Porozumienie między Somalilandem a Etiopią ponownie zwróciło uwagę społeczności międzynarodowej na sytuację w Afryce Wschodniej. Mimo pozornie niemal jednogłośnego wspierania jedności terytorialnej Somalii coraz częściej podnoszone są głosy kwestionujące sens polityki „jednej Somalii”. Tendencje odśrodkowe od lat stanowią jeden z największych problemów, z którymi boryka się kraj, ale od dawna nie podważano tak głośno sensu utrzymywania Somalii w obecnych granicach.
Jedna Somalia?
Integralność terytorialna Somalii od lat pozostaje bardziej koncepcją polityczną niż opisem realiów w Rogu Afryki. Dzięki strategicznemu położeniu kraj od początku zjednoczenia miał szansę zostać jednym z najważniejszych graczy w regionie Afryki i Bliskiego Wschodu. I rzeczywiście, w czasach zimnej wojny i rywalizacji z sąsiednią Etiopią Somalia miała ogromne ambicje. Okazały się one jednak przyczyną upadku. Mogadiszu w wyniku tendencji odśrodkowych, klęski suszy i rosnących w siłę muzułmańskich radykałów traciło kontrolę nad coraz większymi połaciami terytorium.
Ostatecznie Unia Trybunałów Islamskich, a później Asz-Szabab, została wyparta przez międzynarodową koalicję. Bojownicy zostali zmuszeni do zajęcia pozycji na terenach niezurbanizowanych i porzucenia bezpośredniej kontroli nad miastami. Kryzys obnażył słabość państwa po upadku wojskowej dyktatury generała Barrego. Społeczność międzynarodowa nadal utrzymywała, że integralność terytorialna kraju jest założeniem, które nie będzie kwestionowane.
Siad Barre forces buried landmines to every inche of Somaliland in 1991, Fadumo Bihi lost both of her legs by landmine. She was sent to Switzerland by NGO & was given prosthetic legs. She was offered an opportunity to live in . She declined & requested a school after her name. pic.twitter.com/Kwr6GmVsk1
— Mohamed Hassani (@RuntaAqoonta) April 4, 2024
Wojna domowa wymusiła utworzenie dość luźno powiązanej federacji, której elementy powinny przynajmniej teoretycznie podlegać rządowi w Mogadiszu. Słabość administracji państwowej wykorzystywana jest jednak przez klany, które stanowią centrum politycznego życia Somalii. Powiązania rodzinne to jedna z najważniejszych cech każdego kandydata na urząd. Lojalność również skierowana jest do „swoich”, a nie do państwa jako takiego. W tym aspekcie bardzo jasno widoczna jest spuścizna czasów kolonialnych. Sytuacji nie ułatwiało również kojarzenie władzy centralnej z brutalną dyktaturą. Jest to mieszanka, w której trudno oczekiwać, że klany będą wspierać jakiekolwiek próby centralizacji.
Zaufanie do państwa podkopuje również gotowość kolejnych rządów do negocjacji z Asz-Szabab. O ile ciężar walki z ekstremistami spada w dużej mierze na siły lokalne i międzynarodowe, o tyle prowadzenie rozmów politycznych zdominowane jest przez inicjatywy Mogadiszu. Przykładem może tu być wejście do rządu Mukhtara Robowa, znanego również jako Abu Mansur. Były terrorysta oddał się w ręce somalijskich sił bezpieczeństwa w sierpniu 2017 roku. Wciąż pozostaje najwyższym rangą bojownikiem, który dobrowolnie złożył broń. W organizacji pełnił funkcję rzecznika prasowego.
Mukhtar Robow przeszedł w 2000 roku przeszkolenie pod okiem talibów w Afganistanie, a po powrocie do Somalii szybko zdobył wysoką pozycję w szeregach Asz-Szabab. Poczuł się na tyle silny, że spróbował walczyć o przejęcie władzy w organizacji. Nie docenił jednak przeciwników i wraz z lojalnymi bojownikami uciekł, powołując grupę Aro Aro – tak zwane Pająki.
