Charakterystyczną cechą F-15E są dwa konforemne zbiorniki paliwa instalowane tuż za wlotami powietrza do silników i ciągnące się aż pod stateczniki pionowe. Można je wprawdzie zdejmować, ale w praktyce trudno sobie wyobrazić Beagle’a bez tych dwóch wybrzuszeń po bokach kadłuba. Tymczasem okazuje się, że F-15EX Eagle II przynajmniej tymczasowo będzie musiał się obyć bez nich.

W opublikowanym niedawno raporcie DOT&E, czyli wydziału Pentagonu do spraw prób operacyjnych (cały dokument można przeczytać tutaj), pojawiło się stwierdzenie, iż pierwsze eskadry wyposażone w F-15EX nie będą mieć dla nich zbiorników konforemnych. Nie poinformowano niestety, dlaczego Air Combat Command zdecydowało się na taką konfigurację.

Trzeba zwrócić uwagę, że pierwsze dwa F-15EX odbywały – i wciąż odbywają – próby operacyjne z zainstalowanymi zbiornikami konforemnymi. Nie pojawiały się dotąd żadne przecieki informacji, które wskazywałyby, że USAF chce z nich zrezygnować. Jest to więc informacja co najmniej zaskakująca.



Brak zbiorników oznacza wyraźne obniżenie potencjału bojowego F-15EX. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście kwestia krótszego zasięgu bez tankowania w powietrzu. Każdy zbiornik mieści ponad 2800 litrów paliwa. Tymczasem zbiorniki podwieszane mają pojemność jedynie po 2270 litrów, a do tego stwarzają większy opór powietrza, co z kolei zwiększa zużycie paliwa. Zaletą zbiorników podwieszanych jest jednak to, iż można je odrzucić po wyczerpaniu paliwa. W związku z tym wpływają na osiągi samolotu mocniej, ale krócej.

Konforemny zbiornik paliwa tuż po zdjęciu z F-15E.
(TSGT Robert W. Valenca, USAF)

Na tym sprawa jednak się nie kończy. Do zbiorników można także przymocować belki uzbrojenia – maksymalnie sześć na każdym. Dwa lata temu pisaliśmy o próbach F-15E z sześcioma bombami JDAM podwieszonymi pod jednym zbiornikiem konforemnym. Pełen ładunek JDAM-ów mógłby tym sposobem wzrosnąć do piętnastu (sześć z lewej, sześć z prawej, trzy pod kadłubem).

Raport DOT&E zwraca uwagę, że Eagle II pozbawiony zbiorników konforemnych „będzie miał bardzo ograniczoną zdolność użycia precyzyjnego uzbrojenia powietrze–powierzchnia”. Wydaje się jednak, iż dla Air Combat Command to nie jest problem, ale wręcz przeciwnie – zaleta. Eskadry wyposażone w F-15EX (przynajmniej pierwsze, o ile nie wszystkie) będą bowiem jednostkami czysto myśliwskimi.

porównanie F-15E i F-15EX

U góry F-15E, na dole – F-15EX. W tym drugim widoczne różnice to między innymi antena systemu ostrzegania o zbliżających się pociskach (MAWS) pod kopułką osłony kabiny i anteny systemu walki radioelektronicznej EPAWSS pod oboma statecznikami pionowymi.
(USAF)



Pomimo że F-15EX jest wersją rozwojową Strike Eagle’a (czy ściślej: katarskiego wariantu F-15QA Ababil, który z kolei wywodzi się z F-15E) i teoretycznie powinien być wielozadaniowym samolotem bojowym, Amerykanie zamierzają używać go w roli pełnokrwistego myśliwca wprowadzanego do służby w miejsce F-15C/D. Pierwszą jednostką operacyjną wyposażoną w F-15EX stanie się 142. Skrzydło Lotniczej Gwardii Narodowej stanu Oregon stacjonujące przy międzynarodowym porcie lotniczym Portland.

Głównym zadaniem F-15EX będzie wobec tego obrona amerykańskiej przestrzeni powietrznej – przechwytywanie i w razie potrzeby niszczenie naruszycieli oraz zapewnianie czystego nieba nad siłami własnymi (defensive counter-air). Szefostwo Air Combat Command mogło dostrzec w tym miejscu okazję, aby zaoszczędzić trochę pieniędzy, nie tylko na zbiornikach jako takich, ale też na kosztach ich późniejszej obsługi technicznej.

