Próba przejęcia władzy w Niemczech podjęta w połowie marca 1920 roku przez skrajną prawicę zakończyła się fiaskiem. Pucz Kappa (znany też jako pucz Kappa-Lüttwitza) przeszedłby do historii jako jeden z wielu operetkowych zamachów stanu, gdyby nie jego długofalowe konsekwencje, które ukształtowały niemiecką scenę polityczną do czasu objęcia władzy przez nazistów. Pucz był jednym z ostatnich wydarzeń burzliwego okresu po zakończeniu pierwszej wojny światowej i impulsem, który złamał karierę kontrowersyjnego socjaldemokratycznego ministra Reichswehry Gustava Noskego.

Rewolucja w Niemczech

Mimo trudnych warunków i głodu wywołanego aliancką blokadą, która do końca 1918 doprowadziła do śmierci może nawet 760 tysięcy osób, niemieckie społeczeństwo pozostawało niemal do końca wojny zadziwiająco zdyscyplinowane. Spokój był jednak pozorny. Rewolucja w Rosji zdopingowała radykałów z Niezależnej Socjalistycznej Partii Niemiec (USPD) i Związku Spartakusa do działania. Ta druga grupa, kierowana przez Różę Luksemburg i Karla Liebknechta, wyłamała się z Socjalistycznej Partii Niemiec (SPD) już w roku 1914 w proteście przeciwko poparciu przez niemiecki ruch robotniczy wojny. „Spartakus” sprzeciwiał się stopniowym reformom, wzywał do rewolucji i rządów rad. Podobnie jak w Piotrogrodzie punktem zapalnym okazała się marynarka wojenna. Żołnierze na froncie byli w dużym stopniu odcięci od wieści z kraju, natomiast marynarze większość wojny spędzili w portach. Tam obserwowali stopniowe pogarszanie się sytuacji, a przez to stawali się podatni na agitację komunistyczną.

Bunt sprowokowali jednak nie rewolucjoniści, ale dowództwo Hochseeflotte. Wiceadmirał Franz von Hipper ogłosił 24 października 1918 zamiar wyjścia w morze i wydania ostatniej, decydującej bitwy Royal Navy. Flota miała z honorem lec na dnie. W zwycięstwo i poprawienie pozycji Niemiec nie wierzyli chyba nawet najwięksi fanatycy.

Marynarze nie zamierzali jednak bezsensownie ginąć w ostatnich tygodniach wojny. 28 października zbuntowali się marynarze w Kilonii. Początkowo dowództwu udało się aresztować prowodyrów, ale to jedynie podgrzało atmosferę. Już 1 listopada buntownicy uwolnili więźniów, oficerów pozbawiono władzy, a kilku zamordowano. W całym mieście powoływano rady robotnicze i żołnierskie, szukano kontaktu z posłami SPD i USPD. Wieczorem 4 listopada siły rewolucyjne w Kilonii liczyły już 40 tysięcy ludzi. Oddziały uzbrojonych marynarzy wyruszyły we wszystkich kierunkach, by nieść rewolucję.

Rząd księcia Maksa Badeńskiego, usiłując opanować sytuację, wysłał do Kilonii deputowanego z ramienia SPD Gustava Noskego. Było jednak za późno. 5 listopada rewolucja opanowała Lubekę, następnego dnia – Hamburg, Bremę i kolejne porty północnych Niemiec. Już 8 listopada rewolucjoniści przejęli kontrolę nad Zagłębiem Ruhry. Tego samego dnia upadły monarchie w Bawarii i Brunszwiku. Istotną cechą wczesnego etapu rewolucji był brak chaosu. Rady robotnicze i żołnierskie zajmowały się przede wszystkim zaopatrywaniem ludności i starały się utrzymywać porządek.

Walther von Lüttwitz i Gustav Noske.
(Bundesarchiv, Bild 183-1989-0718-501 / CC-BY-SA 3.0)

Wydarzenia nabrały tempa 9 listopada. W Berlinie radykałowie kierowani przez Karla Liebknechta zaczęli szykować się do przejęcia władzy. Ubiegli ich socjaldemokraci Philipp Scheidemann i Friedrich Ebert, którzy wynegocjowali z kanclerzem przekazanie władzy i abdykację cesarza. W zamian obiecywali uspokojenie sytuacji i powstrzymanie rewolucji. Wilhelm II początkowo odrzucił propozycję. Wspierany przez następcę tronu, ogłosił podczas narady kwatery głównej (Großes Hauptquartier) w Spa zamiar marszu na czele wojska na Berlin. Spotkał go jednak zawód. Spośród trzydziestu dziewięciu zebranych generałów aż dwudziestu trzech opowiedziało się przeciw, a piętnastu miało poważne wątpliwości. Zdruzgotany cesarz udał się na wygnanie do Holandii, zaś naczelne dowództwo poinformowało o abdykacji. Formalną abdykację cesarz ogłosił jednak dopiero 28 listopada, a następca tronu Wilhelm zrzekł się wszelkich pretensji 1 grudnia.