Mukhtar Robow, co-founder & former deputy leader of Alshabab terrorists, who is now member of #Somali cabinet meets with #US Amb. to Somalia at Iftar dinner hosted by embassy in #Mogadishu. In 2012, the U.S. offered a $5 million reward for information leading to Robow’s capture. pic.twitter.com/CY6YC1S94o
— M.M. Dhoore (@dhoorebbc) March 31, 2023
Wiele Somalii?
Luźna federacja, jaką obecnie jest Somalia, musi się mierzyć z silnymi tendencjami odśrodkowymi. Regiony cieszą się dużą autonomią i na co dzień często funkcjonują z niewielkim kontaktem z rządem centralnym. Sprawia to, że lokalne elity postrzegają same siebie jako niezależne podmioty, dość niechętnie reagujące na jakiekolwiek próby umocnienia z więzi z Somalią.
Najbardziej jaskrawym przykładem de facto niezależnej republiki jest Somaliland. Rządząca w nim elita z klanu Iszak doświadczyła przestępstw wojennych ze strony wojskowej dyktatury generała Barrego i postawiła na niezależność. Wobec trudnej historii Somalilandczycy stanowczo odrzucają ideę zjednoczonej Somalii. Należy przyznać, że mają ku temu bardzo solidne powody. W przeciwieństwie do Somalii Somaliland zdołał zabezpieczyć swoje terytorium, tworząc republikę. Regularne, demokratyczne wybory, bezpieczeństwo i stabilność nie są jednak wystarczającymi przesłankami dla uznania niepodległości, o którą Somaliland zabiega od 1991 roku.
Republiki nie tylko pozostają w konflikcie z rządem centralnym, ale również prowadzą walki między sobą. W lutym 2023 roku Somaliland krwawo stłumił protesty w Las Anod. Wówczas lokalna starszyzna klanu Dhulbahante oskarżyła siły bezpieczeństwa o przeprowadzenie ludobójstwa i ogłosiła zamiar secesji. Pojawiły się pogłoski, że rodzące się wówczas Khaatumo będzie tworem krótkotrwałym, a klan ma zamiar połączyć się z Somalią. Byłoby to ogromnym ciosem wizerunkowym w Somaliland. Rząd w Hargejsie zdecydował się więc na zbrojne zmuszenie starszyzny do porzucenia zamiarów związania się z Mogadiszu.
Wybuchły walki, które trwały ponad dziesięć miesięcy. Nie był to konflikt o wysokiej intensywności, jednak odnotowano przypadki ostrzelania (prawdopodobnie niezamierzonego) ludności cywilnej. Liczba ofiar chaotycznego ostrzału nie była jednak tak wysoka, jak początkowo się obawiano. W kilkumiesięcznych starciach zginęło sto osób, jednak aż sześćset zostało rannych. Konflikt w Las Anod nie przyciągnął wzroku międzynarodowej opinii publicznej, a na walczących nie była wywierana międzynarodowa presja.
Sukces polityczny Somalilandu stanowi jednak skrajny przykład. Większość republik tworzących Somalię nie mogą cieszyć się podobnym poziomem stabilności. Mimo to również one często działają w opozycji do Mogadiszu. 31 marca graniczący z Somalilandem Puntland odmówił dalszego uznawania władz centralnych. Była to odpowiedź na próbę przyjęcia zmian konstytucyjnych wprowadzających większą centralizację. Władze w Garoowe stwierdziły, że żadne zmiany dotyczące Puntlandu mogą być przyjęte jedynie po uzyskaniu zgody w referendum.
