Sudan kolejny raz w tej dekadzie znalazł się na skraju wojny domowej. W Chartumie doszło do walk między oddziałami lojalnymi wobec generała Abd al-Fattaha Abd ar-Rahmana al-Burhana, będącego faktycznym władcą Sudanu, a Siłami Szybkiego Reagowania (Kuwat ad-Dam as-Sari) podlegającymi generałowi Mohammedowi Hamdanowi Dagalo. Starcia doprowadziły już do śmierci kilkudziesięciu osób i znacznych strat materialnych, między innymi zniszczenia samolotów pasażerskich na płycie chartumskiego lotniska. Stolica pozostaje całkowicie zablokowana, a do mediów docierają sprzeczne informacje o aktualnych wydarzeniach.

15 kwietnia około 9.00 rano Chartumem wstrząsnęła seria eksplozji. Na ulicach pojawiły się transportery opancerzone, a cywile zostali zmuszeni do ukrycia się w domach. Doszło również do intensywnej wymiany ognia między sudańskim wojskiem a bojownikami Sił Szybkiego Reagowania. Od samego początku oczywiste było, że sytuacja jest krytyczna, ponieważ na ulice wyprowadzono nawet artylerię, a na niebie pojawiły się wojskowe samoloty i śmigłowce. Najcięższe walki objęły okolice pałacu prezydenckiego, stołecznego lotniska i bazy sił powietrznych w Marawi (około 300 kilometrów na północ od Chartumu).



Według danych opublikowanych w niedzielę 16 kwietnia potwierdzono pięćdziesiąt sześć ofiar śmiertelnych wśród cywilów i ponad 600 rannych. Wiele osób straciło życie podczas ostrzału artyleryjskiego Omdurmanu (miasto-dzielnica Chartumu po zachodniej stronie Nilu Białego) i dzielnicy Chartum Północny. Walki rozlewają się na pozostałe regiony kraju, jednak polem kluczowych zmagań pozostaje stolica.

Aby zrozumieć skalę zagrożenia, należy zwrócić uwagę, o jakiej skali konfliktu mówimy. Sudańskie siły zbrojne liczą około 109 tysięcy osób, a Siły Szybkiego Reagowania – drugie tyle. Oddziały rządowe dysponują przewagą w sprzęcie, jednak zaprawione w boju SSR z pewnością nie będą łatwym przeciwnikiem.

Nie wiadomo, co dokładnie rozpoczęło konflikt. Strony wzajemnie obrzucają się oskarżeniami, których nie można zweryfikować. Według SSR wojsko weszło do obozów i otworzyło ogień z broni ciężkiej do zaskoczonych bojowników. Sudańskie lotnictwo miało również całkowicie zrównać z ziemią należące do SSR obozy Tiba i Soba. Zupełnie inaczej początek walk przedstawił rzecznik sudańskich sił zbrojnych, generał brygady Nabil Abd Allah. Według niego to bojownicy przeprowadzili dobrze skoordynowane ataki na kilka baz wojskowych w całym kraju, kierując dużą część sił przeciwko stolicy.



Kluczem do kontroli nad Chartumem jest opanowanie trzech strategicznych punktów w mieście — lotniska, Pałacu Republikańskiego i siedziby sztabu generalnego. Tam też kierowane są główne siły SSR. Nieoficjalne doniesienia sugerują, że punkty te kilkukrotnie przechodziły już z rąk do rąk. Może to sugerować, że siły są na tyle wyrównane, iż zamach stanu może zakończyć się sukcesem.

Konflikt o wielu twarzach

Zaangażowani w konflikt generałowie obrzucają się wzajemnie oskarżeniami o niekompetencję, korupcję i dążenie do sprawowania władzy autorytarnej. Relacje między dwoma ośrodkami władzy militarnej zaogniła kwestia przyszłości grup paramilitarnych. Generał al-Burhan otwarcie opowiadał się za rozwiązaniem tego rodzaju sił i wcieleniem ich członków do regularnych sił zbrojnych. Doprowadziłoby to do poważnego osłabienia watażków w rodzaju generała Dagalo, którzy posiadają swoje prywatne armie.

