Europocentryczny, czy też szerzej, zachodniocentryczny sposób patrzenia na historię ma się dobrze i trudno oczekiwać, żeby było inaczej, skoro żyjemy w miejscu, w którym żyjemy, a system edukacyjny skonstruowany jest tak, aby ten stan rzeczy utrwalać. Dobrze więc, że na rynku wydawniczym coraz śmielej ukazują się publikacje, które idą pod prąd przyjętym stereotypom. W ten trend idealnie wpisuje się książka profesora Lloyda Llewellyna-Jonesa, której głównymi bohaterami są starożytni Persowie.

Llewellyn-Jones wydaje się odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu, aby przedstawić dzieje Persów z ich punktu widzenia. Jest profesorem historii starożytnej na Uniwersytecie w Cardiff. Zajmuje się także starożytną Grecją, co przekłada się na dodatkową wartość przeprowadzonej analizy porównawczej. Llewellyn-Jones pełni także funkcję dyrektora Programu Starożytnego Iranu Brytyjskiego Instytutu Studiów Perskich. Jego książkę na polski rynek wprowadził Dom Wydawniczy Rebis, podtrzymując swój wysoki poziom w wydawaniu publikacji historycznych. Twarda oprawa, dobrej jakości papier, liczne ilustracje czaro-białe i dwie wkładki z kolorowymi zdjęciami oraz świetne tłumaczenie Norberta Radomskiego – nie ma się do czego przyczepić.

Greckie spojrzenie na tę nację i na wydarzenia spod Maratonu, Termopil czy Salaminy – a także wytwory popkultury, chociażby w postaci filmu „300” – skutecznie zaaplikowały nam obraz Persów jako okrutnych barbarzyńców nastających na miłujących wolność prekursorów demokracji. Tymczasem w książce walijskiego historyka Persowie mogą się pochwalić wyrafinowaną kulturą i rozbudowanym życiem społecznym. Są silni gospodarczo, potężni militarnie i uzdolnieni intelektualnie. Przenosimy się w czasie, aby być świadkami pasjonującego rozwoju perskiego imperium: od koczowniczego, plemiennego państewka gdzieś na terenach obecnego południowo-zachodniego Iranu po de facto pierwsze supermocarstwo w dziejach.

Kolejne przełomy w dziejach Persji wyznaczają rządy władców. Tytułowych Wielkich Królów – od Cyrusa Wielkiego po kolejnych monarchów, gdzie tak często przewijały się imiona Dariuszów, Kserksesów i Artakserksesów – których polityka dynastyczna oczywiście miała decydujący wpływ na zarządzanie państwem jako całością. Książka to nie tylko opis rządów Achemenidów, ale także próba spojrzenia na wierzenia religijne Persów, ich poglądy polityczne, ale także życie codzienne – od jedzenia przez ubiór po zwyczaje pogrzebowe.

Lloyd Llewellyn-Jones – Persowie. Epoka wielkich królów. Przekład: Norbert Radomski. Rebis, 2023. Stron: 456. ISBN: 978-83-8338-044-5.

Zdaniem Autora perscy królowie mieli zaskakująco leseferystyczny stosunek do swojej imperialnej władzy. Jak Rzymianie czy Brytyjczycy narzucali swój język podbitym ludom, tak Persowie ogłaszali dekrety w lokalnych językach, chętnie korzystając chociażby z aramejskiego, popularnego języka, którym posługiwał się później chociażby Jezus Chrystus. Perskiego stylu nie narzucali też w architekturze, sami chętnie korzystali z doświadczeń Mezopotamii czy Egiptu i przedstawiali się jako obrońcy lokalnych kultów. Nie dziwi więc określenie, jakie swojemu państwu przypisywał sam Dariusz Wielki: vispazanānām – „wielokulturowe”.

Skąd tak czarny obraz Persów w europejskim odbiorze, a co za tym idzie, brak bardziej eksponowanego miejsca w dziejach ludzkości? Jedną z przyczyn może być brak dostępu do autentycznych źródeł pisanych z czasów Achemenidów. Taka sytuacja trwała aż do początku XIX wieku – w 1832 roku język staroperskich tekstów klinowych odcyfrował Henry Rawlinson z Kompanii Wschodnioindyjskiej. Nadal jednak zainteresowanie tym językiem było wśród uczonych mizerne. Znacznie ciekawszym tematem była Mezopotamia, więc studia nad perszczyzną stały na straconej pozycji w porównaniu choćby z asyrologią.

Siłą rzeczy głównym źródłem wiedzy o Persji i Persach był więc Stary Testament oraz dzieła klasycznych greckich i rzymskich autorów. Różnica polegała jednak na tym, że o ile Żydzi przedstawiali Persów jako światłych i mądrych władców (odwdzięczając się za uwolnienie z wygnania babilońskiego i zgodę na budowę drugiej świątyni w Jerozolimie), o tyle przez Herodota i jemu podobnych byli przedstawiani wyłącznie w negatywnym świetle. Więcej pożytku jest z pism Ktezjasza z Knidos, który za panowania Artakserksesa II pełnił funkcję królewskiego lekarza na perskim dworze, gdzie przebywał przez siedemnaście lat i dobrze nauczył się miejscowego języka. Z jego dzieła „Persika” zachowały jednak się tylko fragmenty.

