W ostatnich miesiącach Tajwan wielokrotnie pojawiał się na naszych elektronicznych łamach, tym razem jednak obrona wyspy przed ewentualną chińską inwazją jest jedynie przyczynkiem do szerszych rozważań. Wszystko za sprawą kolejnych informacji na temat gier wojennych prowadzonych przez Pentagon jesienią ubiegłego roku. Kolejna seria klęsk w symulowanych starciach z Chińczykami zachęciła amerykańskich wojskowych do gruntownego przemyślenia obowiązujących koncepcji walki.

Do tej pory na temat rezultatów gier wojennych najwięcej powiedział zastępca szefa sztabu US Air Force do spraw strategii, generał dywizji Clint Hinote. Ogólne przesłanie generała było następujące: siły zbrojne USA w obecnym kształcie nie mają szans na zwycięstwo, ale po wprowadzeniu odpowiednich zmian w logistyce i strukturze dowodzenia oraz wdrożeniu myśliwców następnej generacji NGAD i większej liczby systemów bezzałogowych zwycięstwo znajdzie się w zasięgu możliwości. Bardziej pesymistyczne stanowisko zajmuje (również wywodzący się z lotnictwa) generał John E. Hyten, wiceprzewodniczący kolegium szefów połączonych sztabów.

– Nie wyolbrzymiając sprawy, zawiodła ona sromotnie – powiedział Hyten o obecnej koncepcji działań w rozmowie z Defense One. – Agresywna drużyna czerwona, która badała Stany Zjednoczone przez ostatnie dwadzieścia lat, po prostu nas rozniosła. Wiedzieli dokładnie, co zamierzamy zrobić, zanim my to zrobimy.



Wnioski, które wyciągnął generał Hyten z jesiennych gier wojennych, są tajne, jednak ogólne informacje, jakie przekazał, pokazują niekorzystną sytuację Amerykanów. Jak od czasu pierwszej wojny w Zatoce Perskiej drużyna niebieska przystąpiła do walki, dążąc do uzyskania dominacji w sferze informacji, czyli zdobycia pełnych i ogólnodostępnych dla własnych sił danych o potencjale i ruchach przeciwnika. Drużynie czerwonej udało się jednak zapobiec takiej sytuacji i zmusić przeciwnika do działania po omacku. W takim scenariuszu Lightningi II okazały się bezużyteczne. Hyten posunął się nawet do stwierdzenia, że każdy produkowany dzisiaj myśliwiec po prostu nie nadaje się do umieszczenia w ćwiczonych scenariuszach.

F-35B z eskadry VMFA-211 na USS Essex (LHD 2).
(US Navy / Mass Communication Specialist Seaman Jacob Owen)

Kolejnymi problemami dla niebieskich okazały się posiadane przez przeciwnika środki rażenia dalekiego zasięgu, z pociskami hipersonicznymi na czele. Koncentrujące się do wypełnienia powierzonych zadań siły znajdowały się pod ogniem z lądu, morza i powietrza. Czerwoni byli w stanie precyzyjnie namierzać i śledzić niebieskich, a tym samym prowadzić niszczycielskie ataki.

Manewr rozszerzony

Środki zaradcze zaproponowane przez Hytena idą znacznie dalej niż rozwiązania, o których mówił Hinote. Wiceprzewodniczący kolegium szefów połączonych sztabów zaleca przyjęcie zupełnie nowej koncepcji walki, dla której wybrano nazwę „manewr rozszerzony” (Expanded Maneuver). Opiera się on na czterech filarach: logistyce w warunkach przeciwdziałania (contested logistics), połączony ostrzał (joint fires), połączone dowodzenie i kontrola we wszystkich domenach (Joint All-Domain Command and Control, JADC2) i przewaga informacyjna. Jak zauważył w The War zone Brett Tingley, nie są to nowe pomysły, ale wykorzystanie koncepcji rozwijanych już od pewnego czasu.

