Po okresie mało widowiskowych aktywności rosyjski minister spraw zagranicznych Sergiej Ławrow z przytupem wrócił na pierwsze strony gazet, odwiedzając Pekin. Reprezentant Moskwy był podejmowany przez gospodarzy ze wszystkimi honorami, dostąpił nawet zaszczytu spotkania z Xi Jinpingiem. W jakim miejscu są relacje chińsko-rosyjskie po dwóch latach wojny w Europie i czy na pewno są tak bliskie, serdeczne i „twarde jak skała”, jak zapewniają sami zainteresowani?

Ławrow przybył do Chin wczoraj. Gospodarze przyjęli go wylewnie, ale strona rosyjska niekoniecznie może być zadowolona z rezultatów. Nie podpisano żadnych konkretnych umów, a przynajmniej nie podano informacji o takowych. Jedyny istotny dokument podpisany przez Ławrowa i jego chińskiego odpowiednika Wanga Yi to plan formalnych konsultacji na rok 2024 między oboma resortami. Po stronie chińskiej nie zabrakło oczywiście szumnych deklaracji, które nic nie kosztują. Chiny zapowiedziały dalsze wsparcie dla Rosji i narodu rosyjskiego w „wyborze własnej ścieżki rozwoju”.



Jak zawsze pojawiły się interesujące rozbieżności. Rosyjski komunikat ze spotkań Ławrowa i Wanga mówi o wspólnej budowie nowej architektury bezpieczeństwa w Eurazji, architektury, która byłaby przeciwstawna wobec rozwiązań promowanych przez Zachód. Oczywiście brak jakichkolwiek konkretów, jak taki nowy ład miałby wyglądać. Nic takiego nie pojawiło się natomiast w komunikatach strony chińskiej. Była natomiast mowa o wzmacnianiu koordynacji i współpracy strategicznej w oparciu o BRICS i Szanghajską Organizację Współpracy. Pojawiło się także nowe i bardzo interesujące stwierdzenie, że „NATO nie powinno wyciągać ręki do naszej wspólnej ojczyzny”.

Wyraźnie widać, że zwieranie szeregów przez Zachód, jakkolwiek powolne i często nieporadne, budzi obawy w Moskwie i Pekinie. Ławrow określił aktywność USA w Azji i na Pacyfiku jako jednocześnie antychińską i antyrosyjską. Z kolei Wang przedstawił pomysł formuły „podwójnego przeciwdziałania” przeciwko „podwójnemu odstraszaniu” ze strony Zachodu. Nie rozwinął jednak tej idei. Pod podwójnymi terminami można zapewne domyślać się skoordynowanego przeciwdziałania odstraszania USA i ich sojuszników wobec zapędów Rosji i Chin, odpowiednio w Europie i na Indo-Pacyfiku.

Oczywiście nie zabrakło wątku ukraińskiego. Jasno widać, że życzliwa neutralność Chin przerodziła się już w pełne poparcie dla Rosji. Ławrow i Wang zapowiedzieli poszukiwanie takiego rozwiązania „sytuacji w Ukrainie”, które uwzględniałoby rosyjskie interesy, a wszelkie rozmowy w obecnej formie, czyli pod patronatem Zachodu, uznali za pozbawione sensu. Pekin niedawno odrzucił zaproszenie na zaplanowane na czerwiec w Szwajcarii rozmowy w sprawie Ukrainy, a rosyjska dyplomacja otwarcie przypisuje sobie zasługę przekonania partnera do takiego kroku. Jest w tym sporo przesady, Pekin od samego początku był krytycznie nastawiony do jakichkolwiek rozmów bez udziału Moskwy, która z kolei odrzuca wszelkie kompromisy.



Rosnące wsparcie

Przy okazji wizyty Ławrowa w Pekinie w USA nastąpił kolejny kontrolowany przeciek w sprawie chińskiej pomocy dla Rosji. Oczywiście praktycznie od samego wybuchu wojny pojawiają się doniesienia na ten temat. Przypomnijmy: do Rosji miały trafiać hełmy, kamizelki kuloodporne, mundury zimowe i podobne wyposażenie, układy scalone, obrabiarki, wyposażenie nawigacyjne, komercyjne drony i ewentualnie części zamienne do samolotów bojowych. W ubiegłym roku na amerykańską listę sankcji trafiła China HEAD Aerospace Technology, firma specjalizująca się w odsprzedawaniu zdjęć satelitarnych, oskarżono ją o dostarczanie danych Grupie Wagnera.

Strona ukraińska z kolei mówi o coraz częstszym znajdowaniu w rosyjskich systemach uzbrojenia komponentów produkcji chińskiej. Są to między innymi części czołgowych systemów kierowania ognia i systemy nawigacji w bezzałogowcach Orłan. Cały czas ma jednak chodzić o technologie podwójnego zastosowania. Chiny pilnują się, aby nie trafić na listę sankcji. Ale w obliczu powoli narastającej konfrontacji gospodarczej ze Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską ten hamulec przestaje działać.

