Trwająca od kwietnia 2023 roku wojna domowa w Sudanie jest jedną z największych tragedii humanitarnych rozgrywających się na naszych oczach. Konflikt między generałami doprowadził do zniszczenia kraju, upadku jego przemysłu naftowego i widma klęski głodu na skalę, którą trudno sobie wyobrazić.

Kolejne ofensywy ze strony bojowników Sił Szybkiego Wsparcia skupiły się wokół zdobycia ostatniego bezpiecznego miejsca w Darfurze – Al-Faszir. Ma ono kluczowe znaczenie, ponieważ jest to ostatni duży ośrodek miejski w Darfurze nadal kontrolowany przez rząd.

Po klęsce pierwszego natarcia SSW zmieniły taktykę. Zamiast iść na otwartą konfrontację, zachowują się podobnie jak Rosjanie pod Charkowem: ostrzeliwują miasto. To właśnie tu tysiącami ściągali Sudańczycy uciekający przed szalejącą wojną domową. Wielu z nich zamieszkało w obozie Abu Szuk, który obecnie jest intensywnie ostrzeliwany przez bojowników. Bezpośrednio przed wybuchem walk miało w nim mieszkać około 100 tysięcy uchodźców.

Wiele organizacji humanitarnych wstrzymało dostawy do miasta z obawy o bezpieczeństwo pracowników. Nie tylko placówki medyczne nie są zaopatrzone. Cywile nie mają dostępu do wystarczającej ilości żywności i wody, upadły również usługi publiczne. Dla wszystkich mieszkańców i uchodźców wewnętrznych pozostawanie w mieście jest koniecznością. Mimo niebezpieczeństwa część ludzi decyduje się na desperacki krok: ucieczkę w nieznane.

Napływ uchodźców wewnętrznych nad­wy­rężył miejscowe usługi publiczne. Dwa­dzieś­cia lat temu w Al‑Faszir, stolicy Darfuru Północnego, mieszkało około ćwierci miliona ludzi. Pięć lat później było to już pół miliona. Obecnie przebywa tam około 2 milio­nów Sudań­czyków. Od początku stycznia 2024 roku sytuacja w Sudanie dras­tycz­nie się pogarsza. Niemal cały kraj objęły walki między siłami rządowymi a bojownikami z Sił Szybkiego Wsparcia generała Mohameda Hamdana Dagalo „Hemed­tiego”. Niewielka różnica w wyposażeniu i wyszkoleniu obu stron sprawia, że kon­fron­ta­cje są krwawe i długotrwałe, a raz zdobyte pozycje rzadko przechodzą w ręce przeciwnika.

Działalność SSW to nie tylko bombardowanie miast czy starcia z sudańskim wojskiem. Jako następcy dżandżawidów robią to, z czego są najbardziej znani: masakrują bezbronnych cywilów. Do kolejnego bezsensownego aktu okrucieństwa doszło w ubiegłym tygodniu we wsi Wad an-Nura. Podczas dwóch ataków i krótkiego oblężenia bojownicy zabili ponad sto osób. Mieszkańcy bronili się jedynie siłami lokalnej samoobrony. Według relacji, do których dotarli dziennikarze Sudan Tribune, niedaleko stacjonował oddział sudańskich żołnierzy, którzy z niewiadomych przyczyn nie pomogli atakowanym cywilom.

Wad an-Nura jest tylko jedną z kilkudziesięciu wsi zaatakowanych przez SSW. Przez całą prowincję Al-Dżazira przetoczyła się fala najazdów ze strony bojowników. Większość operacji nie ma żadnego znaczenia taktycznego. Są to rajdy grabieżcze lub akty okrucieństwa obliczone jedynie na dalsze pognębienie cywilów.

Część obserwatorów sugeruje, że może to być element rekrutacji przez terror. Bojownicy mają w ten sposób zmuszać lokalnych mężczyzn do wstępowania w szeregi SSW, sugerując, że jeśli ochotników będzie wystarczająco wielu, to ich wsie zostaną ominięte podczas kolejnej fali. Wspólnoty znajdują się wówczas między młotem a kowadłem, ponieważ fundamentem ich życia gospodarczego są rolnictwo i drobny handel, gałęzie gospodarki, w których potrzebna jest duża liczba pracowników. W realiach wojny domowej każdy, kto nie zginął, jest niezbędny dla przetrwania całego społeczności. W obliczu tak trudnej sytuacji nikt nie chce iść umierać w szeregach zbrodniczej bojówki.

