Bezzałogowce wszelkiej maści dla okrętów podwodnych od lat były uważane za przyszłościowe rozwiązanie znacząco zwiększające możliwości operacyjne jednostek tej klasy. Wraz z sabotażem rurociągu Nord Stream na pierwszy plan wybiła się jednak koncepcja działań wojennych prowadzonych przy dnie morskim, po angielsku znana jako seabed warfare. Tym samym drony podwodne z atrakcyjnego dodatku dla okrętów podwodnych wywindowano do rangi konieczności, a kolejne państwa ogłaszają nowe programy w tej dziedzinie.

Wojna przy dnie narodziła się wraz z podmorskimi kablami telegraficznymi. Tego typu działania były prowadzone już w trakcie pierwszej wojny światowej, chociażby przez niemieckie rajdery. Ale dopiero podczas następnego globalnego konfliktu dosłownie sięgnięto dna, gdyż postęp techniczny umożliwił działanie z większym rozmachem. W Azji i na Pacyfiku brytyjskie miniaturowe okręty podwodne X-craft wykorzystywano z powodzeniem do przecinania japońskich kabli komunikacyjnych. Do tego doliczyć trzeba jeszcze wojnę minową.

Dalszy rozkwit seabed warfare nastąpił w trakcie zimnej wojny. Obie strony rozstawiały pod wodą urządzenia nasłuchowe i zbierały urządzenia strony przeciwnej. W ramach operacji „Ivy Bells” Amerykanie wpinali się w sowieckie podmorskie kable komunikacyjne. W latach 80. duże postępy na polu wojny przydennej poczynili Szwedzi. Była to reakcja na nazbyt częste wizyty okrętów podwodnych Floty Bałtyckiej na szwedzkich wodach.



Jak w wielu innych kwestiach, koniec zimnej wojny oznaczał także spadek zainteresowania działaniami przy morskim dnie. Tymczasem liczba istotnych celów systematycznie rosła. Do kabli komunikacyjnych i sieci nasłuchowych dołączyły światłowody, rurociągi, połączenia farm wiatrowych i tak dalej. Znaczenie infrastruktury podmorskiej dla bezpieczeństwa systematycznie rośnie. Już kilka lat temu zaczęto głośno mówić o zagrożeniu, jakie dla światłowodów mogą stanowić rosyjskie okręty podwodne. Moskwa wszak nigdy nie porzuciła zainteresowania seabed warfare, a jej śladem podążył Pekin. Do tego doliczyć trzeba jeszcze wojnę minową. Nie chodzi tylko o stawianie min morskich przez okręty podwodne, ale także o wykorzystanie przenoszonych przez nie bezzałogowców do rozminowania.

Szwecja na prowadzeniu

Zdaniem jednego z czołowych ekspertów od wojny podwodnej H.I. Suttona najlepiej do działań przy morskim dnie przygotowana jest szwedzka marynarka wojenna. Podczas gdy Rosjanie i Amerykanie postawili na budowę wyspecjalizowanych jednostek, a ich śladem najprawdopodobniej pójdą Brytyjczycy i Francuzi, Szwedzi wybrali zupełnie inne podejście. Co istotniejsze, jest to rozwiązanie proste i względnie tanie, a przez to atrakcyjne dla wszystkich państw.

SubROV.
(Saab)

Chodzi o okręty podwodne typu A26 Blekinge, które między wyrzutniami torped mają umieszczoną śluzę/hangar Flexible Payload Lock. Służy ona do ułatwiania działań operatorów jednostek specjalnych i przechowywania dronów. Już na etapie prac koncepcyjnych założono, że A26 będą wykorzystywać bezzałogowce różnych typów do prowadzenia działań rozpoznawczych, obserwacyjnych i wywiadowczych oraz prowadzenia działań przeciwminowych. Przyjęto również, że jednostki będą stosowane do prowadzenia operacji wobec instalacji podwodnych, tak ofensywnych, jak i defensywnych.

