Przygotowania do sprawozdań z MSPO uniemożliwiły nam pisanie o sytuacji w Ukrainie przez ostatnie kilka dni. Pozytywny skutek uboczny jest taki, że dziś sytuacja na froncie jest dużo bardziej klarowna (mimo utrzymywanego nieprzerwanie embarga informacyjnego) i… dużo przyjemniejsza dla normalnych ludzi, a mniej przyjemna dla faszystów. Obecnie Ukraina prowadzi trzy osobne kontrofensywy i wszystkie odnoszą mniejszy bądź większy sukces.

Zacznijmy od drobnej refleksji. Minione jedenaście dni dobrze pokazało, którzy analitycy wyciągają swoje analizy z miejsca, do którego słońce nie dochodzi, a następnie są do nich niewolniczo przywiązani. Przy czym, żeby nie było nieporozumień, podkreślmy: nie chodzi o to, aby nie popełniać błędów. Nie da się nie popełniać błędów, kiedy nawet nie ma się pełnego oglądu sytuacji – co jest normą, kiedy się pisze o wojnie. Ale jeśli mówi się „A”, a rzeczywistość pokazuje, że jednak „B”, to wypada się zgodzić z rzeczywistością i się nie upierać przy „A”.



Izium

Obecnie to właśnie tutaj dzieją się najciekawsze rzeczy. Nawis iziumski na południowy wschód od Charkowa od kilku miesięcy stanowił dogodny cel hipotetycznych ukraińskich działań zaczepnych. Wiele dowodów wskazywało, że ukraińskie pododdziały przytuliły się tam do rosyjskich linii i czekały na dogodny moment na uderzenie, które mogłoby całkowicie zdestabilizować siły mające prowadzić dalszą ofensywę na Słowiańsk.

Ukraińcy wyprowadzili uderzenie na kierunku Bałaklija–Szewczenkowe. Okupanci albo w ogóle się takiego ruchu nie spodziewali, albo też nie zdołali na czas przyszykować obrony. Skutek jest prosty: zaskoczone lub nieprzygotowane rosyjskie oddziały, pozbawione możliwości oparcia się na jakichkolwiek konkretnych umocnieniach polowych, zupełnie się rozsypują. Ptaszki ćwierkają, że nie tylko Rosjanie są zaskoczeni, ale także Ukraińcy, którzy nie przewidywali, że wejdą w raszystowskie zagony jak nóż w masło.

Jeszcze wczoraj udało się wyzwolić szereg niewielkich wsi, między innymi Kałyniwkę, Jakowenkowe i – co najważniejsze – Wołochiw Jar. Ta ostatnia miejscowość leży na skrzyżowaniu drogi T2110 i drogi magistralnej M03. Przejście tego węzła z powrotem w ręce ukraińskie oznacza, że najeźdźcy stracili jeden z nielicznych dogodnych szlaków komunikacyjnych. Sama Bałaklija to także ważny węzeł drogowy, obejmujący także mosty na Dońcu i Wołośkej Bałaklijce.

A dziś dobra passa trwa, mimo że Rosjanie starają się wspierać swoją obronę z powietrza. Ukraińcy odbili już Bałakliję (flagę ukraińską na ratuszu wzniesiono wczesnym popołudniem) i, mijając Szewczenkowe od południa, podeszli na niespełna dwa kilometry do Kupiańska, czyli drugiego kluczowego punktu na mapie drogowej tego regionu. Do tego trzeba wziąć pod uwagę, że Kupiańsk leży po dwu stronach Zbiornika Oskilskiego. Jeśli ZSU zajmą zachodnią część tej miejscowości lub chociaż ją odizolują, wszystkie rosyjskie oddziały w nawisie iziumskim zostaną praktycznie odcięte. Tymczasem nieoficjalnie wiadomo, że ukraińskie siły specjalne prowadzą tam zakrojoną na dużą skalę operację zakłócania łączności i logistyki.



Flaga ukraińska załopotała dziś także nad Borszcziwką, kilka kilometrów na wschód od Bałaklii.

Faktyczna bitwa o Kupiańsk rozgorzała dziś po południu. Jeżeli Rosjanie mają trochę oleju w głowie, będą bronić miasta wszystkimi dostępnymi siłami i do ostatniej kropli krwi. Jego utrata byłaby nie do powetowania: wszystkie siły z nawisu iziumskiego trzeba by ewakuować albo przez Zbiornik Oskilski (czym – kajakami? Większość parków pontonowych wysłano do Chersonia), albo dookoła, przez wąski przesmyk między Oskiłem a Swiatohirśkiem. Istny koszmar logistyczny, nawet jeśli nie liczyć, że trasa jest w zasięgu ukraińskiej artylerii. Dodajmy również, że druga szpica ukraińska miała dojść już do wsi Synycha, leżącej na południe od Kupiańska i kilka kilometrów od brzegów Zbiornika Oskilskiego.

