Mimo iż trwała niecałe trzy lata, wojna w Biafrze odcisnęła trwałe piętno nie tylko na Nigerii, ale również na tym, jak do dziś postrzega się afrykańskie konflikty. Jednym z najsłynniejszych zdjęć z tej wojny jest obraz głodnego dziecka ze spuchniętym brzuchem. Podszyty napięciami etnicznymi konflikt wiele lat później nazwano pierwszym ludobójstwem czarnoskórych dokonanym przez czarnoskórych. Mimo pięćdziesięciu lat rany, których doznały Biafra i Nigeria, pozostają niezabliźnione, a pamięć o tamtych wydarzeniach dzieli nigeryjskie społeczeństwo do dziś.

Afryka pod mikroskopem

Wraz z uzyskaniem niepodległości w 1960 roku Nigeria musiała zmagać się z problemami podobnymi do tych, które dotykały wiele byłych kolonii – brak wspólnej tożsamości, arbitralność granic, podziały etniczne i religijne oraz silne ruchy odśrodkowe. Wszystko to sprawiało, że kraj już od momentu narodzin znajdował się na skraju upadku.

Obszar który miał w przyszłości stać się niepodległą Nigerią, zamieszkiwały setki grup etnicznych, z których każda posługiwała się swoim językiem. Trzy największe to Hausa-Fulani zamieszkujący północ, Jorubowie z zachodu i Igbo z południa. Różniło je niemal wszystko, od przynależności etnicznej po tradycje kulturowe aż po religię. Na tę różnicę dodatkowo nakładały się podziały religijne. Południe aktywnie chrystianizowali europejscy misjonarze, co często szło w parze z włączeniem nawróconej ludności afrykańskiej do administracji kolonialnej. W ten sposób członkowie ludu Igbo, dominującego w południowo-wschodniej Nigerii, zaczęli być postrzegani przez pozostałe grupy etniczne jako współpracownicy Brytyjczyków w tworzeniu struktur kolonii.

Jedynym spoiwem była zależność polityczna od Londynu, jednak i to w końcu przestało być czynnikiem scalającym rodzącą się Nigerię. Brakowało poczucia wspólnoty. Dostęp do administracji w Lagos był dla Igbo znacznie łatwiejszy niż dla muzułmanów z Północy. Emirowie zakazali zaś działalności misjonarzy na swoich terenach, przez co europejskie wpływy nie znalazły tam podatnego gruntu.

Podobnie jak w wielu krajach stworzonych przez mocarstwa kolonialne lokalne elity nie dostrzegały konieczności współpracy na rzecz dobra wspólnego. Każdy starał się dbać o „swoich”, czy to w rozumieniu rodziny, klanu czy szerszej grupy etnicznej. Doprowadziło to do sytuacji, w której osią podziału afrykańskich grup politycznych był etnos lub geografia. Na szczeblu centralnym działały ugrupowania reprezentujące konkretne regiony i grupy etniczne, nie zaś spójną wizję rozwoju całego kraju. Na muzułmańskiej północy rządzili emirowie, wspierani przez konserwatywne duchowieństwo, jednak im dalej na południe, tym większy był udział ogółu ludności w sprawowaniu władzy.

Pierwsza Republika – kraj zamachów stanu

1 października 1960 ogłoszono niepodległość Nigerii. Na czele kraju jako premier stanął wywodzący się z Północy Abubakar Tafawa Balewa, a prezydentura przypadła Południowcowi – Nnamdiemu Azikiwemu, znanemu jako Zik. Ten układ miał pomóc scalić Nigerię przez włączenie w sprawowanie rządów przedstawicieli największych obozów politycznych. Rodzący się kraj musiał jednak zmierzyć się z palącym problemem nierówności społecznych.

