Jak informuje hiszpańska gazeta La Razón, Francja zatwierdziła sprzedaż Mirage’ów 2000‑9 używanych obecnie przez Zjednoczone Emiraty Arabskie do Maroka. La Razón zatytułowała artykuł na ten temat: „Zła wiadomość dla Hiszpanii”. Wprawdzie nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia transakcji, ale jeśli dojdzie ona do skutku, faktycznie zmieni układ sił w tej części basenu Morza Śródziemnego. Ale niekoniecznie to Hiszpania będzie się martwiła najbardziej.

ZEA posiadają obecnie 59 egzemplarzy. W 1983 roku kupiono pierwszą partię 36 samolotów: 22 czysto bojowe 2000EAD (AD od francuskiego zapisu Abou Dabi, czyli po naszemu: Abu Zabi), osiem jednomiejscowych myśliwsko-roz­poz­naw­czych 2000RAD (ZEA to jedyny kraj dysponujący maszynami tego typu w takiej wersji) i sześć szkolno-bojowych dwusterów 2000DAD. Emirackie Mirage’e uczestniczyły formalnie w operacji „Pustynna Burza” w 1991 roku, ale nie miały żadnego kontaktu bojowego z przeciwnikiem.



W 1998 roku Emiraty złożyły kolejne zamówienie: 32 fabrycznie nowe egzem­plarze w wersji 2000-9, czyli eksportowym wariancie wersji 2000-5 Mk. 2, oraz modernizacja do tego stan­dardu 33 maszyn pozostających w służbie za łącznie 3,2 miliarda dolarów. Wśród nowych samolotów znalazło się 20 jednomiejscowych i 12 dwumiejscowych. Dostawy ruszyły w 2003 roku.

Emiracki Mirage 2000RAD w trakcie operacji „Pustynna Burza”. Pod kad­łu­bem widoczny zasobnik roz­poz­nawczy.
(USAF / Tech. Sgt. Perry Heimer)

Emirackie Mirage’e 2000-9 zopty­ma­li­zo­wano do zadań powietrze–ziemia. W tym celu zintegrowano je z zasobnikami celowniczymi Szehab (pochodna dobrze znanego Damoclesa) i zasobnikiem nawigacyjnym Nahar oraz pociskami manewrującymi MBDA Apache (lokalnie oznaczonymi Szahin Aswad – czarny sokół wędrowny). W roli maszyn uderzeniowych działają intensywnie w wojnie w Jemenie. Jeden Mirage 2000-9D został strącony przez Hutich za pomocą przenośnego zestawy przeciwlotniczego. Obaj członkowie załogi zginęli.

Obecnie wszystkie Mirage’e 2000 służące w wojskach lotniczych ZEA reprezentują standard 2000-9. Jeszcze w 2017 roku zapadła decyzja o ich modernizacji, obejmującej zwiększenie świadomości sytuacyjnej pilota (w tym wyświetlacz nahełmowy), upgrade systemu samo­obrony IMEWS czy nowe urządzenia łączności. Są to jeszcze stosunkowo nowoczesne maszyny, a dopóki realia wojny w Jemenie nie wymusiły regular­nych lotów bojowych, były też mało wyeksplo­ato­wane. Ale nawet najstarsze płatowce powinny mieć jeszcze spory zapas resursu.



Obecnie trzon emirackiego lotnictwa stanowi 78 myśliwców wielozadaniowych F-16E/F (56 jednomiejscowych), zwanych powszechnie Desert Falconami. Te mają przed sobą jeszcze wiele lat służy. Los Mirage’ów przypieczętowano wraz z zamówieniem w 2021 roku 80 samolotów Dassault Rafale w najnowszej konfiguracji F4. Pierwsze Rafale’e mają być dostarczone w roku 2027, a Mirage’e powinny być wycofane ze służby niedługo później.

Samoloty emirackich sił powietrznych na Dubai Airshow 2019. Od lewej: Mirage 2000-9, F-16F i GlobalEye.
(Mztourist Creative Commons Attri­bution-Share Alike 4.0 International)

Pierwsze sygnały o możliwej odsprzedaży Mirage’ów do Maroka pojawiły się właśnie wtedy, kiedy zawierano umowę na Rafale’e. Podobno Emiraty postawiły warunek: jeśli Paryż nie zgodzi się na reeksport Mirage’ów, ZEA nie złożą tak dużego zamówienia (wraz z tuzinem śmigłowców wielozadaniowych H225M Caracal – 17 miliardów euro). Francuzi obiecali wydać zgodę, potem jednak zwlekali z decyzją przez trzy lata.

