Chińska ekspansja polityczno-ekonomiczna obejmująca zasięgiem cały świat sprawia, iż Pekin zaczyna szukać swojej niszy w regionach do tej pory zdominowanych przez Zachód i Rosjan. Inwestycje wymagają jednak ochrony, której często nie mogą zapewnić miejscowe służby bezpieczeństwa. Dlatego na rynku pojawia się coraz szersza oferta firm wojskowych prowadzonych przez byłych członków Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Przedsiębiorstwa napotykają szereg przeszkód, jednak z perspektywy Pekinu są pod względem strategicznym znacznie lepszą inwestycją niż najemnicy zagraniczni.
Sposób działania chińskich najemników różni się od działań prywatnych firm wojskowych obecnych do tej pory na rynku. Zarejestrowane w Chinach przedsiębiorstwa objęte są szeregiem regulacji znacząco wpływających na swobodę funkcjonowania. Przede wszystkim państwo jest udziałowcem większościowym i kontroluje przynajmniej 51% firmy, która musi działać zgodnie z wytycznymi organów bezpieczeństwa. Przepisy zakazują między innymi noszenia przez pracowników broni, przez co wynajmowani są w zasadzie wyłącznie jako doradcy i szkoleniowcy, i nie biorą bezpośredniego udziału w walkach. Sprawia to, że Chińczycy działający na niezwykle chłonnym i rozbudowanym rynku afrykańskim nie są tak widoczni jak na przykład Rosjanie czy Francuzi.
Są to jednakże tylko założenia, ponieważ do opinii publicznej docierają informacje o zdarzeniach, w których uczestniczyli uzbrojeni chińscy najemnicy. Większość tego rodzaju incydentów jest wyciszana, jednak czasami okoliczności są na tyle sensacyjne, że informacje pojawiają się w krajowych mediach. Tak było w przypadku ostrzelania Kevina Guzaha, syna byłego zimbabwejskiego posła, przez trzech obywateli Chin. 19 lutego 2018 roku do Toyoty Vitz jadącej przez Belgravię – dzielnicę w północnej części Harare – otwarto ogień z broni automatycznej. Kierowca wpadł w panikę i próbował uciec, jednak napastnicy ruszyli w pogoń, która zakończyła się, gdy Guzah wjechał w budynek stacji benzynowej. W wyniku całego zdarzenia siedzący na miejscu pasażera Kudzai Nduku zmarł, a kierowca odniósł poważne obrażenia.
Mniej spektakularnym zdarzeniem było aresztowanie chińskich najemników w Zambii. W wyniku operacji zambijskich policjantów w Livingstone aresztowano pracowników firmy wojskowej zabezpieczającej miejscowe kopalnie. Według ustaleń aresztowani prowadzili nielegalne szkolenia dla lokalnych firm ochroniarskich. Mimo znacznie mniej widocznych działań chińscy najemnicy postrzegani są równie negatywnie jak ci pochodzący z innych części świata. Postępująca prywatyzacja wojen sprawia, że wynajmowanie zagranicznych firm wojskowych staje się coraz powszechniejsze, szczególnie w najbardziej zapalnych regionach świata. Prywatne armie postrzegane są przez społeczeństwo niemal jednoznacznie negatywnie. Ich pracownicy wielokrotnie dopuszczali się przestępstw wobec ludności cywilnej, a samo korzystanie z ich usług podważa zaufanie do krajowych służb.
Nie jak Blackwater
Oficjalny zakaz posiadania przez chińskich najemników broni ma uzasadnienie przede wszystkim wizerunkowe. Pekin aktywnie inwestuje w wielkie projekty w różnych zakątkach Afryki i musi dbać o wizerunek. Chce więc uniknąć kompromitacji podobnej do tej, do której doszło we wrześniu 2007 roku, gdy najemnicy pracujący dla amerykańskiej firmy Blackwater zamordowali irackich cywilów. Chiny skupiają się wobec tego na operacjach szkoleniowo-doradczych i – w imię dbałości o reputację – nie próbują chronić swoich obywateli oskarżonych o popełnianie przestępstw za granicą.
Gdy w czerwcu 2020 roku chiński właściciel kopalni w Gweru zastrzelił jednego zimbabwejskiego pracownika, a drugiego ciężko ranił, przedstawiciele ambasady w Harare oświadczyli jedynie, że śledztwo w musi być jasne i przejrzyste. Nie próbowano chronić oskarżonego, ponieważ przyszłość wielomilionowych kontraktów jest ważniejsza niż ochrona jednego z szefów kopalń. Podobne założenia przyświecają wynajmowaniu chińskich najemników. Ich działania mają być bardzo dyskretne, aby nie odciskać piętna na stosunkach Pekinu z zagranicznymi partnerami.