W Berlinie zaczął się wyścig z czasem. Liebknecht jako pierwszy proklamował Niemiecką Republikę Socjalną, jednak to SPD trzymała najlepsze karty. Socjaliści płynnie przejęli władzę, w całych Niemczech miało zginąć najwyżej jedenaście osób, z czego pięć w Berlinie. Mimo oporów Eberta Scheidemann ogłosił z balkonu Reichstagu powstanie republiki. Władzę objęła Rada Pełnomocników Ludowych (Rat der Volksbeauftragter) złożona po połowie z przedstawicieli SPD i USPD. Już następnego dnia, 10 listopada, kanclerz Ebert zawarł z marszałkiem von Hindenburgiem porozumienie o współpracy z wojskiem, a 11 listopada podpisano zawieszenie broni kończące wojnę.

Jakikolwiek optymizm był jednak nieuzasadniony. W Niemczech działało już około 10 tysięcy rad, w których intensywną agitację prowadzili komuniści. Trudna sytuacja w wyczerpanym wojną kraju ograniczała socjalistom pole manewru. Nie wprowadzono od razu obiecywanych od lat reform socjalnych, nie znacjonalizowano przemysłu, na co liczyło wielu robotników, wpływy starych elit nie zmniejszyły się. Głód i bieda prowadziły do radykalizacji poglądów. Oprócz skrajnej lewicy zyskiwała też skrajna prawica.

Trzeba tutaj wspomnieć, że aliancka blokada trwała aż do podpisania traktatu wersalskiego w czerwcu 1919 roku. Nie tylko Niemcy odczuwały jej skutki. Blokada stała się narzędziem polityki Wielkiej Brytanii. Dostawy żywności nie docierały na przykład do Finlandii, dopóki tamtejszy rząd współpracował ze stacjonującymi na jej terenie oddziałami niemieckimi. Helsinki stanęły przed trudnym wyborem, bowiem Niemcy mimo woli bronili kraju przed bolszewikami. W podobnej sytuacji znalazły się w Rosji białogwardyjskie oddziały księcia Awałowa-Bermondta.

W kolejnych tygodniach do Niemiec powracało wojsko. Wielu żołnierzy nie mogło uwierzyć, że rząd poddał się, gdy walki cały czas toczyły się na obcej ziemi. Szybko pojawiła się i zyskała popularność legenda o „ciosie w plecy” (Dolchstoss) zadanym wojsku przez zdrajców z lewicy i Żydów. Struktury militarne zaczęły się rozprzęgać. Kraj zalały masy sfrustrowanych (i często uzbrojonych po zęby) żołnierzy. Niepilnowane magazyny stawały się łatwym źródłem broni dla rewolucjonistów i ich przeciwników.

Narodziny Freikorpsów

W takiej sytuacji z łatwością powstawały różnorodne formacje paramilitarne. SPD i USPD jeszcze w listopadzie sformowały z żołnierzy i robotników Republikańską Obronę Żołnierską (Republikanische Soldatenwehr). Kontrolę nad tymi oddziałami szybko przejęli jednak spartakusowcy, w związku z czym SPD powołała Republikańskie Oddziały Ochronne (Republikanische Schutztruppe) lojalne wobec rządu. 11 listopada w Berlinie powstała Dywizja Marynarki Ludowej (Volksmarinedivision), w której skład weszli zrewoltowani marynarze, głównie z Kilonii. Dywizja początkowo stała po stronie rządu, powierzono jej nawet ochronę obiektów rządowych, takich jak kancelaria Rzeszy. Szybko jednak zaczęła mieszać się do polityki. Na początku grudnia Volksmarinedivision naciskała na Eberta w sprawie przyspieszenia wyborów do Zgromadzenia Narodowego i oferowała poparcie, gdyby kandydował na prezydenta. Kanclerz odmówił. A coraz większe wpływy w jednostce zdobywali komuniści.

Jednocześnie powstawały paramilitarne oddziały prawicy. Paradoksalnie za ich powołaniem stał socjalistyczny nadburmistrz Kilonii Gustav Noske. Wysłany, aby przywrócić porządek w mieście, już w listopadzie rozkazał sformować oddział złożony z marynarzy i oficerów lojalnych wobec rządu. W ten sposób powstała Żelazna Brygada (Eiserne Brigade), która skutecznie wywiązała się ze swoich zadań. Pierwszy prawdziwy Korpus Ochotniczy (Freikorps) zorganizował jednak dopiero 6 grudnia generał Ludwig Maercker. Ten niezwykle popularny wśród żołnierzy dowódca 214. Dywizji Piechoty, zaczął zbierać swoich dawnych podkomendnych. W ten sposób powstał Freiwillige Landesjägerkorps (Ochotniczy Krajowy Korpus Strzelecki). Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania: w ciągu kilku dni Maercker zebrał kilka tysięcy ludzi, dla których zaczęło brakować wyposażenia i zaopatrzenia.

Naczelne dowództwo wojskowe usiłowało jeszcze rozwiązać sprawę bojówek polubownie. 12 grudnia zaproponowało rządowi integrację wszystkich formacji paramilitarnych w ramach Freiwillige Volkswehr (Ochotnicza Obrona Ludowa). Propozycję odrzucono. W tym czasie sytuacja w Niemczech stawała się coraz bardziej napięta. Na grudniowym ogólnoniemieckim zjeździe rad SPD skutecznie zmarginalizowała USPD i spartakusowców. Zwycięstwo było jednak pozorne. Nie mogąc przejąć władzy pokojowo, komuniści zaczęli szykować się do walki. W takich warunkach również prawica zaczęła przygotowywać się do konfrontacji. W całych Niemczech pojawiały się nowe Freikorpsy. Zebrane wokół cieszących się szacunkiem frontowych oficerów, złożone głównie z weteranów oddziałów szturmowych (Stosstruppen), miały okazać się wyjątkowo groźnym przeciwnikiem.

