Ofensywa w Strefie Gazy znalazła się w dziwnym stanie, który nie bardzo zasłu­guje na termin „zawieszenie”. Walki bowiem trwają, Hamas wciąż cofa się pod naporem izraelskiej ofensywy, ale Izrael ograniczył intensywność działań (w dużej mierze pod wpływem Waszyngtonu) i redu­kuje liczebność sił zaanga­żo­wa­nych w walkę w Strefie. Dobiega końca ofensywa Cahalu w Chan Junus.

Izraelski dziennikarz Emanuel Fabian podaje, że ubiegłym tygod­niu wycofano z frontu ostatnią bry­gadę rezer­wową – 646. Brygadę Spadochronową „Lisy z Wysoka”. W ciągu ostat­nich kilku miesięcy dzia­łała ona w i wokół Chan Junus, zarówno na pierwszej linii, jak i na zapleczu, poszu­ku­jąc tunelów i składów amunicji pozo­sta­wio­nych przez Hamas. Zwolnienie rezer­wistów i przerzu­canie ciężaru wojny na jed­nostki liniowe ma pozwolić na stop­niowe przy­wró­cenie dawnego tempa gospo­darce. Szok wywołany napaścią Hamasu, a następnie powołanie do wojska znacznej części siły roboczej sprawiły, że izraelski PKB skurczył się o 20% w ostatnim kwartale 2023 roku.



Niemniej dowództwo Cahalu przyznaje, że rezerwiści powinni się spodziewać kolejnego powołania. Wojna z Hamasem potrwa co najmniej do jesieni, toteż pododdziały liniowe będą potrzebowały rotacji. Do tego cały czas istnieje zagrożenie wojną z Hezbollahem. Wojną, której obie strony chciałyby (przynajmniej na razie) uniknąć, ale zarazem wciąż drobnymi kroczkami eskalują sytuację.

Liban

Wczoraj po południu izraelskie lotnictwo zniszczyło dwa budynki zidentyfikowane jako magazyny amunicji używane przez bojowników Partii Boga. Był to odwet za przeprowadzony kilka godzin wcześ­niej atak z użyciem drona. Spadł on w szczerym polu, nie wyrządzając żadnych szkód, ale co istotne – wleciał aż 30 kilometrów w głąb terytorium Izraela. To swoisty rekord. Na ogół drony Hezbollahu spadają na cele w odległości kilku kilometrów od granicy.

Magazyny znajdowały się na przed­mieś­ciach Sydonu – trzeciego pod względem wielkości miasta w Libanie. Według lokal­nych mediów w ataku rannych zostało czternaście osób, głównie robot­ników narodowości syryjskiej i palestyńskiej.



Później tego samego dnia Izraelczycy zniszczyli jeszcze kilka posterunków i elementów infrastruktury Hezbollahu w południowym Libanie, między innymi stanowisko, z którego odpalano pociski rakietowe, w pobliżu wsi Ajtarun.

Dziś wymiana ognia na granicy trwała w najlepsze. Po raz kolejny izraelskie samoloty bojowe zniszczyły kilka budyn­ków używanych przez Hezbol­lah, w tym jeden, w którym właśnie w tamtym momencie zgro­ma­dzonych było kilku­nastu członków orga­ni­zacji. Wcześniej bojow­nicy odpalili w stronę moszawu Margalijjot kilka prze­ciw­pan­cer­nych pocisków kie­rowanych.

Kryzys na granicy libańsko-izraelskiej z oczywistych względów przebiega w cieniu wojny w Gazie, ale również odciska się na życiu społeczności przygranicznych. Po stronie izraelskiej około 80 tysięcy osób musiało porzucić domy. Liczba uchodź­ców wewnętrznych w Libanie jest nieznana, ale z pewnością tu również mówimy o tysiącach ludzi, chociaż trzeba brać poprawkę na to, że południowy Liban to swoiste udzielne księstwo Hezbollahu i wielu tam­tej­szych miesz­kań­ców musi podpo­rząd­ko­wywać swoje bez­pie­czeń­stwo dyktatowi Partii Boga.

W Izraelu zginęło do tej pory dziesięciu żołnierzy i sześcioro cywilów. W Libanie zginęło co najmniej trzydzieści osób cywilnych (w tym troje dziennikarzy), jeden libański żołnierz. Hezbollah i sprzy­mie­rzone z nim ugrupowania przyznały się do straty już blisko 250 bojowników w Libanie i Syrii.



Święta wojna?

Szef służby bezpieczeństwa wew­nętrz­nego Szin Bet Ronen Bar ostrzega, że jerozolimskie Wzgórze Świątynne – na którym znajdują się meczet Al‑Aksa i sanktuarium Kopuła na Skale, jedne z najświętszych miejsc islamu – może się stać kolejnym punktem zapalnym w konflikcie. Jeżeli rząd zdecyduje się ograniczyć dostęp muzuł­manów do kompleksu Al‑Aksa w trakcie zbliżającego się świętego miesiąca Ramadan (rozpoczyna się wieczorem 10 marca), konflikt w Gazie może się przerodzić – według Ronena – w konflikt między Żydami a muzułmanami. To z kolei byłoby na rękę Hamasowi.

Według nieoficjalnych doniesień premier Binjamin Netanjahu przed­wczoraj na naradzie rządowej poinstru­ował szefów aparatu bez­pie­czeń­stwa, aby przedstawili zasady ograniczania dostępu arab­skich obywa­teli Izraela (sic! Nawet w samym Izraelu często zapomina się o istnieniu arabskich chrześcijan) do kompleksu Al‑Aksa. Takich restrykcji zażyczyć miał sobie minister bez­pie­czeń­stwa Itamar Ben Gwir, turboprawicowy dziwoląg z partii Żydowska Siła (jeden z tych od wywożenia Palestyńczyków do Konga).

