Stosunki etiopsko-sudańskie są w poważnym kryzysie. Wojna w Tigraju i kryzys związany z wielotysięczną falą uchodźców zmierzających do Sudanu doprowadziły do znacznego ochłodzenia na linii Chartum–Addis Abeba. Przy okazji dały o sobie znać stare zatargi, w tym nieco zapomniana kwestia sporu terytorialnego. Obie strony kwestionują wynegocjowane porozumienia z 1902 roku i dążą do uzyskania pełnej kontroli nad al-Faszagą.

Jeszcze w grudniu 2020 roku strony oskarżały się wzajemnie o przeprowadzanie zasadzek, ataki na ludność cywilną i sponsorowanie grup paramilitarnych mających destabilizować region. Prowadzone od dawna negocjacje załamały się. Chartum ogłosił, że ma pełną kontrolę nad al-Faszagą, co spotkało się ze sprzeciwem ze strony Etiopii. Addis Abeba utrzymuje, że dąży do pokojowego rozwiązania kryzysu, jednak agresywna postawa Sudanu uniemożliwia jakiekolwiek produktywne rozmowy.



Rzecznik etiopskiego ministerstwa spraw zagranicznych Dina Mufti stwierdził, że podstawowym warunkiem wznowienia negocjacji jest wycofanie się Sudańczyków ze spornego terytorium. Mimo pokojowych deklaracji Etiopia szykuje się na możliwość zbrojnej konfrontacji i rozmieściła na pograniczu w pobliżu al-Faszagi dodatkowe siły pancerne i zestawy przeciwlotnicze.

Jednocześnie w zapobieżenie wybuchowi wojny angażują się kolejne państwa. Wielka Brytania, de facto twórca układu z 1902 roku między skolonizowanym Sudanem a Etiopią, wezwała do deeskalacji i wznowienia rozmów. Jednocześnie Sudan rozpoczął ofensywę dyplomatyczną – wysłał delegację do Rijadu, chcąc pozyskać przychylność Arabii Saudyjskiej.

Dla Addis Abeby angażowanie się w konflikt z Chartumem może oznaczać komplikacje dyplomatyczne wokół projektu tamy na Nilu. Do tej pory Sudan pozostawał stosunkowo wstrzemięźliwy wobec etiopskiego projektu, mimo zdecydowanych prób blokowania inwestycji przez Egipt. Zazwyczaj wnioski zgłaszane przez Sudańczyków dotyczyły kwestii formalnych, nie zaś twardego sprzeciwu wobec budowy tamy. Wraz z ochłodzeniem relacji widać coraz bardziej, że narastający konflikt wepchnął Chartum w polityczne objęcia Kairu. Sudański minister do spraw irygacji Jasser Abbas wprost ostrzegł, że dalsze prace bez konsultacji ze wszystkimi stronami zainteresowanymi sprawami Nilu są niedopuszczalne.



Tigraj złupiony przez Erytrejczyków

Do międzynarodowej opinii publicznej przedostaje się coraz więcej informacji o tragedii w Tigraju. Według danych ONZ nawet 1,3 miliona nieletnich pozostaje odciętych od pomocy humanitarnej. Cywile nie mają dostępu do podstawowych usług publicznych, a nad regionem wisi groźba głodu. Większość szkół w Etiopii działa normalnie po zniesieniu obostrzeń związanych z pandemią COVID-19, jedynie w Tigraju pozostają zamknięte. Równie dramatyczna jest sytuacja w ochronie zdrowia. Szpitale zostały zbombardowane podczas walk, co zablokowało wiele programów, między innymi masowe szczepienia.

Eksperci ONZ twierdzą, że nawet 10% Tigrajczyków poniżej piątego roku życia jest niedożywionych. Problemem nadal jest ograniczony dostęp do regionu, blokowany przez siły etiopskie. Sytuacja dzieci, które uciekły do sąsiedniego Sudanu, jest niewiele lepsza. Szacuje się, że w tymczasowych obozach dla uchodźców przebywa około 300 nieletnich pozbawionych opieki. W niektórych przypadkach trudno nawet jednoznacznie ustalić ich dane personalne.



Według przedstawicieli ONZ wojna domowa w Etiopii dotknęła społeczności erytrejskich uchodźców żyjących w obozach na terenie Tigraju. Dwa takie kompleksy, Hicac i Szimelba, miały zostać całkowicie zniszczone podczas działań zbrojnych. Nie wiadomo jednak, co stało się z mniej więcej 20 tysiącami uchodźców. Jedynie 3 tysiące zgłosiło się do najbliższego obozu Mai-Aini. Reszta przepadła bez śladu.

Uchodźcy przekazują przerażające informacje dotyczące erytrejskiego zaangażowania w wojnę. Żołnierze włamywali się do domów, mordowali mężczyzn i chłopców, a następnie rabowali wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Mimo iż ani Addis Abeba, ani Asmara nie przyznały, że Erytrea wzięła udział w interwencji, walczący po stronie rządu centralnego Erytrejczycy nie kryli swojej obecności i otwarcie rozmawiali z nielicznymi przedstawicielami organizacji humanitarnych.

Mieszkańcy położonej przy granicy Humery donosili, że erytrejscy żołnierze na masową skalę rabowali żywność, co ogromnie przyczyniło się do kryzysu w regionie. Większość tego rodzaju doniesień opartych jest na relacjach bezpośrednich świadków, jednak z powodu trwającej nadal blokady Tigraju nie można ich zweryfikować.

Zobacz też: Indie zaoferowały Tejasa US Navy

(barrons.com, bloomberg.com, voanews.com, apnews.com, aljazeera.com)

Chief Mass Communication Specialist Eric A. Clement, US Navy