Nowy laburzystowski rząd Australii stara się odbudować dobre relacje z Francją i osiągnął już pewne sukcesy. Canberra zawarła ugodę z Naval Group i wypłaci francuskiemu koncernowi odszkodowanie za zerwaną w ubiegłym roku umowę na konwencjonalne okręty podwodne typu Barracuda. Naval Group ma otrzymać 830 milionów dolarów australijskich (556 milionów euro). Premier Anthony Albanese uznał kwotę za „uczciwą i sprawiedliwą”. Royal Australian Navy nadal jednak pozostaje bez rozwiązania pomostowego między starzejącymi się jednostkami typu Collins (na ilustracji tytułowej) a zapowiedzianymi okrętami atomowymi.

Kryzys w relacjach francusko-australijskich zaczął się we wrześniu ubiegłego roku, gdy Canberra niespodziewanie zerwała kontrakt z Francją i ogłosiła, że w ramach nowego partnerstwa AUKUS z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi pozyska wielozadaniowe atomowe okręty podwodne. W odpowiedzi prezydent Emmanuel Macron oskarżył ówczesnego konserwatywnego premiera Australii Scotta Morrisona o oszustwo i odwołał francuskiego ambasadora.

Ceremonia wodowania atomowego okrętu podwodnego Suffren – jednostki wiodącej typu Barracuda w jego podstawowej konfiguracji.
(Ministère des Armées)



Gniew Paryża był w dużej mierze uzasadniony. Australijczycy fatalnie rozegrali sprawę. Podobno Morrison zachował się tak, a nie inaczej, z obawy o reakcję Francuzów, nie bez powodu zresztą dwustronne negocjacje były określane jako toksyczne. Do tego Anglosasi ani słowem nie poinformowali o AUKUS Paryża, starającego się odgrywać większą rolę w regionie Indo-Pacyfiku. Oprócz urażonej dumy Francja straciła kontrakt stulecia na okręty podwodne. Podpisana w grudniu 2016 roku umowa obejmowała budowę dwunastu jednostek za 50 miliardów dolarów australijskich. Prototyp miał zostać dostarczony w roku 2032.

Sprawy jednak szybko zaczęły się psuć. Już pod koniec roku 2018 wiadomo było, że pierwsza jednostka typu Attack, jak w Australii nazwano Barracudy, zostanie przekazana Royal Australian Navy w roku 2034 lub 2035. W międzyczasie koszt programu niemal się podwoił i był szacowany na 89 miliardów dolarów australijskich. Nie dziwi więc, że z biegiem lat przybierały na sile głosy domagające się zerwania umowy i poszukania rozwiązania alternatywnego. W programie miano utopić 3,4 miliarda dolarów.

HMAS Sheean (SSG 77), piąty okręt typu Collins, wychodzi z Beauty Point na Tasmanii.
(LSIS Nadav Harel, Department of Defence)

Wśród krytyków była też Partia Pracy, która uznała rząd Morrisona za najbardziej rozrzutny w historii kraju. Od jesieni ubiegłego roku krytyka obejmuje również sposób zerwania umowy. Premier Albanese postawił sobie za cel odbudowę relacji z Francją, co jednak nie oznacza wyjścia z AUKUS ani rezygnacji z atomowych okrętów podwodnych. Na marginesie warto przypomnieć, że na samym początku konkursu na nowe okręty podwodne strona francuska sugerowała wybór jednostek o napędzie nuklearnym, które lepiej wpasowują się w australijskie wymagania.



Albanese już może sobie przypisać poprawę stosunków z Francją. Chodzi nie tylko o przyznanie się do winy i wypłatę zadośćuczynienia, ale również celnie dobrane słowa, dzięki którym już otrzymał zaproszenie do Paryża.

– Głęboko szanujemy rolę i aktywne zaangażowanie Francji w regionie Indo-Pacyfiku – powiedział szef australijskiego rządu. – Biorąc pod uwagę jak poważne są wyzwania, przed którymi stoimy zarówno w regionie, jak i na świecie, ważne jest, aby Australia i Francja ponownie zjednoczyły się w obronie naszych wspólnych zasad i interesów.

Albanese na tokijskim szczycie dialogu QUAD w ubiegłym miesiącu.
(首相官邸)

A co z okrętami?

Poprawa relacji z Francją w żadnym stopniu nie wpływa na sytuację Royal Australian Navy. Utrzymanie sprawności operacyjnej sześciu jednostek typu Collins w przyszłej dekadzie graniczy z cudem. Już opóźnienia w programie Attack groziły utratą zdolności w zakresie działań podwodnych. AUKUS również nie zaradził temu problemowi. Pierwszy atomowy okręt podwodny ma wejść do służby między rokiem 2038 a 2040.

Były minister obrony, a obecnie przewodniczący konserwatystów Peter Dutton na łamach dziennika The Australian stwierdził, że planował do roku 2030 pozyskać dwa okręty typu Virginia. Nie przedstawił jednak, jak ten proces miałby wyglądać. Trudno wyobrazić sobie, aby w obliczu zmniejszającej się liczby okrętów podwodnych US Navy przekazała sojusznikowi jednostki ze swoich zasobów. Z racji obłożenia trudno też oczekiwać, by amerykańskie stocznie były w stanie zrealizować dodatkowy kontrakt w przewidzianym przez Duttona terminie.



USS Mississippi (SSN 782) typu Virginia.
(US Navy / General Dynamics Electric Boat)

Na widnokręgu od dawna majaczy już, aż nazbyt dobrze w Polsce znany, termin „rozwiązanie pomostowe”. Wobec ciągłych kłopotów z Barracudami regularnie pojawiały się głosy za kupnem jednostek z półki. W grę wchodzą konstrukcje niemieckie, japońskie, południowokoreańskie i szwedzkie, wszystkie operujące w regionie Indo-Pacyfiku pod różnymi banderami. Marcus Hellyer z think tanku ASPI w rozmowie z dziennikiem The Sydney Morning Herald opowiedział o prowadzonych w ośrodku licznych analizach możliwości przejścia bezpośrednio z Collinsów na okręty atomowe i za każdym razem okazywało się, że konieczne jest rozwiązanie pomostowe.

Zdaniem Hellyera obecny opór przed pozyskaniem jednostek konwencjonalnych może zostać przezwyciężony dzięki Chinom. Okręty atomowe mają operować na odległych akwenach, takich jak Morze Południowochińskie i rejon Tajwanu. Teraz wraz z chińską ofensywą dyplomatyczną wśród wyspiarskich państw Pacyfiku i umową wojskową z Wyspami Salomona pojawia się zapotrzebowanie na konwencjonalne jednostki przeznaczone do operowania bliżej baz macierzystych. Znowu nie oznacza to rezygnacji z atomu. Obecna sytuacja może promować stworzenie mieszanej floty podwodnej zdolnej do projekcji siły na wszystkich obszarach Indo-Pacyfiku będących w zainteresowaniu Australii.

Zobacz też: Etiopia: Ujawniono skalę zbrodni w Tigraju

LEUT Chris Prescott / Commonwealth of Australia