Skunk Works to dział Lockheeda zajmujący się rozwojem zaawansowanych projektów, wśród jego dokonań znajdują się SR-71 Blackbird i F-117. Tym razem Skunk Works przedstawiło pomysł na przyszłość wojny powietrznej. Generalnie zaskoczenia nie było, działania mają opierać się na zespołach samolotów załogowych i bezzałogowych, struktura i wyposażenie mają umożliwiać elastyczne reagowanie „skrojone do potrzeb”. Ma też być tanio, przynajmniej relatywnie. Krótko mówiąc, nic, co nie byłoby już w jakiś sposób rozwijane przez USAF lub DARP-ę. Niemniej Skunk Works prezentuje kilka nowatorskich koncepcji, a miejscami wręcz propaguje „herezje”.

Wiceprezes Lockheeda Martina, a jednocześnie szef Skunk Works, John Clark, przedstawił koncepcję „Zespołu Rozproszonego” (Distributed Team) na wirtualnej konferencji prasowej 12 lipca. W największym skrócie chodzi o stworzenie zespołów złożonych z bezzałogowców kilku typów skupionych wokół F-35 i przyszłego NGAD. Wyraźne jest też nawiązanie do koncepcji operacji rozproszonych wdrażanych w różnych wariantach przez siły powietrzne i marynarkę wojenną z myślą o działaniach przeciwko Chinom na Pacyfiku.



Sam pomysł rozproszonego zespołu samolotów załogowych i bezzałogowców jest nowy, ale wywodzi się z wcześniejszych projektów Skunk Works. Wiele z nich początkami sięga co najmniej okresu, gdy asystentem sekretarza sił powietrznych do spraw zakupów, techniki i logistyki w latach 2018–2021 był Will Roper, wielki entuzjasta nowych rozwiązań technicznych. To za jego kadencji debiutowała w USAF-ie sztuczna inteligencja. Przetestowany w grudniu 2020 roku system ARTUµ odpowiadał za obsługę radaru i wybranych sensorów U-2.

„Zespół Rozproszony” jest efektem szeregu rozważań i symulacji przeprowadzonych przez Skunk Works. Co istotne, twórcy postawili sobie za cel nie zastąpienie maszyn załogowych autonomicznymi systemami bezzałogowymi, ale wykorzystanie bezzałogowców do rozszerzenia i uzupełnienia maszyn załogowych. Duży nacisk położono na nowatorską i rozproszoną architekturę, mającą zapewnić większa elastyczność i swobodę manewru. Jeden z głównych badanych scenariuszy zakłada przełamywanie zintegrowanego systemu obrony powietrznej, jaki budują na przykład Chiny.

F-117A – jedno z najsłynniejszych „dzieci” Skunk Works.
(USAF / TSgt Marvin Lynchard)

W związku z takim stawianiem zadań w skład „Zespołu Rozproszonego” mają wejść nie tylko statki powietrzne. Jeden z rozważanych wariantów zakłada wykorzystanie konstelacji sensorów rozmieszczonych na niskiej orbicie okołoziemskiej, przekazującej dane bombowcom B-21 Raider i myśliwcom NGAD. Jak zwracają uwagę Tyler Rogoway i Thomas Newdick z The War Zone, podczas prezentacji Clark wyraźnie odnosił się do projektu NGAD rozwijanego przez siły powietrzne, czyli nie myśliwca jako takiego, ale systemu systemów, podobnie jak europejski FCAS łączącego samolot załogowy i systemy bezzałogowe.

Skoro o NGAD mowa – w materiale Skunk Works samoloty tego typu operują przed własnym zgrupowaniem, jako pierwsze wnikające w głąb obszaru kontrolowanego przez przeciwnika.



Działanie w warunkach konfrontacji z przeciwnikiem równorzędnym lub niemal równorzędnym postawiło kolejne wymagania. Intensywne walki oznaczają duże straty, długotrwały konflikt również oznacza duże straty, chociaż przyrastające stopniowo. Dotyczy to i bezzałogowców, które wszak mają wykonywać najniebezpieczniejsze zadania. W związku z tym istnieje duże zapotrzebowanie na drona, w którego projekcie zachowano równowagę między zdolnościami a ceną. Duża dostępność takich statków powietrznych ma zachęcić dowódców do używania ich w bardziej ryzykownych misjach w celu oszczędzania nie tylko życia pilotów i drogich maszyn załogowych, ale również droższych i bardziej skomplikowanych bezzałogowców.

