Ruch Huti po raz kolejny pokazuje, że regionalne czy nawet światowe mocarstwa nie budzą strachu wśród mieszkańców jemeńskich wyżyn. W odpowiedzi na amerykańskie ataki Huti przeprowadzili trzy ataki, pokazując, że nie zamierzają wycofywać się ze śmiałych deklaracji. Do pierwszego ataku doszło w niedzielę po południu. Celem był amerykański niszczyciel USS Laboon (DDG 59). Wystrzelono jeden przeciwokrętowy pocisk manewrujący, który został strącony przez okręt.

Drugi atak okazał się bardziej dotkliwy. Około 16.00 czasu jemeńskiego (14.00 czasu polskiego) pocisk balistyczny Hutich trafił w kontenerowiec M/V Gibraltar Eagle (IMO: 9702508). Płynący pod banderą Wysp Marshalla statek nie odniósł poważnych uszkodzeń i był w stanie kontynuować podróż. Nikt z załogi nie odniósł ran. Tym samym po raz pierwszy Huti porazili statek, którego właścicielem są Amerykanie (konkretnie przedsiębiorstwo Eagle Bulk Shipping).



Najprawdopodobniej nie był to jedyny atak Hutich tego dnia. Kilka godzin wcześniej rebelianci mieli wystrzelić pocisk balistyczny, który w wyniku awarii miał rozbić się na jemeńskiej ziemi. Dziś po południu United Kingdom Maritime Trade Operations poinformowała o kolejnym ataku – statek o nieujawnionej nazwie został uderzony przez nieznany obiekt. Z komunikatu samych Hutich wiemy, że był to masowiec Zografia (IMO: 9486013) pod banderą maltańską, idący do Izraela. Zauważono uszkodzenia powyżej linii wodnej, ale jednostka kontynuuje rejs. Ponadto wczoraj informowano o małych łodziach które krążyły wokół statków handlowych. Nie wiadomo, czy byli to piraci czy Huti.

Rozwój sytuacji okazał się całkiem przewidywalny. Huti od kilku dni zapewniali, że odpowiedź nadejdzie. Jest to oczywiste rzucenie wyzwania Amerykanom i dowód, że jedna operacja lotnicza nie jest w stanie ich obezwładnić. Siły zbrojne Hutich oświadczyły, że każdy amerykański statek lub okręt biorący udział w agresji staje się celem. Huti nadal starają się tworzyć wrażenie starannego doboru celów i prowadzenia uzasadnionych działań. Wątpliwe jest, czy ten komunikat przełoży się na istotną zmianę w obecnej sytuacji na Morzu Czerwonym. Pytaniem pozostaje, czy w obliczu eskalacji i deklaracji Hutich o otwartej walce z Amerykanami starcia ustaną po zakończeniu wojny w Gazie.

W niedzielę 14 stycznia odbyła się również do rozmowa telefoniczna między prezydentem Iranu Ibrahimem Raisim, a przewodniczącym Najwyższej Rady Politycznej Mahim al-Maszatem. Irański polityk kolejny raz potępił Amerykanów i Brytyjczyków oraz podziękował Hutim za ich działania w imię sprawy palestyńskiej. Al-Maszat również podziękował Irańczykom. Podczas rozmowy miało dojść do dyskusji na temat rozwoju wydarzeń w regionie. Obecne działania Hutich podobają się Iranowi, który od wielu lat wykorzystuje niestabilność regionu do realizacji własnych celów.



Amerykańska odpowiedź na te ataki najpewniej nadejdzie. Stany Zjednoczone dały się wciągnąć w kolejny konflikt, który kreuje pewne ryzyko. Cel Ruchu Huti to przede wszystkim wykazanie nieskuteczności USA i swego rodzaju upokorzenie Waszyngtonu. Będzie się to wiązało z prowokowaniem kolejnych ataków, które będą wiązały siły amerykańskie w regionie i powodowały koszty finansowe przeprowadzania operacji odwetowych. Jednocześnie ataki te nie muszą okazać się skuteczne w obezwładnieniu Hutich i przywróceniu spokojnej żeglugi na Morzu Czerwonym. Z drugiej strony, gdyby Amerykanie nadal ograniczali się do prowadzenia operacji „Prosperity Guardian”, okazaliby słabość.

