Pomimo ponad czterdziestu lat służby w Bundeswehrze rozwój Leoparda 2 nie został jeszcze zakończony. Platforma w dalszym ciągu jest udoskonalana, lecz nowe zagrożenia i nowi potencjalni przeciwnicy sprawiają, że dalszy sens eksploatacji tych czołgów jest uzależniony od tego, jak dobre mają uzbrojenie i jak dobrze są chronione przed zniszczeniem. Jednocześnie późny termin planowanego wdrożenia czołgu nowej generacji powoduje, że przez najbliższe kilkanaście lat Leopardy 2 będą jedynym środkiem walki, któremu będą musieli zaufać niemieccy pancerniacy.
Aktywny system ochrony wchodzi do gry
Po dłuższej zapowiedzi 23 lutego tego roku Krauss-Maffei Wegmann otrzymał kontrakt na dostawę osiemnastu Leopardów 2 wyposażonych w izraelski aktywny system ochrony pojazdu Trophy HV. Testowy egzemplarz, który otrzyma oznaczenie Leopard 2 VT-ETB, będzie do dyspozycji producenta, a siedemnaście egzemplarzy pod oznaczeniem Leopard 2A7A1 trafi na wyposażenie Bundeswehry. Kwoty kontraktu nie podano do wiadomości publicznej, lecz wiadomo, że będzie ona przekraczać ustawową kwotę 25 milionów euro, co wymaga zatwierdzenia kontraktu przez Bundestag.
Ważna jest informacja, że Leopardy 2A7A1 otrzymają nowo wyprodukowane przez KMW podwozia. Wynika to z większego zapotrzebowania energetycznego czołgu wyposażonego w aktywny system ochrony, co można osiągnąć poprzez wymianę części dodatkowych akumulatorów obecnych w czołgach. Będzie się to ponadto wiązało z wymianą pomocniczej jednostki napędowej na nowy generator napędzany dwucylindrowym silnikiem Diesla o mocy 35 koni mechanicznych produkcji austriackiego Steyra oraz z rosnącą masą Leopardów. Pakiet Trophy HV ma bowiem ważyć na Leopardzie 2 ponad 3,5 tony, co sprawia, że w najnowszych konfiguracjach masa czołgu może przekraczać 70 ton, co wykracza znacznie ponad ograniczenia konstrukcyjne dotychczasowego zawieszenia.
To też może być powodem, dlaczego zaprezentowany przypadkiem przez KMW (opublikowane w internecie zdjęcie niemal natychmiast usunięto) demonstrator wersji A7A1 został pozbawiony znacznej części opancerzenia dodatkowego.
BTW KMW już wykonało pierwszego Leoparda 2A7A1. pic.twitter.com/Vq9RLynii6
— Piotr Zbies (@Zbiesu) February 23, 2021
Wieże natomiast będą pochodzić z puli czołgów, które mają docelowo zostać zmodernizowane do wersji Leopard 2A6A3/A6M3, a nie z puli czołgów modernizowanych do standardu Leopard 2A7V, jak pierwotnie się tego spodziewano. Ponadto kontrakt nie zostanie zrealizowany do roku 2023, przez co na wyposażenie NATO-wskich sił natychmiastowego reagowania (VJTF) trafią Leopardy 2A7V.
Sporym zaskoczeniem jest to, że Niemcy zdecydowali się na montaż izraelskiego systemu ochrony zamiast krajowego AMAP-ADS (promowanego również w USA pod nazwą StrikeShield). Tłumaczy się to faktem niższego zaawansowania technologicznego AMAP-ADS, co z kolei ma być związane z chęcią osiągnięcia wysokiej skuteczności przeciwko szerszemu spektrum pocisków przeciwpancernych niż w przypadku systemu Trophy. Taka decyzja oznacza jednak, iż Niemcy nie otrzymają transferu technologii związanego z czymkolwiek poza montażem gotowych modułów na czołgach ani nie otrzymają jakiegokolwiek wglądu w konstrukcję Trophy HV. Oznacza to, że wszystkie osiemnaście zestawów zostanie wyprodukowanych w Izraelu.
Zarazem można podejrzewać, że Elbit nie otrzyma już jakichkolwiek zamówień ze strony Niemców właśnie z racji braku transferu technologii i wprowadzenia znaczących zmian w konstrukcji Leopardów, aby tak unikatowe rozwiązanie mogło zostać w ogóle na nich wykorzystane. To z kolei może zwiększyć szanse Rheinmetalla w kwestii dostaw kolejnych aktywnych systemów ochrony jako elementu wyposażenia wozów bojowych Bundeswehry.