Odpowiedzią Skunk Works na takie wymagania jest Common Multi-Mission Truck (CMMT). Koncepcja i wygląd UCAV-a są bardzo zbliżone do X-61A rozwijanego przez Dynetics w ramach programu Gremlins DARP-y. W filmie reklamowym CMMT są przenoszone pod skrzydłami F-35A, a także zrucane z samolotu transportowego C-130J. Bezzałogowce działają w małych grupach i roju liczącym dwanaście sztuk. Wykonywane zadania są różne, aczkolwiek na pierwsze miejsce wybijają się walka elektroniczna i odgrywanie roli wabików odwracających uwagę przeciwnika.

X-61A w locie.
(Dynetics)

Nie jest jasne, czy podobnie jak Gremliny, także ocalałe CMMT po zakończeniu misji mają być podejmowane w powietrzu przez Herculesy. Inny pomysł zakłada, że drony uszkodzone i te, którym wyczerpało się paliwo, będą wodować, po czym zostaną podjęte przez okręty.

CMMT mają być konstrukcją modułową przystosowaną do wypełniania różnych zadań. Oprócz wspomnianych wyżej ról w grę mogą wchodzić rozproszona sieć sensorów i głowice bojowe, zamieniające CMMT w amunicję krążącą. Rogoway i Newdick podkreślają dwie kwestie. Po pierwsze: CMMT najprawdopodobniej wywodzi się z projektu StarDrive zaprezentowanego przez Lockheeda Martina w ubiegłym roku. Po drugie: koncepcja wykazuje duże podobieństwo do realizowanych przez USAF projektów taniego pocisku manewrującego Gray Wolf i nowego łącza danych integrującego różne systemy uzbrojenia Golden Horde (Złota Orda). W teście z grudnia 2020 roku wyposażone w Golden Horde dwie bomby SBD wymieniały się informacjami, identyfikując i atakując dwa różne cele w warunkach zakłócania sygnału GPS.



Dodajmy, że CMMT koncepcyjnie i wizualnie wykazuje również podobieństwo do projektu General Atomics: SparrowHawka, czyli drona przenoszonego przez inne bezzałogowce. Modułowa, wielozadaniowa konstrukcja ma w założeniu zwiększyć potencjał bojowy maszyn rodziny Predator.

„Zespół Rozproszony” obejmuje jeszcze trzy inne typy bezzałogowców, wszystkie bardziej zaawansowane, a zatem droższe niż CMMT. Jednym z nich jest Tactical Expendable-Combat Air Vehicle (TE-CAV) z wyglądu przypominający pocisk manewrujący o obniżonej wykrywalności. W materiale promocyjnym TE-CAV-y towarzyszą F-35 i przenoszą niesprecyzowane środki rażenia, pociski rakietowe lub bomby kierowane.

TE-CAV pełni więc funkcję zdalnie sterowanego stanowiska uzbrojenia dla samolotów bojowych. Rogoway i Newdick łączą drona z realizowanym przez DARP-ę programem Long Shot, w którym notabene uczestniczy Lockheed Martin. Long Shot bada koncepcję uzbrojonych bezzałogowców przenoszonych przez inne statki powietrzne, mające zwiększyć zasięg rażenia myśliwców w walce powietrze–powietrze w warunkach silnego przeciwdziałania ze strony przeciwnika.



Drugi z bezzałogowców jest tak tajemniczy, że nawet nie podano jego nazwy i przeznaczenia. Konstrukcja ma obły kadłub, skośne skrzydła i usterzenie ogonowe w kształcie litery V. Cechą charakterystyczną jest garb na grzbiecie, w którym umieszczono wlot powietrza. Co poza tym mieści się w garbie? Może to być zestaw łączności satelitarnej. W takim przypadku bezzałogowiec byłby powietrznym węzłem łączności, usprawniającym komunikację między poszczególnymi elementami zespołu.

F-16D z bombami SDB na węźle podskrzydłowym w trakcie lotu doświadczalnego w ramach programu Golden Horde.
(US Air Force / Tech. Sgt. John Raven)

Ostatni, najbardziej złożony z bezzałogowców „Zespołu Rozproszonego” to powiększony RQ-170 Sentinel, nazwany next-generation unmanned aerial system (NGUAS). W filmie Skunk Works wykonuje on zadania ISR (wywiad, obserwacja, rozpoznanie). Krążąc na granicy zasięgu wrogich systemów przeciwlotniczych, przekazuje innym członkom zespołu informacje.


Zainteresowanym tematem polecamy książkę:

Zakup poprzez link partnerski sprawia, że serwis Konflikty.pl otrzymuje niewielką prowizję.