Według agencji Bloomberga, powołującej się na dobrze poinformowane osoby z Waszyngtonu, asortyment chińskiej pomocy poszerza się, chociaż nie wszystkie pozycje są nowe albo zaskakujące. W nowej odsłonie pojawiają się celowniki optyczne, paliwo rakietowe, zdjęcia satelitarne, układy scalone i obrabiarki. Dane z rozpoznania satelitarnego nie są niczym nowym, do tego Rosja po cichu kupuje komercyjne zdjęcia od zachodnich firm. Wiadomo też o prowadzącej przez Chiny siatce dostaw półprzewodników omijającej sankcje. Wątek obrabiarek także jest obecny w spekulacjach od jesieni 2022 roku, gdy zaobserwowano bardzo intensywny ruch powietrzny między Chinami a Rosją.

Również paliwo rakietowe nie jest bardzo oryginalne, chociaż to inny kaliber informacji. Już w ubiegłym roku The New York Times informował o dostarczeniu przez chińskie przedsiębiorstwo państwowe Poly Technologies, znajdujące się już na amerykańskiej liście sankcji, do fabryki amunicji w Barnaule w Kraju Ałtajskim aż 160 ton prochu bezdymnego. Proch bezdymny i paliwo rakietowe trudno przedstawić jako technologię podwójnego zastosowania. Jak jednak udowodnić ich pochodzenie? Taka forma pomocy wpisuje się w stosowaną przez Chińczyków zasadę: „nie dać się złapać”.



Na pewno „twarda jak skała”

W ciągu ostatnich dwóch lat podstawy chińsko-rosyjskiej współpracy nie uległy zmianie. Moskwa i Pekin są dla siebie jedynymi poważnymi partnerami w walce przeciwko realnym i urojonym zagrożeniom ze strony Zachodu oraz w realizacji celu, jakim jest obalenie obecnego ładu międzynarodowego z centralną pozycją Waszyngtonu.

Oczywiście zmiany zachodzą, a najbardziej widoczne jest umacnianie pozycji Rosji jako młodszego partnera Chin. W ubiegłym roku dwustronne obroty handlowe miały osiągnąć wartość 240 miliardów dolarów. Struktura handlu ujawnia jednak rażące dysproporcje: Chiny wysyłają do Rosji samochody, urządzenia elektroniczne, maszyny, a w drugą stronę płyną nieprzetworzone surowce. Co ciekawe, Moskwa zdaje się godzić z tą sytuacją i stara się przystosować do świata sinocentrycznego. Jak dowodzi Aleksander Gabujew z Carnegie Endowement, po raz pierwszy w historii rosyjskie elity zaczynają uczyć się mandaryńskiego i rozważają wysłanie dzieci na studia do Chin lub Hongkongu, a nie krajów europejskich i anglosaskich jak dotychczas.

Współpraca chińsko-rosyjska jest już obecnie najściślejsza od lat 50. Ale jak wtedy, tak i dziś w sercu miłości mieszka nienawiść. Nie wiadomo, jak długo potrwa zwrot rosyjskich elit na wschód, może on mieć charakter czasowy lub pokoleniowy. Następna generacja rosyjskich przywódców, kimkolwiek oni będą, nie musi widzieć swojej przyszłości w związkach z Chinami. Do tego pogodzenie się z chińską przewagą nie oznacza akceptacji. Jak już pisaliśmy, obie strony mogą koordynować swoje operacje wpływu wymierzone w Zachód, ale istnieją podejrzenia, że Rosjanie wystawili na odstrzał byłego chińskiego ministra spraw zagranicznych Qin Ganga.

Moskwa bardzo nerwowo reaguje na kolejne, nawet nieskuteczne, misje specjalnego wysłannika Xi Jinpinga do spraw Ukrainy Li Huia. Można nawet odnieść wrażenie, że Moskwa stara się utrzymać Pekin z dala od rozwiązania „sytuacji w Ukrainie”. Są ku temu konkretne powody. Rosja jasno zadeklarowała pod koniec 2021 roku, że chce zdominować Europę, a nie tworzyć tam nowy system bezpieczeństwa, w którym udziałowcem byłyby Chiny.



Z kolei Pekin krzywo patrzy na ostatnie zbliżenie między Rosją a Koreą Północną. Wszak z Moskwą za plecami Pjong­jang może stać się trudniejszy do kontroli, a tym samym mniej uży­teczny. Zhao Long i Lian Jiaxuan z rządowego think tanku SIIS wymieniają powody, dla których pogłębiona współpraca rosyjsko-północnokoreańska oznacza dla Chin problemy. Przede wszystkim może ona zintensyfikować zbliżenie między USA, Japonią i Koreą Południową, zwiększając amerykańską obecność wojskową w regionie.

Chiny mogą tu ponieść także straty wizerunkowe, jeśli zaczną być postrzegane jako część „trójprzymierza” z Moskwą i Pjongjangiem. Nie chodzi tylko o Zachód z Japonią i Koreą Południową, ale także kraje rozwijające się. Badacze pocieszają się jednak, iż zbliżenie Rosji z Koreą Północną ma słabe podstawy – oparte jest na krótkoterminowych interesach i ma transakcyjny charakter.

Napięcia w chińsko-rosyjskich relacjach, chociaż mało widoczne, istnieją i z czasem mogą nabrzmieć. Lilly Ottinger z serwisu China Talk doszła w oparciu o teorię gier do wniosku, że istnieje 75% szans na rozłam między Moskwą a Pekinem do roku 2030. Nawet taki rozwój sytuacji nie musi jednak być korzystny dla sąsiadów i przeciwników obu mocarstw rewizjonistycznych.

DoD / Mass Communication Specialist 1st Class Chad J. McNeeley