Jest to ważne, ponieważ cała gama nowych wersji Leoparda 2 (A6M3, A7V i A7A1) nie będzie ostatnią modernizacją tych czołgów przed wdrożeniem ich następcy w latach 30. W drugiej połowie tej dekady należy się spodziewać prezentacji kolejnej wersji, która ma zostać oznaczona Leopard 2A8. Nie wiadomo jeszcze, co będzie wchodziło w skład tego pakietu modernizacyjnego. Nieoficjalnie wspomina się o możliwości remotoryzacji czołgów poprzez zastąpienie dotychczasowego silnika MTU MB 873 mniejszym MTU MT883. Natomiast samo wojsko już teraz oczekuje możliwości wymiany dotychczasowej armaty kalibru 120 milimetrów na 130-milimetrowego następcę, co jednak nie będzie wykonalne (o czym poniżej).
Dalszy rozwój amunicji kalibru 120 milimetrów
Modernizacja niemieckich wojsk pancernych nie zachodzi wyłącznie w obszarze usprawniania dotychczas używanych czołgów. Równie ważnym elementem jest wdrażanie kolejnych typów amunicji bojowej, a zwłaszcza przeciwpancernej, aby uzbrojenie wciąż było skuteczne przeciwko oczekiwanemu przeciwnikowi. To natomiast stawia pod znakiem zapytania 120-milimetrowe armaty gładkolufowe w starciu z najnowszymi czołgami rosyjskimi wyposażonymi w wybuchowe pancerze reaktywne Rielikt i Monolit. Z tego powodu DM63A1 ma zostać zastąpiony w użytku przez najnowszy pocisk przeciwpancerny o oznaczeniu DM73.
DM73 jest kolejną modernizacją wdrożonego pod koniec lat 90. do produkcji pocisku przeciwpancernego DM53. Podobnie jak w przypadku DM53A1/DM63 oraz DM63A1 główną zmianą było zastosowanie bardziej energetycznego ładunku miotającego, który ma pozwolić na zwiększenie prędkości wylotowej pocisku o około 100 metrów na sekundę (względem DM63). Sam pocisk w ramach ćwiczeń bojowych będzie można symulować za pomocą dotychczas stosowanego ćwiczebnego pocisku podkalibrowego DM88.
Zwiększenie ciśnienia początkowego w DM73 sprawia jednak, iż może być on stosowany wyłącznie w czołgach uzbrojonych w najnowszą wersję niemieckiej armaty 120 milimetrów oznaczonej Rh 120 L55A1. Oznacza to, że obecnie modernizowane czołgi Leopard 2PL nie będą mogły używać tej amunicji. Będzie ona przeznaczona wyłącznie dla Leopardów 2A7V i innych Leopardów wyprodukowanych lub zmodernizowanych do zbliżonego standardu. Wśród nich są modernizowane do zbliżonego standardu czołgi duńskie oraz nowo wyprodukowane czołgi katarskie i węgierskie. Nie ma natomiast pewności co do stosowania jej w niskoodrzutowej armacie Rh 120 LLR L47, którą wcześniej proponowano jako uzbrojenie czołgu lekkiego Gepard.
Rheinmetall 130mm under trials:
(Firing X3 Experimental APFSDS) @nicholadrummond @bttr01438851 @JonHawkes275 @Zbiesu pic.twitter.com/GFyDpbCMuU— MoritzPTK (@PtkMoritz) October 13, 2020
Rozwój 120-milimetrowej amunicji przeciwpancernej nie zakończy się jednak na tym naboju. Rheinmetall opracowuje już kolejny pocisk o roboczej nazwie KE2000+. Na ten moment wiadomo jedynie, że ma on zapewniać 20-procentowy wzrost skuteczności w porównaniu z DM63A1 poprzez zastosowanie nowego penetratora i być może będzie stanowił bazę dla pierwszych seryjnie produkowanych pocisków przeciwpancernych kalibru 130 milimetrów. Taki wzrost skuteczności (możliwe, że osiągnięty dzięki przyrostowi pędu pocisku podkalibrowego) może sprawić, że pocisk ten stanie się wymagającym przeciwnikiem czołgów T-14, których opancerzenie mogło zostać usprawnione względem kolejnych odmian T-90A.
Na podstawie dotychczasowych wypowiedzi nie można również wykluczyć, że nowy pocisk będzie mógł zachowywać skuteczność pomimo dodatkowej ochrony zapewnianej przez pancerze aktywne (nie mylić z aktywnymi systemami ochrony pojazdów) potencjalnie montowane na czołgach. Samo wdrożenie KE2000+ jest planowane na drugą połowę tej dekadzy i może się pokryć z wdrożeniem do służby Leopardów 2A8.
Rheinmetall studzi zapał
Obok wieści o dalszym rozwoju Leoparda 2 popularnym tematem jest kwestia następcy armaty kalibru 120 milimetrów. Mowa tu o prezentowanej od kilku lat armacie kalibru 130 milimetrów. Jedną z opcją zakładanych przez Rheinmetall była możliwość jej integracji z każdym obecnie istniejącym czołgiem wykorzystującym 120-milimetrową armatę czołgową, szczególnie z niemieckim Leopardem i francuskim Leclerkiem.