After emergency session on 30 March, Puntland government decides to:
Withdraw its recognition of Federal Government of Somalia
Act autonomously, independently of Somalia
Establish contacts with world in pursuit of its interests.Full statement below. pic.twitter.com/TlR6fUW6fQ
— Rashid Abdi (@RAbdiAnalyst) March 31, 2024
Niechęć do rządu centralnego wynika również z poczucia porzucenia. Władze w niewielkim stopniu wspierają administracje lokalne w rozwiązywaniu nawet najbardziej palących problemów. W Galmudugu i Dżubalandzie od dekad postępuje degradacja środowiska naturalnego uderzająca w społeczności pasterskie. Dochodzi również do walk o dostęp do źródeł wody pitnej. Wymierzanie sprawiedliwości w dużej mierze przekazano starszyznom klanowym, które często okazują się efektywniejsze niż organy państwa.
Pozornie wszystkim podmiotom powinno zależeć na tym samym: bezpieczeństwie i stabilności. Mimo to trudno wyobrazić sobie osiągnięcie tych podstawowych celów w obecnym układzie polityczno-administracyjnym. Utrzymywanie pozornie zjednoczonej Somalii jest jednak wygodne dla społeczności międzynarodowej, która obawia się potencjalnej implozji Afryki. Pamiętając klęskę, jaką zakończyło się uznanie Sudanu Południowego, globalni gracze niechętnie podchodzą do rewizji granic na kontynencie. Dlatego trudno spodziewać się uznania podmiotów takich jak Azawad, Ambazonia czy właśnie Somaliland.
Interesy zamiast deklaracji
Jeśli pojawia się wola polityczna, formalne deklaracje schodzą na dalszy plan. W taki sposób doszło do podpisania umowy między Somalilandem a Etiopią. Porozumienie zakłada wydzierżawienie ziemi pod budowę portu wojskowo-cywilnego w nieuznawanej republice w zamian za oficjalne uznanie niepodległości. Układ wywołał wrzenie w Somalii.
Etiopia od lat stara się umocnić swoją rolę jako kraju tranzytowego dla regionalnego handlu we wschodniej części Afryki, przy okazji zyskując dostęp do strategicznych portów. Nadal dla krajowej gospodarki kluczowy jest jeden szlak: przez rozbudowane dzięki chińskiej inwestycji połączenie kolejowe do Doraleh (będącego przedłużeniem portu w Dżibuti) transportowanych jest około 95% wszystkich towarów eksportowanych przez Etiopię.
"#Ethiopia's population is 120 million, and the ports of the Horn of #Africa region and Somali countries are competing in the large market of Ethiopia." Ali Hassan, #Somaliland Minister of information and Culture. pic.twitter.com/JGDCM3hUr5
— MM Somali TV (@MMSomalitv) April 2, 2024
Negocjacje ze wschodnioafrykańskimi partnerami okazały się mało owocne. Większość sceptycznie odnosiła się do morskich ambicji Etiopczyków. Skłoniło to rząd do otwarcia się na kontakty z położonymi w Rogu Afryki państwami nieuznawanymi. Wśród nich najpoważniejszym, i ostatecznie najbardziej otwartym na współpracę okazał się Somaliland. Etiopia zdobyłaby dostęp do pełnomorskiego portu, a Somaliland zostałby uznany za niepodległy przez kolejne państwo. Nie byłby to wyłącznie symboliczny gest, ponieważ otworzyłby nowe możliwości w zakresie współpracy gospodarczej, politycznej i wojskowej na linii Addis Abeba–Hargejsa.
Ogłoszone na początku stycznia 2024 porozumienie zakładało dokładnie to: dostęp do portu w zamian za uznanie niepodległości. Od początku było jasne, że w przypadku tego układu najważniejszy jest aspekt militarny. Port ma stać się bazą etiopskiej marynarki wojennej. Zgodnie ze szczegółami umowy Etiopia ma wydzierżawić pas wybrzeża o długości 20 kilometrów na minimum 50 lat. Oczywiście Mogadiszu pozostaje w opozycji do jakichkolwiek porozumień między nieuznawanymi republikami a partnerami zewnętrznymi. Ale czasami próby nacisku jedynie pokazują niemoc administracji centralnej. Tak jest w przypadku wezwań do zamknięcia etiopskiej ambasady w Hargejsie.