Piekło zamarzło. Po latach cięć wydatków na obronę kanadyjski rząd w końcu poszedł po rozum do głowy i zaktualizował dotychczasową politykę dotyczącą obrony. Budżet na obronność zostanie zwiększony do 1,76% PKB w perspektywie do roku 2030. Dodatkowe środki zostaną w pierwszej kolejności przeznaczone na umocnienie obecności w Arktyce, modernizację floty śmig­łow­ców i reanimację marynarki wojennej – zwłaszcza okrętów podwodnych.

Deklarowany wzrost wydatków na obronność cieszy sojuszników, przede wszystkim Stany Zjednoczone. Wpraw­dzie to dalej nie jest 2% PKB wymagane przez Sojusz Północno­atlantycki, jednak w porównaniu z obecnym nakładem 1,33% PKB zapewni dodatkowe możli­wości kanadyjskim siłom zbrojnym w zakre­sie jednoczesnej odbudowy i rozbudowy potencjału.



David Cohen, ambasador Stanów Zjedno­czonych w Kanadzie, stwierdził, że admi­nistra­cja prezydenta Joe Bidena jest zadowolona z poczynań Ottawy, zwłaszcza że jeszcze pod koniec minionego roku planowano kolejne cięcia. Z pewnością również część sojuszników z Europy może pozytywnie odebrać dodatkowe środki na kanadyjskie wojsko. Główne państwa europejskie, w szczególności Wielka Brytania, krytykować miały rząd premiera Justina Trudeau za śmieszne środki przeznaczane na obronę.

– Podczas gdy przewidujemy, że w nadchodzących latach będziemy wydat­kować 1,76% PKB [na obronność], wiemy również, że w następnych latach będzie to jeszcze więcej, w miarę jak Kanada w dalszym ciągu zwiększa swoje zaan­ga­żo­wanie w tym bardziej niepewnym i, szczerze mówiąc, bardziej niebezpiecznym świecie – powiedział Trudeau.

Dodatkowe fundusze zostaną przezna­czone na rozbudowę infrastruktury wojskowej i różnego rodzaju świadczenia dla żołnierzy. Oprócz tego rewizję przej­dzie system zarządzania personelem oraz polityka świadczeń. Podobnie jak w przypadku oblikowanych przez kilkoma dniami norweskich planów modernizacji sił zbrojnych zbudowane mają zostać rezerwy materiałowe, głównie amunicyjne.

Największymi benefic­jentami dodat­ko­wych środków będą jednak siły arktyczne, flota i lotnictwo, zwłaszcza śmigłowcowe. W przypadku kanadyjskiej Arktyki priorytetem będzie zwiększenie świadomości sytuacyjnej. Oznacza to głównie instalację czujników na morzach oraz w rejonie przejścia północno-zachodniego. Oprócz tego na północy powstać ma kompleks satelitarny, planowany jest też rozwój infrastruktury arktycznej.

Kanadyjski CF-188 na lotnisku w Iqaluit, jedynym mieście kana­dyj­skiego terytorium Nunavut (63°45′N).
(NORAD / 1st Lt. Sable Brown)



Skąd tak duże zainteresowanie Arktyką ze strony Ottawy? Kanadyjski Archipelag Arktyczny to 36 563 wyspy o łącznej powierzchni blisko 1,5 miliona kilo­metrów kwadra­towych (z czego ponad jedną trzecią stanowi Wyspa Baffina) plus oblewające je wody. To obszar bogaty w zasoby i potencjalnie ważny szlak komunikacyjny – przejście północno-zachodnie. Obecnie jest to sezonowy szlak żeglugowy, jednak wraz z ustę­po­wa­niem arktycznych lodów może stać się szlakiem całorocznym. A stanowi on alternatywną i przede wszystkim krótszą trasę między Azją a Europą i kontynentem amerykańskim. Dodatkowo ukryte dotychczas pod lodami inne zasoby naturalne (w tym metale szlachetne i surowce energetyczne) staną się łatwiejsze do wydobycia.

Formacje lądowe w regionie otrzymają różnej maści wszędołazy i inne pojazdy umożliwiające poruszanie się w specy­ficz­nych warunkach kanadyjskiej północy. Wraz z arktycznymi patrolowcami typu Harry DeWolf w regionie Arktycznym rozmieszczane miałyby zostać śmigłowce pokładowe.

Równie ważnym punktem ma być kom­plek­sowa modernizacja floty śmig­łow­ców należących do Royal Canadian Air Force. To siły powietrzne zapewniają wsparcie lotnicze wojskom lądowym i marynarce wojennej, które nie mają własnego lotnictwa załogowego, korzystają jedynie z bezzałogowców. Obecnie trzonem kanadyjskiego lotnictwa transportowego są osiemdziesiąt dwa śmigłowce wielozadaniowe Bell CH-146 Griffon (lokalna odmiana Bella 412) uzupełniane przez trzynaście ciężkich CH-147 Chinooków (zmodyfikowane pod kątem lokalnych potrzeb CH-47F).



