Jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia – równolegle z wizytą Wołodymyra Zełenskiego w Waszyngtonie – administracja Joego Bidena zapowiedziała przekazanie kolejnego dużego pakietu pomocy wojskowej dla Ukrainy. Małą sensację wzbudziło uwzględnienie w tej rundzie jednej baterii systemu przeciwlotniczego Patriot. A równolegle pojawiły się nowe pytania, z których na najważniejsze odpowiedział właśnie ukraiński minister spraw zagranicznych.

Dmytro Kułeba stwierdził w rozmowie z Associated Press, że bateria Patriotów ma osiągnąć gotowość operacyjną w ciągu poniżej sześciu miesięcy. Aby zrealizować tak ambitny harmonogram, Amerykanie opracowali przyspieszony kurs dla żołnierzy, którzy będą obsługiwać system. W warunkach pokojowych szkolenie trwa – zależnie od wykonywanej funkcji – od trzynastu do pięćdziesięciu trzech tygodni.

Sprawę powinien też uprościć dobór ukraińskich operatorów. Standardowy amerykański harmonogram dotyczy nie tylko czasu pokoju, ale także żołnierzy świeżo przyjętych do służby. Ukraińcy do obsadzenia swojego nowego skarbu delegują najpewniej doświadczonych przeciwlotników, którym nie trzeba wpajać podstaw żołnierskiego rzemiosła.



Szkolenie Ukraińców ma być realizowane w Niemczech, ale pod kierunkiem Amerykanów. Pojawiły się już głosy sugerujące, że szkolenie tak naprawdę trwa od dawna. Jego rzekome skompresowanie ma tylko posłużyć jako przykrywka, aby wyjaśnić, jak to możliwe, że Patrioty znalazły się w Ukrainie tak szybko. Wydaje się jednak, iż nie mamy tu żadnej mistyfikacją. Od samego początku wojny istnieje kilka kategorii uzbrojenia, którego Amerykanie wyraźnie nie chcieli przekazywać Kijowowi. Obok pocisków ATACMS i samolotów bojowych znajdowały się w tym gronie właśnie Patrioty.

Możliwe, że mamy do czynienia z podstępem zakrojonym na dużo większą skalę i lada dzień dowiemy się również o dostawach ATACMS-ów. Na razie wypada jednak zastosować brzytwę Ockhama i założyć, że Waszyngton naprawdę się ugiął i postanowił włączyć Patrioty do sojuszniczego programu wzmacniania ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.

Poza tym trzeba podkreślić, że decyzja o przekazaniu baterii Patriotów niw była zupełnie zaskakująca. Nie anonsowano jej wprawdzie z wyprzedzeniem, ale już w pierwszej połowie grudnia pojawiały się doniesienia o coraz bliższej decyzji w tej sprawie. W przypadku ATACMS-ów niczego takiego nie widzieliśmy i nie widzimy.

Na razie nie podano żadnych informacji o tym, którą wersję systemu i pocisków otrzymają Ukraińcy. Nie zdradzono też, czy bateria będzie miała „domyślne” osiem wyrzutni. Tego wszystkiego dowiemy się zapewne dopiero, kiedy cała dostawa trafi już do Ukrainy. Obecnie amerykańskie siły zbrojne wykorzystują trzy warianty wyrzutni: M901, M902 i M903. Pierwszy mieści cztery pociski PAC-2 GEM-T, drugi – pociski PAC-2 GEM-T (cztery) lub PAC-3 CRI (szesnaście sztuk), trzeci zaś dostosowano do odpalania trzech typów pocisków: PAC-3 MSE (dwanaście sztuk), PAC-3 CRI (szesnaście) i PAC-2 GEM-T. Zaletą M903 jest możliwość przenoszenia dwóch typów pocisków jednocześnie (PAC-2 i PAC-3 MSE).



PAC-3 MSE (Missile Segment Enhancement) to wersja rozwojowa PAC-3 CRI (Cost Reduction Initiative) mająca zapewnić większe możliwości w zakresie przechwytywania rakietowych pocisków balistycznych, przede wszystkim dzięki większej szybkości i lepszej zwrotności. Obie wersje rażą cel metodą hit-to-kill. W skład polskich zestawów pierwszej fazy „Wisły” wejdą wyrzutnie M903 i pociski PAC-3 MSE.

