Wojny domowe zawsze wiążą się ze zbrodniami dokonywanymi na ludności cywilnej. Zagrożenie jest jeszcze wyższe, gdy w starcia angażują się siły nieregularne. Trwająca od listopada 2020 roku wojna w Tigraju od początku zapowiadała kryzys na trudną do wyobrażenia skalę. Przełamanie blokady informacyjnej doprowadziło do ujawnienia wielu przypadków łamania praw człowieka. Prawdziwy rozmiar tragedii, która dotknęła wschodnią Etiopię, jest jednak prawdopodobnie znacznie większy.

Pod koniec czerwca 2021 roku powoli zaczęły do opinii publicznej docierać szczątkowe doniesienia o tym, co dzieje się w Tigraju. Dotąd działała skuteczna blokada regionu wprowadzona przez rząd centralny, uniemożliwiająca nie tylko swobodny przepływ informacji, ale również dostęp organizacji międzynarodowych do ludności cywilnej. Część ekspertów uważa, że Addis Abeba dopuszcza się zbrodni wojennej, używając głodu jako metody walki z Tigrajczykami. Według danych z czerwca 2021 roku nawet 350 tysięcy osób mogło być bezpośrednio zagrożone śmiercią głodową.



Równie poważnym problemem jest szeroko rozpowszechniona przemoc seksualna. Dopuszczać się jej mają zarówno żołnierze służący w etiopskich siłach zbrojnych, jak i ich sojusznicy. Etiopia początkowo zaprzeczała, że w wojnie biorą udział bojówki etniczne i erytrejskie siły regularne, jednak to one odpowiedzialne są za większość przestępstw wobec ludności cywilnej. Doszło również do dewastacji ekonomicznej regionu. Siły okupacyjne powszechnie szabrowały lokalne sklepy, jeszcze bardziej pogarszając między innymi dostęp do żywności i środków medycznych. Na domiar złego okradanie szpitali i placówek ochrony zdrowia doprowadziło do upadku dostępu do podstawowej opieki zdrowotnej.

Napady na magazyny i konwoje z pomocą humanitarną stały się codziennością. O większość napaści oskarżano bojowników Tigrajskiego Ludowego Frontu Wyzwolenia i niezorganizowane grupy cywilów. Część napadów prawdopodobnie spowodowana była desperacją i strachem przed głodem. Wprowadzona przez rząd blokada Tigraju sprawiła, że wielu mieszkańców północnej Etiopii zaczęła obawiać się o swoją przyszłość. Okradanie magazynów z żywnością dodatkowo nakręciło spiralę kryzysu.

Osobną kategorią są grabieże organizowane przez uczestniczące w wojnie oddziały erytrejskie. Po zdobyciu Mekelie żołnierze nie tylko rabowali sklepy, ale również przeszukiwali domy Tigrajczyków, szukając biżuterii oraz innych kosztowności.

Przestępstwa wobec cywilów nie ograniczają się do rozkradania ich dobytku. Etiopskie wojsko wielokrotnie przeprowadzało ataki, całkowicie ignorując obowiązek ochrony ludności cywilnej. Jednym z najbardziej jaskrawych przypadków był atak na położoną w centralnym Tigraju wieś Togoga. 21 czerwca 2021 roku rządowe samoloty ostrzelały targowisko, na którym miała ukrywać się grupa tigrajskich bojowników. Zginęło 68 osób, a 184 odniosły obrażenia. Według relacji naocznych świadków etiopscy żołnierze nie tylko blokowali dostęp pomocy medycznej, ale również ostrzelali ambulanse próbujące ewakuować rannych do szpitali.



Wśród ofiar wojny, o których częściowo zapomniano, byli mieszkający w północnej Etiopii uchodźcy polityczni z Erytrei. Problem dotyczy około 98 tysięcy osób spośród których część mieszka w obozach już prawie dwadzieścia lat. Stłoczeni w prowizorycznych domach z niewielkimi ogrodami warzywnymi, w większości nie mają dostępu do bieżącej wody i energii elektrycznej.

Mieszkańcy, do których dotarli przedstawiciele Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do Spraw Uchodźców, informowali, że największym zagrożeniem jest przerwanie dostaw wody pitnej. W początkowych fazach konfliktu obozy Mai Aini i Adi Harusz zostały całkowicie odcięte od wsparcia organizacji międzynarodowych, na których opierało się ich funkcjonowanie. Dopiero w styczniu 2021 roku władze zezwoliły na bardzo ograniczony dostęp do części obozów. Mogła to być próba naprawienia reputacji po nalocie na Mai Aini, w którym zginęły trzy osoby.

