W krótkim odstępie czasu pojawiły się na polskim rynku wydawniczym dwie książki traktujące o bitwie o Moskwę w czasie drugiej wojny światowej. Według Rodrica Braithwaite’a była to największa bitwa drugiej wojny światowej, Andrew Nagorski posuwa się jeszcze dalej i nazywa ową bitwę największą w historii świata. Istotnie, jeśli popatrzeć na same tylko liczby, od razu widzimy, że mamy do czynienia z czymś niezwykłym. Na niezmierzonych radzieckich przestrzeniach walczyło ponad siedem milionów żołnierzy po obu stronach, a dwa i pół miliona z nich poległo. Dla Nagorskiego była to także najważniejsza bitwa całej wojny na froncie wschodnim, bitwa, po której przegrana Niemiec była już pewna i bitwa, która zaważyła na powojennych losach Europy Wschodniej. Z tym można już dyskutować, ale warto zapoznać się z tym, co autor ma czytelnikowi do przekazania.

Sam autor też jest ciekawą jak na nasze warunki postacią, ponieważ jest z pochodzenia Polakiem. Co prawda nie urodził się w Polsce, ale oboje jego rodziców pochodzili z naszego kraju, a ojciec, o czym sam autor w „Największej bitwie” wspomina, uczestniczył nawet w kampanii wrześniowej przeciwko Niemcom – brał udział w obronie twierdzy brzeskiej. Gdy dorósł, Andrew, czy może Andrzej, Nagorski studiował historię w Amherst College, a jeden semestr spędził na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jako specjalizację wybrał historię Rosji i Europy Wschodniej. Znalazł zatrudnienie jako korespondent „Newsweeka” i pracował w Moskwie, Berlinie, a także w Polsce. Ma już na koncie kilka książek na temat Rosji i Związku Radzieckiego.

Pojawienie się w krótkim odstępie czasu dwóch książek o tej samej tematyce musi nieuchronni prowadzić do porównań i oceny, która jest lepsza. W tym przypadku nie ma takiego problemu, gdyż każda z nich jest po prostu inna. Jak mogliście się przekonać z recenzji mojego Kolegi, „Moskwa 1941” kontynuuje tradycję takich książek jak „Obywatele w mundurach”, „Wojna Iwana” czy „Najważniejszy dzień w historii”, które nie stanowią pełnych monografii określonych zdarzeń historycznych, ale ukazują je z perspektywy niewielkiej grupy osób, często takich, które nie miały bezpośredniego wpływu na wydarzenia, a były jedynie pionkami w grze wielkich przywódców państwowych czy dowódców wojskowych. Jest to perspektywa cywili czy szeregowych żołnierzy, którzy na skutek różnych zbiegów okoliczności i zakrętów historii znaleźli się w danym czasie w miejscu, w którym działo się akurat coś ważnego dla losów narodów czy państw.

Nagorski w swojej książce upodabnia się bardziej do Corneliusa Ryana, a szczególnie do stylu jaki zaprezentował on w „Ostatniej bitwie”. Jest to opowiadanie o bitwie z pewnego oddalenia, aby uzyskane przez czytelnika pole widzenia i związki przyczynowo-skutkowe pomiędzy kolejnymi wydarzeniami były jak najlepiej widoczne. Jeśli autor decyduje się na zejście do poziomu pojedynczych osób, to przeważnie są to przywódcy państw lub osoby zajmujące w nich kierownicze stanowiskach, albo też wysocy rangą oficerowie mający wpływ na co najmniej korpusy armijne. Nie znaczy to, że nie znajdziemy tu żadnych informacji na temat tego, co działo się na samym dole społecznej drabiny. Wręcz przeciwnie, znajdziemy i to, i opisy życia cywilów w zagrożonej Moskwie, pracy korespondentów wojennych czy problemów, jakie mieli szeregowcy obu walczących armii. Autor przeprowadził nawet wywiady z ludźmi, którzy na własnej skórze przeżyli opisywane w książce wydarzenia. Fragmenty tych rozmów znajdziemy w książce. Jednak, w przeciwieństwie do książki Braithwaite’a, nie stanowi to głównego elementu, a jedynie jedną z wielu części składowych.

