Afryka Północna staje się coraz ważniejszą areną zmagań globalnych graczy związanych z przemysłem zbrojeniowym. Napięcia między Algierią i Marokiem sprawiają, że oba kraje ponownie wkroczyły na ścieżkę wyścigu zbrojeń. Kontrakty na dostawy nowoczesnego uzbrojenia kuszą dostawców z Rosji, Chin i Stanów Zjednoczonych. Otwarte pozostaje pytanie, kto będzie największym zwycięzcą północnoafrykańskiego wyścigu.

Dekady chłodu – relacje Algierii i Maroka

Od dekad relacje marokańsko-algierskie pozostają chłodne. Dla wielu mieszkańców obu krajów jest to sytuacja tak zwyczajna, że nie wyobrażają sobie normalizacji. A przecież, o czym mało kto już pamięta, kilkadziesiąt lat temu, w okresie antykolonialnych niepokojów, Algier i Rabat pozostawały bliskimi sojusznikami wspierającymi się w zmaganiach z byłymi imperiami.

W latach 60. algierscy narodowcy wykorzystywali bazy w Maroku do organizowania wypadów na obszary kontrolowane przez Francję. Wielu czołowych polityków po obu stronach granicy powiązanych było więzami krwi – były prezydent Algierii Abd al-Aziz Buteflika urodził się w marokańskim mieście Wadżd na pograniczu. Pierwszy marokański przewodniczący Izby Reprezentantów (niższej izby parlamentu) Abd al-Karim al-Chatib był synem Algierczyka a jego kuzyn Jusef, pseudonim Si Hassan, walczył jako jeden z najważniejszych przywódców algierskich separatystów podczas wojny narodowowyzwoleńczej.



Przyczyniało się to do dalszego zacieśniania relacji między państwami. Ale gdy utracono wspólnego wroga w postaci europejskich imperiów kolonialnych do głosu doszły różnice między dotychczasowymi sojusznikami.

Najważniejszym punktem spornym był status Sahary Zachodniej – terytorium znajdującego się do lat 70. XX wieku pod panowaniem Hiszpanii. Na fali nastrojów antykolonialnych i uzyskiwania niezależności od europejskich potęg wiele sił regionalnych starało się zdobywać wpływy w młodych państwach.

Marokańscy żołnierze, 1960 rok.
(Zdravko Pečar, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Na Saharze Zachodniej starły się ambicje Algierii i Maroka. Algier udzielał wsparcia finansowo-logistycznego rodzącemu się Frontowi Polisario, który podjął zbrojną próbę wywalczenia niepodległości. Inaczej sytuację próbował rozegrać król Maroka, który zainicjował Zielony Marsz – masową demonstrację, podczas której kilkaset tysięcy cywilów przekroczyło granicę w geście poparcia dla zjednoczenia hiszpańskiej kolonii z Marokiem. Doszło do krótkiej wojny, w której wyniku Saharę Zachodnią podzielono na dwie strefy okupacyjne, marokańską na północy i mauretańską na południu.

Mauretańczycy szybko zrezygnowali z planów ekspansji, przez co Maroko zostało jedyną siłą mogącą realnie wpływać na sytuację polityczną w regionie. Wynik starć był ogromnym ciosem dla algierskiej strategii. Zakulisowe działania okazały się mniej skuteczne niż brutalna demonstracja siły. Mimo niepowodzeń władze w Algierze nadal aktywnie wspierały bojowników Polisario, licząc na destabilizację i wciągnięcie rywala w długotrwałą, wyniszczającą wojnę domową. W 1976 roku Algier ogłosił uznanie niepodległości Sahary Zachodniej, co doprowadziło do dalszego ochłodzenia, a ostatecznie do zerwania stosunków dyplomatycznych.

Obecny król Maroka Muhammad Vi.
(ONZ)



Wzajemne oskarżenia pchnęły kraje na skraj wojny. Sytuacja ta trwała do 1999 roku, gdy prezydentem Algierii został Abd al-Aziz Buteflika. W opozycji do wielu czołowych polityków postawił na próby normalizacji stosunków z sąsiadem. Jego administracja przyjęła strategię ignorowania jakichkolwiek działań eskalacyjnych ze strony Maroka, jednak król Muhammad VI nie wykazywał woli szukania porozumienia. Zamiast tego Rabat intensywnie lobbował na arenie międzynarodowej, próbując przekonać do swoich racji Unię Afrykańską, Unię Europejską i Stany Zjednoczone.

Odniesiono na tym polu znaczne sukcesy. Rabat wykazał się doskonałym zmysłem politycznym, kiedy w 2020 roku podpisano układ między Izraelem a Bahrajnem i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Deklaracja Porozumień Abrahamowych wywołała wzburzenie na całym Bliskim Wschodzie. Mimo iż Maroko nie było bezpośrednio związane z porozumieniem, jego władze wykorzystały zamieszanie do wynegocjowania korzystnej wymiany politycznej – za uregulowanie stosunków z Izraelem uzyskano uznanie praw do Sahary Zachodniej.

