Od wielu tygodni wojna w Strefie Gazy znajduje się w stanie dziwnego zawie­szenia. Nie zawieszenia broni, ale po prostu zawieszenia. Tamtejsza ludność czeka w napięciu na ostatnią izraelską ofensywę – w mieście Rafah – z której Izrael nie zamierza rezygnować. Z kolei w Izraelu nie gasną nadzieje na ocalenie choć części zakładników. Piłka jest teraz po stronie Hamasu.

Przedstawiciel organizacji Suhajl al-Hindi oświadczył wczoraj w rozmowie z dzien­ni­ka­rzami agencji AFP, iż Hamas odpowie na najnowszą propozycję rozejmu bezzwłocznie i jednoznacznie. Co to dokładnie miałoby oznaczać – nie wiadomo. Izraelczycy ponoć spodziewali się, że odpowiedź nadejdzie już wczoraj wieczorem, ale Katarczycy stawiali na następny dzień (dziś) lub jeszcze następny (jutro). Jak się okazało, rację mieli ci drudzy.

Nie wiadomo również, co dokładnie zaoferował Izrael terrorystom ani czego oczekuje w zamian. Z nieoficjalnych przecieków wynika, że w toku pierwszej fazy rozejmu Hamas miałby zwolnić 33 zakładników – kobiet (także żołnierzy), cywilów w podeszłym wieku (powyżej 50. roku życia) i osób chorych; to tak zwani zakładnicy humanitarni. Izrael wypuściłby zaś kilkuset tak zwanych więźniów bezpieczeństwa.



Pierwsza faza, trwająca 40 dni, umożli­wi­łaby szerszy dostęp pomocy huma­ni­tar­nej do Strefy Gazy, wycofanie pod­od­dzia­łów Cahalu z niektórych jej części i powrót niektórych palestyńskich cywilów do domów (albo do tego, co z nich zostało). Miałby to być wstęp do trwałego wstrzymania działań bojowych, uwol­nie­nia wszystkich zakładników i całkowitego wycofania Cahalu ze Strefy Gazy.

Jest to prawdopodobnie najlepsza oferta wystosowana pod adresem Hamasu. Ale wcielenie jej w życie bynajmniej nie jest przesądzone. Przede wszystkim nie wiadomo, czy Hamas wciąż ma żywych zakładników, których mógłby oddać. Po siedmiu miesiącach Hamas wciąż prze­trzy­muje 129 zakładników, ale w tej liczbie są co najmniej 34 osoby, które zamordowano w niewoli, zmarły z braku należytej pomocy lekarskiej lub sały się przypadkowymi ofiarami izraelskich nalotów. Co najmniej – bo ofiar śmier­tel­nych może być kilka razy więcej.

W pierwszej połowie kwietnia The Wall Street Journal opublikował wstrząsający artykuł, z którego wynikało, że Hamas może już nie mieć dość żywych zakładników, aby dokonać wymiany. W tamtym okresie przewijały się informacje, jakoby Izrael oczekiwał zwolnienia 40 zakładników. Hamasowcy mieli zaś przekazać mediatorom, że są w stanie oddać Izraelowi tylu ludzi, ale nie chcieli dać gwarancji, iż będą to ludzie żywi.

Szacunki amerykańskich służb wywia­dow­czych, na które powołuje się WSJ, mówią, że większość zakładników może być już martwa. Są to jednak informacje obarczone dużym marginesem błędu i częściowo wtórne, gdyż oparte na szacunkach izraelskich.



WSJ podkreśla, że kiedy ta informacja wyszła na jaw, rodziny zakładników jeszcze bardziej zwiększyły presję na rząd Netanjahu. Protesty wzywające Bibiego i spółkę do uwolnienia porwanych roda­ków za wszelką cenę (a często także żądające dymisji premiera), odbywają się praktycznie codziennie.

Stan zakładników to tylko jedna z wielu możliwych przeszkód na drodze do rozejmu. Kolejne przeszkody istnieją w szeregach samego izraelskiego rządu. Ministerka do spraw osiedli na Zachod­nim Brzegu Orit Strok, należąca do Partii Religijnego Syjonizmu Becalela Smotricza, oświadczyła, że porozumienie w obecnie negocjo­wanej postaci stano­wi­łoby zdradę wobec żołnierzy Cahalu i sprze­nie­wie­rze­nie celów wojennych, które postawił sobie Izrael.

– Żołnierze rzucili wszystko i poszli walczyć o cele określone przez rząd, a my wyrzucamy je teraz do śmieci, aby uratować 22 osoby albo 33, albo nie wiem ile – stwierdziła Strok w wywiadzie. – Taki rząd nie ma prawa istnieć.

– To porozumienie oznacza odwrócenie się plecami do wszystkich tych celów – dodała ministerka. – W tym do celu stworzenia warunków, które umożliwią powrót zakładników. Bo co tak w gruncie rzeczy [porozumienie] mówi? Mówi: oddajcie teraz garstkę zakładników. Ale za pozostałych nie będzie czym zapłacić, chyba że naprawdę zakończeniem wojny. Hersz Goldberg jest zakładnikiem „huma­ni­tar­nym” czy nie? Omri Miran jest zakładnikiem „huma­ni­tar­nym” czy nie? Ci ludzie zostaną porzuceni, a my nie będziemy mieli niczego do zaoferowania za ich zwolnienie.

Golbderg ma 23 lata, Miran – 46. Obaj, jako mężczyźni dalecy zarówno od dzie­ciń­stwa, jak i od podeszłego wieku, nie byliby najpewniej objęci nowym poro­zu­mie­niem w jego pierwszej fazie.



