Przyzwyczailiśmy się do publikowanych przez amerykańskie ośrodki badawcze wyników symulacji hipotetycznego konfliktu miedzy Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Dziennik Asia Times postanowił przyjrzeć się opiniom drugiej strony i zebrał opinie chińskich ekspertów.

Co istotne, gazeta przytacza opinie mniej lub bardziej niezależnych ekspertów działających w Hongkongu, a nie ośrodków związanych bezpośrednio z rządem w Pekinie. Może to być poczytane jako wada, z drugiej jednak strony trudno oczekiwać, aby instytucje rządowe upubliczniały równie krytyczne analizy co amerykańskie think tanki.

Najciekawsze i prawdopodobnie najbardziej wartościowe są opinie Yao Chenga, byłego oficera sztabowego w dowództwie lotnictwa Marynarki Wojennej Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, a obecnie dysydenta. Jego zdaniem konflikt mógłby zacząć się od eskalacji na Morzu Południowochińskim. W przedstawionym scenariuszu Waszyngton daje Pekinowi ultimatum, żądając opuszczenia przez Chiny bazy na rafie Fiery Cross na spornych Wyspach Spratly.

Chiński okręt desantowy-dok Changbai Shan typu 071.
(Ministerie van Defensie)

Zdaniem Yao chińskie siły na Morzu Południowochińskim zostałyby zniszczone w ciągu kilku, kilkunastu godzin. Dużo większy problem dla Amerykanów stanowiłyby natomiast działania w rejonie Tajwanu, gdzie Chiny dysponują dużo większą ilością środków, szczególnie pocisków balistycznych i manewrujących. Yao za pewnik uznaje odwetowe uderzenia na Guam, z czego Amerykanie w pełni zdają sobie sprawę i od pewnego czasu starają się ograniczyć przewidywalność dyslokacji sił na tej wyspie.

Yao ostrzega przed możliwością użycia przez Chiny miniaturowych ładunków jądrowych przeciwko Guamowi, a także lotniskowcom US Navy. Stąd kluczowym zadaniem dla sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych w przypadku konfliktu musi być zniszczenie chińskich instalacji rakietowych. Tylko w ten sposób USA będą w stanie przesądzić wynik konfliktu na swoją korzyść.

Takie same wnioski przedstawia Xu Zerong, przy czym idzie on o krok dalej i ostrzega przed ryzykiem uderzeń jądrowych na zachodnie wybrzeże Ameryki w sytuacji, gdy Pekin nie będzie już miał nic do stracenia. Z kolei Elmer Yuen uważa zwycięstwo Chin za bardzo mało prawdopodobne, ale obawia się możliwości wykorzystania przez chińską marynarkę wojenną min jądrowych przeciwko amerykańskim okrętom, szczególnie lotniskowcom.

Taiyuan – chiński niszczyciel typu 052D przyjęty do służby w listopadzie 2018 roku.
(ministerstwo obrony Japonii)

Natomiast propekiński komentator ukrywający się pod pseudonimem „Mistrz” przedstawia wizję konfliktu zbliżoną do chińskich założeń operacyjnych i amerykańskich gier wojennych. Wobec amerykańskiej przewagi marynarka wojenna i siły powietrzne Chińskiej Republiki Ludowej wzięłyby ograniczony udział w pierwszej fazie wojny. Działania ofensywne skoncentrowałyby się na atakach rakietowych na amerykańskie bazy w Japonii i Korei Południowej.

Pozbawione baz w pobliżu strefy działań amerykańskie lotnictwo i flota miałyby ograniczone możliwości przełamania chińskich stref antydostępowych. Zdaniem „Mistrza” symboliczną kropka nad „i” byłoby uszkodzenie, któregoś z lotniskowców, co zmusiłoby amerykańskie siły do odwrotu.

W odwrotnym kierunku idą prognozy Wong On-yina. Jego zdaniem ryzyko eskalacji w kierunku pełnoskalowej wojny między dwoma mocarstwami atomowymi jest praktycznie niemożliwe. Ewentualny konflikt zakończyłby się krótko po zajęciu Fiery Cross przez amerykańska piechotę morską.

Zobacz też: Trzecia wojna światowa wg naukowców z Princeton

(asiatimes.com)

US Navy / Mass Communication Specialist Seaman Michael A. Colemanberry