Boeing przywiózł na MSPO Chinooka i Apache’a w naturze oraz model F-15EX Eagle’a II. Dziś amerykański gigant oficjalnie zakomunikował, że najnowsza wersja tego legendarnego myśliwca będzie proponowana naszym siłom powietrznym.

Sprawa nie jest zupełnie nowa. Rok temu minister obrony Mariusz Błaszczak mówił, że resort planuje zakup dodatkowych F-35 lub F-15. Wydawało się jednak, iż koncepcja ta umarła śmiercią naturalną. A tu najwyraźniej wciąż żyje.

– Zainteresowanie Polski F-15EX potwierdza, że zależy jej na gotowości i skuteczności jej sił zbrojnych – powiedział Tim Flood, dyrektor odpowiedzialny za ekspansję Boeinga na półkuli północnej. Polska miałaby pozyskać Eagle’e II w ramach procedury Foreign Military Sales, tej samej, w której kupujemy między innymi AH-64.



F-15EX jest wersją rozwojową Strike Eagle’a (czy ściślej: katarskiego wariantu F-15QA Ababil, który z kolei wywodzi się z F-15E) i teoretycznie powinien być wielozadaniowym samolotem bojowym, ale wszystko wskazuje, że Amerykanie zamierzają używać go w roli pełnokrwistego myśliwca wprowadzanego do służby nie tylko na miejsce F-15C/D, ale także w jego roli.

porównanie F-15E i F-15EX

U góry F-15E, na dole – F-15EX. W tym drugim widoczne różnice to między innymi antena systemu ostrzegania o zbliżających się pociskach (MAWS) pod kopułką osłony kabiny i anteny systemu walki radioelektronicznej EPAWSS pod oboma statecznikami pionowymi.
(USAF)

Głównym zadaniem F-15EX będzie obrona amerykańskiej przestrzeni powietrznej – przechwytywanie i w razie potrzeby niszczenie naruszycieli oraz zapewnianie czystego nieba nad siłami własnymi (defensive counter-air). Notabene jako myśliwiec F-15EX może wykonywać zadania z jednym lotnikiem w kabinie.

– F-15EX to najbardziej zaawansowany samolot myśliwski świata – chwali go Rob Novotny, dyrektor do spraw rozwoju biznesowego programu F-15, jakby zapominając, że konkurencja z Bethesdy produkuje bardziej zaawansowane maszyny.

Obecnie w służbie US Air Force znajdują się dwa egzemplarze eksperymentalne. Pierwszy F-15EX zaliczany do serii produkcyjnej 1B, w której ramach powstają maszyny przeznaczone do służby liniowej, a nie doświadczalne, zjechał z linii produkcyjnej w St. Louis w ubiegłym miesiącu.



Dostawy egzemplarzy z partii 1B miały ruszyć w grudniu ubiegłego roku, ale produkcja natrafiła na zaskakujące problemy. Wyszło na jaw, że jeden z poddostawców nie dochował staranności w trakcie kontroli jakości i przekazał Boeingowi elementy, które, gdyby zainstalowano je na ich miejscu w przedniej części kadłuba, zagrażałyby bezpieczeństwu lotu. Niestety nie ujawniono, o który dokładnie element chodzi. Na domiar złego w jednej z maszyn wiercących stwierdzono błąd projektowy, który sprawił, że w płatowcach od trzeciego do szóstego nieprawidłowo wywiercono otwory mocujące wiatrochron kabiny.

Błędy oczywiście już usunięto, ale sam ten proces – a także korygowanie wad w samolotach już znajdujących się na linii produkcyjnej – wymagało czasu. Boeing prognozował, że produkcja serii 1B opóźni się o pół roku, co oznaczałoby oblot samolotu numer 3 w lipcu 2023 roku, a numeru 4 – w sierpniu. Jak widać, tego harmonogramu nie udało się dotrzymać.

Para F-15EX w locie. W tle baza lotnicza Eglin.
(US Air Force / Tech. Sgt. John McRell)

Pierwotnie zakładano, że powstaną 144 Eagle’e II. Wkrótce liczba ta spadła do zaledwie osiemdziesięciu, a w kolejnym planie skorygowano docelowe zamówienie do 104 samolotów. Jednocześnie planowana jest redukcja floty F-15E, liczącej obecnie 218 egzemplarzy, o ponad połowę do końca lat dwudziestych. USAF chce wycofać 119 najstarszych egzemplarzy, napędzanych silnikami Pratt & Whitney F100-PW-220E, starszymi i słabszymi niż F100-PW-229 stosowane w pozostałych dziewięćdziesięciu dziewięciu Strike Eagle’ach.

Niedawno USAF postanowił, że całe szkolenie pilotów mających służyć zarówno na Eagle’ach II, jak i na Strike Eagle’ach, zostanie w 2026 roku skoncentrowane w północnokarolińskiej bazie Seymour Johnson.



Pierwszym zagranicznym użytkownikiem F-15EX ma zostać Indonezja. Minister obrony Prabowo Subianto podpisał porozumienie w sprawie zakupu tych maszyn również w ubiegłym miesiącu. Zobowiązuje ono Indonezję do zakupienia dwudziestu czterech F-15EX.

Transakcja realizowana będzie w procedurze Foreign Military Sales, co daje nam pewne pojęcie o ewentualnej wartości polskiego zakupu. Agencja Departamentu Obrony do spraw Współpracy w Sferze Bezpieczeństwa (DSCA) oszacowała wartość transakcji na maksymalnie 13,9 miliarda dolarów. Zasygnalizowano również, że kupujący będzie prawdopodobnie oczekiwał offsetu od Boeinga. Lista komponentów nie obejmowała jednak uzbrojenia.

