Amerykańska marynarka wojenna kontynuuje ataki na siły Ansar Allah w Jemenie, a siły Ansar Allah w Jemenie konty­nuują ataki zarówno na ame­ry­kańską marynarkę wojenną, jak i żeglugę cywilną. Można by powiedzieć: nihil novi na Morzu Czerwonym, gdyby nie jeden szczegół. Po raz pierwszy jemeńskim terrorystom udało się zagrozić amery­kańs­kiemu okrętowi. Ale po kolei.

Kilka dni temu dwa wydarzenia sprawiły, że wśród bliskowschodnich ugrupowań sprzymierzonych z Iranem zapanowała konsternacja. Przeprowadzony 26 stycz­nia udany atak na zbiornikowiec Marlin Luanda – atak który najpewniej zakończyłby się zniszczeniem statku, gdyby nie pomoc okrętów z trzech różnych państw – okazał się ciosem wymierzonym przypadkowo w Rosję. Marlin Luanda wiózł bowiem ładunek rosyjskiej benzyny surowej.

Ledwie dwa dni później dron wypusz­czony prawdo­po­dobnie przez bojow­ników Kataib Hezbollah zabił troje amery­kańskich żołnierzy w bazie Tower 22 w Jordanii. Prezydent Joe Biden wkrótce poprzysiągł odwet.



A gdy tylko się okazało, że niebo może im – po galijsku – zawalić się na głowy, szefowie Kataib Hezbollah ogłosili zawieszenie ataków na siły amerykańskie na Bliskim Wschodzie. To oczywiście stara taktyka, lubiana nie tylko przez Irańczyków – narobić zamieszania, zabić, kogo się da, i poprosić o zawieszenie broni. Główny sojusznik Teheranu robi to samo w Ukrainie, a Hamas – od wielu lat w Strefie Gazy.

Na tym tle również Huti chwilowo umilkli. Niewykluczone, że odbyły się negocjacje z wysłannikami irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej mające znaleźć odpowiedź na pytanie: jak uniknąć kolejnych ataków na statki z rosyjskimi towarami? Może nawet zasięgnięto rady Kremla i ustalono jakiś sposób komunikacji. Przyszłość pokaże, czy powtórzą się ataki takie jak ten na Marlina Luandę.

Konsternacja utrzymywała się do 30 stycznia. Tego dnia około godziny 22.30 czasu jemeńskiego Huti odpalili przeciw­ok­rętowy pocisk manew­rujący w kierunku Morza Czerwonego. Pocisk został strącony przez niszczyciel USS Gravely (DDG 107) i nie wyrządził żadnych szkód. Beznamiętny komunikat CENTCOM‑u sugerował, że było to kolejne rutynowe przechwycenie. Ale już następnego dnia Natasha Bertrand z CNN ujawniła, że pocisk strącono za pomocą zestawu obrony bezpośredniej Phalanx.

To pierwsza taka sytuacja od rozpoczęcia kampanii Hutich przeciwko żegludze w październiku ubiegłego roku. Huti próbowali już atakować amerykańskie i brytyjskie okręty, ale te za każdym razem zdejmowały pociski z nieba za pomocą własnych pocisków przeciwlotniczych. W takich sytuacjach przechwycenie następowało w odległości kilku, a nawet kilkunastu mil.



Tym razem pocisk zbliżył się do Gravely’ego na odległość poniżej mili. Przedstawiciele Pentagonu, z którymi rozmawiała Bertrand, zapewniają, iż nie należy na tej podstawie wnioskować, że Iran wyposażył oddziały Ansar Allah w lepsze pociski czy też że terroryści nauczyli się ich używać w skuteczniejszy sposób. Ale jeśli nie takie jest wytłumaczenie, to pozostaje tylko jedna inna opcja: w jakiś sposób zawiódł system obrony przeciwlotniczej na niszczycielu. Albo nie zdołał wykryć pocisku odpowiednio wcześniej, albo też użyte wcześniej efektory (pociski SM-2) okazały się nieskuteczne.

Niszczyciele typu Arleigh Burke serii Flight IIA, do której należy Gravely, dysponują tylko jednym zestawem Phalanx, zainstalowanym na śródokręciu. Jego działko M61 Vulcan kalibru 20 mili­metrów cechuje się maksy­malną szybko­strzel­nością na poziomie 4500 strzałów na minutę.