Powstanie Spartakusa

Gorąca faza rewolucji w Niemczech zaczęła się trywialnie. Rząd zalegał z wypłatą żołdu Volksmarinedivision. Marynarze zbuntowali się, 23 grudnia zajęli budynki rządowe i wzięli kilku ministrów jako zakładników. Oficerowie nowo stworzonej Reichswehry zażądali stłumienia buntu. Spanikowany Ebert zgodził się wyprowadzić wojsko na ulicę. Niechętne rewolucji wojsko zwęszyło okazję do rozprawienia się choć z jedną bojówką. Regularne oddziały szybko opanowały obiekty rządowe, jednak gdy dotarły pod pałac cesarski, gdzie kwaterowała Volksmarinedivision, natknęły się na barykady i tłumy demonstrantów wyprowadzone na ulice przez komunistów. Żołnierze odmówili strzelania do cywilów.

W napiętej, dwuznacznej sytuacji oddziały regularne się zawahały. Również Republikanische Schutztruppe nie były chętne do walki z innymi ugrupowaniami lewicowymi. Rządowi kończyły się opcje, zwłaszcza że wysłanie wojska przeciw protestującym wywołało oburzenie. 24 grudnia USPD wystąpiła z rządu i przeszła do opozycji. SPD stanęła na czele gabinetu mniejszościowego, w którym tekę ministra Reichswehry objął Gustav Noske. 30 grudnia Związek Spartakusa zmienił nazwę na Komunistyczną Partię Niemiec (KPD). Jedynie Freikorpsy były gotowe poprzeć rząd, do czego – zachęcony sukcesami z Kilonii – namawiał Noske. Przymierze z pogardzanymi socjalistami było dla skrajnej prawicy koniecznością, by móc zwalczać znienawidzonych komunistów.

Minister Reichswehry Gustav Noske wizytuje Freikorps Hülsen w Berlinie, styczeń 1919 roku.
(Bundesarchiv, Bild 183-R27092 / CC-BY-SA 3.0)

Do wybuchu doszło 5 stycznia 1919 roku. W odpowiedzi na dymisję poprzedniego dnia szefa berlińskiej policji Emila Eichhorna, wywodzącego się z USPD, niezależni socjaliści i KPD wyprowadziły na ulice około 700 tysięcy demonstrantów. Protestujący zajęli między innymi siedzibę dziennika Vorwärts, organu prasowego SPD. Rząd początkowo usiłował rozwiązać sprawę pokojowe, ale już 6 stycznia zalegalizował status prawny Freikorpsów.

Kontrolę nad stolicą zaczęła zdobywać skrajna lewica, ale na obrzeżach miasta zbierały się już siły skrajnej prawicy. Wśród zgromadzonych Freikorpsów znalazły się między innymi przywieziona przez Noskego Żelazna Brygada, Deutsche Schutzdivision (Niemiecka Dywizja Ochronna) i Garde-Kavallerie-Schützen-Division (Dywizja Strzelców Konnych Gwardii).

10 stycznia KPD wezwała do powstania. Nazajutrz siły rządowe i Freikorpsy przystąpiły do kontrataku i opanowały zewnętrzne dzielnice Berlina. 12 stycznia ruszył szturm centrum. W walkach użyto artylerii, miotaczy ognia, a nawet samolotów i zdobycznych brytyjskich czołgów. Kolejne dni to istne polowanie na niedobitki spartakusowców i snajperów oraz poszukiwanie składów broni. Walki prowadzono z całkowitą bezwzględnością, 15 stycznia przywódcy powstania, Karl Liebknecht i Róża Luksemburg, zostali zabici „w trakcie próby ucieczki”. Ich pozbawione głów zwłoki wyłowiono ze Szprewy. Komunistyczne bojówki, nawet złożone z byłych żołnierzy, okazały się żadnym przeciwnikiem dla weteranów oddziałów szturmowych. Freikorpsy straciły w trakcie dwóch dni walk siedemnastu zabitych i dwudziestu rannych. Straty komunistów szacowane są na 15–200 zabitych, chociaż do tej liczby należy doliczyć jeszcze przypadkowe ofiary wśród ludności cywilnej.

Pokonanie komunistycznej rebelii było wydarzeniem przełomowym: socjalistyczny rząd posłużył się skrajną prawicą, aby stłumić robotnicze powstanie. Z kolei brutalność Freikorpsów zszokowała tak rząd, jak i cywilów, ale mimo to Freikorpsy zaczęły chodzić w chwale pogromców komunistów. Jednocześnie alianci przymknęli oko na użycie w walce ciężkiego sprzętu zakazanego warunkami zawieszenia broni. Walka z bolszewizmem okazała się ważniejsza.