Abubakar Tafawa Balewa i John F. Kennedy w Białym Domu.
(JFK Library)

Płynące szerokim strumieniem zyski z wydobycia ropy naftowej sprawiały, że elity w Lagos żyły w dostatku, podczas gdy większość Nigeryjczyków egzystowała w biedzie. W latach 1963–1964 doszło do fali strajków. Niechęć wobec Lagos paradoksalnie stała się czynnikiem jednoczącym ludzi wszystkich etnosów. Bezradne społeczeństwo zwróciło się ku wojsku, w którym widziano siłę mogącą doprowadzić do obalenia skorumpowanych władz. Na reakcję ambitnego korpusu oficerskiego nie trzeba było długo czekać. Po wyborach z 1964 roku wygranych przez Północy Kongres Ludowy (37% głosów) gniew Nigeryjczyków dodatkowo się wzmógł – władzy zarzucano fałszerstwa i manipulacje mające doprowadzić do umocnienia się elit z Północy.

W styczniu 1966 roku wśród młodych oficerów zawiązała się grupa spiskowców, na których czele stanął Emmanuel Ifeajuna – notabene zdobywca złotego medalu w skoku wzwyż na Igrzyskach Imperium Brytyjskiego i Wspólnoty Brytyjskiej w 1956 roku. Zaplanowany wówczas zamach stanu zostanie później nazwany Przewrotem Pięciu Majorów. Oficerowie zamordowali premiera i jego żonę, a kraj pogrążył się w pierwszym w swojej historii poważnym kryzysie. Zik przebywał wówczas poza granicami kraju, co doprowadziło do rozpowszechniania się plotek. Dlaczego oficerowie wywodzący się z Igbo zaatakowali, gdy prezydent, również Igbo, był na wakacjach? – pytała nigeryjska ulica. Zaczęto utożsamiać przewrót z zamachem ze strony Igbo chcących przejąć władzę w Lagos.

Spiskowcy niedługo cieszyli się władzą. Stojący na czele sił zbrojnych generał dywizji Johnson Aguiyi-Ironsi, przeczuwając zamach stanu, wycofał się ze stolicy, a gdy konspiratorzy ujawnili się, ruszył z kontratakiem. Po szybkim pokonaniu buntowników sam przejął władzę, zawiesił obowiązywanie konstytucji i rozwiązał parlament. Co ciekawe, generał nie oddał spiskowców w ręce wymiaru sprawiedliwości i pozwolił im dalej pełnić służbę, a niektórzy otrzymali nawet awans. W polityce Aguiyi-Ironsi dążył do centralizacji i ograniczenia niezależności poszczególnych regionów, co zaczęło budzić niepokój Północy. Wywodzący się z Igbo dyktator również nie cieszył się władzą długo. 22 lipca 1966 roku żołnierze w Ibadanie zbuntowali się, zamordowali, przebywającego wówczas w stanie Oyo, uzurpatora i oddali władzę w ręce podpułkownika Yakubu Gowona. Wydawał się on idealnym kandydatem – wywodził się z Północy, jednak był chrześcijaninem, należał do małego i słabego plemienia, więc nie stała za nim rozbudowana struktura rodowo-plemienna oraz cieszył się dużą popularnością wśród żołnierzy.

Nad krajem jednak znów zbierały się czarne chmury. Ludzie powtarzali plotki o „spisku Igbo”, który obalił pierwszego premiera i w przyszłości miał doprowadzić do całkowitej marginalizacji Północy. Napięcia etniczne i chęć zemsty doprowadziły do pogromów. W ciągu trzech miesięcy zabito nawet 100 tysięcy mieszkających na Północy Igbo.

Wieści te wstrząsnęły mieszkańcami Południa. Dotarły również do pułkownika Odumegwu Ojukwu (na zdjęciu tytułowym) – gubernatora Prowincji Wschodniej, właśnie tej, która – jako Biafra – będzie próbowała wywalczyć w przyszłości niepodległość. Przerażeni Igbo masowo uciekali na południe, dołączając do tysięcy uchodźców wewnętrznych szukających bezpieczeństwa na wybrzeżu. Południowo-wschodnie stany nie mogły przyjąć tak wielu ludzi w tak krótkim tempie. Sytuacja zaczęła się ponownie zaostrzać.