W Bałaklii nakręcono dziś taki ciekawy filmik pokazujący ukraińską wyrzutnię M270 MLRS i samochód opancerzony Kirpi produkcji tureckiego przedsiębiorstwa BMC.

Donbas

Jako się rzekło, zdestabilizowanie nawisu iziumskiego mogło uniemożliwić – i uniemożliwiło – wszelkie dalsze postępy na kierunku słowiańskim. Ale jakby tego było mało, Ukraińcy nie zadowolili się samym zabezpieczeniem Słowiańska i rozpoczęli na północny wschód od miasta własne działania zaczepne (wprawdzie na mniejszą skalę) po drugiej – północnej, okupowanej przez Rosjan – stronie Dońca.

Tutaj kontrofensywa skupia się na odcinku Brusiwka–Ozerne, co oznacza jakieś dziewięć kilometrów wzdłuż koryta Dońca. Te działania zaskoczyły większość analityków (przyznajmy otwarcie: my też wyszlibyśmy tutaj na zaskoczonych, gdybyśmy pisali o tym 3–4 września). Ukłońmy się wobec tego najlepszemu polskiemu obserwatorowi tej wojny.



Czego można się spodziewać na tym kierunku? Teoretycznie możliwe jest, że i tu Moskale pójdą w rozsypkę, a Ukraińcy odbiją Łyman i będą mogli spokojnie zdecydować, czy iść na lewo w kierunku Iziumu czy też na prawo w stronę Kreminnej. Na tę chwilę wydaje się jednak, iż chodzi o związanie walką słabych i zdezorganizowanych pododdziałów. Po krwawej operacji łymańskiej Rosjanie zalegli nad Dońcem i sztab jakby zapomniał o zaopiekowaniu się tymi jednostkami. Można więc teraz zmusić je małym kosztem do ogromnego wysiłku. Niektóre źródła podają, że Rosjanie na powrót zajęli Ozerne, jeszcze inne – że właśnie zostali wypchnięci z Ozernego po raz drugi. Taka przepychanka jest bardziej na rękę Ukraińcom niż Rosjanom.

Oczywiście kremlowska propaganda już nawija ludziom makaron na uszy. Rzekomo rosyjskie oddziały przemieszają się na dogodniejsze pozycje obronne. A niech się przesuwają – najlepiej na pozycje po swojej stronie granicy.

Rosjanie w całym tym obrazie nędzy i rozpaczy mogą sobie zapisać na konto jeden sukces: zajęli wieś Kodema na południe od Bachmutu. Prawdę mówiąc, spodziewaliśmy się, że w drugim tygodniu września Rosjanie będą trzymać już sam Bachmut. Jeśli sytuacja będzie się dalej rozwijała w obecnym kierunku, Putin prędzej sam się pocałuje w ucho, niż zobaczy flagę rosyjską powiewającą nad Bachmutem (zwłaszcza że Sołedar  w c i ą ż  się broni). Współgra to z doktryną wspomagania sukcesów, a nie porażek, ale jeśli prawdą jest, że Rosjanie zbierają dodatkowe siły do szturmu na Bachmut właśnie teraz, kiedy sypie im się front pod Iziumem, to pozostaje nam tylko westchnąć za Obeliksem: ale głupi ci Moskale (puk, puk, puk…).

Chersoń i Zaporoże

187. dnia wojny (29 sierpnia) pisaliśmy o kontrofensywie chersońskiej (w kontekście tego, że to tylko zagrywka propagandowa) tak: przecież  c o ś  się dzieje. Jeśli nie są to przygotowania do generalnej kontrofensywy, to przynajmniej widzimy tu rozległą operację dywersyjną – co oznacza, że prawdziwa ofensywa zacznie się niebawem gdzieś indziej.

No i się zaczęła. Ale to nie znaczy, że nad obwodem chersońskim i zaporoskim nagle zaległa cisza. Wręcz przeciwnie. Skoro Ukraińcy sprowokowali Rosjan, aby ściągnąć tam posiłki, te posiłki muszą teraz coś robić. Nie ma już czasu, aby przerzucać je z powrotem pod Izium czy Łyman – musiałyby odbyć podróż straszliwie okrężną drogą. Jedyna nadzieja w tym, że uda się pchnąć Ukraińców w tył i sprawić, że dla odmiany to oni będą teraz musieli gorączkowo ściągać posiłki.

Ukraińcy odbili wczoraj miejscowości Wysokopilla i Nowowoskresenśke, co w praktyce oznacza, że wszelkie plany uderzenia na Krzywy Róg, które i tak były palcem na wodzie pisane, przeszły już ostatecznie do strefy marzeń. Także przyczółek nad Ingulcem w rejonie Dawydiwego Bridu rośnie, może nie jak na drożdżach, ale rośnie. Moskale nie tylko nie nacierają, ale także są powoli, systematycznie spychani w tył.