Koniec końców sytuacja powstała w rezultacie powstania Spartakusa sprawiła, że wybory parlamentarne 19 stycznia wygrała SPD. Nie zdobyła jednak większości i musiała wejść w koalicję z partiami centrowymi. USPD została bardzo osłabiona, a komuniści nie wprowadzili do parlamentu żadnego deputowanego. Noske, zachęcony dotychczasowymi sukcesami, coraz chętniej posługiwał się Freikorpsami i w imię zachowania porządku przymykał oczy na ich ekscesy. W drugiej połowie lutego spacyfikowano Zagłębie Ruhry. Kolejni komunistyczni przywódcy byli likwidowani. Ruch rewolucyjny został mocno osłabiony, ale nie pokonany.

Zobacz też: Powstanie Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte i udział polskiego wywiadu wojskowego w sporze polsko-gdańskim

Marzec 1919

3 marca USPD i KPD wezwały do strajku generalnego. Rząd odpowiedział natychmiast wprowadzeniem stanu wyjątkowego. Rewolucjoniści po raz kolejny opanowali centrum Berlina, a na przedmieściach zaczęły się gromadzić Freikorpsy. Tym razem sytuacja eskalowała jednak szybciej niż w styczniu. Podczas powstania Spartakusa Volksmarinedivision zachowała neutralność, ale już 5 marca dołączyła do rebelii. W tym czasie po stronie Freikorpsów zadebiutowały jednostki marynarzy o poglądach skrajnie prawicowych. Do Berlina dotarła II Brygada Marynarki, od nazwiska dowódcy, komandora porucznika Hermanna Ehrhardta, znana jako Marine-Brigade Ehrhardt, lub po prostu Brigade Ehrhardt. Szybko zasłynęła ona jako jedna z najbardziej fanatycznych jednostek walczących z komunistami.

Po raz kolejny na ulicach Berlina użyto czołgów, artylerii i miotaczy ognia. Opór rewolucjonistów został szybko złamany. Volksmarinedivision oficjalnie rozwiązano, wielu jej członków rozstrzelano. Freikorpsy bezlitośnie rozprawiały się ze swoimi rzeczywistymi i domniemanymi przeciwnikami.

Członkowie Marine-Brigade Ehrhardt w czasie puczu. Zwraca uwagę karabin maszynowy zainstalowany na ciężarówce.
(Bundesarchiv, Bild 146-1971-091-20 / CC-BY-SA 3.0)

Szybkie zwycięstwo nie oznaczało jednak końca zamętu. 9 marca pojawiła się plotka, że w trakcie walk w dzielnicy Lichtenberg komuniści brutalnie zamordowali sześćdziesięciu policjantów i innych jeńców. Wiadomość najprawdopodobniej wyszła z kręgów Dywizji Strzelców Konnych Gwardii i była z gruntu fałszywa – większość rzekomo zamordowanych odnalazła się po kilku dniach. O tym, jak napięta była wówczas sytuacja, świadczy rozkaz wydany przez Noskego w odpowiedzi na niesprawdzone doniesienia: wojsko i Freikorpsy dostały zgodę na rozstrzelanie każdego zatrzymanego z bronią w ręku. Zaczęło się polowanie z nagonką na komunistów. Pewnego robotnika rozstrzelano, ponieważ znaleziono przy nim zawleczkę od granatu.

Walki zakończyły się 13 marca. W ich rezultacie zginęło od tysiąca do półtora tysiąca osób, a rannych zostało być może nawet 12 tysięcy. Rząd i parlament, które przeniosły się do Weimaru, przesłuchały Noskego. Minister odpierał wszelkie zarzuty o nadmierną brutalność, zasłaniając się racją stanu.

Bawarska Republika Rad

Argumenty Noskego nie były całkowicie bezzasadne. W wielu częściach Niemiec nadal rządziły rady, podatne na bolszewicką agitację. W środkowej części kraju Freikorpsy prowadziły „kampanię wiosenną” przeciw komunistom. Między 1 marca a 11 maja przywrócono władzę rządu centralnego w Halle, Magdeburgu, Brunszwiku i Lipsku. Sytuacja na północy wydawała się bliska opanowania, ale wtedy doszło do wybuchu w Bawarii.

Przedstawiciele KPD i USPD proklamowali 7 kwietnia Bawarską Republikę Rad. Republikanische Schutztruppe nie zdołały pokonać przeciwnika. Bawarska SPD zorganizowała w Bambergu rząd na uchodźstwie, a komuniści powołali Bawarską Armię Czerwoną. Rewolucyjna władza ograniczyła się do Monachium, gdzie Czerwoni mieli najsilniejsze zaplecze. W mieście zapanował chaos, głód i czerwony terror. Chcąc utrzymać się przy władzy, komuniści zaczęli masowo brać zakładników, których następnie rozstrzeliwali.

Do Bawarii zaczęły ściągać Freikorpsy z całych Niemiec. 30 kwietnia zamknięto pierścień okrążenia wokół Monachium. Szturm ruszył 1 maja i zakończył się już nazajutrz całkowitym zwycięstwem atakujących. Prestiż Freikorpsów sięgnął zenitu.