Kolejnym atutem A26 i innych szwedzkich okrętów podwodnych jest podwodny bezzałogowiec Saab SubROV odpalany z wyrzutni torped. Można więc go zintegrować z dowolnym typem okrętów podwodnych. SubROV przeznaczony jest do klasycznych działań obserwacyjno-rozpoznawczych, a sterowanie przewodowe mimo pewnych ograniczeń eliminuje ryzyko wykrycia komunikacji między dronem a jednostką macierzystą. Na tym jednak nie koniec. SubROV jest też przewidziany do odzyskiwania innych bezzałogowych pojazdów podwodnych i prowadzenia inspekcji instalacji podmorskich. Jak zwraca uwagę Sutton, daje to spore możliwości prowadzenia działań przeciwko takim obiektom.



Naśladowcy

Jak łatwo się domyślić, pomysł podwodnego bezzałogowca wodowanego i odzyskiwanego przez wyrzutnie torped szybko znalazł naśladowców. Na dorocznym sympozjum Naval Submarine League w Arlington 1 listopada tego roku dowódca Submarine Force US Navy admirał Bill Houston poinformował o programie takiego drona o kryptonimie Razorback. System jest testowany z powodzeniem od ponad roku i powinien wejść na wyposażenie amerykańskich okrętów podwodnych w nieodległej przyszłości.

Jest jednak pewien problem. Chociaż Razorback bazuje na bezzałogowcach rodziny Remus 600 i można go odpalić z wyrzutni torped, jego odzyskiwanie jest już bardziej skomplikowane. Wymagana jest asysta nurków i hangar na suchym pokładzie. Znacząco obniża to użyteczność drona w warunkach operacyjnych. Trwają prace nad przezwyciężeniem tego mankamentu, a oficerowie US Navy są dobrej myśli. Podobnie jak SubROV, także Razorback ma służyć do działań obserwacyjnych, rozpoznawczych i przeciwminowych.

Warto w tym miejscu wspomnieć o innym podwodnym bezzałogowcu przeznaczonym dla okrętów podwodnych. W ramach programu Hammerhead powstaje zestaw złożony z bezzałogowego pojazdu podwodnego i doczepianego zasobnika z torpedą do zawalczenia okrętów podwodnych Mk 46. Zasadniczo dron ma jedynie odgrywać rolę trudno wykrywalnego transportera dla min kotwicznych składających się z zasobnika z torpedą. Takie miny byłby rozmieszczane w kluczowych regionach i tworzyły defensywne pola minowe chroniące zgrupowania US Navy.

Zainteresowana podwodnymi bezzałogowymi stawiaczami min jest również Japonia. Ministerstwo obrony ma ująć plan rozwoju i wdrożenia bezzałogowego pojazdu podwodnego przeznaczonego do skrytego stawiania i usuwania min w zapowiedzianej na grudzień nowej Narodowej Strategii Bezpieczeństwa. Informacje o pracach nad podwodnym dronem pojawiły się po raz pierwszy w roku 2018, wówczas chodziło jednak o system rozpoznawczy. Agencja zamówień wojskowych ATLA ma obecnie pracować nad podwodnym bezzałogowcem przeznaczonym do wykrywania min i zdolnego do autonomicznego omijania przeszkód.



Na razie nie ma informacji o tym, czy planowany bezzałogowy podwodny stawiacz/niszczyciel min ma współpracować z okrętami podwodnymi. Wiadomo, że do współpracy z różnymi systemami bezzałogowymi: powietrznymi, nawodnymi i podwodnymi na etapie projektowania przystosowano fregaty typu Mogami, najnowsze duże jednostki nawodne Morskich Sił Samoobrony. Okręty te są wyposażone w niewielki dok dla systemów bezzałogowych i szybkich łodzi. Czy takie samo założenia przyjęto w przypadku okrętów podwodnych typu Taigei, nie wiadomo.

Wszystkie japońskie projekty podwodnych dronów mają jedną cechę wspólną: powstają z myślą o prowadzeniu operacji w rejonach spornych z Chinami wysp Senkaku oraz położonych w pobliżu Okinawy i pozostałych wysp Riukiu. Kluczem jest skrytość działania, w przypadku zarówno monitorowania chińskich aktywności, jak i przeciwdziałania ewentualnej akcji chińskiej marynarki wojennej lub którejś z licznych formacji paramilitarnych. Możliwość niezauważonego postawienia pola minowego uznano za duży atut. Oczywiście w grę wchodzą też działania przeciw podwodnej infrastrukturze przeciwnika i w obrona własnych instalacji.

Zobacz też: „Mniej więcej goła” Bundeswehra szuka systemu SHORAD

US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Arthurgwain L. Marquez