Władze w Ankarze niezłomnie zapewniają, że są przekonane o słuszności swojej decyzji w sprawie pozyskania rosyjskich systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych S-400 Triumf. Zarazem jednak ta decyzja doprowadziła do usunięcia Turków z programu F-35 – zarówno z możliwości przyjęcia maszyn tego typu do służby, jak i z udziału w ich produkcji. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan zapowiedział, że Turcja będzie się domagała odszkodowania za wyrzucenie z programu.

Erdoğan, cytowany przez agencję Associated Press, zapowiedział, że prawdopodobnie poruszy tę kwestię w rozmowie z Joem Bidenem podczas szczytu G20 w Rzymie w ostatni weekend października. W razie potrzeby kolejna rozmowa mogłaby się odbyć podczas szczytu klimatycznego w Glasgow w listopadzie. Erdoğan podkreślił również, że nie może być mowy o wycofaniu się Turcji z kontraktu z Rosją w sprawie S-400. Notabene deklaracja ta padła w locie powrotnym ze spotkania z Władimirem Putinem w Soczi.

Turcja, mimo że jest członkiem NATO, regularnie zacieśnia więzi gospodarcze i wojskowe z Rosją. Putin i Erdoğan zapowiedzieli otworzenie kolejnych dróg współpracy. Oba kraje mają pracować wspólnie nad produkcją silników odrzutowych i okrętów (w tym podwodnych) oraz nad eksploracją przestrzeni kosmicznej. Rosjanie mogą także dodać kolejne dwa reaktory jądrowe do zbudowanej pod egidą Rosatomu elektrowni Akkuyu na południowym wybrzeżu Turcji.



Trzygodzinne spotkanie Erdoğan–Putin odbyło się na tle kolejnego nasilenia działań bojowych w syryjskiej wojnie domowej. Rosyjskie samoloty stacjonujące w Syrii prowadzą bombardowania sił opozycyjnych w rejonie Idlibu, przy granicy z Turcją. Oprócz oddziałów antyrządowych w tej części Syrii przebywa też około miliona uchodźców wewnętrznych, co grozi kolejną katastrofą humanitarną. Rozmowa obu prezydentów mogła więc dotyczyć również opracowania strawnego dla obu stron podejścia do sytuacji w Idlibie. Z perspektywy Turcji chodzi przede wszystkim o uniknięcie kolejnej fali uchodźców próbujących przedostać się na północną stronę granicy.

Kiedy zapadła decyzja o wykluczeniu Turcji z programu, Pentagon oświadczył, że Lightning II nie może koegzystować z rosyjską platformą służącą do zbierania danych wywiadowczych. Amerykanie stoją niezmiennie na stanowisku, że za pomocą S-400 Rosjanie mogliby poznać niejawne informacje na temat możliwości bojowych F-35. W oświadczeniu prasowym służby prasowej Białego Domu podkreślono, że zakup S-400 podkopuje zobowiązanie wszystkich członków NATO do wycofania ze służby systemów produkcji rosyjskiej.

Tureckie wojska lotnicze miały otrzymać sto F-35A. Na szkoleniu w Stanach Zjednoczonych przebywało wówczas czterdziestu dwóch Turków, w tym czterech pilotów. Wszystkim nakazano opuszczenie terytorium USA, wyjechać musiało także dwudziestu tureckich członków biura zarządzającego programem – Joint Program Office.



Mimo wszystko Turcja przekonywała wówczas, że wykluczenie tureckich sił zbrojnych i firm z udziału w programie F-35 jest sprzeczne z duchem Paktu Północnoatlantyckiego. Ankara wezwała Waszyngton do „naprawienia tego błędu, który z pewnością wyrządzi nieodwracalną krzywdę” relacjom amerykańsko-tureckim. Rzecz jasna, decyzji nie cofnięto, a Turcję ukarano kolejnymi sankcjami. Stosunki między Ankarą i Waszyngtonem pozostaję napięte, a zmiana na stanowisku głównego lokatora Białego Domu nie przyniosła żadnej wymiernej poprawy.