Logistyka w warunkach przeciwdziałania ma na celu zapewnienie dostaw jednostkom niezależnie od tego, gdzie walczą. Oznacza to daleko idące zmiany dla jednostek logistycznych. Być może zostaną zreorganizowane pod kątem możliwości obrony składów zaopatrzenia, a także wywalczenia sobie drogi do strefy działań bojowych. Nie jest to jedyna koncepcja rozwijana w ramach contested logistics. W ostatnich latach US Army badała możliwość takiej reorganizacji brygadowych zespołów bojowych, aby były w stanie operować samodzielnie przez cały tydzień. Jest jeszcze program Rocket Cargo, zmierzający do wykorzystania rakiet nośnych do transportu zaopatrzenia w dowolny punkt globu w ciągu godziny.

Czołg M1A1 zjeżdża z barki desantowej na plażę podczas ćwiczeń w Egipcie.
(DoD)



Joint fires jest kluczowym elementem koncepcji „manewru rozszerzonego”. Sam Hyten opisuje go jako „koncentrację ostrzału bez koncentracji fizycznej”. Chodzi tutaj o spięcie w jednym systemie dowodzenia środków rażenia sił powietrznych, lądowych i morskich oraz prowadzenie przez nie zsynchronizowanego, skoncentrowanego ostrzału jednego celu z różnych kierunków. Kolejnym atutem połączonego ostrzału ma być możliwość szybkiej dekoncentracji i rozproszenia sił uczestniczących w ataku.

Znowu nie jest to zupełnie nowa koncepcja, ale dalsze rozwinięcie dotychczasowych pomysłów. Wystarczy wymienić stale rozwijaną doktrynę działań rozproszonych czy próby wykorzystania F-35 do kierowania ogniem artylerii. Swoją wersję tej doktryn rozwijają równolegle US Navy i US Marine Corps. Doktryna rozproszonych operacji morskich (Distributed Maritime Operations, DMO) zakłada działania niedużych, elastycznych zespołów floty, wspieranych przez lotnictwo i koncentrujących się w celu wykonania zadania. Ze swojej strony USMC chce uzupełnić duże okręty desantowe mniejszymi jednostkami (Light Amphibious Warship), zapewniającymi także wsparcie logistyczne niedużym oddziałom marines operującym na Pacyfiku.

Żołnierze 377. Pułku Spadochronowego Artylerii Polowej podczas ćwiczeń poligonowych z haubicą M119.
(US Army / Sgt. Alex Skripnichuk)

Wreszcie JADC2 zakłada połączenie sieci łączności i czujników poszczególnych rodzajów wojsk w jedną architekturę. To także logiczne rozwinięcie obecnych trendów, wystarczy wspomnieć opracowywany przez DARPA system operacyjny ASTARTE przeznaczony dla systemów dowodzenia szczebla dywizyjnego. Jak zauważył Tingley, JADC2 zmierza do stworzenia swego rodzaju chmury bojowej umożliwiającej wymianę informacji, danych wywiadowczych i z rozpoznania, a tym samym przyspieszenie procesu decyzyjnego w przyszłości wspieranego przez sztuczną inteligencję. Osobną kwestią pozostaje zabezpieczenie takiej chmury danych przed atakami hakerskimi, a sieci łączności – przed zakłócaniem.

Nowy system dowodzenia płynnie łączy się z przewagą informacyjną, której zdobycie jest głównym celem sił zbrojnych USA od czasów wprowadzenia koncepcji bitwy powietrzno-lądowej (air-land battle) w latach 80. Zdobycie i utrzymanie przewagi informacyjnej z wymianą danych w czasie rzeczywistym jest również kluczowym czynnikiem umożliwiającym skuteczną realizację logistyki w warunkach przeciwdziałania i połączonego ostrzału.



Problemy na horyzoncie

Koncepcje generała Hytena wyglądają świetnie na papierze, jednak ich wdrożenie to zupełnie inna sprawa. Jak zauważyła Becca Wasser z think tanku Center for New American Security (CNAS), amerykańskie siły cały czas przegrywają gry wojenne, a to oznacza problemy z wyciąganiem wniosków i ich wykorzystaniem.

