Rząd Indii wstrzymał rozmowy z rosyjskim przedsiębiorstwem Rosoboroneksport i holdingiem Wiertolety Rossii w sprawie zakupu dziesięciu pokładowych śmigłowców wczesnego ostrzegania Ka-31. Jak informuje Defense News, powołując się na anonimowe źródło w resorcie obrony, Nowe Delhi martwi się zarówno o zdolność Rosji do realizacji zamówienia, jak i o realizację płatności (w tym przelicznik walutowy), która będzie utrudniona ze względu na sankcje nałożone po napaści na Ukrainę.

Pisaliśmy o tej transakcji już ponad trzy lata temu. Zrealizowano by ją już dawno temu, gdyby na przeszkodzie nie stanęła pandemia. Z jej powodu negocjacje zamarły i wznowiono je dopiero na początku tego roku. Indie chciały kupić śmigłowce za kwotę około 522 milionów dolarów głównie z myślą o lotniskowcu INS Vikrant, który ma podnieść banderę w lipcu, ale w grę wchodziły także niszczyciele typu Kolkata i Visakhapatnam, stanowiące kluczowy element obrony okrętów lotniczych.

Obecnie w indyjskiej marynarce służy czternaście Ka-31. Pierwszą partię (cztery sztuki) kupiono w roku 1999, kolejną – dwa lata później, ostatnie wprowadzono do służby w roku 2013. Na początku XXI wieku, kiedy indyjska marynarka dysponowała tylko jednym lotniskowcem, INS Viraat, flota Ka-31 daleko wykraczała poza codzienne potrzeby. W tym okresie bazowanie Ka-31 na pokładach fregat typu Talwar było normą. Teoretycznie czternaście maszyn wystarczy dla dwóch lotniskowców – Vikranta i pozostającej w służbie od 2014 roku Vikramadityi – to i tak dużo, ale Indusom zależy na elastyczności i marginesie bezpieczeństwa, które zapewnia duża flota śmigłowców.

Podobnie jak Vikramaditya (czyli niegdysiejszy rosyjski Admirał Gorszkow), także Vikrant reprezentuje klasę mniejszych lotniskowców pozbawionych katapult i wykorzystujących zamiast tego rampę startową. O ile jednak Gorszkowa zbudowano pierwotnie do przenoszenia jedynie samolotów pionowego startu i lądowania, a przebudowano go na pełnokrwisty lotniskowiec z rampą dopiero na potrzeby Indusów, o tyle Vikranta od początku projektowano w tym układzie konstrukcyjnym. Układzie, który uniemożliwia wykorzystanie samolotów takich jak E-2D Hawkeye.

Nie należy lekceważyć znaczenia rezygnacji z czynników elastyczności i marginesu bezpieczeństwa. Mamy tu do czynienia prawdopodobnie z pierwszym wymiernym przełożeniem się wojny w Ukrainie na stosunki indyjsko-rosyjskie. Jakiś czas temu Indie zrezygnowały z planowanego zakupu czterdziestu ośmiu rosyjskich śmigłowców Mi-17-W5, ale chociaż decyzję ogłoszono już po rosyjskiej napaści, podjęto ją wcześniej, a wojna co najwyżej utwierdziła indyjskich decydentów w przekonaniu, że postąpili słusznie. Tymczasem zerwanie negocjacji w sprawie Ka-31 to już stuprocentowo krok wykonany podczas wojny.

Indyjski Ka-31.
(Aeroprints.com Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Jak pisaliśmy w ubiegłym miesiącu, wojna w Ukrainie, załamanie się rosyjskiej gospodarki i obnażona słabość rosyjskiego uzbrojenia stanowią dla Indii wyzwanie o wymiarze strategicznym. Do tej pory Indie chętnie kupowały produkty spod znaku Sdiełano w Rossii, których zaletą było to, że przy niskiej cenie oferowały stosunkowo duże możliwości bojowe. Tymczasem z jednej strony Rosja na własne życzenie przestała być wiarygodnym (i wygodnym) partnerem handlowym, z drugiej – rosyjska broń wyraźnie nie zdaje egzaminu na polu walki (choć spora w tym wina wyszkolenia żołnierzy, a nie sprzętu jako takiego).

