ukrainek dobrowolnie ruszyło do walki, później wiele tych młodych osób poległo w boju. Ale kto chciał lub czuł wewnętrzny przymus, aby walczyć, chwycił za broń już dawno. Chętnych już prawie nie ma, a potrzeby są te same, jeśli nie większe. W sytuacji wojennej taki problem rozwiązuje się zasadniczo za pomocą mobilizacji. Tyle że mobilizacja. czy ściślej: obniżenie wieku mobilizacyjnego, okazała się politycznym gorącym kartoflem.

O konieczności takiego rozwiązania już wcześniej pisał o tym Jurij Kasjanow – były oficer białoruskich sił zbrojnych, który w 2001 roku wyemigrował do Ukrainy, a od 2014 roku przez kilka lat walczył na froncie jako ochotnik w ZSU. Zacytujmy in extenso:



Amerykański prezydent Franklin Roosevelt w 1942 roku […] powiedział: „Wszystkie jednostki bojowe […] powinny składać się z młodych, silnych ludzi, którzy przeszli dokładne przeszkolenie. Dywizja wojsk lądowych, w której średni wiek walczących wynosi dwadzieścia trzy lata, jest lepszą jednostką bojową niż jednostka tej samej wielkości ze średnią wieku wynoszącą trzydzieści trzy lata. Im więcej takich żołnierzy wyślemy na pola bitew, tym szybciej wygramy tę wojnę, tym mniej ofiar będzie nas to kosztować. Uważam, że należy obniżyć minimalny wiek poboru do służby z dwudziestu do osiemnastu lat. Przekonaliśmy się, że to jest nieuniknione i bardzo ważne dla przyspieszenia zwycięstwa. Dosko­nale rozumiem uczucia rodziców, których synowie rozpoczęli służbę wojskową. Rozumiem to uczucie, moja żona również”. […] Średni wiek żołnierzy naszej ukraińskiej armii znacznie przekracza czterdzieści lat. Tacy „szturmowcy” częściej umierają na zawał serca niż od kuli. Zła kondycja fizyczna, niska szybkość reakcji na polu bitwy, niezdolność do wytrzymania dużych obciążeń – wszystko to prowadzi do nieuzasadnionych wysokich strat. Pragnienie naszych polityków, aby wygrać wojnę i być dobrym dla elektoratu, a nie być „zabójcami dzieci”, jest zrozumiałe. Ale wojen nie wygrywa się w ten sposób. Nasz wróg ma znacznie więcej żołnierzy i może jeszcze więcej zmobilizować. A w naszym kraju – jeśli chodzi o młodych – może być już za późno.

Także ówczesny dowódca ZSU Wałerij Załużny w jednym ze swoich słynnych esejów dla amerykańskich mediów – nie tym najsłynniejszym dla Economista, ale tym mniej słynnym dla CNN (do przeczytania tutaj) podkreślał koniecz­ność mobilizacji, pisząc o „niezdolności instytucji państwowych w Ukrainie do poprawienia poziomu zasobów ludzkich naszych sił zbrojnych bez użycia niepopularnych metod”.

Przedostatnie słowo jest tu kluczowe, Zełenski i jego otoczenie wyraźnie obawiali się, że obniżenie wieku mobilizacyjnego i wzięcie w kamasze dziesiątków tysięcy młodych mężczyzn nie tylko złamie ich kariery polityczne, ale też uniemożliwi sprawne zarządzanie krajem. Dochodziły też kwestie finan­sowe: koszt mobilizacji miałby sięgnąć 500 miliardów hrywien (51 miliardy złotych). Jak głosi stare porzekadło, bycie biednym jest drogie. Niektórzy obserwatorzy ukraińskiej sceny politycznej sądzą, że to właśnie spór o mobilizację był główną przyczyną usunięcia Załużnego ze stanowiska.

Już pod koniec ubiegłego roku pułkownik Igor Matwiczuk z ukraińskiej służby granicznej zauważa, że rośnie popu­larność fikcyjnych małżeństw: mężczyźni poślubiają kobiety niepełnosprawne lub matki wielodzietne, co pozwala uniknąć służby wojskowej.



Ostatecznie dopiero 2 kwietnia Zełenski podpisał ustawę obniżającą wiek mobilizacyjny z 27 do 25 lat. Dziewięć dni później Werchowna Rada przyjęła ustawę mającą uprościć procedury poboru oaz monitorowanie sytuacji, a zwłaszcza miejsca pobytu, mężczyzn w wieku od 18 do 60 lat, także tych przeby­wających za granicą. Ustawa doczekała się jednak rozległej krytyki, zwłaszcza ze względu na to, że chociaż określa sposoby mobilizacji, nie wspomina ani jednym słowem o demobilizacji, nie ma też przepisów, na których bardzo zależało samym żołnierzom – o rotacji pododdziałów na froncie.

Ustawa zawiera też kontrowersyjne przepisy krytykowane za ograniczanie praw obywatelskich. Na przykład mężczyźni uchylający się od poboru będą mogli tymczasowo stracić prawo jazdy. Niezarejestrowani poborowi mieszkający za granicą nie będą zaś mieli dostępu do usług konsularnych. Wbrew doniesieniom niektórych mediów Ukraińcy przeby­wający poza ojczyzną nie zostali i nie zostaną całkowicie pozbawieni prawa do korzystania z tych usług, będą jednak musieli stosownie zaktualizować dokumenty, tak aby w razie czego można było im wysłać papiery mobilizacyjne. Dokładne procedury będzie musiało określić ministerstwo spraw zagra­nicznych.

Szef MSZ Dmytro Kułeba podzielił się gorzką refleksją na Twitterze: „Jak to wygląda teraz: człowiek w wieku poborowym wyjechał za granicę, pokazał swojemu krajowi, że kwestia jego przetrwania go nie omija, a potem przychodzi i chce otrzymać od tego kraju usługi. To nie tak to działa. W naszym kraju trwa wojna”.

Heneralnyj sztab ZSU