Pewnym sposobem na osłabienie Ruchu Huti będzie odcięcie ich od dostaw broni z Iranu. Takie działania również są podejmowane przez Stany Zjednoczone. W czwartek 11 stycznia zatrzymano dau przemycający komponenty irańskich pocisków. Na pokład niewielkiej jednostki weszli operatorzy Navy SEALs, którzy zatrzymali załogę i broń. Łódź uznano za nienadającą się do dalszej podróży, toteż została zatopiona. Akcję prowadził okręt baza ekspedycyjna USS Lewis B. Puller (ESB 3). Dzisiaj ukazały się zdjęcia przejętego sprzętu. Widać między innymi elementy pocisku przeciwokrętowego C-802 (to te jasnoniebieskie i głowica bojowa na palecie po lewej).

Sprawa ma jednak zaskakujący wymiar. Jak informuje The Washington Post, powołując się na źródła w Departamencie Obrony, dau został zatrzymany u wybrzeży Somalii i tam też zmierzał. Podkreślmy: nie do Jemenu, ale właśnie do Somalii. Późniejsze materiały wskazują jednak, iż broń zmierzała do Jemenu.

Niestety podczas akcji jeden z SEALsów wpadł do wody w trakcie abordażu. Na ratunek rzucił się jeden z kolegów. Jako że działo się to wieczorem (około 20.00 czasu lokalnego) i na wzburzonym morzu, reszta zespołu abordażowego nie zdołała od razu znaleźć swoich towarzyszy. Wszczęto więc zakrojoną na dużą skalę akcję poszukiwawczo-ratunkową z udziałem okrętów, śmigłowców i dronów. Nadzieję dawało to, że wody Zatoki Adeńskiej są ciepłe. Dziś jednak obu komandosów prawdopodobnie (i na razie bez oficjalnego komunikatu) uznano za zmarłych.



Jak pokazują ostatnie dni, żegluga na Morzu Czerwonym nadal pozostaje zagrożona. Co ciekawe, przedsiębiorstwa logistyczne zaczęły wykorzystywać różne sztuczki w celu zwiększenia swojego bezpieczeństwa. Kilka mniejszych podmiotów miało wejść w porozumienie z Ruchem Huti w celu uniknięcia ataków. Innym sposobem ma być udawanie przez załogę obywateli Chin.

Jedynym pewnym sposobem na zapewnienie sobie bezpieczeństwa jest jednak rezygnacja ze szlaku przez Morze Czerwone i obejście Afryki wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Niedawno na taki manewr zdecydowały się trzy gazowce zmierzające z Kataru do Europy. Ponadto co najmniej jeden gazowiec używany przez rosyjską spółkę Jamał SPG, Rieka Lena, zrezygnował z czekania przy północnym wejściu do Kanału Sueskiego. Należący do tej samej spółki gazowiec Rieka Jenisiej dał sobie spokój jeszcze przed Gibraltarem i od razu skierował się na południe. Dla porównania: rejs gazowca z Kataru do Wielkiej Brytanii przez kanał trwa około osiemnastu dni, tymczasem wokół Afryki – dwadzieścia siedem.

Istnieje szansa, że „Prosperity Guardian” otrzyma siostrzaną operację. Unia Europejska planuje w oparciu o francuską operację „Agenor” stworzyć operację mającą obejmować wody od Morza Czerwonego po Zatokę Perską. Ambitny plan, jednak w sporej mierze dubluje on po prostu zadania Combined Maritime Forces. Dodatkowo środki państw europejskich są ograniczone, więc sama misja raczej byłaby dodatkiem do CMF. Projekt zapewne ma na celu budowę pozycji UE jako podmiotu bezpieczeństwa.

Aktualizacja (20.15): Amerykanie pochwalili się pierwszym udanym uderzeniem prewencyjnym. Dziś rano zniszczono cztery pociski balistyczne przygotowywane do odpalenia.

Zobacz też: Finlandia zamówiła izraelską Procę Dawida

US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Gary L. Johnson III