Wobec wzrostu napięć w Rogu Afryki jakaś forma konfrontacji wydawała się nieunikniona. Największą niewiadomą pozostawało, kto wykona pierwszy krok. Tym razem była to Etiopia, której wojska zajęły lotniska w regionie Gedo w Dżubalandzie w południowo-zachodniej Somalii. Agresywna operacja przeprowadzona przez Addis Abebę ma na celu powstrzymanie dalszych dostaw egipskiego sprzętu, a w perspektywie również żołnierzy, jako wsparcia dla Somalii. Cichym sojusznikiem Etiopii w tym przedsięwzięciu są terroryści z Asz-Szabab.

Terroryści od wielu miesięcy skutecznie blokują najważniejsze szlaki lądowe, ustawiając punkty kontrolne, co w znacznej mierze odcięło Gedo od reszty Somalii. Brak broni przeciwlotniczej uniemożliwił jednak zatrzymanie ruchu lotniczego. Kiedy etiopscy żołnierze zajęli lotniska w Luq, Dolow, i Bardere, sytuacja zmieniła się diametralnie. Ostatnie szlaki łączące region z resztą kraju zostały przerwane.

Tak oto napięcia, które do tej pory wyglądały jak polityczna przepychanka, niebezpiecznie zbliżyły się do między­pańs­two­wego konfliktu zbrojnego. Mogadiszu znajduje się w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ do tej pory obecność etiopskich żołnierzy była czynnikiem stabilizującym południową część kraju. Wraz ze zmianą polityki przez Addis Abebę ci sami żołnierze stali się problemem, z którym Somalia próbowała poradzić sobie na drodze dyplomatycznej.

Mogadiszu ogłosiło, że nie życzy sobie uczestnictwa Etiopczyków w kolejnej misji stabi­li­za­cyj­nej Unii Afrykańskiej. Doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Hussein Sheikh Ali oświadczył, że wraz z wygaśnięciem dotychczasowego mandatu etiopscy żołnierze będą musieli opuścić Somalię. Z decyzją nie zgadzają się jednak najbardziej zainteresowani – władze krajów związkowych na południu Somalii.

Hussein podkreślił, że powodem podjęcia takiej decyzji jest podważanie przez Etiopię integ­ral­ności terytorialnej Somalii. Mogadiszu uznało, że nie jest możliwe goszczenie żołnierzy kraju prowadzącego otwar­cie wrogą politykę. Wraz z wygaśnięciem mandatu do końca grudnia 2024 roku Etiopczycy mają wyjechać i zostać zastąpieni przez kontyngent z innego kraju. Egipt wydaje się najbardziej prawdopodobnym kandydatem w tym zakresie, a prestiżowe zwycięstwo nad Etiopią byłoby nie do pogardzenia.

Szerzej o tle konfliktu między Egiptem a Etiopią pisaliśmy tutaj.

Podłożem tak poważnego zaognienia sytuacji w regionie była ambicja etiopskiego premiera Abiya Ahmeda Alego, który postanowił, że jego kraj, pozbawiony dostępu do morza, potrze­buje marynarki wojennej. Poro­zu­mienie z Somalilandem zakłada wydzier­ża­wie­nie ziemi pod budowę portu wojskowo-cywilnego w nie­uz­na­wanej republice w zamian za oficjalne uznanie niepodległości. Układ wywołał wrzenie w Somalii, uznającej Somaliland za jedną ze swoich prowincji.

Etiopski kontyngent liczący tysiąc żołnierzy stacjonuje w południowej części Somalii. Nie ma bezpośredniego połączenia czy fizycznego kontaktu z Somalilandem. Jego działania skon­cen­tro­wane są na walce z Asz‑Szabab, a nie realizowaniu celów politycznych Addis Abeby. Współ­praca z lokalnymi elitami pozostaje bardzo dobra. Kraje związkowe Południowo-zachodni, Dżu­ba­land i Hirshabelle uzależnione są od Etiopczyków, którzy wzięli na siebie większość ciężaru zapewniania bezpieczeństwa cywilom.

Od lat Etiopia postrzegana jest jako jedno z najsilniejszych państw Afryki Wschodniej. Pozycja ta została mocno nadszarpnięta podczas niedawnej wojny domowej, jednak Addis Abeba nadal jawi się jako polityczny gracz wagi ciężkiej. Ustabilizowanie sytuacji wewnętrznej poprzez brutalne zła­manie oporu separatystów z Tigraju umożliwiło rządowi podjęcie pracy nad wielkim projektem odzyskania dostępu do morza. Obok unifikacji jest to jeden z naj­waż­niej­szych elementów planu budowy Etiopii zgodniej z wizją polityczną Abiya.

Tigraj negocjuje z Erytreą

Etiopia może prężyć muskuły w Rogu Afryki, jednak wewnętrznie nadal musi mierzyć się z problemami związanymi z niedawną wojną domową. Przewodniczący Tigrajskiego Ludowego Frontu Wyzwolenia Debretsion Gebremichael już od kilku miesięcy pozostaje w stałym kontakcie z władzami w Asmarze, negocjując układ pokojowy. Strony spotykają się na neutralnym gruncie w Dubaju. Tigrajczycy poinformowali o pierwszych sukcesach związanych z rozmowami. Miało dojść do znacznego ograniczenia przypadków napaści na ludność cywilną i szabrowania mienia mieszkańców Tigraju.

Rokowania mają odbywać się za zgodą i przy politycznym wsparciu premiera Etiopii. Tigrajska delegacja miała na bieżąco informować go o przebiegu rozmów i osiągniętych porozumieniach. Obecność erytrejskich żołnierzy na terytorium Etiopii nadal pozostaje problemem delikatnym i wymagającym szybkiego rozwiązania. Niedawna wojna domowa była walką o wizję przyszłości kraju.

Już w przeszłości relacje między prowincją a szefem rządu centralnego były bardzo napięte. Jednym z najważniejszych punktów zapalnych była kwestia relacji z sąsiednią Erytreą. Abyi dokonał czegoś, co wydawało się niemożliwe – oficjalnie zakończył konflikt między oboma państwami. To, co społeczność międzynarodowa uznała za ogromny sukces, i co ostatecznie dało premierowi Pokojową Nagrodę Nobla, w Tigraju zostało przyjęte jako zdrada. To właśnie na barki Tigrajczyków w dużej mierze spadł ciężar walki podczas wojny erytrejsko-etiopskiej, dlatego układania się rządu z odwiecznym wrogiem nie przyjęto ciepło. Stworzyło to idealne warunki do wojny.

Konflikt wybuchł w listopadzie 2020 roku, gdy po wielu miesiącach napięć doszło do otwartej konfrontacji zbrojnej. Walki toczyły się ze zmiennym szczęściem. Z jednej strony wojska rządu centralnego oblegały najważniejsze tigrajskie miasta, z drugiej zaś separatyści w kulminacyjnym momencie kontrofensywy podeszli do przedmieść Addis Abeby. Ostatecznie to rząd okazał się zwycięzcą, a opór prowincji złamano – przy wsparciu Erytrei. Był to jasny sygnał do wszystkich społeczności zamieszkujących Etiopię: zbrojny opór wobec planów centralizacyjnych spotka się z brutalną odpowiedzią.

AMISOM Photo / Ilyas A. Abukar