Tym razem jednak nie sięgnięto od razu po środki militarne. Doszło do rozmów na linii Ojukwu–Gowon, które zakończyły się podpisaniem układu w Aburi (w Ghanie). Jednym z głównych założeń była reforma administracyjna i decentralizacja Nigerii. Obie strony wyobrażały ją sobie jednak zupełnie inaczej. Ostatecznie największą zmianą był podział kraju na dwanaście prowincji. Prowincję Wschodnią, bastion polityczno-gospodarczy Igbo, rozbito na trzy części, a miejscowe elity straciły kontrolę nad najważniejszym zasobem naturalnym – ropą naftową.

Ojukwu wiedział, że nie może bezczynnie przyglądać się poczynaniom rządu w Lagos. 30 maja 1967 roku ogłosił niepodległość Biafry. Rozpoczęła się wojna domowa, w której równie ważne co starcia militarne były zabiegi dyplomatyczne i uzyskiwanie poparcia zarówno obcych rządów, jak i międzynarodowych koncernów naftowych.

Szybkie ofensywy i blokada humanitarna

Rząd centralny nie potraktował secesji poważnie. Uznano, że to kolejna próba przewrotu, tym razem w wykonaniu ambitnych oficerów z Południa. Początkowo Biafrańczycy odnieśli duży sukces propagandowy – zmusili siły federalne do reakcji i rozpoczęcia operacji, wtedy jeszcze określanej mianem policyjnej. Buntownicy wiedzieli, że wojna będzie krwawa i mogą nie poradzić sobie bez wsparcia z zagranicy. Dlatego starali się przedstawić swoją walkę jako obronę przed agresją ze strony rządu. Biafrańczycy byli przekonani, że kontrolując narrację wokół konfliktu, zdołają uzyskać przychylność społeczności międzynarodowej.

Biafra - mapa

Przybliżone granice Biafry
(Eric Gaba, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Same walki przypominały przeciąganie liny. Początkowy atak został odparty i Biafrańczycy ruszyli z kontrofensywą. Dotarli aż na tereny stanu Ondo, korzystając ze względnej słabości oporu stawianego przez siły federalne. Służyło w nich bowiem wielu Igbo, którym nie uśmiechało się toczenie bratobójczych walk. Rząd pospiesznie sformował nowe siły, na których czele stanął pułkownik Murtala Mohammed. Ruszyły one na wschód z Regionu Środkowo-Zachodniego (który w 1991 roku podzielono na stany Edo i Delta) i ponownie przejęły kontrolę. Przemarsz opóźniła jednak konieczność spacyfikowania istniejącej jeden dzień Republiki Beninu. Dla wzmocnienia natarcia wykorzystano niemal wszystkie siły, którymi dysponował garnizon w Lagos pod dowództwem Benjamina „Czarnego Skorpiona” Adekunlego.

Secesjoniści nie mogli się długo opierać. 4 października 1967 roku upadła stolica Biafry – Enugu. Później rząd federalny całkowicie zdominował konflikt. Podczas operacji „Tygrysi Pazur” oddziały rządowe zdobyły główny port secesjonistów – Calabar. Od początku 1968 wiadomo było, że Biafra upadnie. Brakowało jednak kolejnych spektakularnych sukcesów. Wojska rządowe otoczyły terytorium pozostające pod kontrolą secesjonistów i rozpoczęły blokadę używając najbardziej okrutnej broni – głodu.

We wrześniu 1968 roku Yakubu Gowon stracił cierpliwość i ogłosił plan ostatecznej ofensywy mającej złamać opór Biafry. Ale ku zaskoczeniu władz federalnych to buntownicy okazali niespodziewaną inicjatywę i w 1969 roku odbili Oweri i – na krótko – odzyskali Engu i miasto Benin. Celem było jednak nie samo odbicie ziemi, lecz przerwanie blokady, gdyż odizolowani Biafrańczycy zostali odcięci od dostaw żywności i broni.

