Wieloletnie operacje na niwie propagandowo-politycznej realizowane przez Kreml w krajach Afryki przynoszą już wymierne efekty. Telewizja Télé Sahel opublikowała materiał potwierdzający przylot do Niamey rosyjskich instruktorów w dniu 12 kwietnia. Po kryzysie w relacjach z Francją i Stanami Zjednoczonymi Niger zdecydowanie postawił na współpracę z Rosją.
Zespół rosyjskich wojskowych przyleciał do stolicy Nigru na pokładzie Iła-76 o numerach RF-78795. Wraz z ludźmi dostarczony został ciężki sprzęt. Pojawiają się pogłoski o komponentach systemu przeciwlotniczego S-300 lub S-400. Jednym z głównych celów operacji ma być rozbudowa obrony przeciwlotniczej, która dzięki rosyjskim systemom ma umożliwić rządzącej juncie „całkowite przejęcie kontroli nad przestrzenią powietrzną”.
Jeśli te zestawy faktycznie mają trafić do Niamey, prawdopodobnie zostanie zauważony zwiększony ruch powietrzny na trasie Rosja–Niger. Jest jednak mało prawdopodobne, aby Kreml znacząco zwiększył liczbę najemników oddelegowanych do tej części Afryki. Dzięki doskonałym relacjom z juntą mogą bowiem niewielkimi siłami kontrolować sytuację w Sahelu.
Russian Forces on board an Ilyushin Il-76TD (Transponders off i checked) arriving in Niamey airport, Niger. pic.twitter.com/LdwepEfah6
— MenchOsint (@MenchOsint) April 11, 2024
Korpus Afrykański, spadkobierca wpływów Grupy Wagnera znajdujący się pod kontrolą ministerstwa obrony, ma stanowić najnowsze przedłużenie woli Kremla na kontynencie. Wizyta w Nigrze jest pierwszą poważną operacją podjętą przez grupę. Przybyli do Nigru instruktorzy mają szkolić lokalne siły w zakresie obsługi systemów przeciwlotniczych, jednak mało prawdopodobne, aby w najbliższej przyszłości mieli zostać wycofani. Pojawiły się pogłoski sugerujące, że Rosjanie mają zająć bazę w Agadezie po spodziewanym wycofaniu się Amerykanów.
Samo przybycie setki instruktorów nie jest zaskoczeniem. Na mocy porozumień z lat 2023–2024 spodziewane było zwiększenie wojskowej obecności Kremla w Nigrze. Szczegóły miały być uzgodnione podczas spotkania przywódców junty z generałem Jewkurowem w Moskwie w styczniu 2024 roku.
Wzmocnienie wpływów Rosji będzie oznaczały zwiększenie zagrożenia dla Europy. Przez zachodni Sahel przebiega wiele szlaków służących przemytnikom ludzi do przerzucania imigrantów na południowe wybrzeża Morza Śródziemnego. Potencjał do wywołania kolejnego kryzysu migracyjnego może być wykorzystywany do wywierania presji na Europę. Wznowienie aktywności przestępczej będzie również możliwe dzięki rozpadowi Sił Antyterrorystycznych G5 Sahelu, które w dużym stopniu ograniczały aktywność przemytników.
Potencjalne przejęcie bazy lotniczej w Agadezie z rąk wydalonych z Nigru Amerykanów będzie również ważnym punktem w budowie sieci logistycznej biegnącej przez sam środek kontynentu. Mając silne wpływy w Libii, Mali, Burkina Faso i Republice Środkowoafrykańskiej, Kreml powoli uzyskuje wygodny dostęp do większości miejsc na kontynencie.
W tym kontekście należy również wspomnieć o rządach Sudanu i Republiki Południowej Afryki, które prowadzą politykę przyjazną wobec Rosji. W obecnych realiach politycznych należy zwrócić szczególną uwagę na rozwój wypadków w Czadzie i Kamerunie. Ndżamena pogrążona jest w chaosie związanym z wiszącym na włosku zamachem stanu, podczas gdy działający we wschodnim Kamerunie ambazońscy separatyści wprost wyrażali chęć nawiązania współpracy z Rosjanami.
26 marca 2024 roku generał Abdourahamane Tiani, faktyczny przywódca Nigru, odbył rozmowę telefoniczną z Władimirem Putinem. Politycy mieli poruszać tematy pogłębienia współpracy wojskowej i partnerstwa strategicznego. Post factum można podejrzewać, że jedną z kluczowych kwestii mogło być przybycie Korpusu. Z początku junta nie poprosiła o bezpośrednią rosyjską interwencję wojskową, lecz zdecydowała się na rozpoczęcie rozmów z Wagnerowcami.
Do kontaktu miało dojść w Mali podczas wizyty generała Salifou Mody’ego. W przejętej przez buntowników telewizji państwowej wygłoszono oświadczenie, zgodnie z którym Nigerczycy zrobią wszystko, aby ich kraj „nie stał się drugą Libią”. Sprowadzenie rosyjskich najemników z pewnością nie było krokiem w stronę stabilizacji. Mimo iż są lepiej wyszkoleni i wyposażeni niż miejscowe oddziały, znani są w Afryce nie z profesjonalizmu czy zdolności bojowych, lecz ze zbrodni przeciwko ludności cywilnej. Doskonałym przykładem tego, co przyniosą ze sobą Rosjanie, jest sytuacja w Mali.