Jako się rzekło, w „Największej bitwie” mamy szerokie pole widzenia na wszystkie sprawy związane w jakikolwiek sposób z bitwa o Moskwę. Autor rozpoczyna historię już w czasach przedwojennych, a następnie prowadzi ją stopniowo poprzez kolejne rozdziały aż do czasów powojennych. Ukazuje, co działo się w Niemczech i w Związku Radzieckim. W sumie nie znajdziemy tam nic nowego czy odkrywczego, ot po raz kolejny przypomnimy sobie o pakcie Ribbentrop-Mołotow, o doniesieniach radzieckiego wywiadu, który bezskutecznie ostrzegał radzieckie kierownictwo o groźbie inwazji, o wpływie radzieckiej wygranej nad Japonią nad Chałchyn-goł, o wielkiej czystce w Armii Czerwonej i tak dalej. Kolejne rozdziały opowiadają już o samej wojnie na froncie wschodnim, błędach popełnianych przez dowództwa obu stron, czynnikach, które wpłynęły na taki, a nie inny termin, a co za tym idzie: przebieg bitwy pod Moskwą. Autor poruszył właściwie każdą istotną kwestię, która miała, albo mogłaby mieć, gdyby zaistniała, wpływ na wynik starcia dwóch armii, za którymi stały dwie zbrodnicze ideologie, dla których nie było dostatecznej ilości miejsca na świecie.

Od czasu do czasu autor raczy Czytelników małymi anegdotami, które dopełniają obrazu całości, ale aby zachować jasność przekazu, nie robi tego zbyt często. Dowiemy się jednak dzięki temu o radzieckich planach sabotażu na wypadek zajęcia Moskwy przez Niemców, które obejmowały nawet tak śmiałe przedsięwzięcia jak zamachy na niemieckich żołnierzy, którzy przyjdą na cyrkowe przedstawienie przy pomocy granatów ukrytych w rekwizytach używanych do sztuczek cyrkowych. Takich, nie zawsze zabawnych, bo czasy były ciężkie, anegdot znajdziemy więcej.

Jak wspomniałem na początku, autor postawił też tezę, że bitwa o Moskwę była nie tylko największą, ale też najważniejszą bitwa II wojny światowej, ponieważ zwycięski w niej Związek Radziecki mógł ją potem wykorzystywać w rozgrywkach pomiędzy aliantami, a także na tyle osłabiła siły niemieckie, że tylko kwestią czasu stało się ich pokonanie i zajęcie znacznych połaci Europy. Z tego powodu, oprócz wydarzeń dotyczących samej bitwy, w książce znajdziemy także rozdziały poświęcone międzynarodowym rozgrywkom pomiędzy Stalinem, Churchillem i Rooseveltem na temat kształtu powojennej Europy. Choć jest to teza, z którą można się spierać, bo wielu innych historyków uważa, że decydującymi bitwami były te pod Stalingradem czy na łuku kurskim, to warto zapoznać się i z tym punktem widzenia i poznać argumenty autora.

Jak widać, książka Nagorskiego przedstawia pełen obraz największej bitwy drugiej wojny światowej, który został uzupełniony wkładkami ze zdjęciami. Książka została wydana przez Rebis w typowym dla serii „Historia” stylu. Nie ma co tu się rozpisywać, ponieważ od kilku lat książki tego wydawnictwa mogą stanowić wzór dla innych, jeśli chodzi o techniczną stronę wydania. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to ciągłe nazywanie niemieckich czołgów PzKpfw bez podania konkretnego numeru. Oczywiście w 1941 roku wszystkie niemieckie czołgi były gorsze od T-34 czy KW-1, ale jednak mimo wszystko powinniśmy wiedzieć, czy autor ma na myśli Pz II czy Pz IV. Ale jest to uwaga bardziej do autora niż do redakcji, choć odpowiedni przypis wyjaśniający to niedociągnięcie mógłby się znaleźć.

„Największa bitwa” nie jest może książką wybitną, ale z pewnością bardzo dobrą. Była zresztą nominowana do kilku nagród dla książek historycznych. Stanowi całościowy opis największej bitwy drugiej wojny światowej – od pierwszych decyzji politycznych, które do niej doprowadziły, a które zostały podjęte jeszcze przed wojną, aż do jej politycznych konsekwencji, których skutki były odczuwalne wiele lat po zakończeniu wojny. Rzetelnie zebrane materiały źródłowe, odpowiedni warsztat i przyjemny styl pisania sprawiają, że mamy do czynienia z książką jak najbardziej godną polecenia.