Powtórzmy – dla Greków byli usposobieniem barbarzyństwa i wrogami greckich ideałów wolności, cokolwiek ona w Atenach czy Sparcie wówczas oznaczała. Można zaryzykować stwierdzenie, że Grecy mieli obsesję na punkcie swoich wschodnich sąsiadów. W przeciwieństwie dla Persów, dla których front na styku Azji i Europy miał mniejsze znaczenie. Myślenie o sobie jako o spędzających sen z powiek Wielkiego Króla łechtało ego Greków. Fakt, że greckie miasta w Azji Mniejszej rozwijały się pod rządami Persów prężnie, według własnego ustroju, i bez przeszkód, nie miał dla nich – dla Herodota również – większego znaczenia. „Owocem tej bogatej spuścizny zimperializowanego filhellenizmu jest wiele szkodliwych założeń oraz krzywdzący wniosek, że klasyczna Grecja była wyjątkowym momentem w dziejach świata i że Zachód odniósł bezdyskusyjną korzyść z bycia spadkobiercą kultury greckiej” – przekonuje autor.

Dodaje, że Persowie nigdy nie dążyli do zniszczenia greckiej demokracji, a ewentualne zwycięstwo nad Spartą, które traktuje jako państwo niewolnicze najbardziej ograniczające swobody w starożytności, byłoby wręcz zwycięstwem na rzecz wolności. Absurdem jest więc pokutujące myślenie, że Persowie hamowali i krępowali kulturalny rozwój Europy. Persowie wcale nie uważali się za pokonanych przez Greków, wszak zdobyli Ateny i upokorzyli wrogów. Późniejsza porażka pod Platejami dla europejskich historyków oznaczała początek końca „dekadenckiego imperium”. Tymczasem Persja miała jeszcze przed sobą półtora wieku prężnego rozwoju. Zatem Grecy wyolbrzymiali znaczenie swoich sukcesów. „Na wojnie prawda jest złudzeniem, grą pozorów mającą podbudować jedną stronę i oczernić drugą” – słusznie stwierdza Llewellyn-Jones. Trudno jednak zgodzić się z tezą, że gdyby „perska wersja” historii była nauczana w europejskich odpowiednikach Eton i Sandhurst, z mniejszym naciskiem kładzionym na Rzym jako wzorzec imperium, to kto wie, czy miliony ludzi na całej kuli ziemskiej wiodłyby bardziej godne życie niż pod rządami Wielkiej Brytanii w apogeum jej zdobyczy kolonialnych. Chyba jednak za dużo wody upłynęło w Eufracie i Tamizie, aby wyciągać tak daleko idące wnioski…

Kres imperium Achemenidów przyniosła dopiero kampania Aleksandra Macedońskiego. Zdaniem Autora Persja była wówczas dość silna militarnie, a aparat państwa działał nadal wystarczająco sprawnie, aby poradzić sobie z agresorem. O porażce mogły zadecydować między innymi niesnaski w rodzinie królewskiej i wewnętrzne walki o władzę. Aleksander wierzył, że po podbiciu Persji jest w stanie nawiązać do czasów Dariusza Wielkiego, jednak raptem siedem lat po obróceniu Persepolis w gruzy i zgliszcza w 323 roku p.n.e. Aleksander leżał martwy w Babilonie.

Książkę kończy ciekawa analiza późniejszej percepcji dorobku imperium Wielkich Królów w późniejszych dziejach Persji. Inspiracji i narzędzi do komentowania polityki, religii i społeczeństwa szukano w czasach Achemenidów zarówno podczas rządów Sasanidów (ostatnia przed podbojem islamskim dynastia panująca w latach 224–651), w poetyckiej mitologii irańskich podań ludowych, jak i w polityce dwudziestowiecznego Iranu ostatnich szachów z dynastii Pahlawich. Nawiązania te są widoczne nawet w rządach ajatollahów, mimo iż początkowo rewolucja islamska, która położyła kres długiej tradycji monarchistycznej Iranu, wrogo odnosiła się do starożytnego dziedzictwa kraju.

Czy książka walijskiego profesora jest skierowana wyłącznie do osób zainteresowanych dziejami Bliskiego Wschodu i starożytności? I tak, i nie. Dobrze odnajdą się w niej także osoby, które z tymi zagadnieniami miały dotąd rzadziej do czynienia, które chcą poszerzyć swoją wiedzę i lubią to robić, idąc pod prąd utartych w historiografii schematów. Llewellen-Jones napisał bowiem książkę, która może zasadniczo zmienić sposób patrzenia na konflikt grecko – perski i rolę Persów w dziejach tej części świata. A właśnie o walkę z niepotrzebnymi stereotypami w dobrej literaturze także przecież chodzi.