Erdoğan z Putinem w Soczi.
(kremlin.ru)

Erdoğan miał zresztą nadzieję spotkać się z Bidenem już w ubiegłym miesiącu w Nowym Jorku. Obaj prezydenci przyjechali tam na 76. posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego ONZ, co dawało okazję przynajmniej do krótkiej pogawędki. Amerykanie odrzucili jednak propozycję spotkania, a Erdoğan bynajmniej nie ukrywa, że czuje się urażony tą decyzją. W artykule w The Washington Post Aslı Aydıntaşbaş zwraca uwagę, że Erdoğan chciał w trybie awaryjnym podreperować relacje z Bidenem, aby wzmocnić swoją pozycję przed rozmowami z Putinem. Celem było bowiem nie tylko przekonanie rosyjskiego prezydenta do wstrzymania ofensywy idlibskiej, ale także położenie fundamentu pod nowy kontrakt na dostawy gazu, tymczasem Erdoğan nie miał właściwie niczego, co mógłby zaoferować w zamian. Nie mógł nawet powołać się na wsparcie ze strony Waszyngtonu i NATO.

Restrykcje nałożone na podstawie ustawy Countering America’s Adversaries Through Sanctions Act (CAATSA) na tureckie Prezydium Przemysłu Obronnego (SBB) obejmują między innymi zakaz udzielenia pożyczek SBB ze strony amerykańskich podmiotów. Turcy twierdzą, że nie wpłynie to znacząco na działalność agencji, w tym rozwój kluczowych projektów, takich jak bezzałogowce. Pojawiły się jednak wątpliwości, zwłaszcza że Ankara została objęta restrykcjami ze strony nie tylko Waszyngtonu, ale też przedsiębiorstw z państw zachodnich.



Drugim punktem zapalnym jest kwestia poszanowania praw człowieka. W lutowej rozmowie telefonicznej doradcy prezydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego Jake’a Sullivana z Ibrahimem Kalınem  rzecznikiem i głównym doradcą Erdoğana, Amerykanin podkreślił przywiązanie administracji Bidena do wspierania instytucji demokratycznych i rządów prawa. Turcja należy do światowej czołówki pod względem liczby dziennikarzy przebywających w więzieniach. Organizacje międzynarodowe od dawna alarmują o postępującym ograniczaniu wolności prasy, wolności słowa, prawa do uczciwego procesu i zwiększonym zagrożeniu dla bezpieczeństwa fizycznego w Turcji.

Dostawy komponentów systemu S-400 do Turcji ruszyły w lipcu 2019 roku. Wstępne uruchomienie systemu odbyło się na przełomie września i października 2019 roku w bazie Mürted w pobliżu Ankary. Pierwsze próbne strzelania zorganizowano jednak dopiero rok później. Rosyjska agencja TASS informowała nawet o trzech wystrzelonych pociskach, które z powodzeniem osiągnęły wyznaczone cele.



Na marginesie warto wspomnieć, że baza Mürted w latach 1993–2016 nosiła nazwę Akıncı, nadaną na cześć poległego tureckiego lotnika. Starą nazwę przywrócono jako symboliczną karę za udział personelu Akıncı w chaotycznym zamachu stanu w 2016 roku.

Turcja od dawna ma apetyt na kolejne baterie systemu S-400 i można zakładać, że prędzej czy później uda się ten zamiar zrealizować, gdyż Ankara na każdym kroku powtarza, że ne ugnie się przed groźbą kolejnych sankcji. Erdoğan w wywiadzie udzielonym Margaret Brennan z CBS News powiedział bez ogródek, że sankcje pozostaną w mocy. Potwierdził to zresztą amerykański Departament Stanu, który oświadczył, że każdy zakup kolejnej dużej partii rosyjskiego uzbrojenia – niekoniecznie S-400 – spowoduje nałożenie nowych sankcji. Turcy zapewniają, że są na to gotowi.

– W przyszłości nikt nie będzie mógł się wtrącić w to, jakie systemy uzbrojenia kupujemy, z którego kraju i na jakim szczeblu – powiedział prezydent. – Nikt nie może się w to mieszać. Tylko my możemy podejmować takie decyzje.

Zobacz też: USA i Japonia szykują się do wspólnej obrony Tajwanu

Department of Defence / CPL Jesse Kane