Od kilku miesięcy pojawiają się pytania o pomoc Chin dla Rosji. Do tej pory wsparcie dyplomatyczne dla Moskwy przyjmowało formę jak najtańszą dla Pekinu: dużo spotkań, zdjęć i deklaracji, które mogą brzmieć groźnie, ale realnie wnosiły niewiele. Również w kwestii pomocy wojskowej Chiny zdawały się robić wszystko, aby pomóc, ale jednocześnie za bardzo nie podpaść Zachodowi. W ostatnich tygodniach pojawił się szereg trudnych do weryfikacji doniesień o rosnącej skali chińskiego wsparcia, nadal jednak dalekiej od dostaw broni i sprzętu. Na dodatek po buncie Prigożyna chińskim decydentom przybył kolejny powód do zmartwień.

Układy scalone

W listopadzie ubiegłego roku ukraiński serwis Defense Express nagłośnił sprawę bardzo ożywionego ruchu powietrznego między Chinami i Rosją. Wśród opcji, co mogą przewozić ciężkie samoloty transportowe Ił-76 i An-124 Rusłan przedsiębiorstwa Wołga-Don, pojawiły się układy scalone, których nabywanie utrudniły Rosji sankcje.

Rozważano wówczas dwie możliwości. Jedną był zwiększony import sprzętu AGD, z którego wymontowywano następnie moduły elektroniczne, a uzyskane w ten sposób układy scalone wykorzystywano w produkcji sprzętu wojskowego. W grę wchodził też transport samych układów scalonych, zamówionych i wyprodukowanych w Chinach.



W kwietniu tego roku japoński magazyn Nikkei Asia dodał kolejny kamyczek do tego ogródka, aczkolwiek rolę transportu lotniczego pominął. Śledztwo dziennikarskie w oparciu o dane udostępniane przez chińskie służby celne wykazało skokowy wzrost eksportu i tranzytu układów scalonych z Chin do Rosji. W okresie od 24 lutego do 31 grudnia 2021 roku wartość tego handlu wynosiła zaledwie 51 milionów dolarów. Od 24 lutego do 31 grudnia 2022 roku poszybowała do 570 milionów dolarów.

Zdaniem dziennikarzy Nikkei Asia Kremlowi udało się stworzyć całą sieć firm słupów, z siedzibą głównie w Hongkongu, zajmujących się sprowadzaniem układów scalonych z całego świata, a wysyłanych następnie przez Chiny do Rosji. Stworzenie takiego mechanizmu obchodzenia sankcji bez przynajmniej milczącej zgody Pekinu wydaje się bardzo mało prawdopodobne.

Od układów nawigacji po proch?

Przez cały czas pojawiały się także doniesienia o dostawach chińskiego sprzętu, ale nie było mowy o wysyłaniu broni. Do Rosji miały trafiać hełmy, kamizelki kuloodporne, mundury zimowe i podobne wyposażenie, układy scalone, obrabiarki, wyposażenie nawigacyjne, komercyjne drony i ewentualnie części zamienne do samolotów bojowych.

Więcej informacji pojawiło się w kwietniu tego roku. Najpierw amerykańskie departamenty stanu i skarbu ogłosiły listę 120 podmiotów i osób objętych sankcjami z powodu pomocy w rosyjskim wysiłku wojennym. Na liście znalazły się również podmioty z Chin, w tym China HEAD Aerospace Technology, firma specjalizująca się w odsprzedawaniu zdjęć satelitarnych, oskarżona o dostarczanie danych Grupie Wagnera.



Kilka dni później agencja Reutera przedstawiła wieści przekazane przez Władysława Własiuka, doradcę prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do spraw sankcji. Według Własiuka w ostatnich miesiącach w rosyjskich systemach uzbrojenia coraz częściej znajdowane są komponenty produkcji chińskiej, zastępujące stosowane wcześniej elementy importowane z Zachodu.

Co znaleziono? Między innymi części czołgowych systemów kierowania ognia i systemy nawigacji w bezzałogowcach Orłan. Cały czas ma jednak chodzić o technologie podwójnego zastosowania, chociaż na liście dostawców miał znaleźć się największy chiński koncern zbrojeniowy Norinco. Reuters podkreśla, że nie udało mu się zweryfikować informacji przedstawionych przez Własiuka. Wyraźnie jednak widać trzymanie się przez Pekin dotychczasowej polityki – pomoc jest, ale jej charakter pozwala wykręcić się od sankcji.

