Zagadka wyjaśniona – przynajmniej w najważniejszych jej punktach. Pentagon już oficjalnie potwierdził, że ukraińskim siłom zbrojnym przekazano pociski antyradiolokacyjne AGM-88 HARM. Co więcej, urzędnik amerykańskiego Departamentu Obrony poinformował w czasie briefingu prasowego, że Ukraina w roli nosicieli HARM-ów wykorzystuje MiG-i – co oznacza, że muszą to być myśliwce MiG-29, gdyż są to jedyne maszyny ze „stajni” Mikojana i Guriewicza w ukraińskim lotnictwie.

9 sierpnia pisaliśmy, iż amerykański podsekretarz obrony Colin Kahl potwierdził, że w jednej z niedawnych dostaw uzbrojenia do Ukrainy znalazły się pociski antyradiolokacyjne. Co prawda wówczas jeszcze nie ujawniono ich typu, ale jedyną alternatywą dla HARM-ów byłyby pociski proweniencji radzieckiej, takie jak Ch-31P lub Ch-58, pozyskane przez Amerykanów po rozpadzie ZSRR.

—REKLAMA—

Poszlaki wskazujące na podwieszanie HARM-ów pod skrzydłami MiG-ów-29 pojawiły się już kilka dni temu. Przed pięcioma dniami zwróciliśmy uwagę na nagranie wykonane przez pilota MiG-a-29 ukraińskich sił powietrznych. W 70. sekundzie filmu pojawia się zapikselowany pocisk pod skrzydłem myśliwca. Ukrywanie go w ten sposób sugerowało, że nie jest to broń sowieckiej proweniencji. Dziś możemy powiedzieć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, iż jest to HARM.

Briefing, w czasie którego uzyskaliśmy potwierdzenie użycia HARM-ów przez Ukrainę, skupiał się na kwestii następnej partii uzbrojenia dla Ukrainy. W ramach pakietu wartego 775 milionów dolarów Ukraina ma otrzymać między innymi amunicję do systemów MLRS/HIMARS, szesnaście haubic L119 kalibru 105 milimetrów, 2 tysiące przeciwpancernych pocisków kierowanych Javelin i TOW, piętnaście dronów Boeing Insitu ScanEagle czy MRAP-y International M1224 MaxxPro z trałami przeciwminowymi. Trzy ostatnie punkty na liście to nowość – do tej pory Amerykanie albo nie przekazywali sprzętu tych typów, albo o tym nie informowali.

Urzędnik prowadzący briefing podkreślił, że Ukraińcy używają HARM-ów z powodzeniem do niszczenia rosyjskich stacji radiolokacyjnych, i dał do zrozumienia, że właśnie ze względu na to powodzenie Pentagon dostarczy Kijowowi kolejne pociski.

– Samoloty, z którymi zintegrowali pocisk, to MiG-i – powiedział urzędnik, cytowany przez serwis The War Zone. – Uznaliśmy, że będzie to technicznie możliwe i na podstawie tej oceny możliwości wyposażyliśmy [Ukrainę] w tę zdolność.



Wciąż jednak pozostaje wiele znaków zapytania. Przede wszystkim nie wiadomo, który wariant HARM-ów przekazano Ukrainie. Nie wiemy, czy Ukraińcom pomagali Amerykanie czy (jak podają niektóre nieoficjalne, ale zazwyczaj dobrze poinformowane źródła) Izraelczycy. Nie wiadomo też, jak dokładnie zrealizowano integrację pocisków z Fulcrumami, a co za tym idzie – nie wiemy, czy ukraińskie HARM-y dysponują pełnym zakresem możliwości i trybów pracy, a szczególnie czy można ich używać w trybie samoobrony, który zapewnia najwyższe prawdopodobieństwo porażenia celu, ale wymaga możliwości „rozmowy” między samolotem a pociskiem za pośrednictwem szyny danych.

Ciekawą hipotezą wysuniętą przez Josepha Trevithicka jest ta o integracji nie jednomiejscowych myśliwców, ale dwumiejscowych „szparek”. Ze względu choćby na brak pokładowej stacji radiolokacyjnej mają one mniejszy potencjał bojowy i są zwyczajnie mniej potrzebne siłom powietrznym. wobec czego można by je oddelegować do polowania na rosyjskie radary. Do tego dochodzi kwestia dwuosobowej załogi. Podobnie jak w maszynach walki radioelektronicznej takich jak EA-18G Growler pilot mógłby się skupić na pilotowaniu, a lotnik zajmujący tylny fotel – na obsłudze systemów uzbrojenia.

