W ostatnim czasie zdecydowanie rośnie zainteresowanie Chin Arktyką, zaś swoją obecność w regionie, również wojskową, umacniają Rosjanie. Oba państwa rozbudowują swoją flotę lodołamaczy arktycznych i wpisały region Arktyki do swoich strategii bezpieczeństwa jako między innymi żywotny obszar państwa, zarówno pod kątem gospodarczym, jak i militarnym.

Według części ekspertów obecny układ sił w regionie nie jest wystarczający do przeciw­stawienia się ekspansji Chińczyków i Rosjan. Azjatyccy analitycy wysnuli teorię, że lekarstwem na obecny stan rzeczy będzie nawiązanie czterostronnego porozumienia ze Stanami Zjedno­czonymi i Kanadą, które są państwami arktycznymi, oraz Japonią i Koreą Południową – mogącymi wnieść zdecydowanie więcej w bez­pie­czeń­stwo regionu, przynaj­mniej według autorów tej koncepcji.



Jaki interes mają Tokio i Seul w mroźnej Arktyce? Przede wszystkim jest ona obszarem z ogromnymi zasobami surowców. Na ten moment Arktyka jest w zasadzie pływającą lodową wyspą, jednak w związku z ocieplaniem się klimatu z roku na rok zasięg pokrywy lodowej się kurczy. Według szacunków klimatologów Arktyka może być wolna od lodu między latami 30. a 60. obecnego stulecia. Wszystko zależy od tempa wzrostu temperatur w regionie.

Przez wcześniejsze stulecia obszar pozostawał skuty lodem i eksploatacja zasobów naturalnych była bardzo utrudniona. Pod tym kątem jest do pewnego stopnia dziewicza kraina. Obecnie szacuje się, że pod lodami Arktyki kryje się aż około 30% światowych zasobów ropy naftowej oraz 10–15% zasobów gazu ziemnego.

W praktyce przekłada się to na 90 miliardów baryłek ropy i 47 bilionów metrów sześciennych gazu ziemnego, co łącznie stanowi około 22% globalnych zasobów tych surowców. Złoża te przez dekady dużego poziomu wydobycia pozostały nie­tknięte. Ustępowanie lodów pozwala także wytyczyć nowe, zdecydowanie krótsze morskie szlaki handlowe na linii Azja–Europa. W obu przy­pad­kach możliwość zysku zwęszył Pekin, który inwestuje w rosyjskie spółki energetyczne i wydobywcze działa­jące na obszarze dalekiej północy.

Rosyjski lodołamacz atomowy 50 let Pobiedy projektu 10520 – do niedawna największy lodołamacz świata.
(Christopher Michel, Creative Commons Attribution 2.0 Generic)

Te same działania Pekin podejmuje w sektorze portowym. Inwestując w rosyjskie przedsiębiorstwa, Chińczycy zyskują w nich często znaczne udziały, co pozwala nie tylko zarabiać na Rosjanach, ale i mieć duży wpływ na zarządzanie firmami. W związku z tym Chiny budują swoją flotę lodołamaczy. W grę wchodzą również inne bilateralne umowy o współpracy Moskwy i Pekinu na obszarze Arktyki. Rosjanie mocno skupiają się też na potencjalnych szlakach handlowych, które mogą powstać po „odmrożeniu” Oceanu Arktycznego.



Moskwa skupia się również na umacnianiu obecności wojskowej w regionie poprzez inwestycję w lotnictwo, Flotę Północną i jednostki lądowe – te zostały jednak w pewnej części „zdenazy­fi­kowane” w Ukrainie. Oczywiście w perspektywie średnio­terminowej zdolności arktycznych jednostek lądowych Federacji Rosyjskiej z całą pewnością zostaną obudowane. Działania Rosji i Chin w powyższych zakresach zdecydowanie nasiliły się w ostatnich latach.

Rosyjskie myśliwce MiG-31 lotnic­twa Floty Północnej w bazie w obwodzie murmańskim.
(mil.ru)

Z państw Arktycznej Piątki – Rosji, Stanów Zjedno­czonych, Kanady, Danii i Norwegii – największym poten­cjałem do przeciw­sta­wienia się chińsko-rosyjskiej ekspansji dyspo­nują Amerykanie i Kana­dyj­czycy. Południowo­koreańscy analitycy z zakresu bezpie­czeństwa, Chan Mo Ku i Jinwan Park, zauważają, iż nawet pomimo wspólnego działania nie są w stanie utrudnić realizacji wspólnych planów Pekinu i Moskwy. Zmienić ten stan rzeczy mogłoby czterostronne porozumienie rządów Stanów Zjedno­czonych i Kanady z Japonią i Koreą Południową.

Obaj analitycy porównują swój pomysł do paktu Quad, obejmującego USA, Australię, Japonię i Indie. Ową współpracę należy jednak bardziej rozpatrywać pod kątem „ofensywy gospodarczo­-przemysłowej” aniżeli stricte sojuszu militarnego. Zwłaszcza że dla Japonii i Korei stworzenie na przykład sił okrętowych do opero­wania w rejonach arktycznych (gdzie jednostki muszą dysponować klasą lodową i dodatkowym osprzętem) może stanowić duży wydatek o potencjalnie wąskim zastosowaniu.