ZEA chcą podzielić Mirage’e na dwie transze: 39 dla Egiptu, 30 dla Maroka. Ta pierwsza opcja nie budzi większych zastrzeżeń, zwłaszcza że Kair jest też użytkownikiem Rafale’i. W interesie Paryża jest utrzymanie Kraju Faraonów w „ekosystemie” francuskiego uzbrojenia, toteż ZEA w pewnym sensie wyświadczą Francji przysługę. Problemem jest Maroko.



Tytuł artykułu w La Razón dobrze podsumowuje sytuację. Stosunki Maroka z Hiszpanią są napięte praktycznie „od zawsze”. Tradycyjną kością niezgody są hiszpańskie posiadłości na kontynencie afrykańskim, Ceuta i Melilla, a w tle przewija się jeszcze kwestia Wysp Kanaryjskich. Relacje między oboma państwami stały się jeszcze trudniejsze wraz z nastaniem kryzysu migracyjnego.

Granica Ceuty z Marokiem.
(Youtryandyoutry, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Tąpnięcie nastąpiło, kiedy w kwietniu 2021 roku Hiszpania zgodziła się przyjąć na leczenie chorującego na COVID-19 Ibrahima Ghalego, prezydenta nieuzna­wanej Sahary Zachodniej i przywódcy Frontu Polisario. Rabat odpowiedział udzieleniem azylu politycznego Carlesowi Puigdemontowi, liderowi katalońskiego ruchu niepod­leg­łoś­cio­wego (i prawdopodobnemu rosyjskiemu agentowi wpływu).

Miesiąc później marokańskie wojsko rozluźniło kontrolę granicy i pozwoliło, aby do Ceuty przedarło się około 8 tysięcy migrantów. Od tego czasu dyplomaci obu stron odnoszą pewne sukcesy w łagodzeniu napięć, ale do normalizacji jeszcze daleka droga. Konflikt zbrojny między Marokiem i Hiszpanią jest obecnie mało praw­do­po­dobny, ale Hiszpania spogląda na Maroko trochę tak jak Wielka Brytania na Argentynę. Dlatego też łatwo sobie wyobrazić, że Madryt naciskał na Paryż, aby ten nie zgadzał się na reeksport Mirage’ów do Maroka, wskazując choćby, że Hiszpania i Francja to sojusznicy z NATO i członkowie Unii Europejskiej.



Wielka gra o Saharę (Zachodnią)

Ale z perspektywy Maroka rywalem jest nie tylko, a nawet nie przede wszystkim Hiszpania. Jeśli miałaby wybuchnąć wojna, będzie to wojna z Algierią. Jak pisaliśmy kilka lat temu, oba kraje rozpoczęły istny wyścig zbrojeń, a w ubiegłym roku prezydent Algierii Abd al-Madżid Tabbun stwierdził, iż stosunki z Marokiem są już nie do naprawienia.

Najważniejszy punkt sporny to status Sahary Zachodniej, znajdującej się do lat 70. XX wieku pod panowaniem Hiszpanii. Na fali nastrojów anty­kolo­nialnych i uzyskiwania niezależności od euro­pej­skich potęg wiele sił regionalnych starało się zdobywać wpływy w młodych państwach. Na Saharze Zachodniej starły się ambicje Algierii i Maroka. Algier udzielał wsparcia finansowo-logis­tycznego rodzącemu się Frontowi Polisario, który podjął zbrojną próbę wywalczenia niepodległości. Tymczasem król Maroka zainicjował Zielony Marsz – masową demonstrację, podczas której kilkaset tysięcy cywilów przekroczyło granicę w geście poparcia dla zjed­no­czenia hiszpańskiej kolonii z Marokiem. Doszło do krótkiej wojny, w której wyniku Saharę Zachodnią podzielono na strefy okupacyjne: marokańską na północy i mauretańską na południu.