Na tym zdjęciu USS Gravely zestaw Phalanx jest dobrze widoczny poniżej pary anten radaru kierowania ogniem AN/SPG-62.
(US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Jessica L. Dowell)

Nie można wykluczyć, że prędzej czy później Hutim uda się porazić amerykański okręt. Obrona przeciw­lot­nicza Burke’ów najpewniej poradzi sobie z pojedynczymi zagrożeniami, ale atak „saturacyjny” z użyciem większej liczby pocisków może stanowić duże wyzwanie. Zwłaszcza że im więcej celów do strącenia, tym bardziej przedarcie się choć jednego przez barierę obrony przeciwlotniczej staje się kwestią szczęścia.

Gdyby Hutim udało się trafić w amerykański okręt, a zwłaszcza gdyby taki atak pociągnął za sobą ofiary w ludziach, trudno oczekiwać, że Amery­kanie zrezygnowaliby z krwawego odwetu. Wciąż nie wiadomo, jak odwdzięczą się szyickim bojownikom za atak na Tower 22, ale ten, niezależnie od ludzkiej tragedii z nim związanej, nie był na tyle spektakularny, aby zatrząść decydentami na Kapitolu i w Pentagonie. Udany atak na okręt to zupełnie inny kaliber w kwestii wizerunkowej, przywodziłby na myśl zamach na USS Cole. Informacja o tym, jak niewiele brakowało do trafienia Gravely’ego, z pewnością doda terrorystom animuszu.



I rzeczywiście, wczoraj około godziny 20.30 wystrzelili przeciwokrętowy pocisk balistyczny w kierunku Zatoki Adeńskiej (szerzej o przeciwokrętowym arsenale Hutich pisaliśmy tutaj, a o ich broni do atakowania celów lądowych – tutaj). Ten został strącony przez dyżurujący na tym akwenie niszczyciel USS Carney (DDG 64). Ten sam okręt czterdzieści minut później zestrzelił także trzy drony.

W tym miejscu trzeba odnotować nieofic­jalną (jak na razie) informację o użyciu przez Carneya w tej pierwszej sytuacji wielo­zada­niowego pocisku przeciw­lot­niczego SM-6 (RIM-174 Standard ERAM). Jeśli te doniesienia się potwierdzą, najpraw­do­po­dobniej będziemy mieli do czynienia z debiutem bojowym tego jeszcze sto­sun­kowo młodego przed­sta­wiciela rodziny Standard. Wprawdzie możliwe, że SM-6 były używane już wcześniej do niszczenia innych pocisków balis­tycznych odpalanych przez Hutich, ale do tej pory nie pojawiały się nawet pogłoski; wszystkie donie­sienia, jeśli wymieniały tym pocisku, mówiły o SM-2.

SM-6 przeznaczony jest do zwalczania całego wachlarza możliwych celów powietrz­nych (w przeciwieństwie do SM-3, który jest ściśle pociskiem anty­ba­lis­tycznym). Jest połączeniem zasad­niczej struk­tury pocisku SM-2ER Block IV (RIM-156A) z aktywną głowicą napro­wa­dzającą zaczerp­niętą z AIM-120C. Liz Friden z Fox News zwraca uwagę, że koszt jednego efektora to 4,3 miliona dolarów.



Tego samego dnia, ale już o 15.30 czasu jemeńskiego siły podległe CENTCOM‑owi zniszczyły należący do Hutich pocisk przeciwlotniczy (nieustalonego typu) na wyrzutni, przygo­to­wy­wany do odpalenia. Pocisk uznano za zagrożenie dla amerykańskich statków powietrznych. Dziś nad ranem Amerykanie zniszczyli zaś naziemne stanowisko kontroli bezza­ło­gowych statków powietrznych wraz z pewną liczbą dronów.

Na koniec należy podkreślić, że nie ma informacji o jakichkolwiek nowoczesnych (czy nawet irańsko-nowoczesnych) systemach przeciwlotniczych w arsenale Hutich. Wiadomo jednak, iż rebelianci dysponują pewną liczbą (zagarniętych z magazynów rządowych) pocisków powietrze–powietrzne R-27 i R-73, które prowizorycznie zaadaptowano do roli przeciw­lotniczej, a jako wyrzutnie zasto­sowano po prostu zmody­fi­kowane samochody terenowe. Wiadomo o co najmniej dwóch próbach zestrzelenia za ich pomocą saudyjskich F-15. Niewykluczone również, że Iran dostarczył Hutim wciąż słabo znane pociski 358.

Zobacz też: Jaką amerykańską broń kupi Wietnam i co na to Chiny i Rosja?

US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class James R. Turner