Po latach ciągle rosnącego napięcia na linii Iran–Stany Zjednoczone, które doprowadziło oba państwa niemal na skraj wojny, Teheran nieco przeorientował podejście do Zachodu. Obecnie politykę prowokacji ma zastąpić polityka ograniczonej współpracy, choć oznaczać ma to nie tyle osiągnięcie płaszczyzny porozumienia, ile chęć osłabienia poparcia dla prezydenta Donalda Trumpa w listopadowych wyborach.

Ajatollahowie mają podejmować wysiłki zmierzające do uniknięcia bezpośredniej konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi, która – według Irańczyków – może przynieść korzyści jedynie Białemu Domowi. Co więcej, mimo oficjalnej retoryki działania te są odwzajemniane przez stronę amerykańską, przyczyniając się do ogólnego détente w relacjach między oboma państwami.

Zmiana jest najbardziej widoczna w Iraku, gdzie Iran poparł proamerykańskiego premiera Mustafę Al-Kadhimiego i nakazał zaprzyjaźnionym bojownikom zaprzestać ataków rakietowych na siły amerykańskie. W kwietniu Iran zaproponował Amerykanom rozpoczęcie negocjacji w sprawie wymiany więźniów, oferując uwolnienie weterana marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych w zamian za lekarza zatrzymanego przez Amerykanów.

Zminimalizowano ataki na statki handlowe i tankowce w Zatoce Perskiej, które przez większą część ubiegłego roku zagrażały jednemu z najbardziej ruchliwych szlaków żeglugowych. Nawet Siły Ghods – odpowiadające za projekcję irańskich wpływów w regionie – otrzymały rozkaz „działania zachowawczego” i pozostania w uśpieniu do listopada.

– Wojna jest teraz mniej prawdopodobna, ale nadal istnieje ryzyko konfrontacji – powiedziała Randa Slim z Instytutu Bliskiego Wschodu. – Zamiary głównych aktorów uległy zmianie i zarówno Iran, jak i Stany Zjednoczone zdecydowanie nie chcą wojny na sześć miesięcy przed amerykańskimi wyborami prezydenckimi.

Analitycy twierdzą, że zmiana w podejściu ajatollahów jest taktyczna, gdyż Iran nadal ostro sprzeciwia się żądaniu administracji Trumpa, aby renegocjować warunki, na których może bazować irański program nuklearny. Ponadto Teheran nie zrezygnował z celu, którym jest wyparcie amerykańskich żołnierzy z Bliskiego Wschodu. Zimna wojna nadal trwa.

Dyplomaci, iraccy i irańscy urzędnicy i analitycy zauważyli, że pojawiła się kombinacja, które zmusiły Iran do przyjęcia nowego podejścia. Mają za tym stać strach przed wojną ze Stanami Zjednoczonymi i pochłonięcie przez wyzwania wewnętrzne, w tym walkę z epidemią choroby COVID-19, złą kondycję gospodarki i niepokoje społeczne.

– Po zlikwidowaniu generała Solejmaniego Iran redefiniuje swoją politykę regionalną – napisał w kwietniowym czasopiśmie „Iranian Diplomacy” Mohamad Hosejn Malaek, irański dyplomata i były ambasador w Chinach. – Przetasowuje karty, ponownie ocenia swoje możliwości, wkroczył na arenę z nową perspektywą i planem.

Teheran postanowił ponadto nie zrażać do siebie członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, gdyż w październiku 2020 roku wygasa embargo Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych na sprzedaż do Iranu broni ofensywnej. Nie ma jednak wątpliwości, że każdy okres odprężenia przyniesie kolejny wzrost napięcia na Bliskim Wschodzie.

Zobacz też: Iran: Satelita wojskowy na orbicie

(nytimes.com)

David Holt, Creative Commons Attribution 2.0 Generic