Ogbunigwe – broń, która stała się symbolem

Już w momencie wybuchu wojny sytuacja separatystów była trudna. Brakowało magazynów uzbrojenia i wyszkolonych kadr. Większość broni pamiętała czasy pierwszej wojny światowej, a wśród niższych rangą oficerów można było znaleźć nastolatków. Mimo zapewnień generałów stojących za secesją siły zbrojne Biafry nie były w stanie nawiązać równorzędnej walki z Nigeryjczykami. Na zewnątrz prezentowano pewność siebie i gotowość do walki, jednak na kontrolowanych przez siebie terenach Biafrańczycy szukali metod rozwoju własnej produkcji broni.

Zamiast kopiować znane konstrukcje, postawiono na innowację. Pierwszym krokiem było powołanie grupy naukowej składającej się z najwybitniejszych techników i nauczycieli akademickich. Opracowali oni całą gamę uzbrojenia, które stanie się symbolem wojny domowej – ogbunigwe, czyli dosłownie: masowy morderca. Piwne Ogbunigwe (Beer Ogbunigwe) było domowej produkcji granatem. Szklaną butelkę wypełniano łatwopalną cieczą, prochem i metalowymi odłamkami, a następnie miotano w kierunku przeciwnika. Okrutniejszy był Obcinacz Stopy (Foot-Cutter Ogbunigwe). Broń ta nie miała zabijać przeciwnika, lecz powodować trwałe okaleczenie. System rurek w kształcie litery „T” połączonych ścieżką z prochu miał rozrywać kolano lub kostkę osoby znajdującej się w zasięgu strzału. Podobne były założenia Trumiennego Ogbunigwe (Coffin Box Ogbunigwe). Metalowe pudło wypełnione gwoździami i ostrymi kawałkami metalu było kolejną miną przeciwpiechotną. Ostatnim i chyba najbardziej imponującym systemem było Latające Ogbunigwe (Flying Ogbunigwe) – wyrzutnia rakiet ziemia–ziemia i ziemia–woda.

Ograniczone fundusze i konieczność pracy pod presją czasu sprawiły, że wykorzystując dostępne lokalnie przedmioty, opracowano całkiem uniwersalny arsenał. Większość wyprodukowanej w Biafrze broni stanowił ekwipunek osobisty i materiały wybuchowe, jednak miejscowi technicy zbudowali również sprzęt ciężki. Tak zwane Czerwone Diabły (Red Devils) były opancerzonymi pojazdami zbudowanymi na bazie maszyn rolniczych i budowlanych – ciągników i spycharek. Z powodu czasochłonności produkcji i dużych nakładów finansowych zbudowano ich jednak niewiele.

Ogbunigwe stało się symbolem zarówno innowacyjności biafrańskich inżynierów jak i okrucieństwa wojny domowej. Produkowana z łatwo dostępnych materiałów broń miała zniwelować przewagę sprzętową rządu federalnego. Biafrańczycy korzystali też z usług pilotów najemników, wśród których znaleźli się między innymi polski as myśliwski Jan Zumbach i szwedzki hrabia Gustaw von Rosen.

Odbicie Enugu i Beninu nie przyniosło jednak oczekiwanych rezultatów, jedynie odsunęło w czasie nieuniknioną klęskę. Pułkownik Obasanjo przeprowadził skuteczny atak, który rozbił Biafrę na dwie części. 7 stycznia 1970 roku siły federalne rozpoczęły operację o kryptonimie „Tail Wind”, która ostatecznie złamała opór secesjonistów. Kilka dni później Odumegwu Ojukwu uciekł na Wybrzeże Kości Słoniowej, a negocjowanie kapitulacji pozostawił swojemu zastępcy, wiceprezydentowi Philipowi Effiongowi. 14 stycznia podpisano w Lagos układ pokojowy, który wszedł w życie następnego dnia. Zakładał on zakończenie walk i całkowity powrót terytorium Biafry do Nigerii.

New Nigerian Biafra

Pierwsza strona gazety New Nigerian z 12 stycznia 1970 roku, zwiastująca rychły koniec wojny domowej. Na dużym zdjęciu Yakubu Gowon, na małym zdjęciu po lewej – pułkownik Obasanjo.