Pojedyncza bateria oczywiście nie stanie się – Czytelnicy uprzejmie wybaczą to określenie – game-changerem na polu walki. Będzie tylko kolejnym elementem układanki mającej zabezpieczyć ukraińską infrastrukturę krytyczną i ludność cywilną. Ma jednak znaczenie psychologiczne i symboliczne. Amerykanie pokazują zarówno Rosjanom, jak i samym sobie, że są gotowi przekazać Ukrainie uzbrojenie z najwyższej półki.

W Polsce niestety ta bardzo dobra wiadomość – podobnie jak wiele innych dobrych wiadomości – posłużyła jako amunicja w doraźnych rozgrywkach politycznych. Czytelnicy zapewne pamiętają nie tak dawną wpadkę ministra obrony Mariusza Błaszczaka, wzywającego, aby Niemcy przekazali Ukrainie baterię Patriotów, którą chcieli rozmieścić w Polsce.

Niemcy tym sposobem chcieli wzmocnić obronę polskiego terytorium w następstwie tragedii w Przewodowie, ale system wciąż miał być obsługiwany przez niemieckich żołnierzy i stanowić własność naszych zachodnich sąsiadów. Bundeswehra ma dwanaście baterii z pociskami PAC-3 MSE i PAC-3 CRI. Dwie baterie stacjonują obecnie na Słowacji i mają tam pozostać co najmniej do końca przyszłego roku. Na tej samej zasadzie jedna miała trafić do naszego kraju.

Minister Błaszczak wykazał się niezrozumieniem, które na tak newralgicznym stanowisku jest niedopuszczalne – pomylił rozmieszczenie systemu (bez zmiany własności) z jego przekazaniem (na własność). Co gorsza, wygląda na to, że niczego się nie nauczył, i uparcie powtarza ten sam kompromitujący błąd. Czytelnicy zechcą zwrócić uwagę, jak nieporadnie minister używa sformułowania „rozmieszczenie amerykańskiego systemu”, by zaraz potem zrównać je z: „przekazać”.



Z kronikarskiego obowiązku dodajmy, że w ramach wartego okrągły miliard dolarów dwudziestego ósmego już zestawu sprzętu czerpanego z zasobów Departamentu Obrony (presidential drawdown authority) uwzględniono poza Patriotami:

  • amunicję do systemów HIMARS;
  • 500 sztuk artyleryjskiej amunicji kierowanej;
  • 30 moździerzy różnych kalibrów wraz z amunicją;
  • 37 MRAP-ów Cougar, 120 samochodów HMMWV i sześć opancerzonych samochodów ciężarowych;
  • kierowaną amunicję lotniczą, w tym nową partię pocisków antyradiolokacyjnych HARM i zapewne pakiety konwersyjne JDAM;
  • szeroki wachlarz min, granatników, broni strzeleckiej, urządzeń noktowizyjnych, systemów łączności i całej reszty drobnicy, która nie może liczyć na miejsce w nagłówkach prasowych, ale jest niezbędna żołnierzowi.

Oprócz tego w ramach Ukraine Security Assistance Initiative (czyli procesu pozyskiwania dla Ukrainy broni od podmiotów przemysłowych, a nie z zapasów rządu federalnego) Amerykanie zadeklarowali przekazanie uzbrojenia i wsparcia o wartości 850 milionów dolarów, w tym:

  • 45 tysięcy sztuk amunicji kalibru 152 milimetry i 20 tysięcy kalibru 122 milimetry;
  • 50 tysięcy pocisków rakietowych do wyrzutni Grad;
  • 100 tysięcy sztuk amunicji czołgowej kalibru 125 milimetrów;
  • terminale łączności satelitarnej;
  • fundusze na szkolenie i utrzymanie techniczne.

Zobacz też: Indyjska marynarka odebrała drugi niszczyciel typu Visakhapatnam

Amayagan, Creative Commons CC0 1.0 Universal Public Domain Dedication