Wersal

Wkrótce potem prestiż rządu sięgnął dna. 28 czerwca Niemcy podpisały traktat wersalski, szybko okrzyknięty dyktatem. Reichswehra miała zostać zredukowana do 100 tysięcy żołnierzy, co oznaczało gigantyczne cięcia, ponieważ zreorganizowane w poprzednich miesiącach przez generałów Hansa von Seeckta i Wilhelma Groenera niemieckie siły zbrojne miały liczyć w założeniu około 350 tysięcy osób. Tymczasowa Reichswehra miała być złożona z dwudziestu czterech brygad. Części z nich powstała na bazie Freikorpsów. Zupełnie zreorganizowano organizację terytorialną. Do końca pierwszej wojny światowej niemieckie wojsko składało się z niezależnych sił zbrojnych Prus, Bawarii, Saksonii i Wirtembergii, a każde podległy swojemu ministerstwu wojny. Teraz zastąpiły je ogólnoniemieckie siły podporządkowane jednemu resortowi. Wprowadzono dwa dowództwa wyższego szczebla – Gruppenkommando I i II. Pierwsze odpowiadało za obronę północnych i wschodnich Niemiec, drugie – południowych i zachodnich.

Jeszcze w maju Noske informował, że ma pod rozkazami 400 tysięcy ludzi. Z tej liczby około 150 tysięcy przypadało na Freikorpsy. Alianci zgodzili się ostatecznie na stopniową redukcję liczebności Reichswehry, jednak wraz z zażegnaniem groźby rewolucji przestali przymykać oczy na istnienie Freikorpsów. Część rozjątrzonych wojskowych groziła rządowi zamachem stanu, jednak do niczego takiego nie doszło. Zdecydowana większość oficerów była świadoma, że Niemcy nie są w stanie stawić czoła mocarstwom zachodnim. Bardziej napięta sytuacja panowała w Prusach Wschodnich. Prowincja żyła psychozą polskiej inwazji. Powstanie wielkopolskie, powstania na Śląsku i przyznanie Pomorza Gdańskiego Polsce utwierdzały radykałów w przekonaniu, że Warszawa może sięgnąć po Królewiec. Wojny z Polską obawiano się zresztą w całych wschodnich Niemczech niemal na równi z bolszewicką inwazją.

Wolfgang Kapp

Na scenę wkroczył wówczas doktor Wolfgang Kapp. Jeszcze w 1917 założył on nacjonalistyczną Partię Ojczyźnianą (DVLP), teraz postulował rozpoczęcie wojny przeciwko Polsce. Sposobu na uniknięcie rozbrojenia upatrywał w secesji Prus Wschodnich i powołaniu niezależnego państwa, które nie byłoby związane traktatem wersalskim. Pomysł okazał się zbyt radykalny, jednak zapewnił Kappowi rosnącą popularność na prawej stronie sceny politycznej.

Mimo wszystko druga połowa roku 1919 upłynęła w Niemczech względnie spokojnie. Potencjał rewolucji powoli się wyczerpywał, chociaż na początku stycznia 1920 roku komuniści i niezależni socjaliści znów pokazali, że są w stanie mobilizować tłumy. W parlamencie trwała wówczas debata nad przyszłością rad zakładowych, wywodzących się z wcześniejszych rad robotniczych i żołnierskich. SPD dążyła do sformalizowania ich statusu i politycznej neutralizacji. KPD i USPD miały odwrotne cele: widziały w radach szansę na przeprowadzenie przewrotu i przejęcie władzy.

13 stycznia pod budynkiem Reichstagu skrajna lewica zebrała 100 tysięcy, a być może nawet 150 tysięcy demonstrantów. Naprzeciwko nich stanęły oddziały Sipo – policji bezpieczeństwa. Była to kolejna formacja paramilitarna rekrutująca byłych żołnierzy i mająca w zamyśle zastąpić niepewne politycznie Freikorpsy w roli stróżów porządku. Za zgodą aliantów Sipo została uzbrojona w karabiny maszynowe, moździerze, miotacze ognia, a nawet zakazane dla Reichswehry samochody pancerne.

Prowizorycznie opancerzona i uzbrojona ciężarówka w Berlinie w czasie puczu Kappa.
(Bundesarchiv, Bild 146-1972-033-17 / Otto Haeckel / CC-BY-SA 3.0)

Sytuacja pod Reichstagiem stawała się z minuty na minutę coraz bardziej napięta. Część demonstrantów miała broń. W pewnym momencie z tłumu padły strzały. Komuniści oskarżali później o to policyjnych prowokatorów, Sipo twierdziła z kolei, że w odpowiedzi funkcjonariusze oddali strzały ostrzegawcze w powietrze. Jednak według relacji protestujących żadnych strzałów ostrzegawczych nie było. Wkrótce potem policja otworzyła ogień z broni maszynowej. Zginęły czterdzieści dwie osoby, liczby rannych nie udało się ustalić. Rząd zakazał publikacji broszur wydawanych przez USPD.

Byłą to kolejna katastrofa wizerunkowa SPD, ale już wkrótce sytuacja miała się jeszcze bardziej pogorszyć. Rząd zgodził się wydać aliantom prawie 900 wojskowych oskarżanych o zbrodnie wojenne, a do tego zażądał rozwiązania Freikorpsów. Wywołało to wielkie niezadowolenie na całej prawej stronie sceny politycznej.

