To się nazywa podstęp szyty grubymi nićmi. Rosyjskie ministerstwo „obrony” poinformowało dziś, że „zgodnie z poleceniem prezydenta Federacji Rosyjskiej” oddziałom w Ukrainie przekazano rozkaz wstrzymania ognia na całej linii frontu od południa 6 stycznia do północy 7 stycznia. Trzydziestosześciogodzinny rozejm ma rzekomo pozwolić stronom na świętowanie Bożego Narodzenia. W praktyce ma raczej pozwolić Rosjanom na odświeżenie sił przed dalszą walką albo też mamy do czynienia z cyniczną zagrywką propagandową.

Jako ciekawostkę warto dodać, że jako pierwszy kwestię świątecznego rozejmu podniósł patriarcha moskiewski i całej Rusi Cyryl, bliski współpracownik Putina (a wcześniej prawdopodobnie sowieckiej bezpieki) i gorący zwolennik zbrodniczej inwazji na Ukrainę, jawnie podżegający do ludobójstwa. Bez dwóch zdań było to odgórnie zaaranżowane przedstawienie z dokładnie rozpisanymi rolami.



Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ukrainy Ołeksij Daniłow odpowiedział na propozycję tak: „Co ma wspólnego z chrześcijańskim świętem Bożego Narodzenia banda małych kremlowskich diabłów? Kto uwierzy obrzydliwości, która zabija dzieci, podpala szpitale położnicze, torturuje jeńców? Zawieszenie broni? Kłamstwa i hipokryzja. Będziemy was gryźć w rozśpiewanej ciszy ukraińskiej nocy”.

Z kolei doradca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak przypomniał, że „Ukraina nie atakuje obcego terytorium i nie zabija ludności cywilnej, jak robi to Rosja. Ukraina niszczy tylko członków armii okupacyjnej na swoim terytorium”, i dodał, że rozejm będzie możliwy, tylko jeśli Rosjanie opuszczą terytoria okupowane.

Rosjanie, rzecz jasna, żadnych terytoriów nie opuszczą dobrowolnie, zresztą do jutra nawet by nie zdążyli; poza tym Putin dopiero co oświadczył, że warunkiem wstępnym do negocjacji na linii Kijów–Moskwa jest uznanie przez Kijów rosyjskiej aneksji ukraińskiego terytorium. Czy Kreml spodziewał się, że Ukraińcy naprawdę zgodzą się na półtora dnia rozejmu? Możliwe – w końcu oni też mogliby wykorzystać te trzydzieści sześć godzin, aby podciągnąć siły, rotować pododdziały, wykonać szybkie przeglądy sprzętu. Ale oczywiście to przede wszystkim Rosjanie, a nie Ukraińcy, potrzebują chwili wytchnienia, gdyż to oni są zepchnięci do defensywy na prawie całej długości frontu (z wyjątkiem Bachmutu).

Być może cały plan obliczono więc od początku na odrzucenie „wspaniałomyślnej” oferty przez Kijów, a spodziewane korzyści mają się objawić nie na froncie, ale na szeroko rozumianym Zachodzie.



Akurat przed Bożym Narodzeniem (według rachuby zachodniej tym razem) czołowy prokremlowski propagandzista w Stanach Zjednoczonych Tucker Carlson stwierdził w swoim programie w Fox News, że Wołodymyr Zełenski wypowiedział wojnę chrześcijaństwu. Dla nas jest to szczyt absurdu, ale wśród amerykańskich konserwatystów Fox News ma ogromną siłę oddziaływania Jeśli Rosjanie dobrze to rozegrają pod względem propagandowym, będą mogli przedstawić Ukrainę jako żądną wojny i łaknącą krwi, tfu, niewinnych rosyjskich żołnierzy, którzy przecież chcieli tylko pośpiewać kolędy i posiedzieć przy wigilijnym stole.

W Europie także znajdą się pożyteczni idioci gotowi powtórzyć te brednie na poważnie. Niektórzy będą pewnie wspominać piękny rozejm bożonarodzeniowy na froncie zachodnim pierwszej wojny światowej. Dlatego ukraińscy politycy od razu zaczęli przypominać, że cały ciężar odpowiedzialności za trwającą wojnę spoczywa na Rosji, więc na niej też spoczywa odpowiedzialność za jej przerwanie.

Zapowiedź nowych dostaw

(Aktualizacja 21.05) Prezydent Joe Biden i kanclerz Olaf Scholz odbyli dziś rozmowę telefoniczną, podczas której – jak głosi oficjalny komunikat – obaj politycy „potwierdzili poparcie dla niepodległości, integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy” oraz „niezłomną solidarność z Ukrainą i narodem ukraińskim w obliczu agresji rozpętanej przez Federację Rosyjską”. Te słodkie słówka wsparto konkretnymi zobowiązaniami.

Jak już pisaliśmy wczoraj, Amerykanie przekażą Ukraińcom bojowe wozy piechoty M2 Bradley, tymczasem Niemcy dołożą do kompletu Mardery i – to największa niespodzianka – baterię przeciwlotniczą systemu Patriot. Wcześniej jedną baterię Patriotów obiecali Amerykanie, a ukraińscy przeciwlotnicy wyznaczeni do służby na tym sprzęcie będą szkoleni właśnie w Niemczech.



Nie chcemy kopać leżącego i znęcać się dalej nad dziwaczną retoryką polskiego ministra obrony, ale jak widać, Mariusz Błaszczak idzie w zaparte. Nawet ta decyzja nie pomogła mu zrozumieć, jaka jest różnica między rozmieszczeniem niemieckiej baterii obsadzanej przez niemiecki personel a przekazaniem baterii na własność innemu krajowi, gdzie będzie obsadzana przez żołnierzy z tegoż kraju. Oczywiście bateria, która miała trafić do naszego kraju, trafi tu zgodnie z pierwotną deklaracją (na przełomie stycznia i lutego).