Czy Polska potrzebuje większej floty samolotów bojowych? Tak. Inspektor sił powietrznych generał dywizji Ireneusz Nowak szacuje nasze potrzeby na 160 maszyn. Czy Polska potrzebuje F-15EX? W najbardziej ogólnym rozumieniu „potrzebowania” – nie. Moglibyśmy mieć jednolitą flotę F-35A, czy nawet F-35A i FA-50PL, która w zupełności zaspokoiłaby nasze potrzeby. MON wyraźnie jednak dąży do pozyskania drugiego typu samolotu bojowego, który byłby zoptymalizowany do zadań wywalczania przewagi powietrznej, podczas gdy F-35 byłby (zgodnie z pierwotnym założeniem projektu Joint Strike Fighter) maszyną wielozadaniową ze wskazaniem na zadania uderzeniowe.

Montaż pierwszego Eagle’a II.
(Boeing)

Polska nie uruchomiła programu pozyskania myśliwców przewagi powietrznej, ale słowa Błaszczaka wystarczyły, żeby koncerny lotnicze zwróciły uwagę na potrzeby naszych sił powietrznych (rzeczywiste czy wydumane, to już temat na inną dyskusję). Tydzień temu opisywaliśmy ofertę konsorcjum Eurofighter. Jednym z ciekawszych jej elementów jest deklaracja, iż 50% całej sumy przeznaczonej na zakup i utrzymanie tych samolotów zostałoby w polskiej gospodarce. Boeing na razie nie sformułował kompleksowej oferty, ale jest to zapewne tylko kwestią czasu.



Pozyskanie nowego myśliwca oznaczałoby najpewniej koniec służby F-16. Najwyraźniej żyjemy w bogatym kraju, kupujemy uzbrojenie z iście katarskim rozmachem, ale nawet emir Tamim ibn Hamad popukałby się w głowę na pomysł o utrzymywaniu w służbie czterech typów samolotów bojowych. Posiadanie w służbie i F-16, i F-15, i F-35, i FA-50 wywindowałoby nas na zupełnie nowy poziom rozrzutności. Czy Mariusz Błaszczak naprawdę ma taki plan?

Jeśli ostatecznie kupimy F-15EX, szkoda byłoby go relegować tylko do roli myśliwca przewagi powietrznej (zresztą dotyczy to również Typhoona). Jest to mimo wszystko pełnokrwisty samolot wielozadaniowy, mogący zabierać imponującą liczbę środków rażenia powietrze–ziemia. 30 sierpnia Amerykanie ujawnili, że jeden F-15EX z powodzeniem odpalił podczas jednego lotu ćwiczebnego aż trzy pociski manewrujące AGM-158 JASSM.

Amerykanie przypisali mu taką akurat rolę, jakiej w danym momencie potrzebowali, a potrzebowali pełnokrwistego myśliwca do obrony swojej przestrzeni powietrznej w eskadrach Lotniczej Gwardii Narodowej, zwłaszcza że do służby w USAF-ie wchodzą kolejne F-35A. Nasi sojusznicy zza oceanu mogą sobie po prostu pozwolić na taką specjalizację typów i wynikające z niej decyzje.

Niektóre są zaskakujące, na przykład rezygnację ze zbiorników konforemnych. Inne są logiczne i wręcz niezbędne, na przykład dążenie do uzbrojenia F-15EX w dwanaście pocisków powietrze–powietrze. Wcześniejsze wersje F-15 – zarówno Eagle, jak i Strike Eagle – mogły przenosić „jedynie” osiem pocisków: cztery pod kadłubem i dwie pary na wewnętrznych węzłach podskrzydłowych (węzły 2A/B i 8A/B). Dzięki usprawnieniom, które wprowadzono w komputerach sterowania lotem w Eagle’u II możliwe się stało zainstalowanie podwójnej belki także na węzłach najbliżej końcówek skrzydeł.

Odpalenie AIM-120 ze stanowiska 1B.
(via USAF)



Z ciekawych opcji warto też zwrócić uwagę na możliwość sparowania F-15EX i F-35A w zadaniach bojowych. Już dwa lata temu zweryfikowano skuteczność działania systemu samoobrony Eagle Passive Active Warning Survivability System (EPAWSS) w chronieniu nie tylko nosiciela systemu, ale także samolotów towarzyszących, takich jak F-35, które przy dalekich rajdach w głąb wrogiego terytorium mogą korzystać z osłony elektronicznej oferowanej przez F-15EX.

To paradoksalne, że samoloty stealth miałyby być osłaniane przez myśliwce o konstrukcji klasycznej. Ćwiczona taktyka ma jednak zminimalizować sygnały emitowane przez F-35, tak aby mogły maksymalnie zbliżyć się niewykryte do przeciwnika. Ten paradoks jest reakcją na inny paradoks wiążący się ze stosowaniem zakłóceń elektronicznych. Krótko mówiąc: ujawniają one obecność samolotu emitującego. Stąd pomysł, aby zadania walki elektronicznej realizowały operujące w pobliżu F-15EX z EPAWSS-em, co umożliwi Lightningom II zachowanie ciszy elektromagnetycznej,

Zobacz też: MSPO: Naziemne pojazdy bezzałogowe z Dalekiego Wschodu

US Air Force / William R. Lewis