Wiadomo, że na zachód od Chersonia, w miejscowości Posad-Pokrowśke na słynnej już autostradzie M14 (dwadzieścia pięć kilometrów od granic miasta obwodowego), trwają zacięte walki. Nieoficjalne i niepotwierdzone doniesienia mówią o przełamaniu rosyjskich linii.



Jeden z naszych ulubionych analityków Tom Cooper podzielił się kilka chwil temu interesującym spostrzeżeniem, które zacytujemy in extenso: „Wprawdzie Putin nie nauczył się przez sześć miesięcy niczego o strategii i taktyce (zresztą dlaczego boss mafijny taki jak Putin miałby ustępować przed niekompetentnymi podwładnymi pokroju Szojgu i Gierasimowa?), ale odebrał jedną lekcję, która jest dlań szczególnie ważna. Nauczył się traktować Zełenskiego poważnie. Toteż wziął bardzo poważnie jego [Zełenskiego] zapowiedź ofensywy: to była groźba wymierzona w jego [Putina] zamiar zorganizowania «referendum» w sprawie «anszlusu» obwodu chersońskiego”.

Tajemnicą poliszynela jest, że po serii kompromitujących porażek Putin zaczął samodzielnie zawiadywać posunięciami swoich sił zbrojnych. Hipoteza Coopera ma więc solidne podstawy, mimo że na pierwszy rzut oka może przypominać political fiction. Jeden prezydent wykiwał drugiego, a Ukraińcy przejęli inicjatywę jeśli nie na poziomie strategicznym, to przynajmniej na poziomie operacyjnym. Jak to szło…? Ach tak: a ja stoję na balkonie i patrzę, jak ta Rosja płonie.

Aktualizacja (00.25): Rosyjska agencja RIA podaje, że Ukraińcy „próbowali okrążyć Bałakliję, ale zostali odparci, a miasto pozostaje pod kontrolą wojsk rosyjskich”, poinformowano także o zniszczeniu ukraińskiego składu amunicji w tej okolicy. Problem w tym, że materiały wizualne dowodzą, iż Ukraińcy zajęli jeśli nie całe miasto, to przynajmniej znaczną jego część.

Tymczasem ukraińska szpica minęła dziś wieczorem rogatki Kupiańska, prawdopodobnie na drodze N26. W tamtej części tego 30-tysięcznego (przed wojną) miasta istnieje głównie zabudowa mieszkalna, bloki i domki jednorodzinne. W reakcji na taki rozwój sytuacji kolaboracyjne „władze” obwodu charkowskiego przeniosły swoją siedzibę z Kupiańska do Wowczańska, sto kilometrów na północ, tuż przy granicy z Rosją. Trudno o lepszy dowód skuteczności ukraińskiej kontrofensywy. Ponadto zakazano mężczyznom w wieku poborowym opuszczania rejonu.

Teraz wszystko zależy od tego, czy Ukraina zdoła zapewnić tej kontrofensywie wystarczające zaplecze logistyczne i czy Rosja zdoła odpowiednio szybko ściągnąć dodatkowe siły, aby zaczopować wyłom. Oczywiście nawet unicestwienie wszystkich oddziałów rosyjskich w nawisie iziumskim od Kupiańska do Iziumu czy nawet Łymanu nie będzie oznaczało zakończenia wojny. Ale być może – tylko być może – będzie to początek końca. Rosyjski terrorysta Igor Girkin „Striełkow” już kilka dni temu powiedział, że klęska Rosji w tej wojnie to tylko kwestia czasu. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że dotarcie do tego momentu będzie okupione możliwie najmniejszą daniną ukraińskiej krwi.



Pod Bałakliją rzekomo dostał się do niewoli rosyjski gienierał-lejtienant Andriej Iwanowicz Syczewoj, dowódca gruppirowkoj (ugrupowania) wojsk „Zapad”. Byłby to najwyższy stopniem oficer wzięty do niewoli gdziekolwiek na świecie po drugiej wojnie światowej. Generał próbował się wymknąć w mundurze porucznika. Ale na opublikowanych kadrach wygląda… jak nie on.

Na koniec odnotujmy jako ciekawostkę, że Ukraińcy zdobyli – prawdopodobnie po raz pierwszy w tej wojnie – rosyjski bojowy wóz piechoty BMP-2M z modułem B05Ja01 Bierieżok wyposażonym w wyrzutnie pocisków przeciwpancernych 9M133 Korniet i granatnik automatyczny AGS-30 kalibru 30 milimetrów.

Heneralnyj sztab ZSU