Powołując się na źródła w waszyngtońskiej administracji, The New York Times poinformował, że w kwietniu i wrześniu ubiegłego roku drogą kolejowa dostarczono z Chin do Rosji 160 ton prochu bezdymnego. Dostawcą miało być chińskie przedsiębiorstwo państwowe Poly Technologies, znajdujące się już na amerykańskiej liście sankcji, natomiast odbiorcą – fabryka amunicji w Barnaule w Kraju Ałtajskim. Barnauł to ośrodek produkcji amunicji strzeleckiej, według amerykańskich źródeł dostarczona ilość prochu wystarczy na wytworzenie 80 milionów sztuk amunicji.

Jeżeli te rewelacje okażą się prawdziwe, oznaczałoby to poważny wyłom w podejściu Pekinu do pomagania Kremlowi. Proch bezdymny trudno przedstawić jako technologię podwójnego zastosowania, niełatwo też uzasadnić takie jego ilości. Z drugiej jednak strony transport koleją stosunkowo łatwo ukryć, wpisuje się więc w zasadę: „nie dać się złapać”.



Bunt Prigożyna

Chociaż Rosja cały czas pozostaje najważniejszym partnerem Chin, od momentu napaści na Ukrainę sprawia coraz więcej problemów. Bunt Prigożyna niezależnie od realnych przyczyn jego wybuchu i szybkiego zakończenia jest kolejnym czynnikiem wymuszającym w Pekinie rewizję podejścia do Moskwy: nagle trzeba było zacząć się liczyć z perspektywą chaosu w Rosji. Ewentualny upadek Władimira Putina i następująca po nim wojna domowa zostawiłyby Chiny same wobec Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników, stwarzałyby też bezpośrednie zagrożenie dla samej ChRL.

Najlepszym wyjściem pozostaje więc trwanie na dotychczasowych pozycjach. Chińskie media państwowe z opóźnieniem zareagowały na bunt Wagnerowców. Po kilku–kilkunastu godzinach wersje anglojęzyczne zaczęły powielać oficjalne informacje płynące z Kremla, te chińskojęzyczne czekały kolejne godziny. Sugeruje to, że najwyższe czynniki zostały zaskoczone i nie wiedziały, jak przedstawić sprawę krajowej publiczności.

Kiedy wreszcie opracowano „linię przewodnią partii” w tej sprawie, nie ma mowy o buncie, mówi się o incydencie, zaś nacisk kładziony jest na szybkie rozwiązanie sprawy. Władimir Putin miał zademonstrować mądrość, stanowczość i zdecydowanie, a jego orędzie pozbawiło buntowników woli walki. Kolejnym przejawem mądrości rosyjskiego przywódcy ma być łagodne potraktowanie przeciwników, które było kluczowym warunkiem pokojowego rozwiązania kryzysu.

Według rządowej agencji Xinhua o szybkim zakończeniu kryzysu zadecydowało szerokie poparcie, jakim Putin ma się cieszyć wśród społeczeństwa, a zwłaszcza wśród jego regionalnych, politycznych i religijnych przywódców. Część nagrań z ulic Rostowa pokazywała coś zupełnie innego, jednak ignorowanie realnych oczekiwań ludzi jest charakterystyczne dla kierownictwa Komunistycznej Partii Chin i już wielokrotnie było przyczyną problemów. Wystarczy wspomnieć rosnąca niechęć do Pekinu w Afryce czy masowe protesty w samych Chinach pod koniec ubiegłego roku.



Ziarna wątpliwości zostały jednak zasiane. Dziennik Ludowy, oficjalny organ prasowy KPCh, pisze o poważnych obawach co do stabilności Rosji i przyszłych kierunkach jej polityki zagranicznej. Zupełnie niespodziewanie gazeta pisze także o konfliktach w łonie rosyjskiej elity.

