W marcu w stoczni Naval Group w Cher­bourgu ruszyła budowa pierw­szego z czterech atomowych okrętów SNLE-3G (Sous-marin nucléaire lanceur d’engins – 3e génération; ato­mowy okręt podwodny wyrzutnia rakiet – 3. generacja). Ich przeznaczeniem jest zastąpienie takiej samej liczby jednostek typu Le Triom­phant w roli nosicieli między­kon­ty­nen­tal­nych pocisków balis­tycz­nych z głowicami jądrowymi.

Czy jednak wymiana okrętów w stosunku jeden do jednego jest wystarczającym posunięciem w nowej erze rywalizacji wielkich mocarstw i wzrastającego napię­cia międzynarodowego? Chociaż zarówno Francja, jak i Wielka Brytania mają w tej chwili po cztery boomery, w czasie zimnej wojny francuska Marine nationale dysponowała sześcioma SSBN‑ami typu Le Redou­table.

Flota sześciu nosicieli pocisków balis­tycz­nych pozwalała na stałe przebywanie dwóch okrętów w morzu, trzeci był w gotowości do wyjścia w morze w ciągu dwudziestu czterech godzin, czwarty mógł opuścić port w czasie trzydziestu dni, piąty był wykorzystywany do szkolenia, a szósty przechodził zapla­nowany remont. Jeśli odliczyć ten ostatni, który był w stoczni i nawet w razie wojny nie byłby gotowy do wyjścia w morze, pozostawało pięć jednostek, które zapewniały nie tylko potencjał odstra­szający, ale również zdolność do wyprowadzenia drugiego uderzenia.



Gdy na początku lat osiemdziesiątych zeszłego wieku rozpoczynano prace nad okrętami typu Le Triomphant, również planowano budowę sześciu okrętów. Dopiero po rozpadzie Związku Radziec­kiego ich liczbę zmniejszono do czterech. Uznano, że cztery nowocześniejsze, bardziej skryte i uzbrojone w nowo­cześ­niejsze pociski okręty będą w stanie wypełniać te same zadania, które wcześniej wypełniało sześć. Poza tym – albo przede wszystkim – pozwoliło to zaoszczędzić dziesiątki miliardów fran­ków. W ten sposób doszliśmy do floty składającej się z czterech okrętów, z których jeden stale przebywa w morzu, drugi jest w gotowości do wyjścia w morze w ciągu dwudziestu czterech godzin, trzeci jest w gotowości trzy­dzies­to­dniowej, a czwarty przechodzi naprawy.

Okręt podwodny Le Téméraire typu Le Triomphant.
(alabordache.com via Wikimedia Commons, CC BY-SA 2.0 fr)

Obecna sytuacja na świecie znacznie się różni od ostatniej dekady ubiegłęgo wieku i pierwszych dekad obecnego. Tylko od 2015 roku Rosja wprowadziła do linii dziewiętnaście nowych okrętów podwodnych, w tym trzy nosiciele pocisków balistycznych typu Boriej-A (projekt 955A). W tym czasie na globalne mocarstwo wyrosły również Chiny. Nawet Korea Północna opracowała rakiety, które wystrzelone z półwyspu rzekomo mają sięgać Europy. Również inne państwa – Turcja, Arabia Saudyjska, Iran, Korea Południowa – mają ambicje mocar­stwowe.

Francja musi więc dostosować swoją doktrynę odstraszania jądro­wego do większej liczby potencjal­nych prze­ciw­ników. Musi również znaleźć środki do pokonywania coraz bardziej zaawan­so­wa­nych środków obrony przeciw­rakie­towej. I chociaż zwal­czanie pojazdów powrotnych pocisków balistycznych na dzisiaj jest naj­trud­niejszym zadaniem dla systemów anty­rakie­towych, notują one stałe postępy i nie można już zakładać, że atakujący pocisk zawsze się przedrze przez obronę.



Aby zwiększyć szanse na pokonanie obrony anty­balis­tycznej francuskie pociski M-51 są uzbrojone w sześć naprowadzanych niezależnie głowic. Dodat­kowo trwają prace nad stwo­rze­niem manewru­jącego pocisku hiper­so­nicz­nego wystrze­li­wanego za pomocą pocisku balis­tycz­nego. W określonym punkcie lotu od rakiety oddzie­lałby się hiper­so­niczny pojazd szybujący o dużych (oczywiście pro­por­cjo­nalnie do prędkości lotu) zdol­nościach manew­rowych, który miałby pokonywać systemy obrony przeciw­rakietowej.

Pierwszy francuski nosiciel pocisków balistycznych Le Redoutable.
(Guillaume Rueda, CC BY-SA 3.0)

Ale w każdym przypadku i tak należy zakładać, że nie każda wystrzelona głowica trafi w wyznaczony cel. Dlatego w czasie zimnej wojny Francuzi mieli w arsenale więcej głowic jądrowych niż było wymagane według doktryny minimalnego wiarygodnego odstraszania. W latach 80. było to około 540 głowic, teraz – około 300. Założenie pewnego odsetka strat w rakietach może oznaczać konieczność wystrzelenia większej liczby pocisków dla osiągnięcia zakładanego efektu, co w ostateczności może się przekładać na konieczność posiadania większej liczby nosicieli pocisków balistycznych.

Zagrożeniem dla dotych­czasowego fran­cuskiego systemu odstraszania jądro­wego może być również stały szybki rozwój dużych bez­zało­gowych pojazdów podwodnych. Rozmieszczenie takich dronów wokół baz znacznie zwiększy szanse na wykrycie i śledzenie nosiciela pocisków balistycznych w fazie wycho­dzenia z portu. Dlatego nowa generacja musi być cichsza, a zbudowanie sześciu zamiast czterech i utrzymywanie dwóch stale w morzu znacznie zmniejszy ryzyko, że cały morski komponent jądrowy Francji będzie śledzony jednocześnie.

Przekrój podwodnego nosiciela pocisków balistycznych typu Le Triomphant.
(Marine nationale)



Ponadto powrót do sześciu nosicieli pocis­ków balistycznych da również większą elastyczność taktyczną. Posia­danie w czasie kryzysu aż czterech okrętów w morzu pozwala na zaata­kowanie przeciwnika z kilku kierunków i znacząco utrudnia zadanie obronie przeciw­rakietowej. Może to mieć zna­cze­nie również dla sojuszników Francji oraz jej pozycji w NATO i Unii Europejskiej. Zwiększenie arsenału jądrowego może w oczach partnerów stanowić lepszy dowód na wiary­godność fran­cuskiego odstra­szania jądrowego względem Rosji, a tym samym pozwolić Paryżowi mieć większy wpływ na funkcjo­nowanie obu instytucji, w tym również w mniejszej zależności od amery­kańskiego parasola atomowego.

Czynniki strategiczne i taktyczne oraz kontekst polityczny wskazują na zasadność powrotu przez francuską marynarkę wojenną do sześciu nosicieli pocisków balistycznych. Oznacza to jednak konieczność poniesienia ogrom­nych kosztów związanych z budową i utrzymaniem dwóch dodatkowych jednostek. Być może jeszcze większym wyzwaniem byłoby skompletowanie załóg dla kolejnych okrętów. Państwa zachod­nie od lat borykają się z niedostateczną liczbą kandydatów chętnych do zawo­dowej służby wojskowej, a w kolejnych latach z powodów demograficznych ten trend będzie się nasilał. Pomimo tych wyzwań sytuacja polityczna na świecie oraz prze­wi­dy­wane drogi jej rozwoju każą francuskim przywódcom przynajmniej zastanowić się nad takim rozwiązaniem.

Naval Group