Pamiętajmy jednak, iż w Arktyce leżą również inne państwa. Można tu wliczyć miedzy innymi Islandię i Szwecję. Chińskie spółki wykupują udziały w obiektach strategicznych, takich jak porty morskie, w różnych europejskich państwach. Przykładu nie trzeba szukać daleko: jedno z nabrzeży w gdyńskim porcie i głośne przejęcie kilka miesięcy temu przez Chińczyków udziałów w porcie morskim w Hamburgu. Pekin może blokować w ten sposób przeładunki sprzętu wojsk sojuszniczych, co zdarzało się już często w wielu portach na świecie, w których udziały mieli Chińczycy.

W ciągu osiemnastu miesięcy aż 234 chińskie firmy rozpoczęły działal­ność w regionie arktycznym, co w dodatku pomogło Moskwie obejść część sankcji, realizując jednocześnie długo­terminowe ambicje Pekinu w zwiększaniu swoich wpływów na północy. Inwestycje Chin w Arktyce były już jednak postrzegane przez inne państwa regionu pewną dozą rezerwy. Zdawano sobie sprawę, że inwestycje mogą zwiększyć chińskie wpływy, zwłaszcza przy budowie nowego lotniska na Grenlandii.

Kanadyjski lodołamacz CCGS Louis S. St-Laurent (na pierw­szym planie) i USCGC Healy.
(Dr. Pablo Clemente-Colon, Chief Scientist National Ice Center)

Współpraca obu krajów Ameryki Północnej z Japonią i Koreą Połud­niową może otworzyć okno moż­li­wości na częściowe „wygry­zienie” chińskich przed­się­biorstw z różnych inwestycji w regionie. Pytanie tylko, czy owe propozycje współpracy mogą konkurować pod aspektem finansowym z tymi składanymi przez Pekin? Naszym zdaniem jest to dyskusyjne, zwłaszcza że i tak Chińczycy głównie inwestują w Rosji, a relacje na przykład z Japonią uległy znacznemu pogorszeniu z powodu wojny w Ukrainie i powracającego w mediach sporu o Kuryle. Z drugiej strony Seul i Tokio mogłyby w latach kolejnych współ­finan­sować opra­co­wanie technik i sprzętu wydo­byw­czego do pozyskiwania zasobów z dna Morza Arktycznego.

Trochę lepiej mogłaby wyglądać ewentualna współpraca w zakresie obronności. W połowie ubiegłego roku grupa chińskich i rosyjskich okrętów operowała blisko wybrzeży Aleutów, natomiast rząd w Ottawie poinformował o wykryciu chińskich boi szpiegowskich działa­jących na wodach międzynarodowych Arktyki. Sugeruje się, że wykorzystywane mogły być do mapowania dna morskiego, monitorowania grubości lodu i śledzenia okrętów podwodnych. Dodatkowo rosyjska i chińska straż przybrzeżna podpisały porozumienie o wspólnym działaniu w regionie, co budzi obawy o stopniową militaryzację północnego Pacyfiku przez Chiny.



Kanadyjski CF-188 na lotnisku w Iqaluit, jedynym mieście kanadyj­skiego terytorium Nunavut (63°45′N).
(NORAD / 1st Lt. Sable Brown)

W ramach czterostronnej współpracy państwa mogłyby wspólnie rozwijać sensory rozpoznawcze dla regionu arktycznego. Dodatkowo według autorów koncepcji Tokio i Seul mogłyby zyskać wsparcie Ottawy i Waszyngtonu w realizacji własnych interesów w Azji i łatwiejsze zniwelowanie zagrożeń płynących z poczynań Pjongjangu. Z drugiej strony zwraca się uwagę, że Japonia i Korea są w stanie nawiązać współpracę z Chinami na forach arktycznych oraz wspólnie określić i realizować zbieżne cele. Oczywiście jest to trochę myślenie życzeniowe – każde z państw próbuje ukroić sobie jak największy kawałek tortu.

Za myślenie życzeniowe można też uznać argument analityków, jakoby japońskie i koreańskie stocznie mogły budować dla Kanady, Stanów Zjedno­czonych, a w szerszej pers­pek­tywie innych państw arktycznych, statki i okręty patrolowe czy lodołamacze. Ottawa i Waszyngton realizują programy budowy jednostek dostosowanych do działań w trudnych warunkach arktycznych, jednak ważnym, a w zasadzie kluczowym, elementem postępowań jest chęć wsparcia rodzimego przemysłu stoczniowego. Oczywiście koncepcja, którą przed­sta­wiają Chan Mo Ku i Jinwan Park, nie jest nierealna, natomiast nie do końca uwzględnia realia rywalizacji o Arktykę.

US Coast Guard / Chief Petty Officer David Mosley