Marokański F-5E.
(US Marine Corps, Rocco DeFilippis, )

Mauretańczycy szybko zrezygnowali z pla­nów ekspansji, przez co Maroko zostało jedyną siłą mogącą realnie wpływać na sytuację polityczną w regionie. Wynik starć był ogromnym ciosem dla algierskiej strategii. Zakulisowe działania okazały się mniej skuteczne niż brutalna demonstracja siły. Mimo niepowodzeń władze w Algierze nadal aktywnie wspierały bojowników Polisario, licząc na destabilizację i wciągnięcie rywala w długotrwałą, wyniszczającą wojnę domową. W 1976 roku Algier ogłosił uznanie niepodległości Sahary Zachodniej, co doprowadziło do dalszego ochłodzenia, a ostatecznie do zerwania stosunków dyplo­matycznych.



Wzajemne oskarżenia pchnęły kraje na skraj wojny. Sytuacja ta trwała do 1999 roku, gdy prezydentem Algierii został Abd al-Aziz Buteflika. W opozycji do wielu czołowych polityków postawił na próby normalizacji stosunków. Jego admi­ni­stracja przyjęła strategię ignorowania jakichkolwiek działań eskalacyjnych ze strony Maroka. Ale król Muhammad VI nie wykazywał woli szukania porozumienia. Zamiast tego Rabat intensywnie lobbował na arenie międzynarodowej, próbując przekonać do swoich racji Unię Afrykańską, Unię Europejską i Stany Zjednoczone.

Marokański Mrage F1.
(Aminovich, domena publiczna)

Odniesiono na tym polu znaczne sukcesy. Rabat wykazał się doskonałym zmysłem politycznym, kiedy w 2020 roku podpisano układ między Izraelem a Bahrajnem i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Deklaracja Porozumień Abrahamowych wywołała wzburzenie na całym Bliskim Wschodzie. Mimo iż Maroko nie było bezpośrednio związane z porozumieniem, jego władze wyko­rzys­tały zamieszanie do wynegocjowania korzystnej wymiany politycznej – za uregulowanie stosunków z Izraelem uzyskano uznanie praw do Sahary Zachodniej.

Niedługo potem kryzys zaognił się wskutek pożarów pustoszących algierską Kabylię. Przez niespełna trzy miesiące lata 2021 roku w pożodze zginęło dziewięćdziesiąt osób. Rząd Tabbuna utrzymywał, że odpowiedzialni za taki poziom tragedii są podpalacze. Aresztowano około dwudziestu osób, które rzekomo miały powiązania z kabylskim ruchem separatystycznym i chcieli obnażyć słabość struktur rządowych, a do tego władze w Algierze oskarżyły Maroko i „podmiot syjo­nis­tyczny” (Izrael) o wspieranie separatystów. W sierpniu 2021 roku Algieria zerwała stosunki dyplomatyczne z Marokiem.



Maroko stawia na dywersyfikację źródeł uzbrojenia i sięga nawet po produkty chińskie. W kwestii lotnictwa wyraźnie jednak stawia na Zachód i w ostatnich latach opiera się na zakupach w Stanach Zjednoczonych. Kraj dysponuje obecnie mieszanką nowoczesnego i całkowicie przestarzałego uzbrojenia. Lotnictwo bojowe opiera się na trzech głównych typach myśliwców: Mirage F1, F-5E/F Tiger II i F-16C/D Fighting Falcon.

Mirage’e F1 mimo znaczącej modernizacji do standardu MF2000 z połowy pierwszej dekady obecnego stulecia mocno odstają od współczesnych zagrożeń, natomiast F-5 to samoloty całkowicie przestarzałe, wywodzące się z początku lat sześć­dziesiątych. Jedynie F-16C/D w wariancie Block 52+ stanowią realną, nowoczesną siłę bojową. 24 egzemplarze zamówiono w 2008 roku jako przeciwwagę dla zamówionych przez Algierię rok wcześniej 28 Su-30MKA. W marcu 2019 roku Rabat uzyskał zgodę na zakup 25 F-16 w najnowszej wersji Block 72, co pozwoli w końcu odesłać Tigery II (w służbie pozostaje 26 sztuk) na zasłużoną emeryturę.

Jeśli Maroko dostanie poemirackie Mirage’e 2000-9, będzie mogło rozstać się także z 46 Mirage’ami F1. I być może po raz pierwszy w historii będzie mogło się pochwalić silniejszymi wojskami lotni­czymi niż sąsiad zza wschodniej granicy.

Staff Sgt. Aaron Allmon, USAF