Problem oddziałów nieregularnych sięga jednak znacznie dalej niż najnowsza historia kraju. Jedną z owianych najgorszą sławą formacji tego typu byli działający w Darfurze dżandżawidzi — kawaleria specjalizująca się w atakach na ludność cywilną. Wielu członków tej formacji przeszło bezpośrednio do SSR, nie poniósłszy żadnej odpowiedzialności za swoje zbrodnie.



Rywalizacja al-Burhana i Dagalo ma również tło geopolityczne. Ten drugi zalicza się do najbliższych sprzymierzeńców Rosji na sudańskiej scenie politycznej. W zeszłym roku odbył podróż do Moskwy, gdzie podkreślał doskonałe relacje z Kremlem i neonazistowskimi najemnikami z Grupy Wagnera. Omawiano wówczas propozycję otwarcia rosyjskiej bazy wojskowej nad Morzem Czerwonym. Znacznie mniejszym entuzjazmem w tym zakresie wykazuje się generał al-Burhan, według którego najbliższym sojusznikiem powinien być Egipt i arabskie monarchie położone nad Zatoką Perską.

Relacji z Kairem z pewnością nie poprawi fakt zatrzymania przez bojowników Sił Szybkiego Reagowania egipskich żołnierzy należących do elitarnej brygady Kuwat As-Saka (Siły Pioruna). Egipcjanie przebywali w Marawi, gdzie pełnili obowiązki w ramach sudańsko-egipskiej misji szkoleniowej. Członkowie SSR opublikowali zdjęcia siedzących na piasku komandosów, którzy mają być bezzwłocznie odesłani do Egiptu.

Kair nie skomentował doniesień o zatrzymaniu żołnierzy. Ogłosił jedynie decyzję o zawieszeniu na siedemdziesiąt dwie godziny wszystkich połączeń lotniczych między krajami. Podobną decyzję podjęła Arabia Saudyjska (Airbus A330 linii Saudia znalazł się wśród maszyn zniszczonych w chartumskim porcie lotniczym). Czad ogłosił całkowite zamknięcie granicy z Sudanem.

Siły Szybkiego Reagowania i sudańskie regularne siły zbrojne nie są jedynymi stronami obecnego konfliktu. Do mediów próbują się również przebić komunikaty ze strony grup cywilnych domagających się natychmiastowego zaprzestania walk i przekazania władzy w ręce konstytucyjnych organów państwa. Organizacje, z których inicjatywy odsunięto od władzy Umara al-Baszira, od 2019 roku próbują naciskać na oficerów, aby odrzucili zapędy dyktatorskie i wreszcie rozpisali wybory mające wyłonić legalne władze.



Inną frakcją, obecnie niemal niewidoczną, są muzułmańscy konserwatyści, mający silne wpływy w siłach zbrojnych. Generałowie od początku rewolucji stawiali na ograniczenie wpływów szariatu na prawo, co zaniepokoiło licznych islamistów. Dlatego też w wątpliwość podawana jest lojalność części oddziałów rządowych wobec generała al-Burhana. Zatwardziali konserwatyści od dawna byli monitorowani przez służby bezpieczeństwa. Kilka dni przed wybuchem walk aresztowano mężczyznę domagającego się wydania fatwy zezwalającej mu na zamordowanie przedstawiciela ONZ w Sudanie Volkera Perthesa.

Społeczność międzynarodowa wezwała walczących do wstrzymania operacji ofensywnych i rozpoczęcie rozmów. Stany Zjednoczone, ONZ i Unia Afrykańska wyraziły zaniepokojenie eskalacją sytuacji w Sudanie. Jednocześnie żadna organizacja międzynarodowa ani koalicja państw nie zasugerowała zamiaru zaangażowania się w bezpośrednie działania w kraju znajdującym się w przededniu wojny domowej na pełną skalę.

Zobacz też: RPA staje się bazą terrorystów w Afryce Południowej

Kalou Kaka, GNU Free Documentation License