Trzeba jednak uważać, aby nie upraszczać sprawy nadmiernie. Cytowany przez Defense News były doradca w indyjskim ministerstwie obrony Amit Cowshish wskazuje także inne możliwe przyczyny zerwania negocjacji. Jedną z nich jest presja międzynarodowa, co również oznaczałoby wpływ wojny w Ukrainie, ale pośredni (zapewne via Stany Zjednoczone), a nie bezpośredni. Kolejna opcja to brak środków w budżecie, a jeszcze inna – decyzja o użyciu śmigłowców rodzimej produkcji. Zwłaszcza ten ostatni scenariusz jest ciekawy, ponieważ oznaczałby ogromne wyzwanie dla indyjskiego przemysłu lotniczego.

Mimo że nie oferuje tak dużych możliwości jak samolot AEW&C, Ka-31 poważnie zwiększa świadomość sytuacyjną zespołów indyjskiej floty. Według danych producenta stacja radiolokacyjna E-801M Oko potrafi wykryć cel powietrzny wielkości samolotu z odległości około 150 kilometrów, natomiast okręty – z dystansu do 200–250 kilometrów. Maksymalna liczba śledzonych celów wynosi od 30 do 40. Śmigłowiec jest także wyposażony w łącze danych umożliwiające przesyłanie informacji na okręt macierzysty lub lądowe stanowisko dowodzenia. Zadania Ka-31 nie ograniczają się do dozoru przestrzeni powietrznej i obszarów morskich. Ćwiczone scenariusze obejmują również koordynowanie działań myśliwców pokładowych MiG-29K, w tym naprowadzanie na cel i przekazywanie współrzędnych celu.

Brytyjska marynarka wojenna używa pokładowych śmigłowców wczesnego ostrzegania i kontroli Merlin HM.2 w konfiguracji Crowsnest.
(Royal Navy, Petty Officer Dave Jenkins, Open Government Licence v3.0)

Czy Indie byłyby w stanie zbudować analogiczną platformę? Wydaje się, że tak. Indyjska DRDO ma już doświadczenie w opracowywaniu stacji radiolokacyjnych i adaptowaniu ich do użytku w powietrzu dzięki pracom nad samolotem wczesnego ostrzegania i kontroli Netra, łączącym rodzimy radar z płatowcem Embraera ERJ 145. Istnieją również plany – na razie bardzo wstępne – stworzenia dużego samolotu AEW&C na bazie Airbusów A320. Większym problemem będzie wyczarowanie skądś śmigłowców odpowiednio dużych, aby mogły przenosić stację radiolokacyjną z anteną podkadłubową i spędzić z nią w powietrzu wystarczająco dużo czasu.

Ka-27, stanowiący podstawę Ka-31, to stosunkowo duża maszyna o maksymalnej masie startowej rzędu 12 ton. Największy obecnie produkowany seryjnie indyjski śmigłowiec HAL Dhruv/Rudra może się pochwalić maksymalną masą startową 5,8 tony.

Trzeba by więc zaczekać, aż będzie gotowy rozwijany właśnie IMRH – Indian Multi Role Helicopter. Teoretycznie pierwszy lot powinien się odbyć za trzy lata, ale można założyć w ciemno, że termin ulegnie przesunięciu. Tymczasem żeby zacząć prace adaptujące IMRH do roli maszyny wczesnego ostrzegania i kontroli, trzeba najpierw pozwolić śmigłowcowi odsłużyć kilka lat, aby dobrze poznać jego właściwości lotne i wszelkie nieusuwalne kaprysy konstrukcji. Bezpieczniej z perspektywy ewentualnego harmonogramu byłoby – podobnie jak w przypadku Netry – pozyskać statki powietrzne za granicą i zabudować na nich swój radar.

Zobacz też: Sukces Gripena. Brazylia zamówi dwa razy więcej F-39 (i mniej KC-390)

Dmitriy Pichugin, GNU Free Documentation License, Version 1.2