Głód i śmierć

Najbardziej życiu Sudańczyków zagraża nie wojna, lecz to co ze sobą sprowadziła – widmo klęski głodu. Niszczony przez walki kraj nie jest w stanie poradzić sobie z zapewnieniem żywności i usług publicznych. Tam, gdzie trwają, lub do niedawna trwały, działania zbrojne, rolnictwo zostało niemal całkowicie zniszczone. Sytuacji ludności nie poprawia fakt, że wiele organizacji międzynarodowych odmawia wysyłania konwojów z pomoc humanitarną z powodu obaw o bezpieczeństwo swoich przedstawicieli. Ani wojsko, ani Siły Szybkiego Wsparcia nie dają gwarancji swobodnego przejazdu transportom żywności mogącym uratować głodnych Sudańczyków.

Gdyby nie wojna na szczycie władzy, kraj miałby potencjał do rozwinięcia efektywnego sektora rolnego. Warto odnotować, że w pięciu najmniej dotkniętych walkami prowincjach odnotowano 70‑pro­cen­towy wzrost zbiorów pszenicy. To bezpośredni efekt inicjatyw Światowego Programu Żywnościowego i Afrykańskiego Banku Rozwoju. Organizacje dostarczyły małym i średnim rolnikom nawozy i materiały na zasiew składający się z odmian odpornych na zmiany klimatyczne. W skali jednego hektara to średni wzrost plonów o 44% w prowincjach objętych programami. Ten sukces dowodzi, że Sudan ma potencjał na zapewnienie stabilności żywnościowej obywatelom. Do tego jednak konieczne jest zakończenie walk i skoncentrowanie się na odbudowie kraju. Niestety trudno patrzeć z optymizmem na najbliższą przyszłość.

Innym palącym problemem, z którym borykają się Sudańczycy, jest brak dostępu do leków i środków podstawowej pomocy medycznej. Narodowy Fundusz Zaopatrzenia Medycznego widząc tragedię Al-Faszir podjął decyzję o zrzutach skrzyń z zaopatrzeniem medycznym z powietrza. Organizacja zapewnia dostawy do wszystkich sudańskich prowincji, jednak przede wszystkim skupia się na stolicy Darfuru Północnego. Do tej pory zrzucono około 20 ton zaopatrzenia. Nie są to jedynie leki i środki kojarzone z czasami wojny. W skrzyniach znalazły się między innymi leki przeciwko gruźlicy i malarii czy sprzęt do przeprowadzania dializ. Inne formy dostarczania pomocy jest niemożliwa, ponieważ miasto nadal oblegane jest przez SSW.

Sytuacja w Al-Faszir została wreszcie dostrzeżona przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. 13 czerwca przyjęto rezolucję wzywającą do natychmiastowego odstąpienia od oblężenia. Przyjęta z inicjatywy Wielkiej Brytanii, została poparta przez wszystkich członków gremium przy wstrzymaniu się od głosu przedstawiciela Federacji Rosyjskiej. Nadrzędnym celem jest niedopuszczenie do wkroczenia SSW do miasta, co z pewnością zakończyłoby się masakrą cywilów.

Brutalność konfliktu sprawiła, że wojna domowa w Sudanie doprowadziła do największego kryzysu uchodźczego na świecie. Zgodnie z szacunkami przedstawicieli Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców od kwietnia 2023 roku, gdy wybuchła wojna domowa, około 7,5 miliona Sudańczyków zostało zmuszo­nych do porzucenia domów i ucieczki. Wśród nich 6 milionów to uchodźcy wewnętrzni, a 1,5 miliona wyjechało za granicę. Większość udała się do Egiptu, Sudanu Południowego i Czadu. Warto podkreślić, że w tych krajach już znajdują się liczne społeczności sudańskich uchodźców, które opuściły kraj w związku ze zbrodniami okresu dyktatury Umara al-Baszira. Do tej pory domy musiało porzucić nawet 25% wszystkich obywateli.

Przeciągająca się wojna domowa doprowadziła do poważnych zmian w gospodarce kraju. Uzależniony od eksportu ropy naftowej Sudan z powodu działań Sił Szybkiego Wsparcia i ataków na instalacje stracił ogromne fundusze. Taki los spotkał między innymi pola wydobywcze Balila w Kordofanie Zachodnim. Tylko w tej prowincji doszło do zniszczenia lub uszkodzenia instalacji wydobywczych na aż dzie­się­ciu polach. Szabrownicy i dywer­sanci atakują zarówno pola naftowe, jak i rafinerie czy biura.

Sudan Envoy, Creative Commons Attribution 2.0 Generic, via Wikimedia Commons