Odnotujmy również przy tej okazji, że Niemcy staną się drugim najważniejszym, po Stanach Zjednoczonych, wzmacniaczem ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Niemieckie systemy IRIS-T zbierają same pozytywne recenzje, a zestawy artyleryjskie Gepard – w sumie blisko czterdzieści – okazały się najskuteczniejszą bronią w walce z dostarczanymi przez Iran samolotami pociskami Szahed-131 i Szahed-136.

Z drugiej strony trzeba podkreślić, że kwestia dostaw Marderów stała się jednym z symboli dwuznacznego niemieckiego podejścia do wspomagania Ukrainy sprzętem wojskowym. Jak pisaliśmy pod koniec maja, według Welt am Sonntag niemiecki przemysł zbrojeniowy przygotował wówczas wnioski eksportowe w sprawie sprzedaży (nie darowizny) setki Marderów i osiemdziesięciu ośmiu czołgów Leopard 1A5. Najwyraźniej wszystkie procedury w odpowiedzialnym za takie kontrakty ministerstwie gospodarki przeszły w ekspresowym tempie, natomiast wniosek utknął w radzie bezpieczeństwa narodowego. Ostatecznie z transakcji nic nie wyszło i musiało minąć ponad siedem miesięcy, żebyśmy w końcu doczekali się marderowych konkretów.

Pięćdziesiąt Bradleyów i czterdzieści Marderów nie jest oszałamiającą liczbą, ale nawet wozy najstarszych serii produkcyjnych (Amerykanie na pewno wyciągną M2 z rezerwy sprzętowej, a nie jednostek liniowych) będzie skokiem naprzód w stosunku do możliwości oferowanych przez BMP-1, zwłaszcza pod względem ochrony zapewnianej desantowi. Problemem będzie wyszkolenie załóg i zapewnienie odpowiedniego zaplecza logistycznego. Kiedy uda się przezwyciężyć oba te problemy, najpewniej dowiemy się o planowanych dostawach kolejnych partii zarówno Bradleyów, jak i Marderów.



Z kolei brytyjski minister spraw zagranicznych James Cleverly po spotkaniu ze swoją niemiecką odpowiedniczką Annaleną Baerbock przyznał, że w następnym wysłanym przez Londyn pakiecie pomocy wojskowej mogą się znaleźć czołgi. Czy może to oznaczać Challengery? Wielka Brytania nie ma obecnie innych czołgów (ani nawet „czołgów” Scorpion, wycofanych jeszcze w ubiegłym stuleciu).

Jako że nie wszystkie posiadane obecnie Challengery 2 będą poddane konwersji do standardu Challenger 3, nadwyżka teoretycznie mogłaby trafić nad Dniepr. Maksymalnie byłoby to 79 egzemplarzy. Inną opcją jest to, że Cleverly miał na myśli odkupienie czołgów od państwa trzeciego i przekazanie ich Ukrainie.

Sytuacja na froncie

(Aktualizacja 23.50) Od wczoraj oczywiście niewiele się zmieniło, ale niezawodny Def Mon zwrócił uwagę na drobną ciekawostkę. Ukraiński sztab generalny po raz pierwszy w jednym z codziennych komunikatów napisał o ostrzale maleńkiej wsi Kuźmyne pod Dibrową, trzy kilometry w linii prostej od rogatek Kreminnej. Może to oznaczać, że Ukraińcy niedawno zajęli tę miejscowość.

Bitwa o Bachmut trwa dalej. Zaczynają przeciekać informacje, że chwieje się obrona Sołedaru, na którą napierają Wagnerowcy pospołu z WDW. Rosyjskie kanały na Telegramie mówią wręcz, że pododdziały moskali dotarły już do Błahodatnego. Nie ma żadnego niezależnego potwierdzenia, ale jeśli to prawda, będzie to straszliwa wiadomość dla obrońców Bachmutu, gdyż Błahodatne leży „za” Sołedarem, to znaczy po jego zachodniej stronie. Gdyby wpadło w ręce Rosjan, Sołedar byłby nie do obronienia, a po jego upadku sytuacja Bachmutu radykalnie by się pogorszyła.

Szark w obwodzie rostowskim

(Aktualizacja 00.40) Zakończmy dzisiejsze sprawozdanie takim oto znaleziskiem. W obwodzie rostowskim – który graniczy z Ukrainą, ale od strony terytoriów okupowanych – znaleziono dziś ukraińskiego drona Szark. Jest to bardzo nowa konstrukcja, wprowadzona na rynek przez przedsiębiorstwo Ukrspecsystems już w trakcie wojny. Dron może spędzić w powietrzu dwie godziny, porusza się z prędkością maksymalną 150 kilometrów na godzinę, startuje z katapulty (przygotowanie stanowiska startowego zajmuje około piętnastu minut) i ląduje ze spadochronem. Szark przeznaczony jest do zadań rozpoznawczych, a główną motywacją przyświecającą konstruktorom była ponoć chęć opracowania drona, który dobrze by się nadawał do kierowania ogniem artylerii o dużej donośności.

Zasięg łączności radiowej pomiędzy Szarkiem a stacją nadawczo-odbiorczą wynosi 60 kilometrów, ale z prędkością przelotową (90 kilometrów na godzinę) dron może przelecieć 200 kilometrów. To wystarczyłoby, aby dolecieć z linii frontu do Aksaju pod Rostowem, gdzie znaleziono ten egzemplarz.

npu.gov.ua