Obecnie Sahel jest jednym z najbardziej niebezpiecznych i niestabilnych regionów świata, a ostatnie miesiące są szczególnie trudne. Kryzys w Nigrze (którego władze zapowiedziały wyrzucenie stacjonujących tam oddziałów amerykańskich), rozpad sił antyterrorystycznych G5 Sahelu i wyjście trzech junt z ECOWAS sprawiły, że region pogrąża się w coraz głębszym chaosie. Niestabilność mogą wykorzystać bardzo aktywne komórki Al‑Ka’idy i Da’isz, które gotowe są do wykorzystania sytuacji.

Zastępczyni amerykańskiego sekretarza obrony Celeste Wallander oznajmiła przed Komisją Sił Zbrojnych Izby Repre­zen­tan­tów, że rządząca Nigrem junta nie wystosowała oficjalnej prośby o wyco­fanie sił amerykańskich z kraju. Stawia to sytuację w całkowicie nowym świetle, ponieważ Niamey wcześniej deklarowało, że wyrzucenie Amerykanów będzie natychmiastowe. Jednocześnie Wallander oświadczyła, że z perspektywy Białego Domu umowa z Nigrem uznawana jest za nieobowiązującą.



Junta miała zapewnić Waszyngton, że pomimo wypowiedzenia umowy żołnie­rze są bezpieczni i nie dojdzie do żadnych incydentów. Sabrina Singh, rzeczniczka prasowa Pentagonu, potwierdziła, że mimo różnicy zdań Amerykanie nadal są gotowi wspierać państwa Sahelu w walce przeciwko terrorystom. Do tej pory aktywność jednostek stacjonujących w Nigrze skupiała się na szkoleniach lokal­nych sił oraz wykonywaniu zadań (tak rozpoznawczych, jak i bojowych) z użyciem bezzałogowych statków powietrz­nych.

Obecnie w Nigrze stacjonuje tysiąc ame­ry­kań­skich żołnierzy. Już we wrześniu ubiegłego roku Amerykanie zre­du­ko­wali obecność wojskową w Nigrze i przenieśli resztę personelu ze 101. Bazy Lotniczej w Niamey do 201. Bazy Lotniczej w Aga­de­zie (którą sami zbudowali prak­tycznie od zera). Wraz z wycofaniem misji szkole­niowej głównymi zadaniami pozostało monitorowanie aktywności grup terro­rys­tycz­nych w Sahelu. Potenc­jalna likwidacja bazy dronów będzie oznaczało utratę kluczowego elementu umożli­wia­jącego utrzymanie cienia stabil­ności w regionie. Będzie to najlepszy prezent dla Al‑Ka’idy i Da’isz, które coraz silniej przenoszą swoją aktywność z Bliskiego Wschodu do Afryki.

Prace budowlane prowadzone przez żołnierzy amerykańskich jednostek inży­nie­ryj­nych w 201. Bazie w Agadezie, 2019 rok.
(US Air Force / Staff Sgt. Alex Fox Echols III)

Generał Michael Langley, generał stojący na czele Dowództwa Afrykańskiego, uważa, że za obecnie napięcia na linii Stany Zjednoczone–Niger odpowiadają rosyjskie kampanie dezinformacyjne. Wska­zu­jąc afrykański internet jako kolej­ne pole walki o wpływy z Kremlem, gene­rał potwierdził, że prosił Depar­ta­ment Stanu o przeznaczenie dodat­ko­wych funduszy na odpieranie propagandowej ofensywy Moskwy.



Obecnie w całej Afryce jest ponad 600 milionów internautów. Gwałtowny rozwój dostępu do internetu sprawił, że dobrze zaplanowane i prze­pro­wa­dzone kam­pa­nie Kremla przynoszą sukcesy. Wyko­rzys­tując antyzachodnie resen­ty­menty wielu społeczeństw i dobre relacje odzie­dzi­czone po ZSRR Moskwa jest w stanie, przy stosunkowo niskich nakładach, skutecznie wpływać na nastroje w Sahelu.

Junta, zerwawszy współpracę z szeroko rozumianym Zachodem, coraz bardziej zacieśnia relacje z innymi partnerami, wśród których są między innymi Rosja i Iran. Niger często podkreśla, że ma pełną swobodę dobierania sobie sojuszników. Jednym z kluczowych czynników może być to, że nowi przyjaciele nie naciskają w sprawie przestrzegania procedur czy praw człowieka. Rząd wojskowy nadal odmawia podania daty przeprowadzenia wyborów. Inną kwestią jest los Moha­meda Bazouma, który po obaleniu nadal pozostaje w areszcie.

US Air Force / Staff Sgt. Devin Boyer