Wieloletnie operacje na niwie propa­gan­do­wo-poli­tycz­nej realizowane przez Kreml w krajach Afryki przynoszą już wymierne efekty. Telewizja Télé Sahel opublikowała materiał potwier­dza­jący przylot do Niamey rosyjskich instruk­torów w dniu 12 kwietnia. Po kryzysie w relacjach z Francją i Stanami Zjedno­czonymi Niger zdecydowanie postawił na współpracę z Rosją.

Zespół rosyjskich wojskowych przyleciał do stolicy Nigru na pokładzie Iła-76 o numerach RF-78795. Wraz z ludźmi dostarczony został ciężki sprzęt. Pojawiają się pogłoski o komponentach systemu przeciw­lotniczego S-300 lub S-400. Jednym z głównych celów operacji ma być rozbudowa obrony przeciw­lotniczej, która dzięki rosyjskim systemom ma umożliwić rządzącej juncie „całkowite przejęcie kontroli nad przestrzenią powietrzną”.

Jeśli te zestawy faktycznie mają trafić do Niamey, prawdopodobnie zostanie zauwa­żony zwiększony ruch powietrzny na trasie Rosja–Niger. Jest jednak mało prawdopodobne, aby Kreml znacząco zwiększył liczbę najemników oddele­go­wa­nych do tej części Afryki. Dzięki doskonałym relacjom z juntą mogą bowiem niewielkimi siłami kontrolować sytuację w Sahelu.



Korpus Afrykański, spadkobierca wpły­wów Grupy Wagnera znajdujący się pod kontrolą ministerstwa obrony, ma stanowić najnowsze przedłużenie woli Kremla na kontynencie. Wizyta w Nigrze jest pierwszą poważną operacją podjętą przez grupę. Przybyli do Nigru instruktorzy mają szkolić lokalne siły w zakresie obsługi systemów przeciw­lotniczych, jednak mało prawdopodobne, aby w najbliższej przyszłości mieli zostać wycofani. Pojawiły się pogłoski sugerujące, że Rosjanie mają zająć bazę w Agadezie po spodziewanym wycofaniu się Amerykanów.

Samo przybycie setki instruktorów nie jest zaskoczeniem. Na mocy porozumień z lat 2003–2004 spodziewane było zwiększenie wojskowej obecności Kremla w Nigrze. Szczegóły miały być uzgodnione podczas spotkania przywódców junty z generałem Jewkurowem w Moskwie w styczniu 2024 roku.

Wzmocnienie wpływów Rosji będzie oznaczały zwiększenie zagrożenia dla Europy. Przez zachodni Sahel przebiega wiele szlaków służących przemytnikom ludzi do przerzucania imigrantów na południowe wybrzeża Morza Śród­ziemnego. Potencjał do wywołania kolejnego kryzysu migracyjnego może być wykorzystywany do wywierania presji na Europę. Wznowienie aktywności przestępczej będzie również możliwe dzięki rozpadowi Sił Antyterrorystycznych G5 Sahelu, które w dużym stopniu ograniczały aktywność przemytników.



Potencjalne przejęcie bazy lotniczej w Agadezie z rąk wydalonych z Nigru Amerykanów będzie również ważnym punktem w budowie sieci logistycznej biegnącej przez sam środek kontynentu. Mając silne wpływy w Libii, Mali, Burkina Faso i Republice Środkowoafrykańskiej, Kreml powoli uzyskuje wygodny dostęp do większości miejsc na kontynencie.

W tym kontekście należy również wspomnieć o rządach Sudanu i Republiki Południowej Afryki, które prowadzą politykę przyjazną wobec Rosji. W obecnych realiach politycznych należy zwrócić szczególną uwagę na rozwój wypadków w Czadzie i Kamerunie. Ndżamena pogrążona jest w chaosie związanym z wiszącym na włosku zamachem stanu, podczas gdy działający we wschodnim Kamerunie ambazońscy separatyści wprost wyrażali chęć nawiązania współpracy z Rosjanami.

26 marca 2024 roku generał Abdour­ahamane Tiani, faktyczny przywódca Nigru, odbył rozmowę telefoniczną z Władimirem Putinem. Politycy mieli poruszać tematy pogłębienia współpracy wojskowej i partnerstwa strategicznego. Post factum można podejrzewać, że jedną z kluczowych kwestii mogło być przybycie Korpusu. Z początku junta nie poprosiła o bezpośrednią rosyj­ską interwencję wojskową, lecz zdecydowała się na rozpoczęcie rozmów z Wagnerowcami.