Na początku roku podpisano umowę na wsparcie eksploatacji floty Griffonów na kwotę 2,28 miliarda dolarów kana­dyj­skich. Pozwoli to pozostawić maszyny w służbie do połowy przyszłej dekady, ale wymusza jednocześnie początek prac nad pozyskaniem następcy. Na ten cel w nowym kanadyjskim budżecie na obronę zabezpieczono sumę 18,4 miliarda dolarów kanadyjskich w ciągu najbliższych dwudziestu lat.

Nie podano jednak szczegółów przedsięwzięcia. Duże szanse na zdobycie ewentualnego kontraktu ma Bell z swoją kanadyjską filią. Z drugiej strony Ottawa może zwrócić się w kierunku Amery­kanów lub Europy. Oprócz Chinooków i Griffonów kanadyjscy lotnicy wykorzys­tują jeszcze dwadzieścia pięć pokładowych śmigłowców zwalczania okrętów podwodnych CH-148 Cyclone (problematyczna zmilitaryzowana wersja S-92) i trzynaście ratowniczych CH-149 Cormorantów (lokalne oznaczenie AW101). Niewykluczone, że i te maszyny miałyby w perspektywie dwóch dekad zostać zastąpione przez nowe śmigłowce jednego typu.

Dodatkowo RCAF otrzyma samoloty wczesnego ostrzegania i kontroli, którymi, podobnie jak do niedawna Polska, nie dysponował. Na ten cel zabezpieczono 307 milionów dolarów. W komunikacie resortu obrony podkreś­lono, że dzięki takim maszynom RCAF będzie mógł wnosić większy wkład w działalność NORAD‑u. Współpraca z Ame­ry­ka­nami na tym polu również od dawna ledwo zipała.

Także wojska lądowe mogą liczyć na prezenty od premiera Trudeau. Prze­ana­li­zo­wanie zostanie potrzeba modernizacji i pozyskania nowych czołgów, kupione zostaną nowe wozy opancerzone różnych typów, ale najwięcej mogą zyskać artylerzyści używający do tej porty jedynie dział holowanych M777 i LG1. Planuje się pozyskanie artylerii rakietowej dalekiego zasięgu i poszerzenie zdolności klasycznej artylerii. Prócz tego mówi się, że Ottawa rozważy pozyskanie systemu przeciwlotniczego z prawdziwego zdarze­nia do ochrony infrastruktury krytycznej.

HMCS Harry DeWolf.
(Hken167, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)



Największe zmiany dotknąć mają jednak marynarki wojennej, której problemy sprawiły, że praktycznie już nie funkcjo­nuje jako realna siła bojowa. O jej katastrofalnym stanie powiedział w grudniu ubiegłego roku admirał floty Angus Topshee, dowódca marynarki wojennej. Wsparcie finansowe otrzyma zarówno program nowych fregat Canadian Surface Combatant (CSC), jak i obecnie eksploatowane jednostki typu Halifax. Na prze­dłu­że­nie służby Hali­faxów zabezpieczono 9,9 miliarda dolarów w okresie najbliższych dwudziestu lat. Według nowych planów pozwoli to zapewnić bezpieczeństwo morskie zarówno kontynentalnej Kanadzie, jak i jej interesom zdecydowanie dalej, głównie do wsparcia sojuszników z NATO.

Reanimacji poddana zostanie flota czterech okrętów podwodnych typu Victoria, których stan porównać można do polskiego jedno­okrę­towego dywizjonu okrętów podwodnych. Kupione mają zostać w przyszłości dodatkowe okręty z napędem konwencjonalnym, zdolne do żeglugi pod lodem. W ubiegłym roku flota przedstawiła opcję pozyskania nawet dwunastu nowych jednostek. Mimo że oficjalnego przetargu jeszcze nie rozpoczęto, oferenci żywo rywalizują w walce o ewentualny kontrakt i budowanie pozycji pośród decydentów.

Zmianę podejścia do tej pory skąpiącego na obronność rządu kanadyjskiego należy zdecydowanie pochwalić, jednak przyglą­dając się szczegółom, można dostrzec, że są to plany na dalszą perspektywę. Nie przewidziano dużych środków na poprawę stanu obecnego, a większe przedsięwzięcia to pieśń przyszłości. Opozycja zarzuca, że większość wydatków będzie zrealizowana, o ile zostanie, po wyborach, zaś kanadyjskie siły zbrojne potrzebują zmian tu i teraz, a nie analiz co będzie za dekadę lub dwie.

Cpl Matthieu Racette, Services d'imagerie Valcartier