Do tej pory ataki na żeglugę przypuszczane przez terrorystów z ruchu Huti kończyły się w sposób mało spektakularny. Większość pocisków, czy to manewrujących, czy balistycznych, albo wpadała do wody, nie czyniąc żadnych szkód, albo też kończyła lot w zetknięciu z efektorami obrony przeciwlotniczej amerykańskich czy brytyjskich okrętów. A jeśli już pocisk w coś trafiał, wyrządzał minimalne szkody i pechowy statek mógł kontynuować rejs. Tak było do wczoraj.

26 stycznia około godziny 7.45 czasu lokalnego Huti odpalili pocisk balistyczny w kierunku znajdującego się na wodach Zatoki Adeńskiej zbiornikowca Marlin Luanda (IMO: 9829899) o nośności 110 tysięcy ton pod banderą Wysp Marshalla. Na pokładzie statku, obsadzonego przez załogę złożoną z obywateli Indii i Bangladeszu (pierwotnie podawano, że Sri Lanki), wybuchł pożar w zbiorniku numer 5.



Wskutek uderzenia pocisku nikomu nic się nie stało, ale ogień sprawił, że sytuacja stała się krytyczna. Marlin Luanda przewozi ładunek benzyny surowej. Załoga podjęła walkę z ogniem, ale walcząc na własną rękę, była skazana na porażkę. Nieoficjalne doniesienia sugerują, że kiedy wyczerpały się środki przeciwogniowe, kapitan zbiornikowca nakazał opuścić statek i załoga przesiadła się do łodzi ratunkowych.

Na wezwanie pomocy odpowiedziały aż trzy okręty: amerykański niszczyciel USS Carney (DDG 64) typu Arleigh Burke, stacjonujący w Dżibuti indyjski niszczyciel INS Visakhapatnam (DD66) typu 15B i francuska fregata Alsace (D656) typu Aquitaine. Wszystkie trzy udostępniły zbiornikowcowi własne zasoby. Z Visakhapatnama przeszedł na pokład statku 10-osobowy zespół ratowniczo-gaśniczy.

Ten międzynarodowy wysiłek zakończył się sukcesem po kilkunastu godzinach walki z pożarem. W ostatecznym rozrachunku nikt nie odniósł obrażeń, statek został jednak poważnie uszkodzony. Dziś po południu indyjscy marynarze wciąż byli na jego pokładzie, pilnując, czy nie dojdzie do ponownego zapłonu. Pozostałe dwa kraje nie podały żadnych szczegółów na temat działań swoich marynarzy.



Huti od razu przyznali się do zaatakowania zbiornikowca. W komunikacie CENTCOM-u podkreślono, że ani Marlin Luanda, ani jego załoga nie mają nic wspólnego z Izraelem. Istotnie, statek jest dzierżawiony przez singapursko-brytyjską spółkę Trafigura, a szlak jego rejsu wiedzie z Grecji do Singapuru. Najciekawsze są jednak dostępne informacje o pochodzeniu ładunku benzyny surowej. Otóż Huti zakłócili eksport produktów ropo­po­chod­nych prowadzony przez głównego sojusznika ich patrona – Iranu. Benzyna ta pochodzi bowiem właśnie z Rosji. Rzecznik Trafigury zapewnił, iż jest eksportowana po cenie poniżej nałożonego limitu sankcyjnego, toteż jej przewóz jest legalny.

Serwis TankerTrackers.com zwraca uwagę, że jeśli zbiornikowce będą musiały gremialnie opuścić Morze Czerwone i okrążać Afrykę, Rosja będzie musiała sprzedawać produkty ropo­po­chodne po jeszcze niższej cenie, ponieważ limit sankcyjny (60 dolarów za baryłkę) obejmuje przewóz i ubez­pie­czenie.

Notabene kilka godzin wcześniej Huti zaatakowali także zbiornikowiec Achilles (IMO: 9368223, bandera panamska), idący z Primorska (tego pod Petersburgiem, oczywiście, a nie tego w obwodzie królewieckim) do nieznanego portu. Dwa pociski spadły do wody w pobliżu statku. Takie sparowanie ataków sugeruje, że stała się jedna z dwóch rzeczy: albo Huti atakują na chybił trafił takie statki, jakie akurat wydadzą im się atrakcyjnymi celami, nie bacząc na ich ewentualne związki z krajami przyjaz­nymi, albo też mieli świadomość związku obu zbiornikowców z Rosją, ale machnęli na to ręką.



Jako że oba statki zmierzają na wschód (to znaczy idą „od” Kanału Sueskiego, a nie „do”), na krótko przed atakami minęły irański okręt Behszad – formalnie zarejestrowany jako statek towarowy – który obserwuje żeglugę w cieśninie Bab al-Mandab. Istnieją uzasadnione podejrzenia, iż Behszad wskazuje Hutim dogodne cele, trudno jednak spodziewać się, aby Irańczycy chcieli zaleźć za skórę Kremlowi. A kto jak kto, ale akurat załoga Behszada powinna być wyczulona na odróżnianie statków należących do państw zaprzyjaźnionych. Tyle że oczywiście Marlin Luanda nie należy do takiego państwa (wręcz przeciwnie), a ustalenie na poczekaniu dokładnego pochodzenia ładunku jest na ogół niemożliwe.

Warto zwrócić uwagę, że dosłownie kilka godzin przed atakiem na Marlina Luandę Reuters poinformował, powołując się na źródła w Iranie, że Chińczycy zwrócili się do Teheranu z prośbą o ściągnięcie smyczy Hutim. Pekin dał do zrozumienia, że jeśli ataki na Morzu Czerwonym w jakikolwiek sposób zaszkodzą interesom Chińskiej Republiki Ludowej, odbije się to na jej relacjach handlowych z Iranem.

Chiny są głównym importerem irańskiej ropy, ta jednak zaspokaja jedynie 10% zapotrzebowania Państwa Środka. W skrajnej sytuacji, gdyby Chiny przestały kupować ropę od Iranu, inne kraje Zatoki Perskiej mogłyby załatać tę dziurę. Zapewne byłoby to kosztowne, ale na pewno wykonalne. Tymczasem dla Iranu taki krok byłby katastrofą.

Również 26 stycznia, ale wczesnym popołudniem, Huti wystrzelili kolejny pocisk balistyczny, tym razem w kierunku Carneya. Ten został zestrzelony. Z kolei dziś nad ranem Amerykanie zniszczyli pocisk przeciwokrętowy przygotowywany do odpalenia z Jemenu.

O bogatym arsenale pocisków balistycznych używanych przez Hutich pisaliśmy szerzej w tym artykule.

Marine nationale