Ropa i geopolityka

Gdy w 1956 roku w południowej Nigerii odkryto ogromne złoża ropy naftowej, podjęto decyzję o podziale zysków z wydobycia między koncern Shell-BP, rząd w Lagos i administrację lokalną. Wojna w Biafrze postawiła ten układ pod znakiem zapytania. Sukces secesjonistów oznaczałby ogromne komplikacje dla interesów Wielkiej Brytanii. Londyn nie mógł pozwolić na zakłócenie dostaw ropy, szczególnie iż eksporterzy z Bliskiego Wschodu zaangażowani byli w wojnę sześciodniową z Izraelem. Utrata nigeryjskich kontraktów oznaczałaby strategiczne niebezpieczeństwo. Dlatego dość szybko rząd Wielkiej Brytanii przyjął stanowisko bezwzględnego poparcia dla Lagos i idei zjednoczonej Nigerii.

Przedstawiciele Shell-BP próbowali rozgrywać obie strony konfliktu, jednak wyraźnie nie docenili siły nigeryjskiego rządu federalnego. Gdy do Lagos dotarły wieści, iż brytyjski koncern zaczął współpracować z Biafrańczykami, natychmiast rozszerzono blokadę o zbiornikowce (wcześniej mogły one swobodnie opuszczać wyspę Bonny niedaleko Port Harcourt, gdzie znajdują się instalacje naftowe). Na przełomie 1967 i 1968 roku oddziały rządowe odzyskały kontrolę nad deltą Nigru i instalacjami naftowymi. W maju 1968 roku odbito Port Harcourt, co umożliwiło zwiększenie eksportu przy jednoczesnym odcięciu Biafry od jednego z najważniejszych portów morskich. Przedstawiciele Shell-BP wiedzieli już wtedy, że wojna prawdopodobnie zakończy się zwycięstwem Lagos, dlatego zaczęli, zgodnie z założeniami brytyjskiej polityki wobec konfliktu, wspierać rząd federalny.

Jedno z prowizorycznych lotnisk wykorzystywanych do niesienia pomocy cywilnym ofiarom wojny.
(Dr. Lyle Conrad, Centers for Disease Control and Prevention)

Biafra nie była jednak całkiem osamotniona na arenie międzynarodowej. Uzyskała poparcie ze strony Wybrzeża Kości Słoniowej, Gabonu, Zambii, Izraela i drugiego najważniejszego geopolitycznego gracza w Afryce – Francji. Paryż widział w konflikcie okazję do rozszerzenia swoich wpływów, tym bardziej iż Ojukwu z sympatią wyrażał się o możliwości większej aktywności kulturalnej Francji w regionie. Ale starania o poparcie innych państw kontynentu były syzyfową pracą. Liczne kraje, jak Etiopia czy Egipt, same miały problem z ruchami separatystycznymi. Podobne stanowisko zajęła Organizacja Jedności Afrykańskiej (poprzedniczka Unii Afrykańskiej), w obawie, że poparcie secesjonistów doprowadzi do reakcji łańcuchowej i kolejnych konfliktów kończących się rozpadem zdekolonizowanych niedawno państw.

Wojna w Biafrze z perspektywy Kamerunu

Choć większość państw Afryki z niepokojem spoglądała na rozwój wydarzeń w Nigerii, Kamerun był w znacznie trudniejszej sytuacji, ponieważ niepodległa Biafra znajdowała się tuż przy granicy. Obawiano się, jak ewentualne zwycięstwo separatystów może wpłynąć na kameruńskich anglofonów pozostających w konflikcie z francuskojęzycznym rządem. Widząc, do czego doprowadziły próby decentralizacji, prezydent Ahmadou Ahidjo za główny cel uznał wzmocnie władz centralnych i zjednoczenie polityczne kraju.

Po początkowym okresie niepewności najkorzystniejsze dla Kamerunu było przyjęcie stanowiska zgodnego z zasadami Organizacji Jedności Afryki. Podkreślając zasadę nienaruszalności granic, Ahidjo zdecydowanie opowiedział się po stronie rządu federalnego Nigerii. W podjęciu decyzji mogły jednak liczyć się również osobiste sympatie kameruńskiej głowy państwa. Część obserwatorów uważa, że jako członek Hausa-Fulani mógł on prywatnie sympatyzować z Lagos, co w połączeniu z interesami narodowymi Kamerunu sprawiło, iż przyjął jednoznaczną pozycję wobec wojny.