Do kontaktu miało dojść w Mali podczas wizyty generała Salifou Mody’ego. W przejętej przez buntow­ników telewizji państwowej wygło­szono oświad­czenie, zgodnie z którym Niger­czycy zrobią wszystko, aby ich kraj „nie stał się drugą Libią”. Sprowadzenie rosyjskich najem­ników z pewnością nie było krokiem w stronę stabilizacji. Mimo iż są lepiej wyszkoleni i wyposażeni niż miejscowe oddziały, znani są w Afryce nie z profesjonalizmu czy zdolności bojowych, lecz ze zbrodni przeciwko ludności cywilnej. Doskonałym przykładem tego, co przyniosą ze sobą Rosjanie, jest sytuacja w Mali.

Sprowadzenie rosyjskich systemów przeciwlotniczych jest decyzją typowo polityczną. Ani Al-Ka’ida, ani Da’isz, które stanowią w regionie największe zagrożenie, nie dysponują siłami powietrznymi. Dlatego wzmocnienie tego rodzaju w najmniejszym stopniu nie może być postrzegane jako odpowiedź na realne potrzeby Nigru.

Kreml, dobrze czując się w realiach negocjacji z postawionymi pod ścianą juntami, sprawnie wykorzystuje swoją pozycję do wzmacniania wpływu na państwa Sahelu i szerzej całej Afryki. Wsparcie wojskowe ma przede wszystkim wymiar symboliczny i polityczny. Jest ono elementem globalnej gry, której ofiarą stają się mieszkańcy kontynentu. Wsparcie ze strony Zachodu nie wystarczyło do złamania miejscowych grup terrorystycznych, jednak wymiana Francuzów i Amerykanów na rosyjskich najem­ników z pewnością nie przyczyni się do poprawy sytuacji.



Dawne sojusze

Ostry skręt w stronę Moskwy wiązał się z porzuceniem dotychczasowych sojuszników. Junta zdecydowanie ochłodziła relacje z Francją i USA. Wyrzucenie zachodnich żołnierzy jedynie pogłębiło chaos w kraju, a pierwszą ofiarą nowej polityki został dawny hegemon. Napięcia między Francją a Nigrem musiały doprowadzić do ugięcia się jednego z rywali. I pierwszy mrugnął Paryż. 200 żołnierzy w dwudziestu ośmiu ciężarówkach i ponad dwudziestu pojazdach opancerzonych opuściło bazę w Ouallam. Rzecznik prasowy nigerskiej junty pułkownik Amadou Abdramane potwierdził odbiór placówki i obsadzenie jej krajowymi siłami.

Ouallam leży na północ od Niamey, niedaleko granicy z Burkina Faso i Mali. Jest to jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc w Nigrze. W okolicy przebywa na stałe około 20 tysięcy uchodźców wewnętrznych i 8 tysięcy Malijczyków, którzy uciekli przed atakami terrorystów. Pustynny klimat i uzależnienie populacji od mało wydajnej produkcji rolnej sprawia, że region Tillabéri jest szczególnie narażony na klęskę głodu.

Wielu mieszkańców szukało schronienia w południowym Nigrze, jednak z powodu wyrzucenia Francuzów i obsadzeniu bazy Nigerczykami zagrożenie atakami znacznie wzrosło. Gorzej wyszkolone oddziały krajowe nie są w stanie skutecznie ochronić ludności cywilnej przed bojownikami, którzy mogą poczuć się ośmieleni do nowych ataków. Początek opuszczania przez Francuzów placówek w Nigrze zapowiada znaczne pogorszenie położenia ludności cywilnej. Od zamachu stanu liczba incydentów, w które zaangażowani byli terroryści, wzrosła o 40%.



Obecnie w Nigrze stacjonuje tysiąc ame­ry­kań­skich żołnierzy. Już we wrześniu ubiegłego roku Amerykanie zre­du­ko­wali obecność wojskową w Nigrze i przenieśli resztę personelu ze 101. Bazy Lotniczej w Niamey do 201. Bazy Lotniczej w Aga­de­zie (którą sami zbudowali prak­tycznie od zera). Wraz z wycofaniem misji szkole­niowej głównymi zadaniami pozostało monitorowanie aktywności grup terro­rys­tycz­nych w Sahelu. Potenc­jalna likwidacja bazy dronów będzie oznaczała utratę kluczowego elementu umożli­wia­jącego utrzymanie cienia stabil­ności w regionie. Będzie to najlepszy prezent dla Al‑Ka’idy i Da’isz, które coraz silniej przenoszą swoją aktywność z Bliskiego Wschodu do Afryki.

Generał Michael Langley, stojący na czele Dowództwa Afrykańskiego, uważa, że za obecnie napięcia na linii Stany Zjednoczone–Niger odpowiadają rosyjskie kampanie dezinformacyjne. Wska­zu­jąc afrykański internet jako kolej­ne pole walki o wpływy z Kremlem, gene­rał potwierdził, że prosił Depar­ta­ment Stanu o przeznaczenie dodat­ko­wych funduszy na odpieranie propagandowej ofensywy Moskwy. Jak widać, Zachód już zaczyna słono płacić za niedocenienie potencjału rosyjskich kampanii medialnych.

Nicolas Pinault (VOA)