Ben Gwir (z lewej) i jeden z najbar­dziej odra­ża­ją­cych akty­wis­tów pra­wi­cowych w Izraelu – za­przy­sięgły kaha­nista Benci Gopstein, sprzeci­wiający się jakim­kolwiek związkom (osobistym czy zawodowym) Żydów i Arabów, orędow­nik przemocy wobec chrześ­cijan i środowisk LGBTQ.
(שי קנדלר, Creative Commons Attr­ibution-Share Alike 4.0 International)

Obostrzenia miałyby obejmować za­rów­no limity wiekowe, jak i liczeb­noś­ciowe, to znaczy ograni­czałyby liczbę wiernych wpusz­czanych dziennie do kompleksu. Nie wiadomo, jaki limit wiekowy wchodziłby w grę, ale w trakcie narady podano, że większość osób uznanych za stwarzające ryzyko – tak izraelskich Arabów, jak i mieszkańców Jerozolimy Wschodniej – nie ukończyło jeszcze 40. roku życia. Wstępnie obostrzenia miałyby obowiązywać przez tydzień, po czym zostałyby przedłużone lub zmody­fi­ko­wane, zależnie od sytuacji.

Bar podkreślił, że Hamas od dawna stara się podżegać niepokoje społeczne wśród muzułmańskich obywateli Izraela. Nie jest to zresztą nic nowego, ale wraz z napaścią z 7 października – której Hamas nadał kryptonim „Potop Al‑Aksa”, starania te przybrały na sile, ale nie przyniosły wymiernego skutku. Mając wybór między Izraelem a Hamasem, większość muzuł­mań­skich obywateli wybiera Izrael, nawet jeśli nie bezkrytycznie.



Gdyby muzułmanom ograniczono dostęp do świętego miejsca, mogłoby to wywołać gwałtowniejszy efekt niż pięć miesięcy hamasowskiej propa­gandy. Do tego trzeba by doliczyć jeszcze gniew w krajach muzuł­mań­skich. Jak na przykład zareagowałyby władze Egiptu, które obecnie starają się pomóc Izraelowi w oswobo­dzeniu zakład­ników trzymanych w lochach Hamasu?

Sprzeciw mieli zgłosić także przed­sta­wi­ciele wojska, podczas gdy policja (choć sam komendant główny Kobi Szabtaj) ma być nastawiona pozytywnie do restrykcji. Notabene policja podlega właśnie ministrowi bezpieczeństwa. Minister obrony podobno również nie zgadza się z oceną Bara, ale dowództwo Cahalu obawia się, iż zwłaszcza teraz, po odesłaniu rezer­wistów do domów, może mu zabraknąć ludzi. Strefa Gazy i granica libańska angażują zasoby wojska do maksimum.

Zazwyczaj w toku ramadanu do kom­pleksu Al‑Aksa przybywają setki tysięcy muzułmanów. Często docho­dzi do zamieszek. W ubiegłym roku wierni zabarykadowali się w meczecie i starli się z izraelską policją. Palestyńczycy oskarżali później stróżów prawa o zaata­ko­wanie mod­lą­cych się ludzi i zapew­nienie ochrony innym napast­ni­kom – grupie osadników pod przywództwem rabina ekstremisty Jehudy Glika. Łącznie rannych zostało co najmniej pięć­dziesiąt osób, niemal wyłącznie Pales­tyńczyków.

A chociaż Izrael regularnie nakłada ograniczenia na Palestyńczyków chcą­cych odwiedzić to miejsce, jeszcze się nie zdarzyło, aby obłożono nimi także izraelskich muzułmanów. Byłaby to rewolucja w kwestii stosunków między­wyz­na­nio­wych w Państwie Żydowskim, które dotąd zawsze chwaliło się równością wszystkich obywateli pod względem swobody praktyk religijnych.

Trzeba również pamiętać, że Wzgórze Świątynne jest także świętym miejscem judaizmu. To właśnie na tym wzgórzu 2 tysiące lat temu znajdowała się Świątynia Jero­zo­lim­ska, obecnie zaś stoi tutaj tak zwana Ściana Płaczu.



Rezolucja

Tymczasem Stany Zjedno­czone zaweto­wały kolejną rezolucję Rady Bezpie­czeń­stwa ONZ wzywającą do natych­mias­to­wego zawie­szenia broni w Gazie. Tym razem projekt zgłosiła Algieria. To już trzecia rezo­lucja w tej sprawie zaweto­wana przez Waszyng­ton. Wielka Brytania wstrzy­mała się od głosu.

Oczywiście weto nie było zasko­czeniem. Biały Dom już wcześniej zakomu­ni­kował taki zamiar. Rezolucja mogłaby – przeko­nują Amerykanie – przeszkodzić stara­niom administracji Bidena na rzecz osiąg­nięcia trwa­łego poro­zu­mienia między walczącymi stronami i uwol­nienia wszyst­kich zakładników. Amerykanie zamie­rzają przed­łożyć własny projekt, wzywający do czasowego zawie­szenia broni w zamian za zwrócenie wolności porwanym Izraelczykom.

– Wciąż uważamy, że nie nadeszła właściwa chwila na ogólne zawie­szenie broni, to znaczy trwałe zawie­szenie broni – powiedział rzecznik Rady Bezpie­czeństwa Narodowego John Kirby. – [Byłoby to] zawie­szenie broni pozosta­wia­jące Hamas u steru i zdejmujące zeń odpo­wie­dzial­ność za wypusz­czenie zakładników.

Emad Amarneh, Tasnim News Agency