F-15EX Eagle II z pociskiem AIM-120D pod skrzydłem i zasobnikiem Sniper pod wlotem powietrza do silnika.
(US Air Force / Tech. Sgt. John Raven)

Mimo wszystko trudno nie odnieść wrażenia, że pójście po linii najmniejszego oporu może się odbić czkawką. Boeing od początku wskazywał duży zasięg F-15EX jako jedną z najważniejszych jego zalet, nawet gdyby miał być wykorzystywany tylko jako myśliwiec bez żadnego uzbrojenia powietrze–ziemia. Na początku miesiąca opisywaliśmy, jak Eagle II szykuje się do roli „ciężarówki” z pociskami. Już wkrótce ma być w stanie przenosić dwanaście AMRAAM-ów dzięki wprowadzeniu do użycia podwójnej belki na węzłach najbliżej końcówek skrzydeł.



W połączeniu z parą zbiorników konforemnych i parą zbiorników podwieszanych jest to wprost wymarzona konfiguracja do zadań defensive counter-air i offensive counter-air, wymagających zdolności długotrwałego krążenia w strefie dozorowania. Owszem, można wykorzystać latające cysterny, ale choć USAF ma ich dużo – samych KC-46A jest już ponad sześćdziesiąt, a KC-135 blisko 400 – w praktyce wciąż ich brakuje.

F-15E nad Afganistanem. Widoczne bomby kierowane laserowo na węzłach pod zbiornikiem konforemnym.
(US Air Force / Staff Sgt. Aaron Allmon)

Już choćby z tego powodu warto by było, aby myśliwce broniące terytorium Stanów Zjednoczonych i działające w pobliżu własnych baz, nie musiały angażować latających cystern. Te powinny być zarezerwowane do działania z dala od kraju, na przykład nad gigantycznymi połaciami Pacyfiku w razie ewentualnego konfliktu z Chinami. Owszem, nad ojczystą ziemią łatwo będzie zorganizować wsparcie ze strony powietrznego tankowca, ale rzecz właśnie w tym, aby oszczędzać strategicznie ważny zasób.

Notabene użycie zbiorników konforemnych nie ogranicza się do F-15 w wersji E, choć z nią kojarzone jest najmocniej. Joseph Trevithick z The War Zone zwraca uwagę, że w przeszłości zbiorników takich używały również F-15C/D pełniące dyżury alarmowe na Islandii i Alasce – czyli odpowiedzialne za rozległe obszary. Wiadomo, że Lotnicza Gwardia Narodowa chciała wyposażyć swoje F-15C w zbiorniki konforemne, ale plan ten upadł, kiedy podjęto decyzję o rychłym wycofaniu tych maszyn ze służby. Zdarza się też odwrotna sytuacja: czasami F-15E latają bez zbiorników.

F-15C ze zbiornikami konforemnymi stacjonujący w Keflavíku.
(Mike Freer – Touchdown-aviation, GNU Free Documentation License, Version 1.2)



Przyszłość pokaże, czy decyzja o rezygnacji ze zbiorników konforemnych utrzyma się w dłuższej perspektywie czasowej. Maszyny są technicznie przystosowane do ich użycia tak czy inaczej, więc jeśli Air Combat Command za kilka lat zdecyduje się pójść innym torem, nic nie stanie na przeszkodzie (cóż, oprócz pieniędzy). Ale cała opisywana tu sytuacja wskazuje też na ciemne chmury zbierające się nad programem Eagle’a II.

Pierwotnie Pentagon zamierzał kupić aż 144 egzemplarze, co pozwoliłoby na wymianę myśliwców w stosunku jeden do jednego w czterech z pięciu eskadr Lotniczej Gwardii Narodowej latających na F-15C/D (piąta, florydzka, przesiądzie się na wielozadaniowe samoloty bojowe F-35A Lightning II), a do tego wyposażenie jednostki szkolnej Gwardii, delegowanie pewnej liczby maszyn do celów doświadczalnych i wreszcie przezbrojenie jednej eskadry liniowej. Szkopuł w tym, że zamiast 144 Eagle’i II powstanie tylko osiemdziesiąt.

Rzecz jasna, Pentagon może za jakiś czas zdecydować się na zamówienie sześćdziesięciu czterech „brakujących” F-15EX, ale decyzja taka zapadnie najwcześniej za kilka lat, a na razie w ogóle się na to nie zanosi. Ba, sekretarz sił powietrznych Frank Kendall sugerował już kilka razy, że eskadry latające obecnie na F-15C mogłyby się stać eskadrami nielatającymi. Nie wiadomo również, co dalej z komponentem myśliwskim bazy Kadena, gdzie również – choć już niedługo – stacjonują F-15C/D.

Zobacz też: Nadchodzą duże zmiany dla japońskich Sił Samoobrony

US Air Force / Samuel King Jr.