Zobacz też: B-17, Rex i lot, który odmienił historię lotnictwa USA

Pucz

Na czele niezadowolonych stanął generał Walther Freiherr von Lüttwitz, do niedawna zaufany człowiek Noskego. Lüttwitz był dowódcą wojskowego garnizonu Berlina, kierował stłumieniem powstania Spartakusa i operacjami w marcu 1919 roku. W rozmowie 10 marca 1920 roku postawił prezydentowi Ebertowi ultimatum: jeżeli rząd nie odwoła wydania oskarżonych i rozwiązania Freikorpsów, wojsko weźmie sprawy w swoje ręce. Następnego dnia generał został za niesubordynację zawieszony w obowiązkach. Natychmiast udał się do Döberitz, gdzie stacjonowała Brigade Ehrhardt, i wydał rozkaz marszu na Berlin. Wkrótce potem poinformował grupę spiskowców Nationale Einheit (Jedność Narodowa), w której skład wchodzili między innymi Kapp i generał Erich Ludendorff, by szykowali się do przejęcia władzy rankiem 13 marca.

Brygada Ehrhardta wkroczyła do Berlina w nocy z 12 na 13 marca i opanowała budynki rządowe. Władze zostały uprzedzone o zbliżaniu się brygady już 12 marca około godziny 23:00. Całą noc trwała chaotyczna narada rządowa kierowana przez Eberta. Sytuacja była napięta: wojsko odmówiło powstrzymania puczystów, von Seeckt stwierdził, że „Reichswehra nie strzela do Reichswehry”. Naradę przerwano o 6:15, a prezydenta i ministrów ewakuowano z Kancelarii Rzeszy. Dziesięć minut później Brygada Ehrhardta przemaszerowała przez Bramę Brandenburską. Legalny rząd udał się Stuttgartu. Lüttwitz ogłosił powstanie nowego rządu, na którego czele stanął Kapp. Do puczystów szybko zaczęły dołączać inne Freikorpsy.

pucz Kappa w Berlinie

Puczyści w Berlinie. Napis ostrzega: kto przejdzie dalej, zostanie rozstrzelany.
(Bundesarchiv, Bild 183-J0305-0600-003 / CC-BY-SA 3.0)

Noske początkowo liczył na pomoc stacjonującego w Dreźnie generała Maeckera. Ten jednak oświadczył, że może jedynie zapewnić rządowi ochronę. Reichswehra generalnie zachowała neutralność. Był to efekt polityki von Seeckta, który dążył do stworzenia profesjonalnych, apolitycznych sił zbrojnych, wolnych od wad wojska pruskiego. Z drugiej strony generał nie ufał Freikorpsom, w których najważniejsza była lojalność wobec dowódcy, przechodząca często w kult jednostki. Pucz poparły nieliczne oddziały wojskowe, ale także pośród Freikorpsów nie zyskał uznania. Po doświadczeniach poprzedniego roku obawiano się wojny domowej i alianckiej interwencji, na której odparcie Niemcy były zupełnie nieprzygotowane. Po stronie puczystów opowiedziały się oddziały w Szczecinie, Świnoujściu, Wismarze, Gdańsku, Wrocławiu, Weimarze, Gerze i Gocie. W nocy z 13 na 14 marca Freikorpsy przejęły władzę w Bawarii i chciały postawić na czele rządu konserwatywnego polityka Gustava von Kahra. Ten jednak odmówił, uznając pucz za „pruską sprawę”.

Rząd zwyciężył w zupełnie inny sposób. Tuż przed ewakuacją z Berlina wezwał do strajku generalnego. Był to strzał w dziesiątkę. Mimo poprzednich kryzysów SPD okazała się zdolna zmobilizować masy oraz uzyskać poparcie USPD i KPD. Berlin stanął. Już 17 marca Kapp uznał, że pucz nie ma sensu, i zbiegł do Szwecji. Na czele zamachu stanął von Lüttwitz, który ogłosił się dyktatorem wojskowym. Jeszcze tego samego dnia w ministerstwie sprawiedliwości doszło jednak do negocjacji. Rząd zaoferował spełnienie części żądań i zasugerował możliwość amnestii. Jeszcze tego samego dnia von Lüttwitz udał się na wygnanie na Węgry.

Swój skromny udział w puczu Kappa miał także Adolf Hitler, już wówczas aktywny w szeregach powołanej miesiąc wcześniej NSDAP. Na wieść o zamachu stanu postanowił udać się z Monachium do Berlina i dołączyć do puczystów. W tym celu odbył 16 marca pierwszy w życiu lot samolotem. Na miejsce dotarł, gdy było już po wszystkim. Podróż jednak się opłaciła. Hitler nawiązał kontakty z berlińską elitą skrajnej prawicy, w tym z Ludendorffem. Nawiązane wówczas znajomości w następnych latach ukształtowały niemiecką scenę polityczną. Już 19 marca Hitler ponownie wsiadł do samolotu i załamany wrócił do Monachium.

Pucz Kappa. Członkowie Marine-Brigade Ehrhardt.

Członkowie Marine-Brigade Ehrhardt w czasie puczu.
(Bundesarchiv, Bild 119-1983-0019 / CC-BY-SA 3.0)

Komuniści przejmują inicjatywę

Ugodowa postawa rządu spowodowana była zajściami w innych częściach Niemiec. Korzystając z zamętu wywołanego puczem, do akcji przystąpili komuniści. Wywołali oni zamieszki w Halle, Magdeburgu, Lipsku, Kilonii, Frankfurcie nad Menem i innych miastach. Rewolucyjne wystąpienia zostały stłumione przez wojsko, Sipo i Freikorpsy. W trwających do 20 marca starciach zginęło kilkaset osób. Wiele ofiar to przypadkowi cywile, którzy z ciekawości zbliżali się do barykad budowanych przez puczystów. Uczestnikom zamachu stanu brakowało pewności siebie, a zdaniem części obserwatorów wyraźnie się bali.

