Wraz z coraz szybszym rozwojem komercyjnych lotów kosmicznych i spadkiem ich kosztów siły zbrojne Stanów Zjednoczonych wróciły po raz kolejny do idei wykorzystania rakiet nośnych do transportu zaopatrzenia, a w przyszłości – być może również żołnierzy. Plany zakładają jednak nie prace nad nowymi rakietami, ale przystosowanie do potrzeb wojska cywilnych rakiet kosmicznych. Ujawnia się już także rywalizacja między poszczególnymi rodzajami wojsk i strukturami organizacyjnymi.

Laboratorium Badawcze Sił Powietrznych (AFRL) zainicjowało program Rocket Cargo, którego celem jest jak najszybsze oddanie do dyspozycji wojska nowych możliwości, pozwalających na dostarczenie zaopatrzenia w dowolne miejsce na ziemi w ciągu godziny. Partnerami AFRL są Centrum Systemów Kosmicznych i Rakietowych (SMC) Sił Kosmicznych i Dowództwo Transportowe (TRANSCOM). W tegorocznym budżecie programowi przyznano 9,7 miliona dolarów, jednak w propozycji wydatków na przyszły rok budżetowy program otrzymał już 48 milionów dolarów.

Programem Rocket Cargo zarządza Greg Spanjers, który jak sam przyznaje, do niedawna wyśmiewał pomysł transportu kosmicznego. Teraz jednak twierdzi, że po sporządzeniu przez AFRL dużej liczby analiz uznano, że nadszedł czas, aby zainwestować w tę dziedzinę i zobaczyć, czy wreszcie uda się wreszcie w praktyce wykorzystać przestrzeń kosmiczną do transportu na potrzeby sił zbrojnych. Wykorzystanie cywilnych rakiet nośnych pozwoli skrócić czas prac badawczo-rozwojowych i obniżyć koszty. Pojawia się jednak istotny problem: wojsko potrzebuje dużych rakiet, a liczba firm pracujących nad takimi jest ograniczona.



Spanjers zaznacza, że AFRL jest zainteresowane rakietami o nośności 30–100 ton. Ta ostatnia wartość odpowiada udźwigowi ciężkich samolotów transportowych C-17 Globemaster III. Jedyną firmą pracująca nad rakietą wielokrotnego użytku i pojazdem transportowym spełniającymi wymogi Rocket Cargo jest SpaceX Elona Muska. Chodzi konkretnie o projekt Starship, mający transportować ludzi i sprzęt na Marsa. Spanjers przypomina, że o kontrakt w ramach realizowanego przez NASA projektu Human Lander System (HLS), mającego transportować ludzi i zaopatrzenie na księżyc, rywalizowały trzy firmy. Ostatecznie wart 2,9 miliarda dolarów kontrakt zdobył jednak SpaceX, pokonując Blue Origin i Dynetics.

Trzeba brać pod uwagę fakt, że wojskowy transport kosmiczny stawia przed konstruktorami dużo większe wymagania niż NASA. Najistotniejsze wyzwania to stworzenie systemu szybkiego załadunku i rozładunku. Projekt budżetu wspomina również o możliwości jak najszybszego przygotowania rakiety do startu, w tym z nietypowych miejsc. Lądownik ma charakteryzować ograniczoną możliwością wykrycia przez przeciwnika i zmienną trajektorią lotu. AFRL chce także zbadać możliwość zrucania przewożonego ładunku na spadochronach.



– Tak naprawdę chcemy tylko sprawdzić, gdzie są osiągnięcia nauki i techniki w zakresie połączenia [tych możliwości w jeden system] i użycia tej zdolności do dostarczenia ładunku lub sprzętu w pobliżu pierwszej linii lub gdziekolwiek indziej, gdzie toczy się walka […] czy też w celu uzupełnienia zapasów albo gdziekolwiek indziej, gdzie trzeba dotrzeć bardzo szybko – wyjaśnił generał Arnie Bunch, dowódca Air Force Materiel Command.

Kwestia transportu ludzi pozostaje jednak cały czas kwestią odległej przyszłości, co zresztą podkreśla Spanjers. Prawa fizyki zostawiają naukowcom ograniczone pole do popisu. Trudno oczekiwać, aby po locie z dużymi prędkościami i przeciążeniami żołnierze wyskakiwali z lądownika gotowi do walki niczym space marines z filmów science-fiction. AFRL zamierza na razie czekać i patrzeć jakie rozwiązania wypracuje w tej dziedzinie sektor cywilny.

O ile Siły Kosmiczne zasadniczo stawiają na bliską współpracę z lotnictwem, o tyle w przypadku TRANSCOM-u tak nie jest. Dowództwo Transportowe już w październiku ubiegłego roku zainicjowało własny program transportu kosmicznego, podpisując porozumienie o współpracy w dziedzinie badań i rozwoju (CRADA) ze SpaceX i XArc. AFRL podkreśla jednak, iż obie strony wymieniają się informacjami i doświadczeniami.

Nieco historii

Pomysł wykorzystania przestrzeni kosmicznej do transportu wojsk i zaopatrzenia jest tak stary jak historia lotów kosmicznych. Prace koncepcyjne prowadzono już w latach 60. i 70., jednak na przeszkodzie stanęły ograniczone możliwości techniczne. Wraz z końcem zimnej wojny zainteresowanie transportem kosmicznym zupełnie upadło. Na przełomie wieków pomysł usiłował ożywić Korpus Piechoty Morskiej USA, został jednak wyśmiany.



Sytuacja zaczęła się zmieniać w ciągu minionej dekady. Z jednej strony prywatne firmy, takie jak SpaceX, zaczęły skutecznie obniżać koszty eksploatacji rakiet nośnych, z drugiej – coraz więcej państw, z Chinami, Indiami i Japonią na czele, zaczęło realizować ambitne programy podboju kosmosu. Podczas 2018 Airlift/Tanker Symposium w Dallas ówczesny wiceprzewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, generał Paul Selva, podkreślał znaczenie potencjalnych sił kosmicznych dla bezpieczeństwa USA.

Kilka miesięcy wcześniej dowódca Air Mobility Command, generał Carlton Everhart, roztaczał wizje dostarczenia 150 ton metrycznych ładunku w ciągu trzydziestu minut po cenie niższej niż w przypadku wykorzystania samolotu transportowego C-5 Galaxy.

Następczyni Everharta, generał Maryanne Miller, była bardziej ostrożna. Na Airlift/Tanker Symposium w roku 2018 potwierdziła rozpoczęcie prac koncepcyjnych nad transportem kosmicznym, ale projekt nie otrzymał jeszcze wówczas konkretnych funduszy. Miller wspomniała jednak o zainteresowaniu lotnictwa rakietą transportową wielokrotnego użytku BFR i rozmowach z firmą SpaceX.

Zobacz też: K2, Leopard 2 czy Sabrah. Czeska debata o następcy T-72M4CZ

(breakingdefense.com)

Musker Busker, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International