Ukraiński MiG-29UB.
(Jurij Balko, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic)

Wymagałoby to jednak głębokiej modyfikacji tylnej kabiny, w tym usunięcia drążka sterowego i dźwigni sterowania silnikiem, aby nie przeszkadzały. MiG-29UB to w końcu maszyna szkolno-bojowa, a sterownice na obu stanowiskach są połączone mechanicznie na sztywno. Owszem, dałoby się to zrobić, zwłaszcza że łatwiej coś wyjąć niż włożyć, ale nie wiadomo, czy byłoby to warte zachodu. No i powtórzmy: nie wiadomo, czy stopień integracji w ogóle pozwala na taką wirtuozerię w użyciu HARM‑ów czy też Ukraińcy muszą się ograniczać do niszczenia celów uprzednio rozpoznanych.

Inny punkt widzenia każe stwierdzić, że neutralizowanie obrony przeciwlotniczej wroga to zadanie najwyższej wagi, może nawet ważniejsze niż zwalczanie pocisków manewrujących spadających na ukraińskie miasta, a więc należałoby do niego skierować najlepsze i najnowocześniejsze samoloty. Wedle takiej filozofii nosicielami HARM-ów powinny być Fulcrumy w wersjach MiG-29MU1 i MiG-29MU2.

Tę drugą modernizację – skupioną na rozbudowie zdolności powietrze–ziemia – reprezentował przed wojną tylko jeden egzemplarz („niebieski 12”), ale wiadomo na sto procent, że jest zintegrowany z uzbrojeniem precyzyjnym, w tym kierowanymi telewizyjnie pociskami Ch-29T i bombami kierowanymi laserowo. MiG-ów-29MU1 było przed wojną osiemnaście, co stanowiło ponad jedną trzecią floty Fulcrumów. Pod koniec 2020 roku ukraiński resort obrony zapowiadał dalszą ich modernizację we współpracy z przedsiębiorstwem z Izraela, ale nie wiadomo (znów – kolejna rzecz, której nie wiemy), czy prace w ogóle ruszyły przed wojną.

Jeżeli Ukraina będzie w stanie używać tych pocisków na szerszą skalę, może to odmienić obraz wojny w powietrzu. Wprawdzie z jednej strony rosyjskie lotnictwo bojowe kompromituje się w tej wojnie najmniej ze wszystkich rodzajów rosyjskich sił zbrojnych (kiedyś poświęcimy tej kwestii obszerny artykuł, ale z drugiej – nie ma powodów do dumy, zwłaszcza w ostatnich trzech miesiącach. Za to rosyjska obrona przeciwlotnicza skutecznie uniemożliwia ukraińskiemu lotnictwu działanie w strefie przyfrontowej. Teraz Ukraińcy wreszcie mają narzędzie, aby przeciwdziałać temu zagrożeniu.



Trzeba też pamiętać, że Rosjanie wciąż (po półroczu wojny!) lekceważą zdolności przeciwnika albo też nie są ich w pełni świadomi. Widzieliśmy to w czasie niedawnych ataków na rosyjskie bazy lotnicze, w których, jak dowodzą zdjęcia satelitarne, samoloty ustawiono w równiutkie rządki, bez dochowania elementarnych procedur bezpieczeństwa, jak gdyby nikt nie potrafił sobie wyobrazić, iż może nastąpić atak. Niewykluczone, że operatorzy rosyjskich stacji radiolokacyjnych wykażą się podobnym lekceważeniem i ułatwią przeciwnikowi robotę.

Teraz trzeba więc zadać pytanie o kolejny krok: czy i kiedy Ukraina dostanie samoloty bojowe? Obecnie najbardziej prawdopodobnym dawcą wydaje się Słowacja, ale minister obrony Jaroslav Naď oświadczył w ubiegłym tygodniu, że żadne decyzje jeszcze nie zapadły i że (wbrew doniesieniom niektórych mediów) słowackie MiG-i z całą pewnością jeszcze nie trafiły do Ukrainy. Na razie Ukraińcy mogą liczyć na regularne dostawy części zamiennych do MiG-ów-29.

Zobacz też: Możliwa dłuższa służba okrętów podwodnych typu Ohio

US Air National Guard / Tech. Sgt. Charles Vaughn