Niestety wieża Leoparda 2 jest zbyt mała, aby mogła przyjąć armatę Rh 130 wraz z mieszczącym dwadzieścia dwa naboje zmechanizowanym magazynem amunicyjnym (który nieoficjalnie zaprojektowano z pomocą japońskich inżynierów z Mitsubishi). Stało się to wbrew początkowym oczekiwaniom twórcy tej armaty. Dlatego też egzemplarz laboratoryjny w celach promocyjnych zamontowano w wieży niezmodernizowanego Challengera 2. Podobnie armata bez większych przeróbek jest w stanie się zmieścić w nowej wieży Challengera 3, lecz ta wieża nie jest planowana do montażu na Leopardach.
Rheinmetall's 130 mm L51 tank gun spotted in the wild (h/t @thepagey). Lovely imagery in the video https://t.co/ZYBr1AabRk. As with all things there are compromises, but if you want step change in KE direct fires, this is it. Likely armament for MGCS & other future MBT programmes pic.twitter.com/0GRsVLBYV7
— Jon Hawkes (@JonHawkes275) July 31, 2020
Z tego powodu Rheinmetall pracuje obecnie nad dwiema nowymi wieżami czołgowymi, które będą mogły pomieścić armatę kalibru 130 milimetrów. Dla czołgu nowej generacji opracowanego w ramach programu MGCS powstanie wieża bezzałogowa, natomiast w ramach propozycji modernizacji Leopardów 2 zostanie stworzona wieża załogowa. Na ten moment wiadomo jedynie, że model tej drugiej wieży został już stworzony i miał pierwotnie mieć premierę na zeszłorocznym Eurosatory. Ze względu na jego odwołanie jako spodziewane nowe miejsce premiery nieoficjalnie wspomina się tegoroczne MSPO. Niemiecki przemysł zbrojeniowy rozpatruje bowiem polskie targi jako opcję zastępczą dla odwołanych i odbywających się co dwa lata targów w Paryżu jako miejsca prezentacji najnowszych rozwiązań – przynajmniej z zakresu broni pancernej.
Pomimo wszystko Rheinmetall ściśle powiązał rozwój armaty 130-milimetrowej z rozwojem MGCS. Przez to premiera gotowego prototypu tej armaty jest zaplanowana dopiero na rok 2025. Nakłada się to mniej więcej na planowany termin wykonania wczesnego prototypu czołgu niemieckiego-francuskiego, ale może to też być zależne od wyboru kalibru armaty dla tego pojazdu. Decyzja ma zostać planowo ogłoszona pod koniec przyszłego roku. Sama armata gładkolufowa Rheinmetalla według obecnych planów ma być gotowa do produkcji dopiero w roku 2035. To posunięcie ma swoje plusy i minusy.
Plus jest taki, że Niemcy dzięki planowanemu przeskokowi technologicznemu mogą zapewnić sobie wyłączność na opracowanie pojazdu pancernego mogącego bezproblemowo wykorzystać tę armatę, co wiąże się po prostu z nieudostępnieniem jakichkolwiek szczegółowych informacji na jej temat. To sprawia, że potencjalna konkurencja musi projektować czołgi z planowanym ich uzbrojeniem w dotychczasowe armaty kalibru 120 milimetrów, a jeśli chcą uwzględnić w projekcie obciążenia generowane przez armatę 130-milimetrową, mogą je co najwyżej oszacować. Wiadomo jednak, iż podczas prób laboratoryjnych zakładane ciśnienie początkowe osiągało nawet 850 MPa (w porównaniu z 710 MPa dla L44 i L55 oraz 735 MPa dla L55A1).
Ponadto przy chęci opracowania własnej armaty o tym samym kalibrze istnieje ryzyko niekompatybilności amunicji pomiędzy obydwoma typami uzbrojenia. To natomiast wynika z nieopublikowania szczegółowych informacji dotyczących wymiarów opracowywanej przez Rheinmetall amunicji tego kalibru i sprzecznych informacji na ten temat pochodzących z dostępnych źródeł. Co więcej, Niemcy zakładają możliwe zwiększenie pojemności komory nabojowej ponad obecnie deklarowane i obecne w egzemplarzach laboratoryjnych 15 litrów (dla porównania: w Rh 120 to jest 10,2 litra).
Minus natomiast jest taki, że przy prezentacji obecnych egzemplarzy laboratoryjnych tej armaty oraz długim czasie oczekiwania na wersją produkcyjną hipotetycznie będzie możliwe opracowanie układów pancerza specjalnego, które będą mogły w stanie zatrzymać pocisk podkalibrowy wystrzelony z armaty kalibru 130 milimetrów. Na ten moment mogą to być jedynie luźne szacunki co do spodziewanych możliwości tej amunicji przeciwpancernej, lecz wraz z prezentacją pocisku KE2000+ pojawi się możliwość określenia bardziej dokładnych wyników. Z tego też powodu Rheinmetallowi może zależeć na jak największym utajnieniu następcy wdrażanego obecnie DM73.
Przeczytaj też: Rola US Army w zwalczaniu obrony przeciwlotniczej