Zupełnie inaczej na Biafrę patrzeli zwykli Kameruńczycy. Większość, pamiętając klęskę plebiscytu z 1961 roku, gdy utracono na rzecz Nigerii dużą część terenów anglofońskich, popierała separatystów. Opinię publiczną wielokrotnie bombardowano doniesieniami o masakrach i prześladowaniach Igbo, co dodatkowo wzmacniało poparcie dla „walki o słuszną sprawę”.

Jednym z najtrudniejszych do rozwiązania problemów była kwestia granicy Kamerunu i Biafry. Początkowo Ahidjo pozwalał na swobodny ruch osób i towarów, ignorując nigeryjską blokadę. Utrzymanie szlaków przez separatystów było kluczowe wobec zbliżającej się wielkimi krokami klęski głodu. Prezydent podkreślał wówczas, że to Yakubu Gowon powinien uregulować ewentualne spory dotyczące handlu przygranicznego, bo z perspektywy Jaunde Biafra jest sprawą wewnętrzną Nigerii i nie dotyczy relacji między państwami. W 1968 roku zmienił jednak decyzję i całkowicie zamknął granicę, odcinając separatystów od wszelkiego wsparcia lądowego.

Wpływ na politykę Kamerunu próbowała mieć również Francja. Rządy generała Charles’a de Gaulle’a i Georges’a Pompidou starały się wymusić na Jaunde udzielenie poparcia Biafrze. Uzyskanie szerokiego poparcia dla separatystów wśród krajów Afryki umożliwiłoby Paryżowi aktywniejsze włączenie się w działania po stronie secesjonistów i wpływanie na sytuację w południowej Nigerii. Bez takich warunków każda próba zaangażowania się Francuzów mogłaby wyglądać jak próba odbudowy imperium kolonialnego. Najdobitniej de Gaulle dał temu wyraz podczas przemówienia 9 sierpnia 1968 roku, gdy oświadczył, że uzna Biafrę, „jeśli taka będzie wola Afryki”. Prezydent Kamerunu nie dał się jednak przekonać. Pozostał przy dotychczasowym stanowisku, uznając, że stabilność jego kraju jest ważniejsza od rozgrywek na arenie międzynarodowej.

Walka w mediach

Blokada Biafry nie miała jedynie ograniczyć napływu broni do zbuntowanego regionu. Odcięcie od strony morza i zamknięcie przestrzeni powietrznej uniemożliwiło dostawy pomocy humanitarnej dla cywilów. Organizacje katolickie i protestanckie wspólnie prowadziły szpitale i kuchnie polowe, ale wkrótce po rozpoczęciu blokady stało się jasne, że miejscowe zapasy nie wystarczą na długo. Szerzył się kwashiorkor (choroba związana z niedoborem białka), a zdjęcia zagłodzonych dzieci zaczęły obiegać świat. Właśnie misjonarze jako pierwsi przekazywali światu informacje o tragedii Biafrańczyków. Dużą zasługę w tej kwestii mieli też dziennikarze. Jednym z najwybitniejszych był tajny współpracownik MI6 i późniejszy pisarz Frederick Forsyth, który skrupulatnie dokumentował cierpienie cywilów. Wtedy również media europejskie i amerykańskie coraz częściej pokazywały obraz „głodującego afrykańskiego dziecka”, który wkrótce stał się jednym ze stereotypowych sposobów pokazywania Afrykańczyków.

Kilkuletnia dziewczynka z Biafry cierpiąca na kwashiorkor.
(Dr. Lyle Conrad, Centers for Disease Control and Prevention)

Ludobójstwo odcisnęło silne piętno na wszystkich przebywających wówczas w Biafrze. Jednym z nich był francuski lekarz i późniejszy minister spraw zagranicznych Bernard Kouchner. Widząc na własne oczy setki umierających z głodu Biafrańczyków, uznał, że konieczne jest powołanie organizacji niosącej pomoc właśnie w takich konfliktach. Miała ona pomagać każdemu, bez względu na wyznanie, poglądy czy przynależność etniczną. Opierając się na tych założeniach, rok po wojnie utworzył Lekarzy bez Granic.