Gdzie ta herezja?

Uważnemu czytelnikowi zapewne rzucił się w oczy brak w „Zespole Rozproszonym” lojalnego skrzydłowego. Takie bezzałogowce są obecnie uważane za konieczny dodatek do myśliwców piątej i szóstej generacji, a w dalszej perspektywie również generacji 4,5, jako znacząco zwiększające ich możliwości i przeżywalność na polu walki. Prace nad lojalnymi skrzydłowymi rozpoczęto w USA, Chinach, Australii, Japonii, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech i Rosji.

Wizualizacja współpracy samolotu bojowego BAE Tempest z dronami systemu LANCA.
(ministerstwo obrony Wielkiej Brytanii)

Symulacje prowadzone przez Skunk Works wykazały jednak coś zupełnie odwrotnego. Przede wszystkim lojalny skrzydłowy jako bardzo zaawansowany bezzałogowiec będzie bardzo drogi. Sekretarz sił powietrznych Frank Kendall zasugerował, że lojalny skrzydłowy będzie kosztować około połowy tego co NGAD. W praktyce oznacza to cenę zbliżoną do F-35A. Oznacza to upadek koncepcji względnie taniego zwiększenia możliwości samolotów załogowych.



Od strony operacyjnej symulacje wykazały, że w przypadku konfrontacji z równorzędnym lub niemal równorzędnym przeciwnikiem lojalny skrzydłowy nie wnosił znaczącego wkładu w rezultat misji. Co gorsza, okazało się się, że jeżeli bezzałogowce nie były konkretnie dopasowane do platform załogowych, na przykład pod względem prędkości czy sygnatury radarowej, dostarczały niebezpiecznych informacji obronie powietrznej przeciwnika. Zamiast wspierać samoloty załogowe, lojalni skrzydłowi niekiedy wręcz ułatwiali nieprzyjacielowi ich lokalizację.

W rezultacie Skunk Works zdecydowało się zrezygnować z lojalnych skrzydłowych, a przewidziane dla nich zadania rozproszyć między cztery typu bezzałogowców o różnych możliwościach i cenie. Za równie istotny sposób na zwiększenie możliwości i przeżywalności samolotów załogowych uznano lepszą integrację mieszanych zespołów załogowo-bezzałogowych z rozwijanym przez Pentagon systemem dowodzenia i kontroli we wszystkich domenach (Joint All-Domain Command and Control). JADC2 zakłada połączenie sieci łączności i czujników poszczególnych rodzajów wojsk w jedną architekturę, stworzenie swego rodzaju chmury bojowej umożliwiającej wymianę informacji, danych wywiadowczych i z rozpoznania, a tym samym przyspieszenie procesu decyzyjnego w przyszłości wspieranego przez sztuczną inteligencję.

Nie tylko Skunk Works

Nie tylko Amerykanie przedstawiają swoje pomysły na przyszłość wojny powietrznej. W listopadzie 2017 roku swoją koncepcję Future Air Power przedstawił Airbus. Zakładała ona stworzenie zintegrowanego, sieciocentrycznego systemu obejmującego samoloty bojowe Eurofighter Typhoon i FCAS, transportowe A400M, A330 w wersjach wczesnego ostrzegania i dowodzenia oraz powietrznego tankowca, satelity, pseudosatelity Zephyr, a także kilka typów bezzałogowców. Od tamtej pory dodano jeszcze lojalnego skrzydłowego i chmurę bojową.



Future Air Power i Distributed Team wykazują sporo podobieństw, chociażby w zadaniach stawianych przed myśliwcami następnej generacji. Ich głównym zadaniem jest przenikanie w strefę obrony przeciwlotniczej nieprzyjaciela, zdobywanie informacji o celach ataku, wymiana wiadomości w sieci stworzonej z satelitami, pseudosatelitami i samolotami dowodzenia oraz wreszcie kierowanie dronami, wykonującymi właściwe uderzenie.

Oczywiście obie koncepcje są jeszcze bardzo ogólnikowe i podlegają ciągłej ewolucji. Stąd też ich charakter jest zmienny, a nowe informacje pojawiają się stopniowo. Co istotne, dwa koncerny przedstawiły kompleksowe koncepcje działań powietrznych i oferują cały szereg statków powietrznych (i nie tylko) zaprojektowanych z myślą o nich.

Przeczytaj też: Grom nad Hanoi. Operacja Thunderhead i najtajniejsza misja SR-71

Lockheed Martin Skunk Works