Marokański F-5E.
(US Marine Corps, Rocco DeFilippis, )

Była to kropla, która przelała czarę goryczy. Algier zdecydował się na całkowite zerwanie jakichkolwiek kontaktów z Marokiem. Nowe napięcia doprowadziły do powrotu stanu z lat 70. Państwa kolejny raz stanęły na skraju wojny, co w naturalny sposób napędza znany z zimnej wojny wyścig zbrojeń. Algieria jest tradycyjnie jednym z największych odbiorców uzbrojenia rosyjskiego, tymczasem Maroko na ogół stawiało na sprzęt zachodni. Na scenę coraz bardziej zdecydowanie wkracza także potężny trzeci gracz – Chiny.

Lotniczy wyścig zbrojeń

Jak mówi Samuel Bendett z Center for a New American Security, obecny wyścig może znacznie przyśpieszyć z powodu rosyjskiej napaści na Ukrainę. Moskwa musi bowiem znaleźć klientów eksportowych na swoje uzbrojenie. Z powodu sankcji i upadku wizerunkowego na arenie międzynarodowej ich lista znacznie się skurczyła. Indie – inny tradycyjny odbiorca rosyjskiej broni – zrezygnowały z zakupu śmigłowców Ka-31 i Mi-17. Jak przekonuje Bendett, Moskwa może nabrać chęci na eksport swoich najnowocześniejszych typów uzbrojenia i może być gotowa żądać za nie niższych kwot.



Trzonem sił powietrznych Algierii są samoloty rosyjskie i radzieckie. Według raportu World Air Forces 2022 kraj ten ma w służbie myśliwce Su-30 (siedemdziesiąt trzy egzemplarze, wliczając w to maszyny zamówione, ale jeszcze niedostarczone), MiG–29 (trzydzieści trzy) i MiG-25 (trzynaście) oraz bombowce frontowe Su-24 (dwadzieścia dwa). Część floty jest już znacząco zużyta i przestarzała, dlatego w 2019 roku pozyskano dodatkowe Su-30MKA i pojawiają się informacje o zainteresowaniu Su-57.

Pierwsze informacje o możliwym zakupie Su-57 pojawiły się w roku 2019. Wówczas mowa była o czternastu egzemplarzach. Rok później rosyjskie media pisały o trwających negocjacjach w sprawie zakupu dwunastu maszyn. W ubiegłym roku Rosja zapewniała, że trwają negocjacje z pierwszym nieujawnionym klientem zagranicznym – i w tym wypadku spekulowano, że chodzi o Algierię. Zamówienie Su-57 stanowić by miało przeciwwagę dla marokańskich F-16 Block 72. W minionych latach algierskie wojska lotnicze prowadziły też rozmowy w kwestii pozyskania myśliwców Su-35 i bombowców frontowych Su-34.

Algierski Su-30MKA w towarzystwie latającej cysterny Ił-78.
(Soulaho, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Maroko wzmacnia swoje lotnictwo, opierając się w ostatnich latach na zakupach w Stanach Zjednoczonych. Kraj dysponuje obecnie mieszanką nowoczesnego i całkowicie przestarzałego uzbrojenia. Lotnictwo bojowe opiera się na trzech głównych typach myśliwców: Mirage F1, F-5E/F Tiger II i F-16C/D Fighting Falcon.

Mirage’e F1 mimo znaczącej modernizacji do standardu MF2000 z połowy pierwszej dekady obecnego stulecia mocno odstają od współczesnych zagrożeń, natomiast F-5 to samoloty całkowicie przestarzałe, wywodzące się z początku lat sześćdziesiątych. Jedynie F-16C/D w wariancie Block 52+ stanowią realną, nowoczesną siłę bojową. Dwadzieścia cztery egzemplarze zamówiono w 2008 roku jako przeciwwagę dla zamówionych przez Algierię rok wcześniej dwudziestu ośmiu Su-30MKA.



W marcu 2019 roku Rabat uzyskał zgodę na zakup dwudziestu pięciu F-16 w najnowszej wersji Block 72, a w 2020 roku podpisano umowę z Boeingiem na kupno dwudziestu czterech śmigłowców uderzeniowych AH-64E Guardian (Algieria, jak łatwo się domyślić, postawiła za to na rosyjskie Mi-28). Dostawy mają rozpocząć się odpowiednio w 2025 i 2024 roku. Pojawiają się również plotki dotyczące chęci kupna F-35. Takie informacje poddawał na początku roku serwis JaFaj.net. Brak jednakże oficjalnych informacji w tej sprawie. Z drugiej strony pojawia się też pytanie, czy oba państwa stać będzie na nie tylko utrzymanie floty maszyn piątej generacji, ale i całej towarzyszącej im infrastruktury.