Jednym z głównych problemów ma być tradycyjna rywalizacja między rodzajami wojsk. Każdy broni interesów swoich i związanych z nim grup interesów. Sam generał Hyten w roku 2017 mówił o utracie przez amerykański kompleks wojskowo-przemysłowy zdolności do „szybkiego działania”.



Gry wojenne i Chińczycy

Gry wojenne są często krytykowane. Jako ich główne wady wskazywane są założenia, zwłaszcza jeżeli scenariusze dotyczą przyszłości oraz czysto hipotetycznych zdolności i umiejętności przeciwnika; ich ocena często również jest czysto hipotetyczna i nie zawsze ma nawet podparcie w faktach. Jako główny cel gier wojennych jawi się nauczenie uczestniczących w nich oficerów pokory i nieszablonowego myślenia. Warto tutaj wspomnieć, że zdaniem Instytutu Badań nad Obroną Narodową i Bezpieczeństwem (INDSR) z Tajpej Tajwan można obronić już teraz, a siły zbrojne Republiki Chińskiej będą potrzebować wsparcia jedynie zreorganizowanego Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych.

Osobną kwestią są realne zdolności Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Operacja „Pustynna Burza” wywarła na Chińczykach olbrzymie wrażenie. Od tamtej pory rozwój militarny Chin zaczął zmierzać w stronę operacji połączonych i przewagi informacyjnej, obejmującej także utrudnianie i uniemożliwianie jej osiągnięcia przeciwnikowi. O ile na polu działań informacyjnych Chiny uzyskały już spore rezultaty, o tyle jednak cały czas pozostają w tyle za Stanami Zjednoczonymi. Jest więc kwestią dyskusyjną w jakim stopniu ChALW byłaby w stanie oślepić i zablokować amerykańskie systemy wymiany danych w przypadku konfliktu.

Wspólne ćwiczenia amerykańskiej i południowokoreańskiej piechoty morskiej.
(ministerstwo obrony Republiki Korei)

Jeszcze trudniej wygląda sprawa działań połączonych. Mimo licznych wysiłków sami Chińczycy oceniają swoje zdolności w tym zakresie jako niezadowalające. Główną winę ponosi struktura organizacyjna ChALW. Do czasu reform rozpoczętych w roku 2015 każdy region wojskowy był wysoce autonomiczny i na dobrą sprawę przygotowywał się do działań we własnym zakresie. Do tego, podobnie jak w Japonii, wojska lądowe, lotnictwo i marynarka wojenna przygotowywały się do prowadzenia wojny na własną rękę. Brakowało więc koordynacji zarówno pomiędzy rodzajami wojsk, jak i pomiędzy regionami.



Amerykanie budują zdolność do działań połączonych od kilkudziesięciu lat i jak widać, rezultaty ciągle nie są w pełni satysfakcjonujące. Chiny zaczęły ten proces znacznie później i muszą zmagać się z podobnymi problemami: tradycyjną rywalizacją rodzajów wojsk, interesami własnymi i powiązanych grup kompleksu wojskowo-przemysłowego, na które nakładają się jeszcze powiązania z rywalizującymi między sobą frakcjami Komunistycznej Partii Chiny. Należy więc poważnie zastanowić się, czy w przypadku konfliktu ChALW byłaby w stanie działać tak efektywnie jak w amerykańskich scenariuszach gier wojennych.

Na pewno dużo pomógłby nawet ograniczony dostęp do wyników chińskich gier wojennych. W przeciwieństwie do Amerykanów, Chińczycy nie ujawniają jednak żadnych informacji na ten temat. Warto w tym miejscu przypomnieć, że prognozy mniej lub bardziej niezależnych chińskich ekspertów nie są tak jednoznacznie pesymistyczne dla sił USA, a w pewnych scenariuszach zakładają nawet druzgoczącą porażkę Chin.

Zobacz też: Nowe informacje o izraelskich próbach sabotowania reaktora Osirak na terenie Francji

US Air Force / Senior Airman Greg Nash