Rząd wrócił do Berlina już 18 marca, ale musiał stawić czoła strajkującym. Warunkiem zakończenia strajku generalnego była dymisja Noskego. Władze ustąpiły, ale metody działania wcale się nie zmieniły. Freikorpsy znów były potrzebne, bowiem komuniści przejęli władzę w Zagłębiu Ruhry. Już 14 marca lokalne SPD, USPD i KPD porozumiały się w sprawie walki z puczem i wprowadzenia dyktatury proletariatu. Sformowana przez nie Czerwona Armia Ruhry szybko rozrosła się do ponad 50 tysięcy ludzi i wyparła wojska rządowe i Freikorpsy z prawie całego Zagłębia. Na korzyść powstańców przemawiało zajęcie głównych niemieckich zakładów zbrojeniowych (w tym słynnych zakładów Kruppa, będących symbolem niemieckiej potęgi wojskowo-technicznej). Komuniści szykowali się do poniesienia rewolucji w inne części kraju.

Rządzący socjaliści znowu znaleźli się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Niedawni puczyści byli teraz potrzebni, aby zgnieść kolejną próbę komunistycznej rewolucji. Do końca marca udało się zatrzymać postępy Czerwonej Armii Ruhry, a wojsko przystąpiło do masowych egzekucji powstańców. Generalna ofensywa sił rządowych i Freikorpsów ruszyła 3 kwietnia. Mimo wysiłków Eberta stosowano dokładnie takie same metody i środki jak rok wcześniej w Berlinie. Każdy zatrzymany z bronią w ręku był na miejscu rozstrzeliwany. Opór komunistów złamano po pięciu dniach, jednak gdzieniegdzie walki trwały jeszcze do 12 kwietnia. Siły rządowe straciły około 273 ludzi, straty rebeliantów szacowane są na 2 tysiące.

Wtedy do działania przystąpili alianci. Walki między siłami rządowymi i Freikorpsami z jednej a komunistami z drugiej strony objęły także strefę zdemilitaryzowaną ustanowioną traktatem wersalskim. W strefie działań doszło do koncentracji sił niemieckich, którą uznano za naruszenie warunków pokoju. W efekcie do Zagłębia Ruhry wkroczyły wojska brytyjskie.

Rozstrzelani członkowie Czerwonej Armii Ruhry i żołnierze Reichswehry, okolice Duisburga.
(Bundesarchiv, Bild 146-1978-029-31 / CC-BY-SA 3.0)

Zakończenie

Wraz z pobiciem Czerwonej Armii Ruhry minął czas Freikorpsów. Komunistyczne zagrożenie ustąpiło i nic już nie usprawiedliwiało istnienia tych nieprzewidywalnych, jak się okazało, oddziałów. Wkrótce zaczęło się ich systematyczne rozwiązywanie. Część wcielono do Reichswehry, inne zasiliły niemieckie odpowiedniki straży ochrony kolei, pogotowia technicznego czy straży wybrzeża. Te podległe różnym ministerstwom formacje paramilitarne szybko nazwano „Czarną Reichswehrą”. Był to jednak proces powolny, jeszcze w 1921 roku wiele Freikorpsów zebrało się, by walczyć z trzecim powstaniem śląskim. W sierpniu 1920 roku rząd wydał ustawę zakazującą osobom prywatnym i wszelkim organizacjom posiadania sprzętu wojskowego.

W tym samym czasie bolszewicy stanęli pod Warszawą. Mimo płynącej z Moskwy agitacji w Niemczech nie doszło do kolejnych wystąpień rewolucyjnych. Stosunek dowództwa Reichswehry do wydarzeń na froncie polsko-bolszewickim był dwuznaczny. Z jednej strony możliwość upadku Polski i odtworzenia przedwojennej granicy przyjmowano z zadowoleniem. Z drugiej poważnie obawiano się, że Niemcy będą kolejnym celem bolszewików. W Prusach Wschodnich zapanował psychoza, tym razem rosyjskiej inwazji, zwłaszcza że świeże były jeszcze wspomnienia okupacji części prowincji przez Rosjan w roku 1914. Ostatecznie niemieckie dowództwo wojskowe zdecydowało się po bitwie warszawskiej przepuścić rozbite oddziały sowieckie, po ich uprzednim rozbrojeniu.

Kolejną próbę rewolucji w Niemczech podjęto na rozkaz Moskwy w marcu 1921 roku. Bolszewicy starali się wzniecić rewolucję w całej Europie i odwrócić w ten sposób uwagę od buntu marynarzy w Kronsztadzie. Potencjał KPD jednak się wyczerpał. Anemiczne próby przewrotu zostały z łatwością zostały stłumione przez policję.