Oficjalna linia oficjalną linią, ale ludzie zawsze swoje wiedzą. W mediach społecznościowych pojawiły się porównania buntu Prigożyna do rebelii An Lushana. W połowie VIII wieku generał An Lushan, naczelny dowódca wojsk w ówczesnych północno-wschodnich Chinach, sfrustrowany pomijaniem w awansach i zaszczytach, a także ignorowaniem przez władze centralne zgłaszanych potrzeb, zbuntował się. Buntownicy zdobyli obie stolice dynastii Tang, Chang’an i Luoyang, zaś sam An Lushan ogłosił się cesarzem. Wprawdzie rebelię stłumiono po siedmiu latach, ale dynastia Tang została poważnie osłabiona i nigdy nie powróciła do wcześniejszej świetności.

Jakakolwiek zmiana kursu będzie bardzo trudna. Xi Jinping osobiście zaangażował się w relacje z Rosją i bardzo dużo zainwestował w relacje z Putinem. Dla Chin kluczowe będzie utrzymania u władzy obecnego lokatora Kremla lub zapewnienie sobie, że nowy władca Rosji będzie kontynuował dotychczasową politykę. Być może podjęto wstępne przygotowania do takiego scenariusza. W ciągu ostatnich kilku miesięcy Pekin zdawał się czynić awanse pod adresem premiera Michaiła Miszustina i szefa rady bezpieczeństwa narodowego Nikołaja Patruszewa.



Najgłębsze lęki

Bunt Prigożyna ma dla chińskiego przywództwa ogromne znaczenie, gdyż odwołuje się do jego największych lęków – ryzyka przewrotu wojskowego. Być może w roku 1971, w środku Rewolucji Kulturalnej i zaostrzonej rywalizacji ze Związkiem Radzieckim, pucz przygotowywał marszałek Lin Biao. W roku 1989 wojsko nie dość entuzjastycznie podchodziło do rozkazów strzelania do protestujących na placu Tiananmen. Masakry dokonały oddziały ściągnięte znad granicy z Wietnamem, które nie były zorientowane w sytuacji panującej w stolicy.

Po raz kolejny widmo puczu miało krążyć w roku 2012, gdy według niepotwierdzonych doniesień wojsko nie chciało dopuścić do objęcia władzy przez Xi. Trwająca nieprzerwanie od tamtego momentu czystka, przywrócenie instytucji oficerów politycznych oraz ciągłe deklaracje wojskowych o „niewzruszonej lojalności wobec Partii i towarzysza Xi” zdają się potwierdzać takie rewelacje. Do tego w strukturze Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej cały czas mają znajdować się jednostki przeznaczone do tłumienia ewentualnego buntu, a wydatki na bezpieczeństwo wewnętrzne są większe niż na obronę. W roku 2021 na bezpieczeństwo wewnętrzne miano przeznaczyć 1,38 biliona juanów (780 miliardów złotych), a na obronę – 1,36 biliona juanów.

Chiny nie są zagrożone sytuacją taką, jaka zaistniała w Rosji. Tamtejsze prywatne firmy wojskowe nie mają uprawnień do posługiwania się bronią, nie ma mowy o zwykłych pistoletach, a co dopiero o czołgach. Takie przedsiębiorstwa, podobnie jak grupa Wagnera, realizują interesy państwa, ale monopol na przemoc pozostaje w rękach władz.



Czy jednak bunt Prigożyna będzie miał wpływ na sytuację w samych Chinach? Biorąc pod uwagę obsesję KPCh na punkcie bezpieczeństwa i utrzymania się przy władzy, odpowiedź może być tylko jedna. Należy spodziewać się zwiększenia wydatków na bezpieczeństwo wewnętrzne i jeszcze mocniejszego przykręcenia śruby pod względem ideologicznym, co zresztą dzieje się cały czas. W życie wchodzą regularnie nowe przepisy zaostrzające kontrolę i umacniające edukację ideologiczną. Chińskie prywatne firmy wojskowe nie mają co liczyć na większą swobodę, przynajmniej oficjalnie.

Wen-Ti Sung z Australian Centre on China zwraca uwagę na jeszcze jedną ewentualność, zależną od oceny relacji Grupy Wagnera z wojskiem. Jeżeli wypadnie ona negatywnie, może to oznaczać przegląd i zmiany w reformach wprowadzanych od roku 2015. Celem będzie oczywiście dalsze zwiększenie kontroli i bezpieczeństwa władz.

Przeczytaj też: Przywrócenie normalności w Ukrainie będzie trwało latami. Wnioski po rozmowach z ludnością

kremlin.ru