Strok ściągnęła na siebie potępienie nie tylko z opozycji (Jair Lapid napisał na Twitterze: „Rząd składający się z 22 lub 33 ekstremistów nie ma prawa istnieć”), ale także z rządu. Minister bez teki Hili Troper oskarżył Strok o brak empatii w stosunku do zakładników i przypomniał talmudyczną zasadę: „Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat”. Była zakład­niczka Szir Siegel, której ojciec wciąż jest przetrzymywany w Gazie, stwierdziła, że słowa Strok zdradzają jej najwyższą pogardę wobec życia ludzkiego.

Inni przedstawiciele prawicowej ekstremy w koalicji skleconej przez Netanjahu nie pozwolili sobie na aż tak dosadne komen­tarze, ale również widzą w porozumieniu de facto kapitulację przed Hamasem. Przypominają zarazem, że kiedy Izrael rozpoczynał operację „Żelazne Miecze”, głównym celem było pozbawienie Hamasu możliwości rządzenia Gazą. Osiągnięcie tego celu będzie obiektywnie niemożliwe bez zdobycia Rafah i rozbicia ostatnich batalionów Hamasu.

Jak już wielokrotnie pisaliśmy, Amery­kanie żądają, aby przed rozpoczęciem operacji w Rafah Izrael przedstawił spójny plan ewakuacji blisko 1,5 miliona cywilów, którzy znaleźli tam jakie takie schro­nie­nie. W Jerozolimie istnieje obawa, że jeśli rozejm wejdzie w życie, nigdy nie dojdzie do zdobycia Rafah i unicestwienia Hamasu, bo rosnąca presja między­na­ro­dowa zmusi Izrael do porzucenia planów wznowienia wojny.

Z tych samych względów Izrael nie chce się zgodzić na per­ma­nent­ne zawieszenie broni, chyba że Hamas zaoferuje coś szczególnego, na przykład samo­roz­wią­zanie organizacji i demilitaryzację Gazy w zamian za pokój i gwarancje bez­pie­czeń­stwa dla szefów Hamasu. Tymczasem dla terrorystów per­ma­nent­ne zawieszenie broni jest warunkiem wstępnym. Tak jakby nie pamiętali, że jeszcze 6 paź­dzier­nika obowiązywało właśnie per­ma­nent­ne zawieszenie broni.



Są też inne punkty sporne. Na przykład Hamas chce, żeby choć część ludności mogła wrócić do północnej części Strefy Gazy, a Izrael się na to zgadza. Propozycja jest jednak podobno nieprecyzyjna, tak że nie wiadomo, kto mógłby wrócić, a kto nie. Sprawa wymaga więc klaryfikacji, co dodatkowo wydłuża proces.

Niestety wszystko wskazuje, że przy­naj­mniej na razie propozycja zostanie odrzucona. Usama Hamdan, członek Hamasu przebywający w Libanie i będący jednym z półoficjalnych rzeczników orga­nizacji, powiedział tamtejszym mediom, że stanowisko Hamasu co do obecnej oferty jest negatywne. Później oficjalna służba prasowa terrorystów dodała, że negocjacje nie zostały zerwane i że wciąż trwa wymiana komunikatów między negocjatorami. Jeszcze dziś hamasowcy mają przedstawić kontr­propozycję.

Hamdan ostrzegł zarazem, iż negocjacje zostaną zerwane natychmiast, jak tylko Izrael rozpocznie ofensywę w Rafah. Podsekretarz generalny ds. huma­ni­tar­nych ONZ Martin Griffiths ostrzega, że taka operacja byłaby „tragedią nie do opisania”. Według oficjalnych danych hamasowskiego ministerstwa zdrowia do tej pory w Strefie Gazy zginęły 34 183 osoby.

Pomoc humanitarna

Pod presją Stanów Zjednoczonych wczoraj Izrael otworzył przejście gra­nicz­ne Erez, przez które do Gazy popłynie nowy strumień pomocy huma­ni­tarnej. Datę wybrano nieprzypadkowo – akurat wczoraj z wizytą do Izraela przyleciał amerykański sekretarz stanu Antony Blinken. Był to więc swoisty ukłon w jego stronę, dający także okazję, aby sam Blinken mógł powiedzieć kilka ciepłych słów o Netanjahu. Przejście pozostawało zamknięte od 7 paź­dzier­nika. Jerozolima zapowiedziała ponowne jego otwarcie kilka dni po tym, jak izraelski dron zabił siedmioro pracowników World Central Kitchen.



Niestety jeszcze tego samego dnia zarówno w Erez, jak i na przejściu granicznym Kerem Szalom doszło do incydentów. Dwa jordańskie konwoje z pomocą humanitarną – po jednym na każdym przejściu – zostały tam zaata­kowane przez izraelskich ekstremistów, którzy zniszczyli znaczną część trans­por­to­wa­nych towarów. Jordańskie minis­ter­stwo spraw zagranicznych potępiło Izrael za niezapewnienie konwojom należytej ochrony.

Trwa również budowa amerykańskiego portu tymczasowego (czy ściślej: poje­dyn­czego pirsu JLOTS) w Gazie. Na razie elementy są montowane w odległości 10 kilometrów od brzegu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, konstrukcja przejdzie próby już w ten weekend. Będzie zdolna do przyjmowania dostaw artykułów pierwszej potrzeby aż do jesieni, kiedy zmiana warunków pogo­do­wych we wschodniej części Morza Śród­ziem­nego sprawi, że korzystanie z pirsu stanie się zbyt niebezpieczne.

twitter.com/idfonline