A school dance teacher introduced the Russian delegation to traditional Niger dance, and a trio of dancers performed in Afro-dance style wearing T-shirts with Vladimir Putin. The school’s youth parliament made a speech to the delegation of RUDN University and Russia.
— Lord Bebo (@MyLordBebo) April 7, 2024
Sprowadzenie rosyjskich systemów przeciwlotniczych jest decyzją typowo polityczną. Ani Al-Ka’ida, ani Da’isz, które stanowią w regionie największe zagrożenie, nie dysponują siłami powietrznymi. Dlatego wzmocnienie tego rodzaju w najmniejszym stopniu nie może być postrzegane jako odpowiedź na realne potrzeby Nigru.
Kreml, dobrze czując się w realiach negocjacji z postawionymi pod ścianą juntami, sprawnie wykorzystuje swoją pozycję do wzmacniania wpływu na państwa Sahelu i szerzej całej Afryki. Wsparcie wojskowe ma przede wszystkim wymiar symboliczny i polityczny. Jest ono elementem globalnej gry, której ofiarą stają się mieszkańcy kontynentu. Wsparcie ze strony Zachodu nie wystarczyło do złamania miejscowych grup terrorystycznych, jednak wymiana Francuzów i Amerykanów na rosyjskich najemników z pewnością nie przyczyni się do poprawy sytuacji.
Dawne sojusze
Ostry skręt w stronę Moskwy wiązał się z porzuceniem dotychczasowych sojuszników. Junta zdecydowanie ochłodziła relacje z Francją i USA. Wyrzucenie zachodnich żołnierzy jedynie pogłębiło chaos w kraju, a pierwszą ofiarą nowej polityki został dawny hegemon. Napięcia między Francją a Nigrem musiały doprowadzić do ugięcia się jednego z rywali. I pierwszy mrugnął Paryż. 200 żołnierzy w dwudziestu ośmiu ciężarówkach i ponad dwudziestu pojazdach opancerzonych opuściło bazę w Ouallam. Rzecznik prasowy nigerskiej junty pułkownik Amadou Abdramane potwierdził odbiór placówki i obsadzenie jej krajowymi siłami.
Ouallam leży na północ od Niamey, niedaleko granicy z Burkina Faso i Mali. Jest to jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc w Nigrze. W okolicy przebywa na stałe około 20 tysięcy uchodźców wewnętrznych i 8 tysięcy Malijczyków, którzy uciekli przed atakami terrorystów. Pustynny klimat i uzależnienie populacji od mało wydajnej produkcji rolnej sprawia, że region Tillabéri jest szczególnie narażony na klęskę głodu.
Breaking – Niger The French soldiers have started packing and leaving their military base in Ouallam. I told you we were going to starve them until they leave . Without food, water, electricity and basic amenities, how are they gonna survive ? What else can they do ? … pic.twitter.com/xMMOO5ghbX
— Sy Marcus Herve Traore (@marcus_herve) September 12, 2023
Wielu mieszkańców szukało schronienia w południowym Nigrze, jednak z powodu wyrzucenia Francuzów i obsadzeniu bazy Nigerczykami zagrożenie atakami znacznie wzrosło. Gorzej wyszkolone oddziały krajowe nie są w stanie skutecznie ochronić ludności cywilnej przed bojownikami, którzy mogą poczuć się ośmieleni do nowych ataków. Początek opuszczania przez Francuzów placówek w Nigrze zapowiada znaczne pogorszenie położenia ludności cywilnej. Od zamachu stanu liczba incydentów, w które zaangażowani byli terroryści, wzrosła o 40%.
Obecnie w Nigrze stacjonuje tysiąc amerykańskich żołnierzy. Już we wrześniu ubiegłego roku Amerykanie zredukowali obecność wojskową w Nigrze i przenieśli resztę personelu ze 101. Bazy Lotniczej w Niamey do 201. Bazy Lotniczej w Agadezie (którą sami zbudowali praktycznie od zera). Wraz z wycofaniem misji szkoleniowej głównymi zadaniami pozostało monitorowanie aktywności grup terrorystycznych w Sahelu. Potencjalna likwidacja bazy dronów będzie oznaczała utratę kluczowego elementu umożliwiającego utrzymanie cienia stabilności w regionie. Będzie to najlepszy prezent dla Al‑Ka’idy i Da’isz, które coraz silniej przenoszą swoją aktywność z Bliskiego Wschodu do Afryki.
Generał Michael Langley, stojący na czele Dowództwa Afrykańskiego, uważa, że za obecnie napięcia na linii Stany Zjednoczone–Niger odpowiadają rosyjskie kampanie dezinformacyjne. Wskazując afrykański internet jako kolejne pole walki o wpływy z Kremlem, generał potwierdził, że prosił Departament Stanu o przeznaczenie dodatkowych funduszy na odpieranie propagandowej ofensywy Moskwy. Jak widać, Zachód już zaczyna słono płacić za niedocenienie potencjału rosyjskich kampanii medialnych.