Niedawna eskalacja działań zbrojnych w syryjskiej prowincji Idlib doprowadziła do konfrontacji uzbrojenia rosyjskiego i tureckiego. Wysoką wartość bojową pokazały tureckie drony, z którymi, co najważniejsze, nie radziły sobie rosyjskie systemy przeciwlotnicze Pancyr-S1.

Turecko-rosyjskie starcia w Syrii

Eskalacja nastąpiła po nalocie na turecki konwój w nocy 27 lutego. Zginęło wówczas trzydziestu trzech żołnierzy tureckich, a kolejnych trzydziestu zostało rannych. O przeprowadzenie ataku oskarżono Rosję. Argumentowano, że Damaszek nie ma możliwości technicznych do przeprowadzenia precyzyjnych nalotów nocnych. Moskwa stanowczo odrzuciła te oskarżenia, a Turcja rozpoczęła w odwecie operację „Wiosenna Tarcza”. W jej wyniku przeprowadzono dziesiątki ataków na wojska Baszszara al-Asada i jego sojuszników z proirańskich milicji szyickich i libańskiego Hezbollahu. Turcy opracowali nową doktrynę, która nakazuje użycie dronów na szeroką skalę w działaniach konwencjonalnych. Pozwoliło to uniknąć konieczności wykorzystywania załogowych samolotów.

Działania Turcji okazały się skuteczne. Oczywiście należy do rewelacji tureckich podchodzić z dużą ostrożnością, ale pojawiły się doniesienia, że ogółem siły syryjskie miały stracić 3000 żołnierzy, 151 czołgów, osiem śmigłowców, trzy drony, trzy samoloty, około 100 pojazdów opancerzonych i ciężarówek, 86 armat i haubic, zapasy amunicji oraz inny sprzęt i obiekty wojskowe. Nawet jeśli te dane są przesadzone, nie zmienia to faktu, że kampania „Wiosenna Tarcza” okazała się sukcesem Ankary.

Była to szczególnie dotkliwa porażka dla Rosjan i rosyjskich systemów obrony przeciwlotniczej znajdujących się na wyposażeniu syryjskich sił zbrojnych. Strona turecka ogłosiła zniszczenie ośmiu systemów przeciwlotniczych Pancyr-S1. Na oficjalnej stronie tureckiego ministerstwa obrony ukazały się filmy pokazujące zniszczenie dwóch systemów.

Moskwa orzekła, że tureckie informacje są wyolbrzymione. Według niektórych ekspertów Turcja zniszczyła co najwyżej trzy zestawy Pancyr-S1. Syria poinformowała o zestrzeleniu kilku tureckich bezzałogowców. Choć nie można dokładnie określić, ile dronów faktycznie zniszczyła syryjska obrona przeciwlotnicza, pewne jest, że było ich co najmniej kilka. Wydatnie miały się do tego przyczynić rosyjskie systemy walki elektronicznej.

Dwa główne typy dronów wykorzystywane w tureckich siłach zbrojnych to Anka-S i Bayraktar TB2. Ten pierwszy to opracowany przez Turkish Aerospace Industries (TAI) bezzałogowiec klasy MALE napędzany silnikiem turbośmigłowym PD170. Anka-S może zostawać w powietrzu ponad 24 godziny i lecieć z maksymalną prędkością 217 kilometrów na godzinę na wysokości do 9000 metrów, przenosząc ładunek użyteczny o masie do 200 kilogramów, na przykład cztery naprowadzane laserowo pociski Smart Micro Munition (MAM-L). Ponadto może być wyposażony w szeroką gamę czujników obejmującą między innymi radar Aselsan SARPER czy łącze do komunikacji satelitarnej. W tureckich siłach zbrojnych obecnie jest w służbie około 25 maszyn tego typu.

Rozpoznawczo-uderzeniowy Bayraktar TB2 to kolejny dron klasy MALE. Osiąga prędkość około 220 kilometrów na godzinę i może poruszać się na wysokości 8230 metrów. Jego zasięg wynosi ponad 150 kilometrów. Także on może być wyposażony w pociski MAM-L. Obecnie w tureckich siłach zbrojnych wykorzystywanych jest blisko 100 tego typu maszyn.