Szacuje się, że około 5,5 miliona osób mogło być zagrożonych klęską głodu. Wobec takiej perspektywy wielu wybrało porzucenie dobytku i ucieczkę. Ogromna większość stała się uchodźcami wewnętrznymi, lecz około 60 tysięcy osób postanowiło szukać schronienia w sąsiednim Sudanie. W odpowiedzi na napływ Etiopczyków w przygranicznej prowincji Al-Kadarif w styczniu 2021 roku utworzono obóz, do którego trafiło 18 tysięcy osób. Wśród nich znajduje się około 1200 dzieci, które nie miały dokumentów tożsamości ani dorosłych opiekunów. Szacuje się, że nawet ⅓ wszystkich uchodźców w Sudanie to nieletni. Dzieci są szczególnie narażone na przemoc, w tym przestępstwa o charakterze seksualnym, i wykorzystywanie do pracy niewolniczej.



Kluczowym elementem etiopskiej operacji w Tigraju było doprowadzenie do blokady informacyjnej. Jedną z największych przeszkód mogły okazać się organizacje międzynarodowe zainteresowane niesieniem pomocy ofiarom wojny. Addis Abeba odmówiła wstępu do Tigraju przedstawicielom Norweskiej Rady ds. Uchodźców, Lekarzy bez Granic i emirackiej Fundacji Al-Maktuma. Naciski na przedstawicieli organizacji pozarządowych nie ominęły również ONZ. 30 września 2021 roku z kraju wyrzucono siedmioro jej przedstawicieli.

Ograniczanie dostępu do Tigraju przedstawicielom organizacji międzynarodowych nie było jedyną inicjatywą rządu mającą ukryć skalę przestępstw wobec ludności cywilnej. Dochodziło do zamykania redakcji, a nawet do zabójstw dziennikarzy. Dawit Kebede Araya, popularny dziennikarz mieszkający w Tigraju, został znaleziony martwy z ranami postrzałowymi w pobliżu swojego domu w Mekelie. Według chcących zachować anonimowość mieszkańców było to zabójstwo pokazowe, mające zastraszyć wszystkich chcących przekazać doniesienia o tym, co dzieje się na froncie. Podobny los spotkał Sisaya Fidę, który mimo zajmowania prorządowego stanowiska również nie uniknął kul zamachowców.

Obie strony konfliktu przeprowadzają ataki na dziennikarzy, jednak można odnieść wrażenie, że częściej represje dotykają krytyków polityki Addis Abeby. Reporterów zainteresowanych tym, co dzieje się w Tigraju, zastraszano, przeprowadzano też masowe aresztowania osób oskarżanych o sympatyzowanie z Tigrajczykami. Jedną z najgłośniejszych akcji wymierzonych w etiopskie media było cofnięcie licencji popularnej gazety i portalu informacyjnego Addis Standard.



Konflikt objął również kilka okolicznych regionów. Mieszkańcy Amhary i Afary doświadczyli przestępstw ze strony zarówno tigrajskich bojowników, jak i członków etiopskich sił zbrojnych i wspierających ich nieregularnych milicji. Podczas okupacji miast wielokrotnie dochodziło do przemocy seksualnej wobec cywilów. Prześladowania dotknęły również etnicznych Tigrajczyków mieszkających w pozostałych częściach Etiopii. Od początku konfliktu dochodziło do bezprawnych zatrzymań i rozwiniętej na dużą skalę kampanii zastraszania. Wielu Tigrajczyków z obawy o swoje bezpieczeństwo ukrywało się w domach.

Prześladowania dotknęły również Oromów podejrzanych o sympatyzowanie z Frontem Wyzwolenia Oromów, grupy określanej przez rząd centralny jako organizacja terrorystyczna. Niektórzy bojownicy zdecydowali się wykorzystać chaos do przeprowadzenia czystek etnicznych. Członkowie FWO zorganizowali kilka ataków na Amharów, co doprowadziło do starć w całej centralnej Etiopii. Żaden z północnych regionów nie uniknął ciężaru etiopskiej wojny domowej. W Afarze doszło do walk między lokalnymi społecznościami Somalijczyków i Afarów – dopiero interwencja rządu centralnego zdołała powstrzymać dalszy rozlew krwi.

Zobacz też: Wyrzutnie bezzałogowe NMESIS pomogły zatopić ostatnią fregatę typu OHP

Ilyas Ahmed, Creative Commons CC0 1.0 Universal Public Domain Dedication