Losy puczystów z marca 1920 potoczyły się różnie. Kapp został aresztowany w Szwecji i deportowany do Niemiec. Postawiono mu zarzut zdrady stany, proces nie został jednak zakończony. Kapp zmarł na raka 12 lipca 1922 roku w szpitalu w Lipsku. Generał von Lüttwitz doczekał amnestii, w roku 1925 wrócił do Niemiec i osiadł we Wrocławiu, gdzie zmarł w roku 1942. Swoje doświadczenia i opinie zebrał w wydanej w roku 1934 książce Im Kampf gegen die November-Revolution (W walce przeciwko rewolucji listopadowej).

Komandor porucznik Hermann Ehrhardt odszedł ze służby czynnej 10 września 1920 roku i natychmiast zaangażował się w działalność polityczną. Wraz z częścią swoich byłych podwładnych założył skrajnie nacjonalistyczną grupę Organisation Consul. Stała ona za zabójstwami ministra finansów Matthiasa Erzbergera i ministra spraw zagranicznych Walthera Rathenaua. Obaj byli na czarnej liście skrajnej prawicy ze względu na udział w negocjacjach zawieszenia broni i traktatu pokojowego. Organizacja planowała nawet zamach na byłego premiera Philippa Scheidemanna. W związku z tymi sprawami Ehrhardt został aresztowany w listopadzie 1922 roku, ale już w lipcu roku następnego zbiegł z więzienia i zaczął współpracę z nazistami. Szybko stał się jedną z ważniejszych figur ruchu narodowo-socjalistycznego i jeszcze na początku lat 30. nie ustępował wpływami Hitlerowi. W wewnątrzpartyjnych rozgrywkach postawił jednak na niewłaściwą frakcję i znalazł się na liście osób do likwidacji w trakcie nocy długich noży. Ostrzeżony w porę, zbiegł wraz z rodziną do Szwajcarii, a następnie do Austrii, gdzie pozostał do końca życia. Wycofał się z życia politycznego i nadal cieszył ogromnym szacunkiem, dzięki czemu po Anschlussie pozostawiono go w spokoju. Zmarł w roku 1971.

Hermann Ehrhardt, zdjęcie z czasów pierwszej wojny światowej.

Brigade Ehrhardt, rozwiązana oficjalnie 20 kwietnia 1920 roku, okazała się kuźnią przyszłych kadr SA, SS i Wehrmachtu. W jej szeregach kariery zaczynali między innymi SA-Obergruppenführer Werner von Fichte, SS-Obergruppenführer Franz Breithaupt, kontradmirał Eberhard Godt czy generał Luftwaffe Wolfgang von Wild.

Pucz Kappa złamał karierę polityczną ojca chrzestnego Freikorpsów Gustava Noskego. Po dymisji ze stanowiska ministra Reichswehry został nadprezydentem prowincji Hanower i kilkakrotnie podejmował nieudane próby powrotu do krajowej polityki. Mimo że pozostał w SPD, jego sympatie coraz bardziej przesuwały się na prawo. W wyborach prezydenckich 1925 i 1932 roku wspierał kandydaturę Paula von Hindenburga. Jesienią 1933 roku, po rozmowach z Hermannem Göringiem, przeszedł w normalnym trybie na emeryturę. W trakcie drugiej wojny światowej zaangażował się w działalność opozycyjną. Po zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 roku został aresztowany i wysłany do obozu koncentracyjnego Ravensbrück. Po wojnie osiadł w Hanowerze, gdzie zmarł w roku 1946.

Pucz Kappa dobitnie ujawnił wszystkie słabości Republiki Weimarskiej. Spowodowana klęską polaryzacja społeczeństwa uniemożliwiła partiom umiarkowanym zbudowanie stabilnej większości. Państwo nie było w stanie poskromić radykałów, aż do roku 1933 na ulicach niemieckich miast regularnie dochodziło do starć nazistowskich i komunistycznych bojówek, na szczęście nigdy nie osiągały on skali i rozmachu walk z lat 1918–1920. Przez całe lata 20. ekstremiści byli zbyt słabi, aby przejąć władzę. Dopiero kryzys ekonomiczny lat 1929–1933 dał przewagę radykałom, a z tej rywalizacji zwycięsko wyszli Adolf Hitler i jego stronnicy.

Zobacz też: Nalot na Berlin 23/24 sierpnia 1943. Początek lotniczej bitwy o Berlin

Bibliografia

R. Citino, Niemcy bronią się przed Polską. Ewolucja taktyki Blitzkriegu 1918–1933, Warszawa 2010.
W. Czapliński, A. Galos, W. Korta, Historia Niemiec, Wrocław 1981.
C.C. Jurado, R. Bujeiro, The German Freikorps 1918–23, Osprey 2001.
L-B. Keil, S. F. Kellerhoff, „Bestien in Menschengestalt“ tobten wie Amokläufer. Noske und die Märzkämpfe 1919, welt.de, 10 marca 2019.
S. F. Kellerhoff, Reichswehr verweigert sich – „Truppe schießt nicht auf Truppe!“. Kapp-Putsch 1920, welt.de, 12 marca 2020.
A. Kleikamp, Mit dem MG schossen die Polizisten in die Menge. Blutbad am Reichstag, welt.de, 13 stycznia 2020.
A. Querengässer, An der Heimatfront nicht Neues, w: Entscheidung 2018, Monachium 2018.
A. Querengässer, Das bittere Ende, w: Entscheidung 2018, Monachium 2018.

Bundesarchiv, Bild 119-1983-0007 / CC-BY-SA 3.0