Pod względem częstotliwości zastosowania Turcja stała się drugim po Stanach Zjednoczonych użytkownikiem bezzałogowców bojowych. Anka-S i Bayraktar TB2 są szeroko stosowne nie tylko w Syrii, ale ostatnio także w Libii przeciw siłom Libijskiej Armii Narodowej (LNA). I tam dochodzi do konfrontacji z rosyjskim uzbrojeniem. Zjednoczone Emiraty Arabskie – główny sprzymierzeniec LNA – wysłały do Libii systemy przeciwlotnicze Pancyr-S1. To właśnie tam miał zostać zniszczony jeden z zestawów widocznych na filmie. Według doniesień medialnych zniszczono co najmniej jedną baterię systemu. Turcja jednak także miała stracić kilka bezzałogowców.

Eksport tureckich dronów

Dzięki udanej kampanii w Syrii tureckie drony z pewnością znajdą nowych nabywców. Już teraz znajdują się one na wyposażeniu Ukrainy i Kataru. Kijów w styczniu 2019 roku zamówił dwanaście Bayraktarów TB2, z kolei Doha – sześć. Ostatnio pojawiły się informacje, że na zakup tureckich dronów zdecydowała się Tunezja. Planuje ona nabyć sześć dronów Anka-S i trzy stanowiska kontroli za kwotę około 240 milionów dolarów. Cena obejmuje również transfer technologii do lokalnego montażu Anki-S i pozwolenie na sprzedaż dronów do innych krajów afrykańskich.

Anka-S
(N13s013, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Kilka państw jest zainteresowanych współpracą z Turcją w celu opracowania własnych systemów bezzałogowych. Są to między innymi Ukraina, Indonezja i Pakistan. Z polskiej perspektywy najbardziej interesujący jest rozwój relacji obronnych Turcji z Ukrainą. Obie strony współpracują między innymi przy opracowywaniu drona Akıncı. Ciężki, ważący 5,5 tony bezzałogowiec ma być zdolny do całodobowego lotu i przenoszenia ponad tony uzbrojenia. Strona ukraińska odpowiedzialna jest za dostarczenie Turcji silników turbośmigłowych AI-450T i turboodrzutowych AI-25TŁT. Wedle szacunków strony tureckiej dron miałby wejść do służby w 2021 roku.

Turcja w ciągu kilku lat stała się jednym ze światowych liderów w dziedzinie uzbrojonych UAV-ów. Rozwój przemysłu zbrojeniowego ma pozwolić nie tylko na zyski z eksportu, ale także na budowę wpływów geopolitycznych. Nieprzypadkowo na zakup tureckich dronów zdecydowała się Tunezja. Kraj ten ma dla Ankary znaczenie strategiczne w kontekście zaangażowania w konflikcie libijskim. W grudniu ubiegłego roku Tunezję odwiedził turecki prezydent Recep Tayyip Erdoğan, który starał się on przekonać swojego tunezyjskiego odpowiednika, Kaisa Saieda, do poparcia działań tureckich w Libii. Według lokalnych mediów Erdoğan miał poprosić o zgodę na wykorzystanie terytorium Tunezji do przerzutu żołnierzy i zaopatrzenia. Apel spotkał się ze stanowczą odmową, jednak zakup tureckiego uzbrojenia może być sygnałem zmiany polityki Tunisu.

Na Bliskim Wschodzie do tej pory w dziedzinie eksportu uzbrojonych UAV-ów były Chiny, które dostarczyły drony między innymi do Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Jordanii. Ten ostatni kraj zdecydował się jednak na sprzedaż sześciu chińskich CH-4B. Jordańscy wojskowi narzekali na kłopoty z serwisowaniem i możliwości bezzałogowców w zakresie udźwigu. Ten przykład pokazuje, że nie zawsze oferta chińska spełnia wymagania nabywców, a to może stworzyć okazję dla produktów tureckiego przemysłu.

Zobacz też: Adir. F-35I-nny niż wszystkie

Bayhaluk, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International