Nigeryjscy politycy nigdy nie przyznali, że w trakcie wojny domowej doszło do ludobójstwa. Według szacunków dziennikarzy i misjonarzy ponad pół miliona osób zostało zagłodzonych, a drugie tyle zabito podczas pogromów, bombardowań celów cywilnych oraz braku dostępu do podstawowej pomocy medycznej. Sami przedstawiciele rządu w Lagos w 1968 roku twierdzili, że głód jest jedną z metod walki mających złamać oporu secesjonistów. Okazał się metodą niezwykle skuteczną – według szacunków Czerwonego Krzyża każdego dnia z powodu zagłodzenia umierało około 9 tysięcy osób.

Kraj wschodzącego słońca

Dla Nigeryjczyków Biafra wcale nie jest zamkniętym rozdziałem w historii kraju. Mimo pięćdziesięciu lat od zakończenia wojny przynależność etniczna nadal jest głównym źródłem podziału społeczeństwa. Opinia o wydarzeniach z tamtych lat nie jest jednoznaczna i zasadniczo zależy od tego, kogo zapytać o opinię. Dla mieszkańców Północy była to uzasadniona operacja, dzięki której utrzymano jedność kraju. Dla ludzi z Południa – okrutne ludobójstwo, które zakończyło się pacyfikacją i trwającą do dziś okupacją. Historii Biafry daleko do ostatecznego zamknięcia.

Najaktywniejszym działaczem na rzecz Biafry jest pięćdziesięciodwuletni dziś Nnamdi Kanu, szef IPOB (Rdzennego Ludu Biafry). Wielokrotnie narażał się on nigeryjskim władzom. W swojej retoryce łączy zasady pokojowego protestu i biernego oporu z wezwaniami do aktywnej obrony mieszkańców południowo-wschodniej Nigerii. Od 2009 roku prowadzi transmitowane w internecie Radio Biafra, w którym, obok chwytliwej muzyki, puszczane są talk showy poświęcone niepodległemu państwu Biafra.

Kanu w swoich wystąpieniach wielokrotnie mówił w sposób wzbudzający kontrowersje, jednak skupiając na sobie uwagę mediów sprawia, iż sprawa niepodległej Biafry nie została zamknięta w podręcznikach do historii. Dla Abudży pozostaje niewygodnym krytykiem, który nie przebierając w słowach (bardzo często określa Nigerię mianem zoo), piętnuje niedostatki miejscowej polityki – nepotyzm, korupcję i nieudolność na najwyższych szczeblach rządu.

Mimo intensywnej agitacji IPOB szanse na odrodzenie niepodległej Biafry są bliskie zeru. Czerpiąca ogromne zyski z wydobycia ropy naftowej Abudża nie dopuści do ponownej walki o źródło swojego bogactwa. Historia wojny domowej w Nigerii będzie jednak podsycać niepokoje jeszcze przez wiele pokoleń.

Inne artykuły o wojnach w Afryce:

Bibliografia

Chinua Achebe, There Was a Country: A Personal History of Biafra, Penguin Press, 2012.
Frederic Forsyth, The Biafra Story: The Making of an African Legend, Casemate Publishers, 2001.
Alexander A. Madiebo, The Nigerian Revolution and the Biafran War, Fourth Dimension Publishers, 2000.
Arua Oko Omaka, The Forgotten Victims: Ethnic Minorities in the Nigeria-Biafra War, 1967-1970, Journal of Retracing Africa, 2014.
Moses K. Tesi, Cameroon, France, and the Nigerian Civil War 1967 – 1970, Department of Political Science Middle Tennessee State University, 2010.
Chibuike Uche, Oil, British Interests and the Nigerian Civil War, Cambridge University Press, 2006.
Ubong Essien Umoh, The Making of Arms in Civil War Biafra, 1967-1970, University of Uyo, 2011.