#CaughtOnCamera Moment Chinese employer shoots 2 workers for demanding their salaries at Gweru mine pic.twitter.com/qHiHULRBLx
— ZimLive (@zimlive) June 22, 2020
Prawdopodobnie w przyszłości zadania stawiane przed chińskimi firmami działającymi w sektorze bezpieczeństwa ulegną zmianie. Od 2015 roku zaobserwowano wzrost liczby ataków na obywateli Chin pracujących za granicą. Ponad 60% z nich nastąpiło w Afryce, gdzie lokalne społeczności coraz bardziej niechętnie odnoszą się do Chińczyków zatrudnianych przy wielkich projektach, w które zaangażowany jest Pekin.
Mimo odwołań do osławionej Blackwater chińskie firmy działają bardziej w modelu rosyjskim niż amerykańskim czy europejskim. Będąc narzędziem realizacji polityki zagranicznej, mogą korzystać z ułatwionego dostępu do intratnych kontraktów, jednak równocześnie nie mają pełnej swobody działania. Działalność chińskich najemników nadal pozostaje na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Firm jest niewiele i zatrudniają, w porównaniu z podmiotami z innych krajów, niewielu żołnierzy, przez co mają niewielkie możliwości operacyjne.
Chińskie rozwiązanie chińskich problemów
Mimo wszystkich przeszkód na rynku usług wojskowych jest coraz większe zapotrzebowanie na chińskich najemników. Głównymi zainteresowanymi są chińskie firmy realizujące ogromne projekty w krajach rozwijających się. Zhe Meijie, założyciel VSS Security Group, podkreśla, iż niebagatelnym atutem jest to, że zleceniodawcy zwykle mają większe zaufanie do chińskich żołnierzy z powodu wspólnoty kulturowej, językowej i szacunku wobec weteranów Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.
To, co jest atutem podczas zdobywania kontraktu, często bywa przeszkodą w jego realizacji. Chińscy najemnicy często nie są przygotowani do działania w warunkach styczności z różnymi kulturami. Ten brak doświadczenia może doprowadzać do konfliktów, których w innych okolicznościach dałoby się uniknąć. Problemem jest również niski poziom znajomości angielskiego i francuskiego, języków szczególnie przydatnych w pracy między innymi na terenie Afryki.
Istnieją również poważne przeszkody. Według Zhe problemem jest nie tyle brak doświadczenia w tego rodzaju działaniach, ile podejście. W opinii wielu osób próbujących sił jako dowódcy chińskich najemników utarło się przekonanie, że najważniejsza jest przewaga liczebna. Działanie prywatnych firm wojskowych oparte jest jednak na przewadze doświadczenia, wyszkolenia i sprzętu.
Region poradzieckiej Azji przez lata podzielony został jako strefa, w której wymiar militarny zdominowała Rosja, a gospodarczy – Chiny. Z upływem czasu Pekin jednak również podejmuje próby zdobycia większej kontroli nad sytuacją w Azji Środkowej, która z powodu bliskości Sinciangu uważana jest za miękkie podbrzusza Państwa Środka. Obawa dotycząca potencjalnych kontaktów między Ujgurami a ekstremistami z poradzieckiej Azji sprawia, że Chiny podejmują wiele inicjatyw mających wzmocnić lokalne struktury bezpieczeństwa.
Do tej pory Chińczycy zakładali bazy w Tadżykistanie i Afganistanie (istnienia tej drugiej nie potwierdzono oficjalnie), chcąc monitorować aktywność lokalnych grup zbrojnych. Nie podejmowano działań ofensywnych, lecz budowano system mający odgrodzić Chiny od potencjalnego zagrożenia związanego z niestabilną sytuacją w Kabulu. Zapewnienie bezpieczeństwa nadal przede wszystkim spoczywa na krajowych siłach, jednak niewykluczone, że Chińczycy zamiast policjantów czy żołnierzy skierują do Azji Środkowej kontrolowanych przez siebie najemników.
Chińska aktywność nie ma jednak na celu wyparcia Rosjan, lecz zabezpieczenie interesów Pekinu. Potencjalne wykorzystanie prywatno-państwowych firm wojskowych wpisałoby się doskonale w założenia polityki deklarowanego niezaangażowania w sprawy bezpieczeństwa sąsiadów. Przed podjęciem takiej decyzji chińscy najemnicy muszą jednak nabrać doświadczenia i zdobyć odpowiednią reputację.
Zobacz też: Indie: Stany idą na wojnę z „miłosnym dżihadem”
(newsday.co.zw, africanews.com, globaltimes.cn)