Marokański Mrage F1.
(Aminovich, domena publiczna)

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta

Podobną intensywnością charakteryzuje się wyścig nie tylko w domenie powietrznej. O ile niezmienna pozostaje obecność Rosji i Stanów Zjednoczonych, o tyle chiński przemysł zbrojeniowy od dłuższego czasu intensywnie korzysta ze sporu algiersko-marokańskiego i sprzedaje uzbrojenie obu krajom. Przykładem mogą być ostatnie zakupy Królestwa Maroka dotyczące obrony przeciwlotniczej. Oprócz pozyskiwanych ze Stanów Zjednoczonych systemów Patriot Rabat eksploatuje chińskie systemy średniego zasięgu Sky Dragon 50 i dalekiego zasięgu FD-2000. Szerzej pisaliśmy o tym w zeszłym roku. Wcześniej, na przełomie pierwszej i drugiej dekady obecnego stulecia, Marokańczycy pozyskali chińsko-pakistańskie czołgi Al-Khalid.

Algieria także zwraca się w kierunku Chińskiej Republiki Ludowej, od której pozyskuje między innymi systemy artyleryjskie – haubice i moździerze samobieżne – czy bezzałogowce CH-5. Ciekawie sprawa wygląda przy modernizacji algierskiej floty wojennej. Część okrętowych zakupów wykonywano w Europie (we Włoszech kupiono okręt desantowy zmodernizowanego typu San Giorgio, w Niemczech – fregaty typoszeregu MEKO A200), jednak duże kontrakty trafiały też do chińskich stoczni. W Państwie Środka kupiono trzy korwety typu Az-Zafir i zamówiono sześć korwet typu 056.



Algierska korweta typu Az-Zafir,
(Hakim Djebbour, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Działania te mogą być następstwem chińskiej ekspansji w Afryce, gdzie Pekin nie tylko inwestuje gospodarczo i politycznie, ale też w ciągu ostatnich lat sprzedaje pokaźne ilości uzbrojenia. Chińska broń cieszy się podobnym uznaniem co rosyjska, a ponadto jest tańsza, co jest niezwykle istotne dla części odbiorców.

Teraz dodatkowo nie będzie skażona kompromitacją w wojnie w Ukrainie, a do tego powoli nawet najcięższa chińska broń zaczyna być sprawdzana w afrykańskich warunkach bojowych. W ubiegłym roku mieliśmy okazję obserwować debiut chińskiej broni pancernej w Nigerii – czołgi podstawowe VT-4 wzięły udział w walce przeciw terrorystom z Boko Haram. Prędzej czy później także chińsko-pakistańskie JF-17 służące w wojskach lotniczych Nigerii włączą się do działań bojowych przeciw islamistom.

Nigeryjski VT4.
(GalaxyTV)

Wojna marokańsko-algierska – realne zagrożenie?

Relacje między Algierią i Marokiem są złe, a oba kraje uczestniczą w rozkręcającym się wyścigu zbrojeń, jednak wojna jest bardzo mało prawdopodobna. Ewentualna konfrontacja zbrojna z pewnością doprowadziłaby do interwencji ze strony państw europejskich. Dla Francji, Włoch, Hiszpanii i Portugalii konflikt zbrojny w bezpośrednim sąsiedztwie będzie skłaniał do podjęcia zdecydowanych kroków z interwencją zbrojną włącznie.



Wybuch nowej wojny w Afryce Północnej prawdopodobnie doprowadziłby do otwarcia kolejnych szlaków przerzutu imigrantów na wzór tych znanych z Libii. Destabilizacja południowego wybrzeża Morza Śródziemnego mogłaby potencjalnie otworzyć drogę do Europy bojownikom z Sahelu. Wszyscy potencjalni uczestnicy konfliktu, który z pewnością rozszerzyłby się poza dwa północnoafrykańskie kraje, wiedzą, że konwencjonalna wojna będzie miała daleko idące konsekwencje dla całego regionu.

To, że konflikt zbrojny jest mało prawdopodobny, nie oznacza, że Algieria i Maroko nie prowadzą wrogich działań. Do przestrzeni, w których trwają najbardziej intensywne operacje, zaliczają się internet i szeroko rozumiana wojna informacyjna. Od 2015 roku regularnie co kilka miesięcy pojawiają się doniesienia o marokańskich hakerach atakujących algierskie strony rządowe, w marcu 2022 roku oskarżono ich o przejęcie kontroli nad kontem algierskiego ministerstwa sprawiedliwości na Twitterze.

A wyścig zbrojeń nie zostanie ograniczony. Kwestie rzeczywistego zapotrzebowania wojska będą musiały zejść na drugi plan wobec ambicji politycznych. Rezygnacja z rozbudowy arsenału mogłaby oznaczać wizerunkową porażkę, na którą ani Algieria, ani Maroko nie mogą sobie pozwolić.

Przeczytaj też: Pucz Kappa. Rewolucja, kontrrewolucja i pierwszy lot Hitlera

DoD / TSgt Brian Kimball